Hermiona - how I met him

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DOBRA, ja wiem, że miałam to opublikować po skończeniu Obliviate, ale no nie mogłam się doczekać skssksks.

koniecznie dajcie znać, czego oczekujecie od tego ff, co myślicie o pierwszym rozdziale i w ogóle, omg omg im excited ♥

***

Pierwszego dnia szkoły poznałam Harry'ego Pottera i jego najlepszego przyjaciela, Ronalda Weasleya. Ron miał całkiem sporo rodzeństwa, wielu starszych braci i jedną młodszą siostrę. Na początku nie przepadałam za dwa lata starszymi bliźniakami - Fredem i Georgem. Od zawsze byli maksymalnie nieodpowiedzialni, tacy głośni i nieposkromieni. Oni dwaj uwielbiali łamać zasady. Wszędzie było ich pełno, a o ich psikusach słyszał już chyba każdy uczeń Hogwartu. Otrzymywali karę za karą, Gryffindor tracił przez nich punkty jeden za drugim, a mimo to i tak wszyscy ich uwielbiali. Nie rozumiałam tego fenomenu.

Całe moje życie czułam potrzebę, by być najlepszą we wszystkim, szczególnie w nauce. Kiedy chodziłam do zwykłej szkoły, rodzice powtarzali mi, że żeby osiągnąć to, co oni, muszę spędzać dużo czasu nad podręcznikami i zadaniami domowymi. Kiedy jednak otrzymałam list ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa, a oni pozwolili mi się w niej uczyć, odpuścili. Jednak we mnie została ta ogromna ambicja. Czasami zastanawiałam się, dlaczego Tiara Przydziału zdecydowała, że nadaję się do Gryfindoru, ponieważ widziałam w sobie cechy zarówno Krukonki, jak i, niestety, Ślizgonki. Nie narzekałam jednak na jej wybór. Wszyscy moi przyjaciele należeli do Gryffindoru. 

Kiedy byłam w piątek klasie, zakochałam się pierwszy raz. Wybrankiem mojego serca okazał się być jeden z moich najlepszych przyjaciół - Ron Weasley. Nie miałam jednak odwagi, by mu o tym powiedzieć i musiałam znosić jego związek z niejaką Lavender Brown. Kiedy jednak ja i Ron dotarliśmy się, moje uczucia do niego dość szybko zaczęły słabnąć. Nie miałam jednak odwagi, by go zranić. Bałam się, że to zniszczy naszą przyjaźń. Dlatego... dlatego wciąż trwam w tym związku, udając szczęśliwą, podczas gdy szczery śmiech potrafi wydobyć się z mojej klatki piersiowej tylko w obecności... Freda Weasleya.

To stało się pomimo mojej woli, sama nie umiałam stwierdzić, kiedy. W pewnym momencie przestałam uważać starszych braci Rona za błaznów, zaczęłam naprawdę ich lubić. Już nie traktowałam ich z góry, nie patrzyłam na nich, jakby mieli niczego w życiu nie osiągnąć. Z biegiem lat zrozumiałam, że nie trzeba być Ministrem Magii, by być szczęśliwym. Dorosłam i moje ideały uległy zmianie. Mimo szaleńczej ambicji, zaczęłam dopuszczać do siebie więcej emocji. Przestałam kierować się tym, co słuszne. Zaczęłam częściej słuchać serca. A teraz moje serce biło szybciej, ilekroć w polu mojego widzenia pojawiał się Fred Weasley.

Ludzie często nie umieli odróżnić go od George'a, jednak mi przychodziło to bez trudu. Widziałam w nich wiele różnic. Jeden z nich miał o milimetr węższą górną wargę, jeden miał niewielki pieprzyk pod prawym okiem, nos jednego z nich był usłany piegami aż do łuku brwiowego, a drugiego tylko do wysokości kącików oczu.

Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, jak i kiedy poznałam Freda Weasleya, nie mogłabym powiedzieć, że to stało się pierwszego dnia nauki w Hogwarcie, nawet jeśli wtedy poznałam jego imię. Naprawdę poznawałam go z biegiem czasu, z dnia na dzień, przez te wszystkie lata. Poznawałam go i przywiązywałam się, nieświadomie tracąc dla niego rozum i zmieniając podejście do życia. Poznawałam tego chłopaka, jego marzenia, ideały, cele. Spędzałam czas na rozmowach z nim, chociaż głośno mawiałam, że idę uczyć się do biblioteki. Jakbym już kiedyś czuła, że spotykanie się z nim, tak niewinne, czysto koleżeńskie, jest czymś złym. 

- Któż to zaszczyca nas swoją obecnością - usłyszałam głos za sobą, więc odwróciłam się z uśmiechem na twarz.

- Cześć, George - przywitałam się. - Niesamowite. To miejsce.

- Dziękuję, Hermiono. - Zdjął z głowy kapelusz i ukłonił się przede mną, ukazując zęby w uśmiechu.

- Miona! - zawołał Fred, schodząc ze schodów przy jednej ze ścian. Serce zabiło mi szybciej i całą swoją uwagę poświęciłam temu, by nie uśmiechnąć się szerzej. - Cóż za niespodzianka.

Fred podbiegł do nas i uścisnął mnie mocno, co natychmiast odwzajemniłam. 

- Gdzie zgubiłaś Harry'ego i naszego brata? - zagadnął George.

- Oglądają miotły - wyjaśniłam. - Niedługo tu przyjdą. - Lekceważąco machnęłam ręką. - Bardzo mi przykro, że cały rok będziecie tak daleko.

- Wiesz, jest wiele sposobów, żeby czasami wymknąć się z Hogwartu. - Fred puścił mi oczko.

- Ale to łamie regulamin! - pisnął George, próbując naśladować mój głos.

- Bardzo zabawne - prychnęłam, kręcąc głową. 

Dzwoneczek nad drzwiami zadzwonił, zwiastując nadejście nowego klienta i do środka wszedł mój chłopak oraz najlepszy przyjaciel. Zmusiłam się do uśmiechu, kiedy ręka Rona spoczęła na mojej talii. Widziałam wzrok Freda, który powędrował za dłonią Ronalda, a potem ponownie do mojej twarzy. Jego analityczne spojrzenie świdrowało mnie na wskroś, więc odwróciłam twarz do Pottera, żeby nie musieć tego wytrzymywać.

- I jak, udały się zakupy? - zapytałam przyjaciela, a on w ramach odpowiedzi uniósł trzymany pakunek w górę.

- Najnowszy model - pochwalił się, na co skinęłam głową. - Malfoy zzielenieje z zazdrości.

- Przybierze kolor swojej głupiej szaty - parsknął Ron.

Zaśmiałam się, chociaż nie widziałam w tym nic zabawnego. 

Dzwoneczek znowu zadzwonił i do środka wpadła Ginny, na widok której naprawdę mi ulżyło. Wyśliznęłam się z uścisku chłopaka i pomknęłam do przyjaciółki, by uścisnąć ją na powitanie.

- Hermiono! - zawołała, zamykając mnie w uścisku. - Tęskniłam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro