Ognik trzydziesty-drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na oślep wyłączyłam budzik, leżąc jeszcze chwilę w bezruchu. W końcu jednak otworzyłam oczy i przez kilka sekund patrzyłam na Dabiego. Z początku nie widziałam w tym nic dziwnego, ale gdy trochę się rozbudziłam, dotarło do mnie, że wczoraj się pokłóciliśmy i nie powinno go tu być.

-A to dupek... -burknęłam, kopiąc go w żebro, tak jak myślałam, wstał od razu, posyłając mi zaspane spojrzenie- Co ty tu robisz śmierdzielu!?

Chłopak przewrócił oczami i próbował mnie objąć, ale używając swojego daru nie pozwoliłam mu na to. Jego ramię zatrzymało się w powietrzu i nie mogło się do mnie zbliżyć.

-Serio? -mruknął z swoją poranną chrypką- Teraz nie mogę cię nawet dotknąć? -prychnęłam jedynie pod nosem, wstając z miejsca- Gdzie idziesz?

Spojrzałam na niego kątem oka. Naprawdę nie wiem co siedzi mu w głowie... Wczoraj robił mi aferę, później się pokłóciliśmy, a teraz jak gdyby nigdy nic budzi się w moim łóżku. Naprawdę chciałaby wiedzieć o czym sobie myślał, gdy kładł się obok.

-Przebrać się...

Odparłam, zamykając za sobą drzwi z garderoby. Zwykle przebieram się w łazience, chociaż poprawniej byłoby powiedzieć, że przebieram się w drodze do łazienki. Teraz jednak nie chciałabym tego zrobić... Właśnie dlatego muszę przebrać się tutaj. Ale naprawdę... Co ten idiota sobie myśli!? Przecież... Wczoraj atmosfera między nami była naprawdę gęsta. Czy on w ogóle nie czuje się nieswojo? Naprawdę nie chciałabym go widzieć jeszcze przez kilka dni... Głupi Dabi... Naprawdę nie myśli o nikim innym... Dupek. Głupi dupek. Poluzowałam trochę krawat i założyłam złoty naszyjnik, zakończony zawieszką w kształcie róży, zwisającej w dół. Przy łodydze był też mały listek z moimi inicjałami. Szczerze mówiąc nawet nie pamiętam skąd mam tą biżuterię, ale jest całkiem ładna, dodatkowo w zestawie jest bransoletka, którą zapięłam na prawym nadgarstku. Otworzyłam drzwi i od razu zauważyłam brak Dabsa, co trochę mnie zaniepokoiło. Wrócił do siebie, a może zszedł na dół? To pora, o której zwykle robi sobie kawę, więc może... Już ze szczytu schodów mogłam go usłyszeć. Czyżby zamierzał udawać, że nic się nie stało? Może to i dobrze? Przynajmniej nie będziemy się dalej kłócić... Ten pierścionek i tak nie był bardzo ważny... Przeczesałam włosy ręką, związując je w koka na czubku głowy, nie chce mi się ich teraz rozczesywać. Zrobię to, gdy wrócę. Teraz muszę zejść na śniadanie i wytrzymać paplaninę Deku... Ten chłopak nawija tak szybko, że mógłby zostać raperem. Założyłam klapki, opierając się o drzwi. Chyba mam zakwasy po wczoraj... Ciekawe czy dar tej pielęgniarki aka ex-bohaterki, byłby w stanie się ich pozbyć. Serio musze zapisać sobie, że mam się go w końcu nauczyć.  

-Już wychodzisz?

Spojrzałam na chłopaka, który stał w przejściu do kuchni i po krótkiej ciszy, zaprzeczyłam ruchem głowy. 

-Idę na śniadanie. -mruknęłam, patrząc na zegarek- Na pierwszych dwóch lekcjach mamy zajęcia praktyczne, a ja jestem z nich zwolniona. 

Wyjaśniłam, ściągając z wieszaka zdecydowanie za dużą bluzę. Szczerze nawet nie wiem, który cieć ją tu zostawił. Więc tak sobie tu wisi i czasami zakładam ją, gdy schodzę na śniadanie, a jest mi trochę chłodno. Stuknęłam dwa razy w niewielki ekran przy wejściu i podniosłam temperaturę do 22 stopni. 

-To sporo wolnego czasu... -szepnął prosto do mojego ucha- Nie jedz zbyt długo, mnie też musisz nakarmić. 

Spojrzałam na niego gniewnie marszcząc brwi. 

-Czy ja ci wyglądam na kucharkę? 

Syknęłam, szturchając go łokciem w żebra. Dabi wyprostował się, patrząc na mnie z pretensją, która po chwili zmieniła w rozbawienie. 

-Jestem w stanie zrobić dobrą herbatę lub podgrzać gotowe danie. Jeśli takich nie masz, dobrze wiesz jak to się skończy. Nie szkoda ci kuchni? 

Spytał, unosząc brew. Kurczaki... W sumie ma rację. Pamiętam jak raz spytałam czy mógłby mi coś ugotować i prawie skończyło się pożarem. Do tej pory nie chce mi powiedzieć jak dokładnie do tego doszło, ale zapewniał, że to wina kuchenki, która nie chciała z nim współpracować. 

-Dobra dupku! -sarknęłam, idąc do kuchni i otwierając jedną z dolnych szafek- Tu są zupki instant, kurczaki w sosie curry... 

-Dlaczego nie trzymasz tego w lodówce? 

Spojrzałam na niego z irytacją, sięgając na oślep po duże, żółte pudełko. 

-"Nasze dania, poddane są procesowi obróbki termicznej, podobnej do procesu pasteryzacji, który polega na krótkotrwałym podgrzaniu posiłku do wysokiej temperatury (powyżej 100°C), dzięki czemu produkt zostaje pozbawiony wszelkiej szkodliwej mikroflory, drobnoustrojów i przetrwalników – są to niezbędne warunki, aby produkt był trwały i nie wymagał chemicznej konserwacji. Podgrzanie wcześniej przygotowanego i zamkniętego posiłku odbywa się w wyspecjalizowanym urządzeniu, które umożliwia przeprowadzenie procesu utrwalenia bez uszkodzenia wewnętrznego wsadu surowcowego oraz samego opakowania." -zacytowałam, chowając danie do szafki- W każdym razie Risotto, zupki, kurczaki, indyki i co tam chcesz w różnych sosach i inne gotowce są tutaj, więc wybierz coś sobie i przestań mnie szantażować pajacu. 

Mruknęłam, zmierzając w stronę drzwi. 

-Niby kiedy cię szantażowałem? -zgromiłam go wzrokiem, ale ten ruch wywołał jedynie jego śmiech- Dobra, dobra. Już będę grzeczny mamusi... -kiwnęłam głową, obracając się do niego plecami- Zapomniałaś o czymś! 

Spojrzałam na niego, a dokładniej na dłoń, którą wystawiał w moją stronę. No tak... Zaczęło się od tego, że nie nosiłam pierścionka... To chyba normalne, że mi go oddaję, ale myślałam, że potrwa to trochę dłużej. 

-Dlaczego miała... -przerwałam, widząc jego wściekłe spojrzenie- Okej! Przecież i tak bym go wzięła chamie! -syknęłam, zabierając pierścionek- Wychodzę! 

Szybko wyszłam na korytarz, kierując się w stronę windy. O co chodzi temu chłopu? Daje, zabiera, daję i jeszcze traktuję ten głupi pierścionek jak jakieś oznakowanie. Jeśli kiedyś da mi naszyjnik, poczuję się jakby kupił mi obrożę! Mimo wszystko go założyłam... Naprawdę ciężko mi zrozumieć moje emocje... Przez ten głupi wypadek czasami czuję się jakbym miała rozdwojenie jaźni. Wcisnęłam przycisk przywołując windę, ta jednak zaczęła zjeżdżać w dół, więc zapewne ktoś z niższych pięter był szybszy. Ma to swoje plusy... Jest szansa, że winda będzie pusta.  

-Eris. -odwróciłam się w stronę głosu, widząc Roe w nieładzie- Jak tam? 

Wzruszyłam ramionami, pocierając swój kark. 

-Jestem wykończona. Szczerze nie rozumiem dlaczego muszę wstawać tak wcześnie... Przecież mogłabym zjeść śniadanie później, skoro i tak nie mam pierwszych lekcji. 

Chłopak zaśmiał się, kręcąc głową z rozbawieniem. Gdy w końcu znalazł się obok mnie, jego dłoń wylądowała na mojej głowie. 

-Nie jęcz. -rzucił, uśmiechając się nieznacznie, ale po chwili na jego usta wstąpił grymas- Świetnie... -warknął, patrząc na coś za mną, przez coś mam na myśli Momo- Już od rana musi kalać moje oczy. 

-Nie musisz być takim gburem! -powiedziała dziewczyna, co trochę mnie zaskoczyło- Już ją przepraszałam, nie moja wina, że oboje jesteście tak zawistni! 

Przewróciłam oczami, wzdychając ciężko. Ona chyba nigdy się nie nauczy. 

-Jeszcze nie zauważyłaś, że za każdym razem, gdy starasz się zrzucić winę na mnie, kończysz w jeszcze gorszym położeniu? -sapnęłam, patrząc na nią z niezadowoleniem- Serio nie wiem jaki masz problem, ale odpuść sobie. Nie interesują mnie... 

-Jesteś arogancka! -uniosłam jedną brew, patrząc na nią sceptycznie- To ty masz chłopaka, a próbujesz uwieść mojego Todorokiego! Dodatkowo uwodzisz innych uczniów! Jakim prawem osoba tak lekkich obyczajów mnie poucza!? -ona jest naprawdę pierdolnięta- To ty zaczęłaś tą wojnę! 

Wojnę? Czy ona oszalała? Serio myśli, że jest dla mnie na tyle groźna, by tę nieznaczącą sprzeczkę, nazywać wojną? Jest głupsza niż myślałam. Podrapałam się po karku, wzdychając cicho. 

-Nie wiem dlaczego myślisz, że jestem twoim wrogiem... -jesteś żałosną i słabą jednostką, w moich oczach niczym nie różnisz się od robala- Po prostu nie mogę zrozumieć dlaczego robisz to wszystko i na siłę chcesz mnie upokorzyć, ale daj już sobie spokój. Poza tym nie powinnaś mówić o sprawach, o których nie masz pojęcia. Nie grzeb mi w życiu i nie mów takich głupot. 

Dość szybko straciła opanowanie. Myślałam, że wytrzyma trochę dłużej, ale ona jest tak głupia, że właśnie zaczęła obwiniać mnie o swoje niepowodzenie na samym środku korytarza. Naprawdę jest skończoną idiotką... 

-Głupot? Sama widziałam, że podrywasz jakiegoś starszaka! Nawet Todoroki-kun to widział! Jesteś puszczalska! 

Zaśmiałam się z rezygnacją, posyłając jej delikatny uśmiech. 

-Ty serio jesteś idiotką... Od samego początku, tylko ty masz do mnie jakiś problem, a jest nim Shoto, prawda? Czy to moja wina, że mam z nim dobry kontakt? Możliwe, ale to przez twoje zachowanie nie jesteś z nim tak blisko... Spójrz na to co robisz i zastanów się jeszcze raz dlaczego nie masz u niego szans... 

-Ty suko! -rzuciła się na mnie z łapami, Roe jednak zareagował dość szybko, odciągając mnie do tyłu, przez co skończyło się jedynie na zadrapaniu- Myślisz, że masz kwalifikację do pouczania mnie!? -syknęła, ponownie się na mnie rzucając, tym jednak razem została powstrzymana przez taśmę, a jej mina zrzedła- Sero-kun... Todoroki-kun... -wyszeptała, mojej uwadze nie umknęły, jej drżące wargi- To nie tak jak myślicie... Mogę to wyjaśnić!

Przyłożyłam dłoń do piekącego policzka, tak jak myślałam, na moich palcach zostało sporo krwi, a to oznacza, że mocno mnie podrapała. To dobrze! W końcu mam pretekst, by pójść do szkolnej pielęgniarki! Specjalnie nie aktywowałam daru, by do tego doszło! Poza tym teraz mam światków, którzy potwierdzą, że się nade mną "znęca". 

-Myślę, że nie masz czego wyjaśniać. -powiedział Sero, stając przede mną- Ja, Todoroki, Satou i Asui... Wszyscy to widzieliśmy. 

-Właśnie zaatakowałaś Eris-kum. -żabia dziewczyna spojrzała na nią z łzami w oczach- Jak mogłabyś się z tego wytłumaczyć-kum? 

-Eris... -Shoto przyłożył chusteczkę do mojego policzka- Nic ci nie jest? 

Pokiwałam przecząco głową, przenosząc wzrok na dziewczynę. Muszę udać oszołomioną... 

-Ja... Chyba po prostu jestem zaskoczona... -burknęłam, szukając wzrokiem Roe, który był przytrzymywany przez większego chłopaka, nie jestem zaskoczona jego nerwową reakcją, dobrze, że ktoś go powstrzymał- Nie sądziłam, że mogłaby się na mnie rzucić. -uśmiechnęłam się delikatnie, zaciskając wolną dłoń na skrawku bluzy- Byłam na nią zła za ostatnie wydarzenia i chyba powiedziałam trochę za dużo. Jest w tym sporo mojej winy! Można powiedzieć, że  ją sprowokowałam, więc... 

-Nie Eris. -przerwał mi, kładąc dłoń na mojej głowie- To ona straciła kontrolę, to ona była do ciebie negatywnie nastawiona i to ona cię zraniła. Nieważne co jej powiedziałaś, miałaś prawo być zła, bo zrobiła ci wiele paskudnych rzeczy. -kiwnęłam głową, pociągając nosem- Asui. Pójdź po pana Aizawe. To wymaga jego interwencji. 

-Dobrze-kum! 

***

To był ciężki dzień... Momo prawdopodobnie zostanie przeniesiona do innej klasy. Mój ojciec musiał zostać powiadomiony o całym zajściu i zrobił straszną awanturę dyrektorowi. Nezu musiał uznać jego wyższość i przystał na prawie wszystkie wymagania. Wybłagał jednak, by nie wyrzucać Momo ze szkoły, a przenieść ją do klasy C. Ojciec przystał na to, uznając to za gorszą karę. Momo ma tydzień na wyprowadzkę, ale jej rodzice już dzisiaj zabrali wszystkie jej rzeczy i przenieśli je do innego dormitorium. Z tego co powiedział mi Roe, klasa chłodno ją pożegnała... Usui i Zora również się wkurzyli, że ktoś mnie uderzył i szczerze mam nadzieję, że dla ich dobra nie dowiedzą się kim była ta osoba. Nawet im zagroziłam, by tylko się na niej nie mścili, ale nie wiem czy to pomoże... Są jednak plusy. Przyjdzie do nas nowy chłopak z klasy C i nauczyłam się daru Recovery Girl. Opadłam na bok, rozwalając się na kanapie. Chce obejrzeć jakiś fajny film, napić się czegoś ciepłego i przytulić się do Dabsa. 

-Gorąca czekolada. -powiedział, kładąc czarny kubek na stoliku i opadając na kanapę- Chodź tu. 

Posłusznie wtuliłam się w jego bok, obserwując ekran. Chłopak przeskakiwał z filmu na film, zatrzymując się na niektórych, by obejrzeć zwiastun. 

-Chce to. -powiedziałam, gdy zatrzymał na jakimś starszym horrorze- Włącz i nie jęcz, że nie chcesz. 

-Chce. -sapnął, cmokając mnie w czoło- Ty nie jęcz, że ci się nie podobał. 

Dodał, odkładając pilota na stolik, gdy włączył film. 

-Nie będę.

Burknęłam, przewieszając nogi przez jego uda i okrywając nas kocem. Dabi jednak szybko poprawił koc, bo jak zwykle coś mu nie odpowiadało.

~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro