Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od autorki: Hejka! Jak Wam mija dzień? Mam nadzieje, że dobrze!

| z a y n |

Przewróciłem się na plecy, wzdychając głośno i spoglądając na budzik, który jeszcze nie zdążył zadzwonić. Zerknąłem na łóżko po drugiej stronie pokoju, marszcząc brwi na to jak głośno chrapał Louis.

Przez moment zastanawiałem się czy to to mnie obudziło czy raczej chodziło o mojego problemy ze snem.

Doszedłem do wniosku, że za obudzenie się pół godziny przez budzeniem odpowiadało właśnie to drugie. Wyszedłem z łóżka, podchodząc do komody i wyjmując z niej czyste ubrania. Przebrałem się starając być jak najciszej by nie obudzić mojego nowego współlokatora.

Wszedłem do łazienki, która zwykle o tej porze była pusta. Przystanąłem na widok znajomego mi blondyna. Niall uśmiechnął się do mnie, na co zacisnąłem wargi wciąż nie będąc pewnym jak powinienem się wobec niego zachowywać.

Lubiłem go, naprawdę. Jednak myśl o tym co zrobił zanim tu trafił nie dawała mi spokoju. Miałem wrażenie, że nie ma żadnych wyrzutów sumienia.

- Hej Zayn - odezwał się w końcu. Rozchyliłem usta, ale mogłem wyłącznie wpatrywać się w niego i te niebieskie oczy - Okej - wymamrotał, nie dostając ode mnie odpowiedzi - Mogę przejść? - uniósł jedną brew. Moje policzki pokryły się rumieńcem z zażenowania, gdy zrozumiałem, że nie chodziło o to, że chce rozmawiać lub znów namawiać mnie do wrócenia do pokoju, lecz o to, że stałem w drzwiach torując mu drogę.

- Jasne, sorka - wyszeptałem mijając go i podchodząc do umywalki, przymykając oczy. Kiedy się w końcu nauczę, że nie wszystko kręci się wokół mnie?

Opłukałem twarz chłodną starając się nie myśleć o tym jak głupi jestem i wyszedłem z łazienki, wracając na moment do pokoju, by zabrać książkę. Chciałem wykorzystać to, że nikogo jeszcze nie było w sali dziennej by poczytać tam.

Przed wyjściem z pokoju zabrałem z szafki książkę, którą aktualnie czytałem, starając się nie obudzić Louisa.

Musiałem przełknąć przestraszony pisk, widząc Nialla tuż za drzwiami. Zamknąłem powoli drzwi od pokoju, nie przerywając patrzenia w oczy blondynowi.

Bezsłowa wyciągnął w moich kierunku dłoń, na co rozchyliłem lekko wargi. Niepewnie podałem mu rękę, sprawiając, że uśmiechnął się, ściskając ją mocniej i ruszając korytarzem.

- Czemu.. - odchrząknąłem - Czemu nie śpisz? - spytałem zaciskając drugą dłoń na krawędzi książki.

Moje serce biło tak szybko, gdy Niall trzymał mnie za rękę, prowadząc po pustych korytarzach.

Nie byłem w stanie zrozumieć czemu tak na niego reagowałem. Dlaczego moje policzki pokrywały się rumieńcem, serce szalało a dłonie drżały? Powinienem się go bać i chyba wciąż czułem lęk, jednak stłumiony przez przekonanie, że przecież jest pięknym i miłym chłopakiem.

Nie potrafiłem zrozumieć jak ktoś taki jak on zrobił coś tak strasznego. Ale też nie mogłem się od niego odciąć, on sam nawet mi na to nie pozwalał. A może nie chciałem? Może byłem aż tak popieprzony i chciałem go tak bardzo, że byłem w stanie zaakceptować to, że z zimną krwią skrzywdził innego człowieka?

- Mam w tym tygodniu zmianę w kuchni i dzisiaj trafiło mi się śniadanie.

Pokiwałem głową, w ciszy podążając z blondynem do pokoju dziennego, przy którym przystanęliśmy. Stanął tuż przede mną i patrzył mi przez dłuższy moment w oczy. Przycisnąłem książkę do klatki piersiowej, praktycznie obejmując ją ramionami. Zamknąłem oczy, czując jego dłoń na policzku.

- Tu są kamery - wyszeptałem.

- No i? - mruknął, muskając moje wargi. Oddałem pocałunek, pozwalając mu przycisnąć mnie do ściany i wsunąć język do moich ust. Sam nie wiem jak długo się całowaliśmy, ale dla mnie to było jak wieczność. Wspaniała wieczność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro