21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Thomas:

- Jak to będzie wyglądało, że będę u niego mieszkał... Nigdzie się nie wynoszę - upierałem się przy swoim.

- Normalnie? Czym ty się wkurzasz, przynajmniej ta wariatka nic ci nie zrobi, i pomieszkasz z Dylanem... A może coś z tego będzie - zastanowił się Liam. 

Właśnie dyskutowaliśmy przy niedzielnym śniadaniu o propozycji Dylana bym z nim pomieszkał, dopóki jego była żona nie zostanie zamknięta.

- A co ma z tego być, przepraszam bardzo? - spytałem chłopaków.

- No jak co. Nie mów, że Dylan ci się nie podoba. Ma kasę, firmę, jest przystojny, szanuje cię, martwi się - zaczął wymieniać Theo.

- Takie pomieszkanie u niego mogłoby was do siebie zbliżyć - przytaknął Liam.

- Czemu wy zakładacie, że chcę kogoś mieć i że dodatkowo miałby to być Dylan. Pracuję u niego, spotykamy się czasem, ale wątpię by w takim sensie był mną zainteresowany.

Niezbyt chciałem przyznać się chłopakom, że tak naprawdę od kilku dni dużo myślę o brunecie. Rozmawiając z nim zaczynam się rumienić i zawieszać,  nie wiem czy wspólne mieszkanie to dobry pomysł. W końcu jesteśmy zupełnie inni od siebie, boję się że gdyby poznał mnie z takiej strony, to by nie chciał już się ze mną zadawać. Poznałby jakim jestem naprawdę bałaganiarzem, zobaczyłby w mniej oficjalnym wydaniu czyli w spranej domowej koszulce i rozciągniętych dresach, lub rano z sińcami pod oczami i nie ułożoną fryzurą. Nie chciałbym, żeby ten idealny obraz mnie (no może poza tym sprzątaniem) nagle zniknął.

Następnego dnia musiałem iść do pracy. Wyszedłem z klatki schodowej i nerwowo rozejrzałem się, miałem gdzieś z tyłu głowy ostatnią akcję z byłą Dylana. Ale na szczęście nie czyhała na mnie i mogłem w spokoju pojechać do pracy. 

Wsiadłem do zatłoczonego metra, zająłem miejsce, włączyłem sobie moją ulubioną muzykę czyli rap, którego słuchałem praktycznie większość czasu i błądziłem wzrokiem po twarzach równie jak ja niewyspanych ludzi. 

Stresowałem się pracą, dodatkowo nadal nie podjąłem decyzji co do mieszkania z Dylanem. 

Wysiadłem, zaciągnąłem się parą z mojego e-papierosa i ucieszyło mnie to, że chociaż dobry smak do niego kupiłem. Stanąłem przed budynkiem, kilka razy jeszcze wypuściłem gęstą parę z ust i wszedłem do środka mówiąc sobie z myślach, że jakoś przeżyję i ten dzień szybko zleci. Tak wyglądało moje każde poranne wejście do firmy, wchodząc wmawiałem sobie, że szybko zleci ta mordęga.

- Thomas - zagadnęła mnie od razu przy wejściu Stella - Ogarniesz gabinet Dylana? Było szkolenie w ten weekend i my sprzątamy kuchnię, a Dylan będzie się zaraz darł, że jest u niego kurz.

Otworzyłem drzwi od gabinetu bruneta, który był oczywiście czysty.

- Ale przecież tu jest czysto! - krzyknąłem.

- Dla Dylana nigdy nie jest za czysto - usłyszałem głoś Stelli z sali.

Po odłożeniu swoich rzeczy od razu poszedłem do pomieszczenia gospodarczego po ręczniki papierowe i coś do mycia. Zacząłem ogarniać mu gabinet, który według mnie i tak był czysty, ale już nie dyskutowałem.

Gdy skończyłem w końcu mogłem przysiąść do moich obowiązków i zająłem się zadaniem, którego nie dokończyłem przed weekendem.

Po ósmej usłyszałem znajomy brzęk kluczy, wiedziałem że to Dylan. Zerknąłem kątem oka jak wszedł do siebie, po czym przyszedł do nas na salę.

- Hej - przywitał się ze wszystkimi - Thomas, przyjdź na chwilę.

Z niezbyt dużym entuzjazmem wstałem i podążyłem za brunetem do jego gabinetu i zamknąłem drzwi.

- Podjąłeś jakąś decyzję? - usiadł za biurkiem.

- Nie... Nie wiem... Jest to ciężka decyzja - przyznałem.

- Wiem, ale trochę się o ciebie boję. Znam Malię i wiem do czego jest zdolna - wyjaśnił.

- No tak... Tylko, że... No nie wytrzymasz ze mną, wiesz jaki jestem.

- Thomas, trochę przeszedłem w życiu i nie jest tak łatwo mnie przestraszyć czy spłoszyć. A jednak twoje bezpieczeństwo jest dla mnie bardzo ważne - powiedział spokojnie brunet.

- No... No dobrze, tak będzie bezpieczniej - przyznałem, co było jednocześnie zgodą na podany pomysł.

- I świetnie. Po pracy zawiozę cię do domu, a wieczorem przyjadę gdy się spakujesz - zaplanował chłopak - A teraz proszę kawusię w moim ulubionym kubku.

Głośno westchnąłem i poszedłem zrobić mu tę kawę i stoczyć batalię z tym jebanym ekspresem. Gdy udało mi się go ujarzmić zaniosłem mu tę kawę.

- Thomas, mam dla ciebie zadanie - powiedział. Usiadłem z lekkim niepokojem i patrzyłem na niego aż powie co znowu mi wymyślił.

- Pójdziesz do Sophie i ona da ci dokumenty uczestników projektu. Napiszesz za mnie notatki doradcy zawodowego - oznajmił.

- Co? Ale skąd mam wiedzieć, jak się takie coś pisze.

- Wzoruj się na starych dokumentach, Sophie ci wynajdzie jakieś. Napiszesz jedno, ja sprawdzę, powiem jak to widzę a gdy napiszesz już wszystko to się podpiszę pod tym. A, i staraj się pisać to moim charakterem pisma - puścił mi oczko i się uśmiechnął złośliwie.

Nie wiedziałem czy on żartowałem czy co, poszedłem do Sophie i jej opowiedziałem o zadaniu, które wymyślił Dylan.

- A, no to norma. Tu się zawsze pisze takie rzeczy za Bretta i Dylana - machnęła ręką, po czym wspięła się po drabinie i zaczęła przeglądać stos segregatorów.

- I co, piszecie za nich jakieś wypociny, a oni się pod tym podpisują tylko? - spytałem, wydało mi się to chore, że dziewczyny odwalają za nich taką robotę.

- Tak, to jest tak zawsze - powiedziała i podała mi z drabiny segregator, w którym miałem znaleźć pomoc do zleconego mi zadania. 

Cały dzień się z tym grzebałem i tylko patrzyłem na uciekające godziny. Cieszyłem się, gdy nadeszła godzina końca pracy.

Tradycyjnie długo się zbierałem z pracy, by nie wzbudzić w nikim podejrzeń, że wracam z Dylanem. Gdy dziewczyny poszły do domu, Dylan wyszedł z gabinetu i odwiózł mnie do mieszkania, gdzie miałem się spakować do kilkudniowej przeprowadzki.

Nie wiedziałem nawet przez ile czasu będę z nim mieszkał, wziąłem to co najpotrzebniejsze, ale biorąc pod uwagę ile mam rzeczy to i tak wyszło tego dużo. W pakowaniu pomagał mi Liam, który strategicznie zwijał moje ubrania, by jak najmniej zajęły miejsca w torbie.

- Mam wrażenie jakbyś nas zostawiał na długi czas - powiedział chłopak.

- Liam, ja będę kilka ulic dalej - pocieszyłem go - Przecież odwiedzę was niedługo. Odwiedzę, przecież ja się tu przeprowadzę z powrotem, gdy ta wariatka zostanie zamknięta i nie będzie już stanowić zagrożenia. 

Liam mimo to wyglądał na trochę smutnego, ale mówił że cieszy się że się przenoszę do Dylana i życzy nam szczęścia. Nie wiem co on sobie wyobrażał, przecież mnie z Dylanem łączy tylko praca i łóżko. 

O umówionej godzinie brunet po mnie przyjechał i pomógł mi z bagażami.

- Okej, to przygotowałem dla siebie ten pokój - powiedział i zaprowadził mnie do pokoju, który znajdował się obok jego sypialni. Nigdy nie byłem w tym pomieszczeniu.

- Co to za pomieszczenie? - spytałem rozglądając się.

- Malia tu miała swój pokój, coś w rodzaju... Garderoby połączonej z takim pokojem gdzie sobie siedziała, gdy nie miała ochoty spędzać czasu ze mną - wyjaśnił.

Pokój miał jasno różowe ściany, ale był piękny. Była tu biała toaletka, ogromna biała szafa, łóżko z górą poduszek i duże okno.

- Piękny jest ten pokój - wydobyłem w końcu z siebie jakiś komentarz.

- Tak myślałem, że ci się spodoba. Fakt, jest przytulny - podsumował chłopak - To ty się rozgość, czuj jak u siebie. Oczywiście nie krępuj się korzystać z kuchni czy łazienki, sam cię tu zaprosiłem, więc pamiętaj że gdybym tego nie chciał to bym tego nie proponował. Ja muszę jeszcze na chwilę usiąść do laptopa - powiedział brunet i zostawił mnie w tym pięknym pokoju.

Zacząłem rozpakowywać ubrania, nie umiałem ich składać, więc je rzuciłem do szafy. Przecież Dylan nie będzie chyba sprawdzał czy poskładałem ubrania czy co z nimi zrobiłem.

Ale nie mogłem zaprzeczyć temu, że w tym domu panował idealny porządek. Ma wrażenie, że tu nie było ani grama kurzu. Dylan często sprzątał... 

O kurwa, przecież on sprząta co tydzień to znaczy że dopóki nie wrócę do siebie, to będę musiał z nim sprzątać, przecież to nawet głupio że mieszkamy tu obaj a miałbym mu nie pomagać... 

- Thomas, mogę? - zapukał do pokoju Dylan.

- Tak... Tak tak - otrząsnąłem się nagle z tych okropnych myśli o przymusie sprzątania.

- No, widzę że się zadomowiłeś. Potrzebujesz czegoś jeszcze? Jak tak, to się nie krępuj. Chcę abyś się tu dobrze czuł - powiedział.

- Czuję się dobrze... Przeraża mnie jedynie pedantyczna czystość tego domu.

- No tak... To jest jakieś moje zboczenie na tym punkcie, ale postaram się nie wariować bardzo w tej kwestii żebyś się nie przestraszył - zaśmiał się chłopak.

- Okej. Może nauczę się w końcu sprzątać - zaśmiałem się. 

Nim się obejrzałem było już późno i trzeba było powoli szykować się do spania. Zjedliśmy kolację, poszedłem się umyć i się położyłem. Dylan powiedział, że jeszcze chwilę popracuje, i też idzie spać, a rano jedziemy wspólnie do pracy.

Łóżko było bardzo wygodne, ogólnie czułem się fajnie w tym pokoju. Zasypiałem z uśmiechem na ustach na samą myśl, że za ścianą śpi Dylan i chwilowo razem mieszkamy. Fajnie się z tym czułem, Dylan był opiekuńczy i przynajmniej trochę się uspokoił w kwestii karania mnie za tamten drobny wyskok w postaci spania z innymi facetami.

Rano wstałem chwilę przed nim by na spokojnie naszykować się w łazience. Niczym zombie owinięty kocem robiłem toaletę, moje poranki zawsze tak wyglądały. No i ja wyglądałem okropnie, jakoś wstydziłem się tego jak wyglądam tak z rana, bo Dylan mnie raczej w takim wydaniu nie widział. Wyszedłem z łazienki, bo zapomniałem szczotki i natknąłem się na Dylana.

- O, hej Thomas. Dawno wstałeś? - spytał.

- Chwilę temu. Myślałem, że uda mi się wyrobić przed tobą i ukryć mój okropny wygląd po spaniu - przyznałem.

- Okropny wygląd? Przecież wyglądasz jak zawsze dobrze, o czym ty mówisz w ogóle - zadziwił się chłopak i poszedł zrobić nam herbatę. 

Popatrzyłem w lustro i pewnie powiedział to z grzeczności. Wyglądałem strasznie dopóki nie wysmarowałem sobie twarzy kremem i nie ułożyłem włosów. 

Gdy byłem już wyszykowany pewność siebie od razu mi wróciła i czułem się na siłach by normalnie rozmawiać z Dylanem bez wstydu za mój poranny wygląd. 

Aby nie wzbudzać podejrzeń ustaliliśmy, że Dylan będzie parkował kawałek od firmy i będzie wchodzić w kilkuminutowych odstępach, aby nikt się nie domyślił, że łączy nas coś więcej niż praca. Wiedział o tym rzecz jasna tylko Brett i tak musiało zostać, nie miałbym życia ze strony dziewczyn. 

Ale humor od razu miałem lepszy z myślą, że mieszkamy razem. Brunet mimo tego, że bywał w stosunku do mnie złośliwy wiadomo za co nadal mi się podobał, nie wiem czy podkochiwałem się w nim, ale z pewnością dużo o nim myślałem i był w moim typie.

.

Hej kochani ❤️
Ostatnio mnie tu mniej, dużo się u mnie dzieje, bo zmieniam pracę i ogólnie no... Dużo się dzieje w moim życiu 😅💕
Jakoś staram się lecieć z tymi rozdziałami, w zapasie mam tylko jeden więc będziecie się musieli uzbroić w cierpliwość co do kolejnych ;(
Tako funfact, jakbyście się zastanawiali skąd wzięła się nazwa tego opowiadania - inspiracją była piosenka Dody o takim samym tytule jak opowiadanie czyli High life ❤️😇
Pozdrawiam cieplutko Was❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro