Dodatek 7 #unofficial

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pamiętajcie o komentarzach, dzięki temu nowy dodatek może pojawi się szybciej, bo absolutnie nie mam na niego pomysłu

----------------------------------------------------------

Kayla właśnie kończyła wykładać kupione przez siebie babeczki. Nie ryzykowała zrobieniem ich, jako alfa nie za bardzo odnajdywała się w kuchni. Rozłożyła również miskę z chipsami oraz z talerz z wrapami, które wcześniej zrobiła. Udało jej się nie odkroić palców.

Dziewczyny powinny być tu lada chwila, myśli i właśnie wtedy słyszy pukanie do drzwi.

Jako pierwsza wchodzi Trish, czyli ta bardziej odważna omega, za nią Lola - beta, a za nimi druga omega, której imienia Kayla jeszcze nie poznała.

- Hej, siadajcie, gdzie chcecie - mówi Kayla.

- Twoja współlokatorka wyszła - pyta Trish, rozglądając się po pokoju.

- Yyy, nie, nie mam współlokatorki - wyznaje brunetka.

- Och, no tak, zapomniałam, że na uczelni jest tylko jedno takie dziwadło jak ty - odparła blondynka.

Brunetce zrobiło się przykro. Czy naprawdę wszyscy uważają ją za dziwadło? Ona nie czuła się inna, taka się urodziła i nigdy jej to nie przeszkadzało. Aż do teraz. Nie odpowiada jednak i stara nie pokazać się, że to ją dotknęło.

- Zaczynamy? - Pyta. - Mam tutaj kartki i markery...

Atmosfera nie jest całkowicie wyluzowana, ale praca idzie dość dobrze. Trish najwięcej mówi, Lola zapisuje, a Kayla i Olivia wyszukują informacje, mimo że ta druga prawie się nie odzywa i jedynie pokazuje reszcie co znalazła.

~*~

Kayla i Raphael właśnie są w drodze do domu. Rodzice tak się ucieszyli na wieść, że zamierzają przyjechać, że postanowili wysłać po nich Toma i nie musieli jechać pociągiem.

- Boże tęsknię za swoim łóżkiem - mówi Raphael.

- Za swoim łóżkiem czy za osobą w twoim łóżku - droczy się Kayla.

- Obydwa - wyznaje brunet. - Ale tak naprawdę tęsknię za wszystkimi.

Kayli nie musi tego 2 razy powtarzać, wcześniej w życiu by tego nie przyznała, ale tęskni za tym całym harmidrem i za tym, że zawsze znajdzie się ktoś z kim można porozmawiać. Teraz jest cicho i pusto.

- Jesteśmy na miejscu - mówi Tom.

- Już? - Pyta zaskoczona brunetka. - Jak to szybko minęło - mówi, wyskakując z samochodu.

W tym samym momencie Louis wychodzi z Angeliną. - Kayla, Raph - mówi ich matka podbiegając do nich i biorąc ich w objęcia.

- Tusz ci się rozmaże, kochanie - żartuje Harry. Louis jednak go ignoruje, za bardzo tęsknił za swoimi dziećmi żeby odpowiadać na zaczepki bruneta.

- Chodźcie zrobiłem wam waszą ulubioną lasagne - ogłasza Louis.

- Dlaczego nikt nas tak nie rozpieszczał jak tu mieszkaliśmy - śmieje się Raph. - Wyprowadzilibyśmy się wtedy do internatu dawno temu.

Kayla posyła mu jedynie smutny uśmiech, co nie uchodzi uwadze Louisa, porozmawia z nią o tym później.

- A gdzie Finn? - Pyta Raph, zdziwiony tym, że szatyn nie wybiegł mu naprzeciw.

- Cóż, właściwie to lasagne to był jego pomysł, dlatego teraz siedzi w kuchni i jej pilnuje - wyznaje szatyn.

Raph biegnie szybko do kuchni, młodszy akurat sprawdza coś w piekarniku, więc znajduje się tyłem do niego. Czeka aż ten wstanie, a potem zasłania mu oczy nic nie mówiąc.

Szatyn dotyka jego dłoni i od razu je rozpoznaje. Ściąga je więc i odwraca się. - Raph - wzdycha i całuje go krótko, gdyż do kuchni wchodzi Charlie.

Kiedy obiad? Jestem głodny - mówi, niewzruszony pocałunkiem swoich braci.

Raph wzdycha cierpiętniczo. - Myślę, że możesz zawołać Caleba jak nakryjecie do stołu to będzie gotowe - oznajmia.

Charlie wybiega z kuchni, wołając swojego bliźniaka.

- Spędzimy trochę czasu z rodziną, a potem zamkniemy się w twoim pokoju, co ty na to? - Pyta Finn, obejmując jego dłoń. - Mama stara się tego nie pokazywać, ale przeżywa wasz wyjazd.

Świetny pomysł, kochanie - zgadza się ochoczo Raph.

Obiad mija im bardzo rodzinnie, jest dużo śmiechu, pytań. To nie tak, że w ciągu tygodnia tego nie było, ale znajdowała się pewna pustka, która momentami dawała o sobie znać, np. gdy Anne chciała poprosić o sól, która zawsze znajduje się obok Kayli. Teraz jej nie ma. Wszystko jest na swoim miejscu.

No prawie. Harry czuje zmianę w zapachu Louisa, nie umie go jednak dokładnie sklasyfikować. Myślał, że ma to związek z wyjazdem Kayli i Raphaela, teraz gdy są tutaj z nimi jest on trochę inny, ale wciąż nie taki jak był przedtem.

Wieczorem, gdy młodsze dzieci już śpią, a starsze są w swoich pokojach Harry podchodzi do szatyna, który składa akurat pranie.

- Czym się tak stresujesz? - Pyta, masując go delikatnie po karku.

- Skąd stwierdzenie, że się stresuję? - Prycha Louis.

- Bo składasz tę koszulę już trzeci, a zawsze jesteś takim profesjonalistą, gdy coś cię dręczy - uśmiecha się Harry, a Louis patrzy na niego wilkiem. Cóż, ma rację. W końcu zna go tyle lat i wie jakie ten ma nawyki lepiej niż on sam.

- Martwię się o Kaylę - wyznaje. To też prawda. Ta najbardziej nadającą się do powiedzenia brunetowi.

- A czym tu się martwić? - Pyta brunet.

- Ona nie czuje się dobrze na tych studiach - mówi.

- Co? - Harry jest szczerze zdziwiony. - Przecież opowiadała o swoich zajęciach, wykładowcach, projekcie...

- Tak, ale... nie wspomniała nic o przyjaciołach poza 'przyszły do mnie i zrobiłyśmy projekt', boję się, że jest odrzucona, a wiesz co się stało z Fizzy...

Harry'emu nie trzeba było nic więcej mówić. Młodsza siostra Tomlinsona także była kobietą alfą. I gdy pojechała na studia do Londynu nie było jej łatwo. Ludzie nie wiedzieli jak się wokół niej zachować, więc nie zbliżali się do niej, przez to doskwierała jej samotność aż w końcu popełniła samobójstwo.

Gdy brunet myśli, że to samo może przydarzyć się jego córeczce... musi przytrzymać się ściany obok. - Naprawdę tak sądzisz? - Pyta, niemal ze łzami w oczach. - Musimy temu zapobiec - mówi z przekonaniem.

Louis zostawia koszulkę, którą trzyma w dłoniach i przytula swojego męża. - Wiem.

~*~

Raph i Finn wchodzą do pokoju tego starszego i brunet od razu rzuca się na łóżku, jest zdziwiony jednak panującym w nim zapachem.

- Finn? - Pyta, chcąc zyskać uwagę chłopaka, który powoli siada na łóżku. - Dlaczego moja poduszka pachnie twoim szamponem?

Policzki szatyna się rumienią. - No bo... od tak dawna śpimy tutaj razem, nie potrafiłem spać w swoim łóżku, a to pachniało tobą, więc...

- Hej, hej, spokojnie. - Raph unosi się i łapie dłonie Finna. - Absolutnie mi to nie przeszkadza skarbie, to miłe. Chociaż nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe? Ja nie mam nic twojego.

- Och, mogę dać ci jakąś moją koszulkę albo...

Raph wybucha śmiechem. - Żartowałem, takie rzeczy są dobre dla omeg.

Szatyn ukrywa to, ale robi mu się trochę przykro. Myślał, że takie rzeczy robią pary, nie tylko omegi, ale skoro brunet tego nie chce to on też jakoś przeżyje. - Wiesz co jest również dobre dla omeg? - Pyta, podpierając się na łokciach przy głowie bruneta. - Dużo pocałunków i przytulania ze strony alf.

- Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać - odpowiada Raph i łapie szatyna w talii, namiętnie go całując.

~*~

Harry stoi właśnie przed drzwiami do pokoju swojej najstarszej córki i puka.

- Proszę - słyszy krzyk z środka.

Wchodzi do pokoju i pyta. - Masz może ochotę zejść do siłowni i poćwiczyć ze mną?

- Do naszej siłowni? - Pyta. - Czy ona nie jest pokryta warstwą kurzu?

- Już nie - uśmiecha się dumnie Harry.

- Nie możesz zaciągnąć Rapha? - Jęczy, nie wstając z łóżka.

- Dobrze wiesz, że wyszedł na spacer z Finnem - mówi. - No dalej, gdzie jest sportowy duch w mojej córeczce.

- Dobra, już dobra, daj mi się przebrać - odpowiada, wyprowadzając go z pokoju.

- Widzimy się za 10 minut na dole - krzyczy brunet, schodząc po schodach.

I faktycznie po wyznaczonym czasie Kayla schodzi do piwnicy, w której znajduje się siłownia, gdzie Harry leniwie podnosi hantle siedząc na ławce.

Biegają trochę na bieżni, jeżdżą na rowerach, a potem wiosłują na ergometrach.

- Zapomniałam jak ćwiczenia na siłowni potrafią być relaksujące - wzdycha szczęśliwie Kayla, biorąc łyk wody.

- Prawda - mówi Harry, wycierając ręcznikiem swój kark. - Też niedawno sobie o tym przypomniałem.

- Czyżby dlatego, bo mama nazwał cię starym? - Pyta Kayla, a zaskoczenie pojawia się na twarzy Harry'ego. - No dalej, to że jestem alfą nie oznacza, że nie dostrzegam takich rzeczy. Wciąż jestem kobietą, widziałam jak się wtedy wzdrygnąłeś.

- Cóż - mówi Harry, to stwierdzenia było jedynie zapałką, inne wydarzenia też miały tutaj znaczenie, ale zdecydowanie nie będzie rozmawiał ze swoją córką o swoim życiu seksualnych, a właściwie o jego braku. Kategorycznie nie. - Masz mnie - wyznaje, uśmiechając się.

- Przecież dobrze wiesz, że dla niego zawsze będzie najatrakcyjniejszy - mówi Kayla, pocierając jego ramię. - Ale jeśli to poprawia twoje samopoczucie, to chętnie będę ćwiczyła z tobą, kiedy będę w domu.

Na taką odpowiedź Harry liczył.

~*~

Właśnie jest wtorkowe popołudnie. Kayla i Raph znowu są na uniwersytecie, a w domu znowu panuje pewna pustka.

Louis właśnie siedzi w salonie, czytając jakąś książkę Charlie, Caleb i Theo bawią się swoim torem wyścigowym na podłodze, a Angelina próbuje ułożyć fryzurę z włosów Anne, prawdopodobnie osiąga odwrotny skutek, ale omedze to chyba tak bardzo nie przeszkadza. Nie, kiedy widzi szeroki uśmiech na twarzy swojej siostry. W tle słychać również jak Harry wyjmuje naczynia ze zmywarki i odkłada je do szafki.

Gdy kończy wchodzi do salonu i Louis ma nadzieję, że ten usiądzie obok niego pod kocem, ale ten oczywiście ma inny pomysł.

- Co powiecie na basen?

- Tak - krzyknęli chłopcy, od razu sprzątając swoje samochodziki.

- Gdzie teraz będziesz napełniał wodę w basenie przecież to zajmie wieki - jęczy Louis.

- A kto mówi o naszym basenie. Miałem raczej na myśli publiczną pływalnię - odpowiada Harry, drapiąc się po głowie, wie co go czeka...

Louis wstaje. - Czy ty jesteś poważny? Wiesz ile tam jest bakterii?

Theo podchodzi do niego. - Mamo, ja chcę iść na basen - mówi, tupiąc nóżką.

- No właśnie, wyluzuj - mówi Caleb.

- No właśnie, wyluzuj mamo - powtarza Harry.

Louis niemal się zapowietrza. Jeszcze jego własny mąż przeciwko niemu. - Idę z wami - wypala.

~*~

Jednak, gdy Louis ma wyjść z szatni, uznaje że to jednak nie był taki dobry pomysł. Patrzy na swój brzuszek wystający zza kąpielówek. Co on sobie myślał przychodząc tutaj. Wychyla głowę i szybkim krokiem pokonuje drogę do jacuzzi, na końcu prawie się poślizguje, ale w ostatniej chwili udaje mu się odzyskać równowagę.

Sadza się wygodnie, w środku znajdują się tylko dwie panie po pięćdziesiątce, które rozmawiają ze sobą. Tutaj jest bezpieczny, gdyż piana skutecznie go zasłania. Rozgląda się za resztą. Charlie i Caleb poszli na zjeżdżalnię. Anne uczy Angelinę pływać w mniejszym basenie, a Theo, który już umie pływać próbuje się ścigać z Harrym. Gdy brunet wychodzi z wody, aby pójść na skocznię, Louis musi oblizać usta. Jego mąż zawsze był przystojny, ale ostatnio powrócił do treningów, zmiany nie są jeszcze bardzo zauważalne, jednak on zna jego ciało na tyle dobrze, iż dostrzega lepsze napięcie niektórych mięśni.

Louis czuje się przy nim taki do niczego. Z odstającym brzuszkiem i pulchnymi udami. W dodatku... w dodatku nie może już dać mu dziecka i nawet nie potrafi się do tego przyznać. Po co Harry'emu taka omega?

Jest tak pogrążony w myślach, że nawet nie zauważa tego, iż dwie kobiety wyszły z jacuzzi, a Harry postanowił się do niego dosiąść.

- Nie idziesz popływać? - Pyta, rozsiadając się wygodnie, tak że jedno ramię znajduje się za barkami Louisa, a drugie owija wolną przestrzeń.

- Nie, tutaj mi wygodnie - odpowiada szatyn, wtulając się w swojego męża. Teraz szczególnie stąd nie wyjdzie, przecież Harry miałby doskonały widok na jego niedoskonałości. W akcie desperacji, aby ten go nie zostawił sięga dłonią do gumki bokserek bruneta i kładzie dłoń na jego kutasie.

- Louis, co ty? - Pyta, zdziwiony.

- Ciii - szepcze szatyn do jego ucha. - Zachowaj spokój na twarzy, przecież nie chcesz żeby ktokolwiek dowiedział się o tym co robię, prawda? - Mówi zmysłowym tonem.

Harry jeszcze przez chwilę jest w szoku, ale potem chyba dociera do niego znaczenie tych słów i rozluźnia mięśnie twarzy.

Louis pracuje dłonią na jego członku, głaszcząc, ściskając i drażniąc się, zna reakcje Harry'ego i wie kiedy Harry jest blisko, dlatego zerka na niego kątem oka, aby upewnić się, że nie jest to widoczne.

Jest pod wrażeniem tego jak opanowany wydaje się brunet, chociaż dostrzega uniesiony kącik ust, to miłe, że chociaż w ten sposób jest w stanie go zadowolić. Dlatego przyspiesza swoje ruchy.

Następnie Harry zaciska usta i dochodzi, a sperma rozpływa się w wodzie. Jego klatka piersiowa faluje trochę szybciej i jest trochę czerwona, ale nie widać tego aż tak bardzo, dzięki wodzie.

- Dziękuję - odpowiada Harry i całuje go czule w usta, kładąc dłoń na członku Louisa, chcąc się odwdzięczyć. Ten jednak odtrąca jego dłoń.

- Nie musisz - mówi, splatając ich palce i opierając głowę na jego ramieniu.

Harry całuje jego włosy. Czy tak to teraz będzie wyglądać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro