Ognik trzydziesty-siódmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Oblizałam suche wargi, zastanawiając się co mu powiedzieć. Jeśli powiem, że załamał się, bo wie, że jego brat żyję, od razu wkurzy się na mnie. 

-To... Trudne. -mruknęłam, odgarniając włosy z czoła- Myślę, że powinnyście obgadać to między sobą. -Shoto i tak chciał z nim pogadać, a ja nie chce robić sobie problemów... Złapałam twarz kolegi w dłonie, uśmiechając się z krzywo- Dasz radę? 

Mieszaniec z początku był niepewny, ale ostatecznie kiwnął głową. Wiem, że zrzucam na niego całą odpowiedzialność, ale co innego mam zrobić? "No słuchaj skarbie! Musiałam wesprzeć Shoto, bo w końcu kiedyś będziemy rodziną! Ach właśnie! Wiemy, że jesteście rodzeństwem!"... Wkurzyłby się jak diabli... 

-Jeśli chcesz mi powiedzieć, że wolisz jego, zrób to sama! -syknął, mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem- Albo odpuść sobie! Sam usunę się z... 

-Chwila! -stanęłam przed nim, zatrzymując go- Wiem, że wyglądało to nieciekawie i rozumiem, że mogłeś poczuć się zdradzony, ale... -przerwałam, widząc jego niezadowoloną minę- Słuchaj skarbie... Naprawdę nie chce się w to mieszać. Mógłbyś najpierw z nim porozmawiać? Jestem pewna, że wtedy wszystko zrozumiesz. -złapałam jego dłonie, by trochę go uspokoić, ale to nie może być tak proste. Myślę, że gdybym przyłapała go w takiej sytuacji, też nie uwierzyłabym w to co powiedziałam- Mógłbyś to zrobić, zanim ostatecznie stwierdzisz, że cię zdradzam? -schowałam twarz w jego bluzie, nie jestem pewna dlaczego to zrobiłam. Po prostu chciałam poczuć go trochę bardziej, jakkolwiek to brzmi- Proszę...

Czekanie na jego decyzję to męczarnia, ale nie mam nic więcej do dodania. To wszystko czym mogłam go przekonać... Dabi westchnął, obejmując mnie ramionami i opierając głowę na moim ramieniu. 

-Jeśli nie byłaś mi wierna...

-To i tak mi wybaczysz, bo swojego czasu byłeś jak szmata, którą mógł posiąść każdy? -spytałam ironicznie, odsuwając się od niego- Wrócę za pół godziny... Zostaniesz na dłużej? 

-Taki mam plan. 

Kiwnęłam głową, uśmiechając się do niego. Jeśli znowu pomyśli, że chce się go pozbyć, zacznie narzekać, ale jeśli się uśmiechnę, będzie myślał, że jestem szczęśliwa. W sumie jestem. Fajnie, że w końcu mnie odwiedził, ale wybrał okropny moment. 

-Kupię coś do jedzenia. Jakieś życzenia? 

-Curry. -zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z niezadowoleniem- Nie każę ci go robić. Możesz kupić gotowca. 

Kiwnęłam głową, ciesząc się, że to mu wystarczy. Nad curry trzeba jednak trochę posiedzieć, a ja jako księżniczka yakuzy nie jestem przyzwyczajona do siedzenia w kuchni. Będę średnią żoną... No cóż! Mam inne talenty! 

-Dobrze... -cmoknęłam chłopaka w policzek, ściągając jednocześnie jego kurtkę- Pożyczę ją sobie. -oznajmiłam, puszczając mu oczko- Nie bądź dla niego zbyt... -przerwałam, patrząc na niego z zamyśloną miną- Po prostu nie bądź sobą słońce! Napisz jak skończycie! 

***

-Ale lipa! -oznajmiła Mina, przeciągając się na huśtawce. Ten model huśtawki nazywa się chyba bocianie gniazdo- Myślisz, że długo im to zajmie? Siedzimy tak już jakieś pół godziny, a skoro zrobiłyśmy zakupy, nie mamy nic do roboty. Nudzi mi się!

Wzruszyłam ramionami, strzepując popiół na piasek. Powiedziałam Ashido, że Shoto stracił brata w młodym wieku, a Touya jest do niego bardzo podobny. Mina myśli, że Shoto jedynie doszukuję się go w moim chłopaku. Uznałam, że powinna tyle wiedzieć. Skoro młody Todoroki jest już praktycznie po naszej stronie... Została mi tylko ona. Co do reszty... Byłoby miło, gdyby ostatecznie przeszli na moją stronę. Kirishima, Denki, Sero, Sato czy Uraraka. Byli dla mnie bardzo mili i pokazali, że są lojalnymi przyjaciółmi... Mam na to jednak jeszcze trochę czasu... Mogę dawać im sugestię, że to lepsze niż zostanie bohaterem i kto wie... Może dadzą się przekonać. 

-Chcesz? -spytałam, wystawiając w jej stronę papierośnicę- Ach zapomniałam, że... 

-Zawsze musi być ten pierwszy raz... -powiedziała, wyciągając jednego papierosa z paczki- Zapalniczka. -pokiwałam przecząco głową, podając jej odpalonego już papierosa i zabierając nowego- Dzięki... Jak się zaciągać? 

Wciągnęłam dym w płuca i wzruszyłam ramionami. Szczerze nie spodziewałam się, że zapali... To takie niepodobne do niej, że ciężko mi w to uwierzyć. Ludzie jednak są jednostkami, które mogą nas zaskoczyć, a ich zachowania są zmienne i nieoczekiwane... Ważna lekcja.

-Nie jestem dobra w tłumaczeniu takich rzeczy... -sapnęłam, przymykając oczy- Moja koleżanka uczyła się tak, że najpierw wciągasz dym w usta, a później robisz "Hu! Mama idzie!". 

Dziewczyna roześmiała się, a ja nie mogłam się powstrzymać i poszłam w jej ślady. 

-Więc spróbuję zrobić "Hu!'. -szybko to zrobiła i od razu zaczęła kaszleć- Cholerka... 

-Spokojnie Mina! Nie zagazuj się! 

Ashido ponownie wybuchła śmiechem, przerywanym, krótkim pokasływaniem.  

-Bardzo śmieszne... -burknęła, klepiąc się w pierś- Czy to dziwne, że chce zrobić to jeszcze raz? 

-Chyba nie. Jest tyle palaczy i każdy zaczynał jak ty, więc... -przerwałam, wygrzebując z kieszeni telefon- Skończyliście? 

Spytałam na wstępie, odchodząc od dziewczyny. Dabi westchnął na tyle głośno, że nawet przez telefon to słyszałam. 

-Ta... Jesteś sama? 

Zaśmiałam się cicho, słysząc jego nietypowy głos. Mieszanka zmęczenia, zaskoczenia, ale był również szczęśliwy. Chociaż wydaje mi się też, że słyszę nutkę niezadowolenia. 

-Nie, Mina jest ze mną. Wrócę za jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut. 

Sądzę, że droga stąd nie potrwa dłużej. Gdybym była sama zapewne obrobiłabym ją szybciej, nawet na piechotę, ale tępo miny jest wolniejsze niż moje. 

-Dobrze... Poczekam na ciebie. 

Odruchowo skinęłam głową, chociaż on z wiadomych powodów nie mógł tego zobaczyć. Zastanawiam się czy rozmowa dobrze poszła i jak ostatecznie się to wszystko potoczyło, ale myślę, że zadawanie takich pytań przez telefon nie jest właściwe... Poza  tym Touya to typ osoby, która musi zebrać się w sobie zanim udzieli takich odpowiedzi, więc lepiej poczekać, aż sam się otworzy. 

-Dobra, widzimy się za chwilę. -rozłączyłam się, patrząc jeszcze chwilę na telefon. Nie ma co ukrywać... Trochę im to zajęło i szczerze zaczynałam już się martwić. Gdyby okazało się, że Dabi i Shoto nie są rodzeństwem, mój chłopak wziąłby to za kiepską wymówkę i całkiem możliwe, że młody Todoroki skończyłby poturbowany i to w najlepszym przypadku, bo w najgorszym Dabs, by się z nim nie cackał i po Shoto ślad, by zaginął- Możemy się zbierać Pinky! 

Naprawdę mam nadzieję, że ostatecznie doszli do porozumienia... Nie spodziewam się cudu i szczerze wątpię, że Dabi nagle zacznie spotykać się regularnie z Shoto lub zacznie zachowywać się jak przykłady brat, ale chciałabym, by przynajmniej go nie odtrącał...

***

-Hej... -mruknęłam, by kontynuował, gdy ja nakładałam mu kolację- Nie myśl, że nie wiem o twoim udziale w tym wszystkim. Dzisiaj zdarzyło się to przypadkowo, ale szybciej czy później zaaranżowałabyś moje spotkanie z Shoto, by bracia się połączyli, prawda? 

Westchnęłam, kładąc przed nim talerz z posiłkiem. 

-Nawet jeśli miałam swoje podejrzenia, to Shoto chciał to zaaranżować. Ja miałam tylko pomóc. -oznajmiłam, odwracając się do niego plecami- Właśnie! Zaszłam do sklepu z herbatami i kupiłam konfiturę pigwową do herbaty. Pamiętam, że kiedyś mówiłeś, że smakowała ci jakaś herbata z nią, ale nie mogłam przypomnieć sobie jaka, więc poprosiłam sprzedawcę o pomoc. Polecił mi mieszankę "Japońska wiśnia". Czarna cejlońska herbata z kandyzowanym hibiskusem i płatkami róży, więc całkiem zabawna nazwa, bo nie ma nic wspólnego z wiśnią. -powiedziałam, wstawiając wodę na herbatę- Chcesz spróbować czy zrobić ci coś innego? 

Spytałam, odwracając się w jego stronę. Tak jak się spodziewałam nie odpuści mi tak łatwo... 

-Skoro mu pomogłaś, maczałaś w tym palce. -skinęłam głową, zrezygnowana jego uporem- Tylko dlatego, że twoje przypuszczenia były prawdziwe, nie będę się nad tym rozczulał. -zmarszczyłam brwi, posyłając mu podejrzliwe spojrzenie- Wezmę swoją rekompensatę po kolacji, a herbatę chętnie wypiję. 

Zaśmiałam się pod nosem, kiwając głową i nachylając się nad nim, by cmoknąć go przelotnie w usta. 

-Źle trafiłeś skarbie, mam okres. 

Czarnowłosy westchnął z rezygnacją, zatrzymując wzrok na moim biuście. 

-Po przemyśleniu sądzę, że nie mam z tym problemu. -trzepnęłam go w głowę, pokazując mu, że ja mam i nawet jeśli będzie błagał nici z seksu- Dobra, już dobra... Skoro tak kategorycznie odmawiasz... -no i to rozumiem, szybka kapitulacja- A tak z ciekawości kiedy ci się skończy? 

Moje okresy nie są szczególnie uciążliwe, ale występują dość nieregularnie, chociaż jeśli chodzi o czas... Zwykle trwają jakieś pięć dni. Więc... Dzisiaj jest czwarty.

-Jutro lub pojutrze. -odpowiedziałam, zerkając na niego ukradkiem- Ach tak... Na ile zostajesz? -jego uśmiech był wystarczającą odpowiedzią- Rozumiem, że się załapiesz... 


~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro