Ognik szesnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zaśmiałam się pod nosem, biorąc łyka lemoniady arbuzowej, która jest raczej niesmaczna. Zawsze zawodzę się na tym napoju, ale i tak musiałam sprawdzić czy jest niedobry. Tak dla pewności. Oparłam się o ramię Miny wzdychając ciężko. Spojrzałam na nią spod rzęs, nawiązując kontakt wzrokowy. 

-Umieram. -Stwierdziłam, klepiąc się po brzuszku- Ale niczego nie żałuję. 

Dodałam, kiwając głową z uznaniem dla własnej inteligencji. Jestem pieprzonym geniuszem i usłyszałam to dzisiaj tyle razy, że moje ego przerosło rozmiar tej działki. 

-Jak ja się cieszę, że tu przyszliśmy. -Sapnęła równie przejedzona dziewczyna- Tyle dobrego jedzonka... 

Przytaknęłam, zerkając niepewnie w stronę domku. To mały domek działkowy, jest tam zaledwie jedno łóżko, chociaż jest też kanapa w salonie. Sypialnia to oddzielny pokój... Aktualnie wszyscy chcą spać na zewnątrz pod gołym niebem, mi z miejsca powiedziano, że powinnam spędzić noc w środku, bo moja odporność aktualnie jest zła... Zgodziłam się z tym. Wolę spać w łóżku. Aktualnie jednak mam silne przeczucie, że nie będę spała sama... Spojrzałam na napisy końcowe filmu, zakrywając usta przy ziewnięciu. 

-Dobra... Wypada to ogarnąć przed snem. -Mruknął Shiroki, wstając z rozłożonego na ziemi koca- Jedzenie zanosimy do środka? 

Poszłam w jego ślady, biorąc dwa kubełki. Jeśli ich nie zaniesiemy zapewne będą całe w owadach, więc no... 

-Ta. -Odwróciłam się w stronę- Weźmie ktoś projektor i ekran? 

Spytałam, ale przez "ktoś" chodziło mi konkretnie o Beru. Szczerze nikt poza nim nie jest w stanie złożyć tego wszystkiego w ładny sposób. 

-Jasne. -Odparł, chowając telefon do kieszeni spodni- Odłożyć go na miejsce? 

Przytaknęłam, odchodząc w stronę domku. Ogarnięcie wszystkiego przez taką liczbę ludzi nie było zbyt czasochłonne. Skoro Beru zajmował się najbardziej skomplikowaną częścią, reszta zajęła się ogólnym sprzątaniem. Dlatego uwinęliśmy się w jakiś kwadrans. 

-Mina! Nie przynoś koców do środka! -Krzyknęłam, odnosząc je na zewnątrz i kładąc je na ławce pod altanką- Jeśli w nocy zrobi się chłodno, będziecie mogli się przykryć. 

Dziewczyna przytaknęła, kładąc pozostałe kocyki na wierzchu. 

-Poduszki też zostawić? 

Spytała, wskazując na stos poduch, które leżały na ostatnim kocu. 

-Spytaj czy ktoś chce poduszkę, resztę odniosę. 

Przytaknęła odbiegając. Już po chwili rozeszły się wszystkie poduszki, koców też już nie było. Także nie miałam co nosić. Wróciłam do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Oparłam czoło na zimnej drewnianej powierzchni, wzdychając ciężko. 

-Po tak udanym wieczorze powinnaś być raczej szczęśliwa. -Spojrzałam na Dabiego z pretensją, jest taki wkurzający- Dla mnie? 

Nie czekając na odpowiedź, zabrał kubełek, który był w moich dłoniach. Przewróciłam oczami, podchodząc do stolika, przy którym było gniazdko. 

-Co robisz? 

Spytał, wpatrując się zażarcie w moje plecy. Co za wkurzający typ... Ślepy jest? Co mogę robić z ładowarką w dłoniach. 

-Jesteś tak głupi, że postanowiłam się powiesić. -Prychnęłam, prezentując mu ładowarkę- To moja lina. 

Chłopak zmierzył mnie niezadowolonym spojrzeniem. 

-Zawsze opowiadałaś beznadziejne żarty, ale ten był wyjątkowo zły. 

-Co? Wyrzuty sumienia, że próba samobójcza też byłaby spowodowana tobą? 

Prychnęłam, pisząc wiadomość do Natha. Napisałam mu, że było fajnie i kładę się spać. Wyciszyłam telefon, odwracając go ekranem w dół. Nie chce by światło z powiadomień mnie rozpraszało. Gdy tylko się odwróciłam, zderzyłam się z torsem chłopaka. 

-Gdybym nie miał wyrzutów sumienie, nie chodziłbym za tobą jak pies. Popełniłem błąd, pozwalając ci pojechać z kimś innym, ale poniosłem już konsekwencje. -Położył dłoń na moim policzku, pocierając go delikatnie- Zależy mi na tobie...   

Mruknął, wpatrując się we mnie ze smutkiem, szczerze zrobiło mi się trochę głupio, ale nie mam zamiaru go przepraszać, dlaczego mam dbać o jego samopoczucie? On nie przejmował się mną, gdy wiedział jak irytuje mnie brak wspomnień, nic nie chciał mi powiedzieć. Gdyby zależało mu na mnie tak jak mówi, dałby mi dokonać obiektywnego wyboru. Powiedziałby mi jak dokładnie doszło do wypadku, wyjaśniłby dlaczego nie jechałam z nim, ale nie robi tego. Jaki jest powód? Moim zdaniem wie, że jeśli się dowiem skreślę go. Czy tak będzie? Możliwe, ale jeśli nie poznam prawdy, na pewno nie będę chciała utrzymywać z nim bliższych relacji. Co jeśli zacznie powtarzać stare błędy, a ja nie zauważę ich w porę? Następny wypadek może być dla mnie tragiczny. Nie mogę ryzykować... 

-Nie popłacz się. -Prychnęłam, odtrącając jego dłoń- Myślisz, że kilka słodkich słówek wystarczy? Nie wiem jaka wcześniej była nasza relacja, ale już taka nie jest. Pogódź się z tym i przestań mnie nachodzić. 

Sarknęłam, ściągając niedbale buty. Położyłam się na materacu, zakrywając się kołdrą pod sam nos. Nie jestem w stanie nawet pozbierać myśli. Właśnie tak na niego reaguje... Mąci mi w głowie, irytuje i nie daje absolutnie żadnego powodu, bym się do niego przekonała, a ja dalej o nim myślę i odczuwam coś na kształt smutku, gdy długo go nie ma... Irytujące. 

-Dobra... -Poddaje się? Z jednej strony dobrze, a z drugiej chce mi się płakać- Skoro i tak nie chcesz mnie znać, równie dobrze mogę powiedzieć co się stało. -Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. Powie mi o tym, bo i tak nie ma szans? Nie mógł zrobić tego od razu- Nie byliśmy oficjalną parą, ale oboje mieliśmy do siebie głębsze uczucia. -Prychnęłam, za co trzepnął mnie w głowę- Nie śmiej się, wiem co mówię. -Sarknął, ponownie odwracając się do mnie plecami- Problem polegał na tym, że ty byłaś pewna, że tak nie jest... A ja nie mogłem zebrać w sobie wystarczająco siły, by to powiedzieć. Nawet gdybym to zrobił, wątpię by twój ojciec się na to zgodził. Dlatego milczałem i przyjmowałem to co mi dawałaś. -Przerwał na chwilę, odgarniając włosy z czoła- Później pojawił się Nathan... Ten dupek podważył wszystkie moje uczucia, a ty mu uwierzyłaś. Byłem wściekły, gdy zrozumiałem, że się z nim przespałaś, mimo że zapewniałaś, że to tylko jednorazowa sytuacja... Po tej sytuacji między nami było "dobrze". -zrobił cudzysłów w powietrzu- Ale ja czułem, że muszę odwdzięczyć się tym samym. Za każdym razem, gdy się z nim widziałaś... Nieważne w jakim celu, po prostu zawsze, gdy byłaś blisko niego, zdradzałem cię. Nie starałem się tego szczególnie ukryć, chociaż wiedziałem, że cierpisz... Chyba myślałem, że w końcu zrozumiesz co czuję i przestaniesz się z nim widywać. -Przerwał, odpalając papierosa- Z początku podziałało. Wszędzie mnie zabierałaś, bym nie miał okazji do skoku w bok. -Zaciągnął się trzy razy, posyłając mi ukradkowe spojrzenie. Musiał zrobić spore streszczenie, ale ta historia... Jej fragmenty. Brzmią znajomo- Krótko przed twoim wypadkiem... Dowiedziałem się, że dalej mieliście kontakt. Wkurzyłem się. -Sarknął, zaciągając się kolejne dwa razy- Tamtego dnia poszłaś do niego... Przyjechałem po ciebie, naprawdę chciałem tylko zabrać cię do domu, ale stara znajoma pokrzyżował moje plany. Gdy wróciłem, rozmawiałaś z tym facetem, a ja za wszelką cenę chciałem pokazać ci, że wcale mnie to nie rusza. Resztę już znasz... Pojechałaś z nim i skończyło się amnezją. Uznałem to za nową szansę, ale widocznie się myliłem. Nie sądziłem, że potraktujesz mnie tak chłodno. -Nie wiem co zrobić... Czuję, że mówi prawdę, ale nie jestem w stanie sensownie zareagować, czuję się tak jakby wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą... Czuję się jednocześnie szczęśliwa i smutna- Przepraszam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro