Ognik trzydziesty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Ładnie tu. -przyznałam, rozglądając się po kwiatowych polach- Jestem zaskoczona, że tak niewiele osób odwiedza to miejsce. 

-To park odwiedzany zwykle przez rodziny z dziećmi, a powszechnie wiadomo, że kaszojady wolą patrzeć na zwierzęta. -burknął, patrząc na mnie obojętnie- Dla nas lepiej, prawda? 

Kiwnęłam głową, wpatrując się w pole niebieskich kwiatów. Gdybym wiedziała o tym miejscu odwiedziłabym je w kwietniu. Wtedy kwiaty ładnie kontrastowałyby z pobliskimi wiśniami. Cały park jest naprawdę sporym obiektem, a w jego skład wchodzi między innymi wspomniane zoo.

-Zastanawiam się co to za kwiaty. 

-Nemofila. -spojrzałam na niego z zaskoczeniem, ale uśmiech i tak pojawił się na mojej twarzy- Co się szczerzysz? 

Pokiwałam przecząco głową, przywierając do jego ramienia. 

-Nie mogę podziwiać mojego chłopaka, który okazał się miłośnikiem kwiatów? 

Spytałam, przejeżdżając dłonią po jego przedramieniu, by ostatecznie spleść nasze palce. 

-Miłośnikiem... -powtórzy i o dziwo uśmiechnął się ciepło- Powiedzmy, że przywołują dobre wspomnienia. 

Jego mimika była wyjątkowo sentymentalna. Nigdy wcześniej nie robił przy mnie takiej miny... Zastanawiam się o czym teraz myśli, ale zapewne nie powiedziałby mi o tym, nawet gdybym zapytała. Dabi niechętnie mówi o sobie. Nawet jeśli jesteśmy razem i mówi, że mnie kocha, nie chce powiedzieć mi skąd pochodzi, nie odpowiada też na moje pytanie, więc dalej nie wiem czy Shoto jest jego bratem. Nawet jeśli coś jest prawdopodobne i myślę, że tak jest, jeśli tego nie potwierdzi, pozostanie to jedynie teorią... To frustrujące i irytujące. Takie zachowanie wkurza mnie do tego stopnia, że mam ochotę odpłacić mu się tym samym... Jednak wiem, że to niewiele da. Dlatego spokojnie trwam w tym związku, przyjmując wszystko co mi daje i nie myślę o prezentach, a emocjach. Mimo że wkurza mnie niemiłosiernie, dostrzegam jego staranie. Poza tym jak mogłabym oczekiwać zdrowego związku od kogoś, kto uciekł z domu w tak młodym wieku? Zapewne jego dzieciństwo nie należało do tych szczęśliwych, więc to normalne, że nie chce o nim mówić. Nie dorastał w normalnych warunkach, więc nie mogę oczekiwać od niego, że będzie zachowywał się jak wzorowy chłopak. Nasza relacja i tak stała się o wiele lepsza. Powinnam cieszyć się, że...

-Ałć! -złapałam się za policzek, patrząc na chłopaka z zaskoczeniem- Dlaczego mnie szczypiesz? 

Burknęłam, pocierając obolały polik. Nawet jeśli chciał się ze mną podrażnić, nie powinien wkładać w to tyle siły. 

-Robiłaś brzydką minę, więc to skorygowałem. -przewróciłam oczami, odsuwając się od niego, nim bliżej jestem tym gorzej, nie chce powtórki z rozrywki- Gdzie uciekasz? Wracaj tu! -odskoczyłam, gdy chciał złapać mnie za ramię, co musiała zaskoczyć chłopaka, który patrzył na mnie z niezrozumieniem przez kilka sekund- Serio? 

-Nie wchodzi się do tego samego bagna dwa razy. 

Odparłam, a jego mina wskazywała, że zrozumiał przekaz moich słów. "Będę trzymać się z dala, byś nie zrobił tego ponownie". 

-Kurwa... Już tego nie zrobię, więc chodź. 

Spojrzałam niepewnie na dłoń, którą wyciągnął w moją stronę. 

-Na moje oko to pułapka. -powiedziałam, patrząc na niego podejrzliwie- Podziękuję! 

Dabi syknął jakieś przekleństwo pod nosem, patrząc na mnie z coraz większą irytacją i mimo że prawdopodobnie zakończy się to sprzeczką, aktualnie czerpie z tego pewną przyjemność. 

-Mój błąd. -syknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej- Zadowolona? 

Zaśmiałam się cicho, przytakując mu. 

-Słodko. 

Rzuciłam, obserwując jego reakcję. Nie zrobił wiele. Przez chwilę patrzył na mnie z niezrozumieniem, a później ponowił próbę złapania mojej dłoni, jednak i tym razem odskoczyłam. 

-Złośnica... -odwrócił się do mnie plecami, kucając na ziemi- Chodź. Wiem, że chcesz. -zaśmiałam się i z przyjemnością przyjęłam tą ofertę- I tu cię mam. 

Burknął, zaciskając wargi na moim policzku. 

-Dabs! 

Pisnęłam, próbując powstrzymać śmiech. Nie jest to bolesne, bardziej niekomfortowe, ale w tym momencie całkiem zabawne. 

-Nigdy więcej mi nie uciekaj. -ostrzegł, zaciskając palce na moich udach- Potwierdź. 

Mocniej objęłam jego szyję, uśmiechając się słodko. 

-Chyba śnisz... 

-Oj mała... Dobrze, że jesteś taka kapryśna. Przynajmniej mam pewność, że nikt inny cię nie zechce.

Zmarszczyłam brwi i pacnęłam go w bark.

-Jestem super popularna! -burknęłam, ale on totalnie mnie olał- Ej! Mówię poważnie! Gdybym chciała... -przerwałam, widząc jego mordercze spojrzenie- Ale nie chce. -podkreśliłam, patrząc na niego znacząco- Mogłabym mieć każdego.

Dokończyłam, patrząc w jego oczy. Dabi nie był zadowolony z mojej wypowiedzi, bo jak chyba wszystkim wiadomo, jest typem zazdrośnika. W samolocie nie dał mi spać przez kilka długich minut, bo zadzwonił do mnie Sero i on musiał wiedzieć kto to jest, a wyjaśnienie kolega z klasy to stanowczo za mało. Mu trzeba powiedzieć dokładnie dlaczego ze sobą rozmawiamy i jak blisko jesteśmy, a przede wszystkim czy ja w ogóle go lubię... Na samo wspomnienie tej rozmowy mam ochotę go uderzyć, ale zamiast tego cmoknęłam go w policzek, zahaczając wargami o kącik jego ust.

-Jesteś ciężka. -w sumie ostatnio przybrałam na wadzę, ale to zapewne przez trening, nie zauważyłam żadnych fałdek, ale dostrzegam zarys mięśni- Złaź.

Zeskoczyłam z jego pleców i niemal od razu podwinęłam koszulkę.

-To przez mięśnie.

Powiedziałam, podnosząc wzrok na Dabsa, który patrzył na mój brzuch z zamyśloną miną, po kilku sekundach złapał skrawki mojego ubrania i opuścił je.

-Możliwe... W każdym razie nie rozbieraj się w takich miejscach.

Sapnął, siadając na ławce. Przewróciłam oczami, siadając obok niego. Oparła głowę na jego ramieniu, zawieszając wzrok na donicach z kolejnymi kwiatami, te miały bardziej intensywną barwę.

-Po pierwsze, nie rozbierałam się, po drugie, tu i tak nikogo nie ma, po trzecie... -wskazałam na donice- Te kwiaty są ładniejsze!

Dabi posłusznie spojrzał na kwiaty, a mojej uwadze nie umknął zaskakujący ruch jego mięśni. On zadrżał. Nie z gniewu czy podniecenia... On po prostu zadrżał... Jego twarz pozostała obojętna, ale jego oczy pokazywały... Tęsknotę? Rozejrzałam się, ale na pewno jesteśmy sami, więc co doprowadziło go do takiej reakcji? Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale tak naprawdę nie mam pojęcia jak sklecić zdanie, które by go pocieszyło, dlatego zamilkłam. Skoro nie mogę wesprzeć go słowem, zrobię to czynem. Przerzuciłam nogi przez jego uda, obejmując go ramionami. Przytulenie go i pokazanie, że nie jest sam to jedyne co mogę teraz zrobić...

-Hej... -podniosłam na niego wzrok- Możesz już puścić. Nic mi... -przerwał, gdy wzmocniłam uścisk, niepewnie objął mnie ramieniem, wzdychając ciężko- Tylko chwila.

Oznajmił, ale zapewne zostaniemy w tej pozycji dłużej.

-Powiesz mi dlaczego tak zareagowałeś? -spytałam, ale gdy nie uzyskał odpowiedzi, po prostu westchnęłam- Jasne... Więc udam, że nic nie widziałam. -sapnęłam, zmęczona jego tajemniczością. Spokojnie uwolniłam jego nogę od mojego ciężaru i usiadłam w normalniejszej pozycji, prostując nogi. Skoro nie chce bym zadawała niekomfortowe pytania, powinien popracować nad swoją mimiką. Atmosfera między nami jest... Kiepska. On i tak nie jest szczególnie rozmowny, więc zapewne nic nie powie, a ja szczerze jestem trochę zła. Wiem, że nie powinnam, ale jestem. Na szczęście przed ta cisza uratował mnie telefon, a dokładniej dzwoniący Shoto- Co tam?

Zaczęłam, wstając z miejsca i odchodząc kawałek. Jakoś nie lubię rozmawiać przy nim. Czuję się po prostu szpiegowana.

-Dobrze, chodzę na zajęcia dodatkowe, by tym razem zdobyć licencje. Jest ciężko, ale się przykładam. -zaśmiałam się pod nosem, bo naprawdę nie chciałam, by odpowiadał na moje pytanie tak dosłownie- Sprzątam twój pokój.

Oznajmił swoim obojętnym głosem. Chwilę analizowałam te słowa, ale on zdecydowanie nie żartuje i naprawdę sprząta mój pokój...

-Co?

To jedyne co byłam w stanie wykrztusić. Nie mogę uwierzyć, że to robi!

-Sato poprosił, bym przyniósł mu trochę olejku różanego, mówił, że się zgodziłaś.

-Zgodziłam... Ale dlaczego u mnie sprzątasz?

To bez sensu... O Boże! Przecież wszędzie porozrzucałam ubrania! W tym bieliznę!

-Pomyślałem, że będziesz zmęczona wycieczką i postanowiłem posprzątać za ciebie. Chciałem zapytać jak układasz bieliznę? -czuję to denerwujące ciepło na policzkach, bo to jest kurwa żenujące- Poza tym nie mogę znaleźć kompletu do czerwonych stringów z kwiatowym haftem na prześwitującej siatce. Nie masz do nich biustonosza?

-Shoto! -pisnęłam, nie mogąc już tego słuchać- Proszę przestań!

-Ale... 

-Nie układaj jej dobrze? Po prostu zostaw ją na łóżku!

To największe poniżenie w moim życiu... Naprawdę nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji.

-Racja... Układanie ubrań powinienem zostawić tobie. Mam wyciągnąć resztę ubrań z szafy, byś mogła rozłożyć je wedle uznania?

-Nie trzeba... -nie będę mogła spojrzeć mu w oczy po powrocie- Po prostu stamtąd wyjdź... Proszę.

Chce umrzeć... Naprawdę nie sądziłam, że będę kiedyś tak zawstydzona... Co to za pojebane sytuacja? Czy dla niego sprzątanie po dziewczynach jest tak normalne? Wiem, że ma siostrę, ale to już przesada... I dlaczego osoba, która pyta mnie o podstawy z życia jest w stanie tak dobrze opisać damską bieliznę!? To co najmniej chore!

-Zrobiłem coś źle? Jesteś zła, bo...

-Nie Shoto, nie jestem zła. -bardziej zawstydzona- Nie musisz sprzątać, naprawdę wolę się zająć tym osobiście.

-W takim razie zostawię to tobie.

Nigdy nie sądziłam, że uciesze się z możliwości sprzątania po sobie...

-Dzięki Shoto... Potrzebujesz czegoś jeszcze?

-Nie. Przepraszam, że ci przeszkodziłem.

-Nic się nie stało... Do później.

-Tak.

Rozłączyłam się, a z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie zażenowania. Dlaczego coś takiego mnie spotyka? Co ja zrobiłam temu chłopakowi, by tak mnie upokarzał? Odwróciłam się, zderzając się z klatką piersiową Dabiego.

-Kto to był?

Nie wyglądał na zadowolonego, a to trochę mnie wkurzyło. To ja powinnam być zdenerwowana, a nie on!

-Shoto.

Odpowiedziałam, patrząc na jego niepewną twarz. O co chodzi z tymi dziwnymi minami?

-O czym rozmawialiście?

Zmarszczyłam brwi, zagryzając wnętrze policzka. Irytuje mnie to, że pyta mnie o moją prywatną rozmowę, podczas, gdy chwilę temu zignorował moje pytanie.

-O zwykłym, akademickim życiu. -warknęłam, mijając go- Skończyłeś przesłuchanie?

Podeszłam do donic, by zrobić zdjęcie tym kwiatom. Skoro Dabi nie mógł mi odpowiedzieć, sama sobie z tym poradzę. Zrobię nawet więcej! Będę miała te kwiaty w pokoju!

-Wygadałaś na zdenerwowaną. -zauważył, a ja jestem w coraz gorszym humorze, chce o tym zapomnieć, a on mi to uniemożliwia- Coś się...

-Nic się nie stało, więc nie rozmawiajmy o tym. -wypaliłam, wstając na równe nogi- Chodźmy dalej!

Muszę się przejść, by ochłonąć. Naprawdę nie chce bardziej zepsuć naszej randki, ale w tym tempie to zrobię!

-Stój. -jego dotyk nie był tym czego teraz potrzebowałam, a niestety byłam na to skazana, gdy owinął ramię na mojej szyi- Chciałem pokazać ci to konkretne miejsce. Po prostu zaczekaj jeszcze chwilę.

Kurwa... Naprawdę musiało to być to miejsce? Kilka minut spaceru i zupełnie bym się uspokoiła. Zostaje plan b...

-Papieros. -mruknęłam, patrząc zaciekle przed siebie, porcja tytoniu została mi wręczona niemal od razu- Dzięki...

Sapnęłam, zaciągając się dymem.

-Usiedźmy. Musimy jeszcze trochę poczekać.

***

Ziewnęłam, odkładając telefon na bok. Prawie godzinę grałam w barwienie galaretek i jestem już kurewsko znudzona.

-Długo jeszcze będziemy tu siedzieć?

Jęknęłam, zerkając na niego kątem oka.

-Nudzisz się?

-Tak.

Odparłam, nie siląc się nawet na miły ton. Nawet jeśli się uspokoiłam, takie bezczynne siedzenie i czekanie nie wiadomo na co, po prostu mnie dobija.

-Spodoba ci się. -nie skomentowałam tego- Długo będziesz się jeszcze boczyć?

Westchnęłam, patrząc na niego ze znudzeniem.

-Nie boczę się, po prostu nie mam humoru.

Godzina w plecy... Nie mogę tego przeboleć. Lepiej żebym nie czekała na darmo.

-Tak, tak. Zapewniam, że nie zapomnisz tego wieczoru, więc się w końcu uśmiechnij. 

Burknął, łapiąc moją brodę w dwa palce.

-Wow! Już mi lepiej!

Odparłam sarkastycznie, jeszcze zanim mnie pocałował. Tak jak myślałam, moje słowa go powstrzymały. Czarnowłosy zmierzył mnie zirytowanym wzrokiem, ale po chwili ciszy postanowił puścić to mimo uszu i wbić się w moje usta. Z początku zostałam bierna, ale ostatecznie i tak uczestniczyłam aktywnie w tym pocałunku.

-Więc? Uśmiechniesz się w końcu?

Spytał, odsuwając się ode mnie, ale całowanie to jedna z przyjemniejszych rzeczy jakie możemy teraz zrobić, więc ponownie go przyciągnęłam.

-Nie. -mruknęłam, ponownie oddając się przyjemności, którą mi dawał- Teraz jest trochę lepiej.

Szepnęłam w przerwie między pocałunkami. Zabawne, że mimo powierzchowności tego pocałunku, ciągnęliśmy go przez kilka minut.

-Goryczka... -sapnął, obejmując mnie ramieniem, nie mam zielonego pojęcia o czym mówi i zapewne moja mina to odzwierciedla- Nazwa tego kwiatu to goryczka. -wyjaśnił, podpierając brodę na dłoni- Nóżki.

Polecił, klepiąc swoje udo. Jeśli przewieszę nogi w ten sposób, będę musiał się o niego oprzeć. Chociaż to nie jest jakaś zła opcja... Dabs jest ciepły. To mnie przekonuję, dlatego szybko powtórzyłam pozycje z wcześniej.

-Po co mi to mówisz? Interesowałam się tym ponad godzinę temu, czas na imponowanie wiedzą już minął.

Chłopak przejechał dłonią po swoich włosach, wzdychając ciężko.

-Uwielbiasz grzebać w moim życiu, co? -ponownie zmarszczyłam brwi, bo akurat staram się tego nie robić i nie powiedziałam nic, co by na to wskazywało- To ulubione kwiaty mojej matki. -szczerze nie wiem jak na to zareagować, to pierwszy raz gdy mówi mi coś o swojej rodzicielce- Wcześniej pytałaś czy tu byłem... Tak, nawet kilka razy. Ona mnie tu zabierała. Fukuoka była jej ulubionym miastem, ale szczególnie upodobała sobie ten park. Nie poszliśmy dalej tylko dlatego, że właśnie w tym konkretnym miejscu, pokazała mi coś dawno temu, a dziś ja pokaże to tobie. -sięgnął po mój telefon, sprawdzając godzinę- Jeszcze dwie minuty.

Przytaknęłam, splatając nasze palce. Więc nie był w konflikcie z całą rodziną... Jego wcześniejsza reakcja na te kwiaty... Była wywołana dobrymi wspomnieniami. Uśmiechnęłam się pod nosem, nie mogąc powstrzymać tej reakcji. Cieszę się, że ma też dobre wspomnienia z rodziną. Nawet jeśli jest to tylko to jedno, jestem zadowolona.

-Skoro zostały dwie minuty, możesz powiedzieć mi na co czekamy?

-Wszystkie kwiaty na tym polu zostały zmodyfikowane genetycznie. -spojrzałam na niego ponaglająco, chce usłyszeć więcej- Patrz. -odwrócił moją głowę, w stronę kwiatowego pola, lampy, które podświetlały prawie całe pole właśnie zgasły i ku mojemu zaskoczeniu nie zrobiło się przez to ciemniej- Z tego co pamiętam jest to rodzaj fluorescencji.

To ma sens... Kwiaty i tak muszą być wystawiona na działanie światła słonecznego, więc w nocy mogą świecić. Najlepsze jest to, że widać blask innych kwiatów z odległych pól. Więc za niebieską łąką, możemy dostrzec czerwoną, żółtą i fioletową...

-Okej... -mruknęłam, wciskając się między jego nogi- Miałeś rację, warto było czekać. -sięgnęłam po telefon, nagrywając krótki film, który opublikowałam na prywatnym Instagramie- Jestem zaskoczona, że nigdy o tym nie słyszałam.

-Park zamknęli godzinę temu. -zmarszczyłam brwi, odwracając się w jego stronę- Źle to ująłem. Atrakcje typu oceanarium i zoo zostały już zamknięte, więc wszystkie urocze parki i szczęśliwe rodzinki wyszły.

Zaśmiałam się, ponownie opierając się o niego plecami. Dabi położył obje dłonie na moim brzuchu, patrząc na tą piękną scenerię z nieobecnym wzrokiem.

-Zostańmy trochę dłużej. -wypaliłam, kładąc swoje dłonie na jego- Na pewno jest sporo miejsc, do których chciałbyś wstąpić. Szkoda wyjechać bez zwiedzania.

-Pamiętam niewielką cukiernię, która serwowała dobre manju... Są też Yatai. Zapewne chciałabyś spróbować lokalnych dań. -przytaknęłam, bawiąc się jego palcami- Do tej pory zwiedzałaś jedynie sklepy.

Prychnął, nawiązując do naszej porannej wizyty w centrum handlowym. Nie kupiłam wiele! Zaledwie parę butów i spódnice, które zresztą mam na sobie. Położyłam nogi na stole, przez co odsłoniłam większość ud.

-Żałujesz?

Spytałam, patrząc na niego z uwodzicielskim uśmieszkiem. Doskonale wiem, że czeka na moment, w którym spódnica odsłoni jeszcze więcej, ale niestety się nie doczeka.

-Ani trochę skarbie...

Uśmiechnęłam się zwycięsko, zatrzymując wzrok na białych botkach, na obcasie. Mają kilka czarnych elementów, ale są utrzymane w stylu minimalistycznym.  Podobają mi się... Szybko jednak przeniosłam wzrok na kwiaty, które były gwiazdą wieczoru. Nim dłużej na nie patrzę, tym bardziej przyzwyczajam się do tego widoku... Jest piękny, ale jeśli obserwujesz coś zbyt długo, przyzwyczajasz się.

-Powinniśmy już wracać. Mamy jeszcze...

-Chwila. -przerwał mi, grzebiąc w kieszeni, po chwili wyciągnął małe pudełeczko, przez które moje serce prawie stanęło- To nie jest pierścionek zaręczynowy. Na to jesteś jeszcze za młoda. -sapnął i szczerze poczułam niesamowity spokój przez ten fakt, nie wiem czy chciałabym tak szybko zyskać miano jego narzeczonej- To pierścionek przed zaręczynowy.

-Promise ring?

Zawsze podobał mi się ten gest. Deklarujesz swoją powagę w związku, ale jednocześnie wiesz, że to za wcześnie na ślub.

-Ta... -mruknął, opierając brodę na moim ramieniu- Nawet nie wiesz ile musiałem przecierpieć, by twój ojciec się na to zgodził...

Powiedział, krzywiąc się na samo wspomnienie o tym wydarzeniu.

-Rozmawiałeś o tym z moim ojcem?                                                                                               

-I co się dziwisz? Robię krok w stronę zaręczyn. Kiedy chciałabyś mu powiedzieć? Podczas ślubu? Teść musi się przyzwyczajać do myśli, że jego mała córeczka, dojrzała.

Zakpił, otwierając pudełeczko. W środku był ładny, niezbyt wyzywający pierścionek. Gałązka oliwna ukoronowana szafirem jak sądzę...

-Śliczny... -przyznałam, pozwalając na to, by założył mi pierścionek- Szafir?

Przytaknął, obejmując mnie w talii.

-Trochę go szukałem. -spojrzałam na niego pytająco- Myślisz, że wiedziałbym o czymś takim jak pierścio... Promise ring. -poprawił się, ale nie wiem dlaczego, może kiedyś byłam uczulona na tym punkcie- Gdybyś mi o tym nie powiedziała? Kiedyś przeprowadziliśmy apropos tego długą rozmowę... Dokładniej mówiąc ty przeprowadziłaś ją z jakąś ciotką, a ja musiałem słuchać. Padło tam jednak kilka ciekawych zdań... Między innymi twoje upodobanie. Więc doceń to jak się postarałem, by sprowadzić to 14-karatowe, wyposażone w naturalny zielony szafir i dwa diamenty cacuszko.

Zaśmiałam się, zmieniając pozycję, by usiąść na nim okrakiem. Ujęłam jego twarz w dłonie. Przytaknęłam, składając kilka pocałunków na jego twarzy.

-Nie robiliśmy tego na świeżym powietrzu, prawda? Zmienimy to?

Na reakcję nie musiałam długo czekać. Niemal od razu zostałam ułożona na stole, a Dabi przyległ do moich ust.

-Zmienimy.

~~~~~~~~

Projektantka pierścionka to Nora Sermez. Jakby ktoś chciał przejrzeć jej prace wystarczy wpisać Sermez.com. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro