🤎 I latte you 🤎

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

okej to jest bardzo krótkie kawiarnia AU
cole x billy, przeczytajcie opis zanim zaczniecie czytać!!

•🤎•

Cole westchnął głęboko zakładając fartuch. Pracował w małej kawiarnii zaledwie kilka metrów od kampusu, co byłoby praktyczne bo miały blisko do pracy, ale chłopak nie przepadał za ludźmi, więc wynajmował mieszkanie ze swoimi przyjaciółkami, może i mieszanie było zaledwie metr od kampusu ale to nie znaczyło, że lubił tą prace bardziej. Cóż, otóż Cole przeprowadził się do San Franciso, żeby studiować sztukę. Ale okazało się, że warsztaty pozaszkolne kosztują, i to czasami dość sporo, więc Mackenzie musiał znaleść sobie prace.

- Nie narzekaj - zaśmiała się rudowłosa zawiązując włosy w luźny kok.

Ania Shirley była jego pierwszą przyjaciółką. To przed nią po raz pierwszy przyznał się, że nie podniecają go dziewczyny. A teraz dziewczyna przeniosła się z nim do San Franciso na studia, aby zostać nauczycielką.

Posłał jej półuśmiech, aby zobaczyć, że do kawiarnii wchodzi Józia Pye. Józia była drugą osobą, przed którą Cole wyznał, że jest gejem. Przede wszystkim dlatego, że to dzięki niej zdał sobie z tego sprawę, że nie lubi dziewczyn. Blondynka przyjęła to z uśmiechem i powiedziała, że to rozumie. W rezultacie stali się przyjaciółmi.

Kolejną osobą był Gilbert, chłopak Ani, oraz ich kolejna przyjaciółka Diana Barry oraz jej francuski chłopak Jerry.

- Widzę, że w humorze jak zawsze! - zaśmiała się dziewczyna podchodząc do lady.

Cole przewrócił oczami.

- Zrób mi to, co zawsze.

Więc Cole zaczął robić Józi, podwójną latte z ekstremalną dawką cukru, śmietany i mleka. Ta kawa nawet nie przypominała kawy.

- Macie plany na dzisiaj? - zapytała blondynka odbierając kawę od przyjaciela.

- Wziąłem podwójną zmianę - westchnął ponuro - muszę opłacić warsztaty do końca miesiąca.

- Mówiłam ci, że mogę ci pomóc! Mój salon dobrze się rozwija...

- A ja ci mówiłem, że nie chce twoich pieniędzy Pye.

- Cóż - szepnęła Ania siadając na blacie - ja mam dzisiaj randkę.

- Oh! - Józia od razu się ożywiła - Z Gilbertem?

- Nie, z Piotrusiem Panem - odparła sarkastycznie - tak, z Gilbertem.

- Gdzie idziecie?

- Nie wiem - rudowłosa wzruszyła ramionami - powiedział, żebym ładnie się ubrała i tyle.

- Może się oświadczy?

- Co?! - wrzasnęła niebieskooka, całe szczęście, że niedawno co otworzyli kawiarnie i nie było wiele ludzi - Skąd taki pomysł?

- Cóż, bez powodu nie kazałby dobrze ubrać.

- Ale to nie oznacza, że chce się oświadczyć! Na Boga Józiu, jesteśmy dopiero na drugim roku studiów.

- Tak, ale jesteście razem od ósmej klasy, to już siedem lat!

- Ale...

Cole przestał ich słuchać kiedy do kawiarnii wszedł tłum studentów, tak, to będzie długi dzień. Nie mógł uwierzyć, że powinien mieć wolny dzień od szkoły, a przesiedzi go sprzedając kawę w tym okropnym fartuchu.

•🤎•

Ania skończyła swoją zmianę trochę przed piętnastą. Aktualnie była osiemnasta a kawiarnia była pusta nie licząc tej dziewczyny w słuchawkach, która zawsze tu przychodzi aby się pouczyć.

Jako, że nikt inny nie przyszedł tu od godziny, chwycił z plecaka swój szkicownik i starał się skończyć rysunek. Szkic nie przedstawiał nikogo konkretnego, jakaś osoba utworzona w jego wyobraźni. Tak zatracił się w rysunku, że nie usłyszał, że ktoś wchodzi.

- Przepraszam? - zapytał głos, Cole uniósł głowę i o cholera.

Facet był totalnie w typie Cole'a. Blond włosy opadające na jego czoło, delikatny, uprzejmy uśmieszek, wysportowany, miał posturę piłkarza, Cole widział zarys jego mięśni przez białą koszulkę. I o mój Boże, te oczy. Były tak niebieskie, że wydawało się, że całe niebo skupiło się w tych tęczówkach.

Cole odchrząknął niezręcznie, zdając sobie sprawę z tego, że wpatruje się w tego faceta. Brawo, Cole.

Chłopak odłożył szkicownik i stanął ponownie za ladą, kątem oka zauważył Dianę, która przyjmowała zamówienie od jakiejś starszej pani, zauważył zirytowanie na jej twarzy, kiedy widocznie po raz kolejny tłumaczyła jej, że nie może zamówić kawy mrożonej bez lodu.

- Mogę przyjąć zamówienie? - spytał grzecznie.

- Uh tak - odpowiedział chłopak - Chciałbym latte.

Cole skinął głową sięgając po kubek.

- Imię? - zapytał.

- Co?

- Twoje imię? - zapytał wskazując na marker w swojej dłoni.

- Oh, jestem Billy.

Chłopak uśmiechnął się zapisując imię Billy, i może nieświadomie, może i nie, narysował małe serduszko, przy jego imieniu.

Stop.

Cole co ty odwalasz.

- A twoje?

- Moje?

- Twoje imię.

- Nazywam się Cole.

- Ładne imię - uśmiechnął się Billy.

- Uh? Dziękuje? - bardziej zapytał, niż odpowiedział.

Następnie wziął się za robienie kawy.

- Więc, często tu przychodzisz? - zapytał Mackenzie, po czym od razu pożałował wypowiedzianych słów. Ale kiedy chłopiec stojący naprzeciwko lady zachichotał, Cole uśmiechnął się półgębkiem.

- Właściwie to nie - odparł Billy - nie jestem stąd.

- Oh?

- Przyjechałem do ojca, jest prawnikiem. Z opóźnieniem zaczynam studia.

- Prawnicze? - zapytał Cole. Czemu do diabła rozmawiał z tym chłopakiem? Gdzie podziały się wszystkie jego lęki społeczne?

- Nieeee - blondyn prześcignął ostatnią literę w wyrazie - to nie dla mnie.

- A więc?

- Studia sportowe.

- Chcesz zostać piłkarzem?

Chłopak ponownie się roześmiał. Dyskretnie Cole pomyślał, że to jego drugi ulubiony dźwięk na świecie. Na pierwszym miejscu oczywiście jest dźwięk bólu Gilberta, kiedy Ania przywaliła mu w głowę książką od angielskiego w czwartej klasie. Książką, która zawierała wszystkie dzieła Shakespeare'a.

- Nie bardzo - odparł - wole rugby.

Student podał niebieskookiemu kawę, chłopak odebrał ją z uśmiechem, a kiedy ich palce chwilowo się zetknęły Cole myślał, że zaraz zemdleje albo zacznie skakać ze szczęścia. Lub jedno i drugie.

- Może usiądziesz ze mną? - zapytał Billy.

- Hę?

- Powiedziałem ci co studiuje, lub raczej co będę. Twoja kolej, robisz coś oprócz pracowania tutaj?

Niepewnie wziął dwa ciastka zrobione przez Diane. Oh, właśnie Diana tutaj nadal była! Na szczęście z tego co zauważył Cole była pochłonięta w rozmowie z swoim chłopakiem.

Biorąc ciastka usiadł przy stoliku przy którym już siedział Billy i podał jego chłopakowi.

- Na koszt firmy - powiedział widząc pytające spojrzenie blondyna.

- Więc wracając do mojego pytania. Co studiujesz?

- Sztukę.

- Jesteś artystą? - zapytał podekscytowany chłopak - Racja! Widziałem cię z tym szkicownikiem jak wchodziłem do kawiarnii.

- Uh, można tak powiedzieć? Nadal się uczę. Dlatego, tutaj pracuje, muszę mieć pieniądze na warsztaty artystyczne.

Po dwóch godzinach Cole zdał sobie sprawę, że naprawdę polubił tego chłopaka. W przeciągu dwóch godzin dowiedział się, że chłopak pochodził z Kanady, skąd wyprowadził się jak miał osiem lat. Ma dwie siostry, Prissy i Jankę. Prissy jako pierwsza „zbuntowała" się przeciwko ojcu zakładając własną firmę, kiedy on chciał, żeby każde z jego dzieci został prawnikiem. Najlepszy przyjaciel Billy'ego nazywa się Karol i prowadzi stajnie w jakimś mniejszym mieście, którego nazwy Cole nie mógł zapamiętać.

Cole zaskakując samego siebie, tez opowiedział mu kilka rzeczy o sobie. O jego marzeniu otwarcia własnej galerii sztuki. O jego przyjaciołach i ich związkach. O wszystkich jego siostrach a nawet o tym jak bardzo interesował się pewną serią książek. Zaskakujące w Billy'm było to, że zawsze umiał podtrzymać rozmowę, jeśli nie wiedział jak dalej ciągnąć dany temat, szybko go zmienił.

- ...i dlatego sądzę, że Dolores Umbridge wcale nie była takim złym pomysłem - zakończył Billy.

- Wow - westchnął Cole - jesteś dosłownie pierwszą osobą, jaką poznałem, która lubi Umbridge.

- Nie lubię jej - chłopak pokręcił przecząco głową - aczkolwiek sądzę, że pomysł na nią nie był zły, ale był źle wykorzystany.  Może gdyby...

Wypowiedz chłopaka, przerwał dzwonek telefonu.

- To mój ojciec - jęknął Billy - powinienem się chyba już zbierać. Ile płace?

- Nie trzeba - odparł Cole.

- Naprawdę, zapałce Cole.

I o mój pieprzony Boże, jego imię brzmiało tak dobrze na języku Billy'ego, że nie mógł odmówić.

Blondyn zostawił pieniądze na ladzie, wrzucając też napiwek do słoika.

Kilka minut później kiedy chłopak wyciągał dzisiejsze napiwki, zauważył małą białą karteczkę w nim.

I latte you, i ty mnie chyba też
*** *** ****
Billy <3

ps. znam nawet niezłą restauracje w pobliżu, co ty na to?

🤎

TRZY GENIUSZE I JÓZIA 🤠

20;46

our gay son: BYĆ MOŻE ŁADNY CHŁOPAK ZOSTAWIŁ MI SWÓJ NUMER

our gay son: I TYLKO BYĆ MOŻE TAK JAKBY ZAPROSIŁ MNIE NA RANDKĘ

our gay son: CO MAM ROBIĆ

sugar mommy: NAPISAĆ DO NIEGO TY DURNIU

sugar mommy: I PÓJŚĆ NA TĄ RANDKĘ

daddy issues: CZEKAJ TEN Z KTÓRYM GADAŁEŚ ZANIM WYSZŁAM?

our gay son: TAK

daddy issues: NAPISZ DO NIEGO

daddy issues: OBY DWOJE WYGLĄDALIŚCIE JAK ZAKOCHANE SZCZENIACZKI <3

sugar mommy: Awww

22;58

bisexual ass: OŚWIADCZYŁ SIĘ

sugar mommy: HA

sugar mommy: mówiłam

•1346 słów•

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY!!!

króciutkie wiem, ale możliwa jest kontynuacja jakby byłby ktoś chętny 🤠

może jakaś opinia? 🤎

jak podoba wam się mój Billy?

miłego dnia/nocy
victorie


PS.
our gay son - Cole
sugar mommy - Józia
daddy issues - Diana
bisexual ass - Ania

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro