Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następne dni były nieco gorzkie dla Louisa. Po pierwsze po opuszczeniu szpitala Zayn próbował zaakceptować tą całą sytuację i nie chciał być przez cały czas zazdrosny. Czasami wciąż taki był, a czasami ich dwójka nadal na siebie warczała, ale Louis umiał sobie z nimi poradzić. Zayn się starał, a Louis był za to bardzo wdzięczny.

Harry również starał się być dobrym alfą dla niego. Trzyma go mocno przez całe noce, robi mu śniadania rano, odprowadza go na wszystkie zajęcia i poświęca mu uwagę, kiedy ten tylko jej chce i gdziekolwiek są, nawet w miejscu publicznym! To nie tak, że znowu ufa Harry'emu, ale ponownie zrozumiał dlaczego się w nim zakochał. Harry jest dokładnie w jego typie, jest gorący, słodki i zabawny.

Harry do niczego go nie zmuszał, jeśli Louis nie chciał się przytulać, ten tego nie robił, tak samo było z całowaniem i seksem. Kilka dni temu próbował uprawiać z nim seks, ale Louis po prostu odmówił (nawet, jeśli był to cholernie trudne). Był bliski poddania się dwa dni temu, kiedy Harry wyszedł spod prysznica, wyglądając niesamowicie gorąco. Znaki dłoni Zayna na szyi Harry'ego delikatnie znikały, wciąż były widoczne, jeśli ktoś dobrze się przyjrzał, ale obydwie alfy goiły się w szybkim tempie.

Harry wciąż musiał uważać na swoje żebra, ale przynajmniej już go nie bolały. Jego nos również miał się o wiele lepiej. Sytuacja z Zaynem była praktycznie taka sama, oprócz tego, że jego kolano wciąż było w gipsie. Minie jeszcze tydzień lub dwa zanim w pełni się zagoi.

~*~

Dwa tygodnie później Louis obudził się niesamowicie napalony. Był ciasno przytulony do Harry'ego, ale cholera, chciał więcej. Chciał knota Harry'ego od tygodni i tak długo się powstrzymywał, a Harry nawet się tak nie patrzył na inne omegi. Louis nawet poprosił Jesy, by zrobiła ruch w kierunku Harry'ego, aby sprawdzić ojca swojego szczenięcia, ale nic, nie poddał się i dowiedział się, że Louis chciał go sprawdzić. Nie miał jednak nic przeciwko, rozumiał dlaczego Louis próbował.

Jesy jeszcze nie wiedziała o jego ciąży, bał się jej reakcji? Czy będzie wściekła? Szczęśliwa? Nie żeby mogła cokolwiek zmienić w tej sytuacji, ale przynajmniej jest nadzieja, że w końcu się odkocha w Harrym, może to zaakceptuje. Pomogła mu nawet w jego szalonym pomyśle, więc dlaczego nie? Lecz gdy próbował jej powiedzieć, wycofał się w ostatniej minucie za bardzo się bojąc.

Ale wracając do jego potrzeb, Boże, chciał tego. Był napalony na litość boską, a nie miał akcji od tygodni, pragnie teraz Harry'ego. Louis przygryzł swoją wargę, kiedy wpatrywał się w śpiącego Harry'ego, powinien po prostu na niego skoczyć i mieć nadzieję, że Harry będzie dalej spał? Albo po prostu obudzi Hary'ego i będzie błagał, aby go pieprzył? 'Nie, nie poddasz się, Lou!' Skarcił sam siebie.

Wzruszył ramionami i zadecydował się zająć tym swoją własną ręką. Delikatnie sięgnął swoim ramieniem do swojej pupy, wślizgując rękę za materiał swoich majtek. (Tak, nosił majtki, aby Harry cierpiał jeszcze bardziej). Jego wskazujący palec delikatnie wędrował po obręczy wejścia aż poczuł jak coś zaczyna wyciekać. Wykorzystał to jako lubrykant i wślizgnął pierwszy palec do środka, powstrzymując przy tym jęk. Przysunął się bliżej Harry'ego, by czuć jego zapach, kiedy się otwierał.

Po tym jak otwierał się trzema palcami stanowczo za długo bez ulgi, zadecydował że po prostu się podda i użyje cholernego alfy w swoim łóżku. Skoro i tak tu jest, to lepiej skorzystać. 'Tylko raz'. Pomyślał, kiedy delikatnie potrząsnął Harrym. - Haz... - wyszeptał Louis, próbując go obudzić.

Alfa jęcząc, otworzył swoje oczy i zobaczył jak Louis patrzy na niego swoimi głodnymi oczami. - Co się stało, księżniczko?

- Kiedy ostatnim razem uprawialiśmy seks? - Zapytał Louis, jego oczy były jeszcze bardziej wygłodniałe niż wcześniej.

Harry wziął głęboki wdech, Boże, czy to była wydzielina Louisa? Zaciągnął się jeszcze raz, tak, z pewnością. - Jesteś teraz napalony? - Harry uśmiechnął się, siadając. Tylko jego omega budzi go, by spytać się, kiedy ostatnim razem uprawiali seks. - Myślę, że ostatnio było w kantorku woźnego, ale jestem bardziej niż gotowy, by to zmienić. - Wyszeptał, obejmując swoją dłonią Louisa, tak by móc przyciągnąć go na swój podołek. Zauważył, że wydzielina Louisa już wycieka z jego tyłka.

Louis przygryzł swoją wargę, kiedy pochylił się do przodu, próbując pocałować Harry'ego. - Tak bardzo chcę twojego knota... I sądzę, że ty również desperacko chcesz mi go dać, prawda alfo? - Louis drażnił się, kiedy obniżał się na w połowie twardego penisa Harry'ego, tak, był tak samo chętny.

Harry mruknął, całując szyję Louisa, więc wielokrotnie mógł go zaznaczyć, Boże, tak bardzo za tym tęsknił. Tęsknił za skórą Louisa pod swoimi ustami, albo za jego wargami na swoich wargach. Tęsknił za każdym centymetrem skóry szatyna. Chciał się wykazać przed tym omegą, musiał. Jego wewnętrzna alfa nie chciała niczego innego, kiedy Jesy próbowała się do niego dobrać, mógł ją jedynie odepchnąć. - Próbujesz włożył słowa w moje usta? - Wymamrotał Harry.

- Nie, alfo, one już tam są - powiedział z zadowoleniem Louis, czym zarobił dodatkowe ugryzienie w szyję.

- Hmmm - wymamrotał delikatnie. - Naprawdę bardzo chcę cię pieprzyć, Lou... tęskniłem za tobą... jak jęczysz moje imię lub nawet je krzyczysz, ale nie sądzę, że to by się spodobało moim współlokatorom, szczególnie Z. - Harry zacichotał. Tak, Zayn miał się ostatnio lepiej, ale mógł powiedzieć, że wciąż mu się to nie podobało. Zaynowi nie podobało się to, że poświęcał Louisowi uwagę, całował go albo przyciągał na swój podołek. Nie, Zaynowi w ogóle nie podobało się to, że dotykał Louisa.

- Nie waż się, po prostu mnie pieprz - powiedział Louis, kiedy ściągał bluzę Harry'ego, którą wczoraj od niego wziął, jest w ciąży i pragnie ciuchów Harry'ego.

Harry pochylił się do przodu, więc mógł zassać sutki Louisa, za to dłońmi bawił się jego tyłkiem. - Czy mogę cię znowu kochać zamiast pieprzyć, słoneczko? - Zapytał Harry, naprawdę to polubił. Powoli całował omegę, kiedy ich biodra zsynchronizowanie się poruszały, nie mógł się doczekać aż zrobią to ponownie. - Obiecuję, że potem mocno cię wypieprzę.

- W porządku, to też mi się podoba. - Louis zaczął powoli przyciskać swoje wargi do Harry'ego, kiedy alfa całkowicie go rozbierał. - Dlaczego tylko ja jestem nagi? - Zauważył Louis.

- Ja już jestem nagi, księżniczko. Śpię bez ubrań - odpowiedział Harry, podciągając kołdrę, by ukazać swoją twardość. - Widzisz?

- Och... - wymamrotał Louis, jego oczy rozszerzają się na widok penisa alfy, już twardego i gotowego do tego, by go pieprzyć.

- Lou, odwróć się i wejdź na mnie, więc będę mógł cię wylizać, kiedy ty będziesz mi ssał - rozkazał Harry, proponując 69.

Louis zarumienił się, ponieważ nigdy nie robił czegoś takiego, ale jego wewnętrzna omega zdecydowała za niego i poruszył się tak szybko jak mógł, by spełnić żądanie Harry'ego. Z zarumienionymi policzkami przybliżył swój tyłek do twarzy Harry'ego, który nie czekał ani chwili, nim się w nim zagłębił. - Ach, mój Boże - jęknął Louis, kiedy język Harry'ego wykonywał swoją pracę.

Poczuł klapsa na swoim lewym pośladku, co sprawiło, że delikatnie drgnął. - Nie obijaj się, zajmij się ssaniem, Louis - powiedział Harry z dominacją, nim powrócił do lizania dziurki Louisa.

Louis przełknął, zanim chwycił penisa Harry'ego i pochylił się, aby wziąć go do buzi. Starał się jak najlepiej zadowolić swojego alfę, mimo tego, że był tak kurewsko rozproszony przez język Harry'ego! Jakim cudem śmiał on oczekiwać, że będzie go przyzwoicie ssać, kiedy już prawie trząsł się z rozkoszy. Harry warknął, kiedy posmakował wydzieliny, to jedynie go zmotywowało i dodał dwa palce do swojego języka. Zaskakująco, omega już był luźny. - Księżniczko, czy ty się już rozciągałeś? - Skrzyżował je, kiedy mówił, podkulił, a następnie przyspieszył ruchy, aby uderzyć w jego prostatę.

Louis mruczał wokół jego penisa w ramach odpowiedzi. Próbował wziąć Harry'ego głębiej w swoje usta, co sprawiło, że zaczął się krztusić. To tak podkręciło Harry'ego, że zaczął wpychać swojego penisa w gardło Louisa, aby uzyskać więcej tych wibracji i rozkosznych dźwięków. - Tak, dobry chłopiec, weź to Lou, wszystko. - Zachęcał go Harry, ale nie było opcji, Louis nie mógł.

Louis wypuścił penisa Harry'ego z cmoknięciem, łzy spływały po jego twarzy, co normalnie nakręcało by Harry'ego, ale to nie były łzy wywołane krztuszeniem się, to były łzy smutku. - Kochanie? Co się stało? - Odwrócił omegę i przyciągnął go na swój podołek. - Mów do mnie, Lou? - Uspokajał go, masując jego plecy.

- Chcę być dobry i to wziąć, ale... ale nie mogę - powiedział Louis przez łzy. - Przepraszam.

Harry delikatnie odciągnął twarz Louisa od swojej szyi, przytrzymując jego policzki swoimi gigantycznymi dłońmi. W chwili, gdy Louis unikał jego wzroku, Harry zażądał, by ten spojrzał mu w oczy. - Teraz, to ja powinienem przeprosić, za to, że na ciebie naciskałem, kochanie. Nie martw się, dobrze? Po prostu musisz poćwiczyć, nie zmuszaj się do niczego, mów, jeśli czegoś nie chcesz albo gdy to za dużo, mów mi o tym, dobrze?

Louis skinął głową tak bardzo jak mógł, kiedy Harry trzymał ją w miejscu, teraz rozumie, że musi mówić Harry'emu gdzie są jego granice. - C-czy możemy w takim razie zrobić to o wiele wolniej, proszę? - Wyszeptał delikatnie. Nie wiedział nawet, dlaczego go to tak bardzo zasmuciło, dlaczego płakał z powodu brania kutasa głęboko do buzi?

Oczy Louisa rozszerzyły się delikatnie, kiedy poczuł na swoich wargach usta Harry'ego. - Oczywiście, Lou. Dla ciebie wszystko - odpowiedział Harry, kilka razy go całując. - Jesteś teraz gotowy na bycie kochanym?

Louis zachichotał, kiwając głową, kiedy Harry wycierał jego mokre policzki swoim kciukiem. - Tak, alfo.

Harry przygotował Louisa i powoli w niego wszedł. - Wszystko dobrze, Lou?

- Tak, zacznij mnie już pieprzyć, chcę żebym to było mocne, Haz.

- Myślałem, że chcesz uprawiać miłość?

Louis pokręcił głową. - Potem, teraz mnie pieprz.

Harry wzruszył ramionami, całkowicie z niego wychodząc, nim brutalnie z powrotem w niego wszedł, zatrzymując oddech u Louisa, który krzyknął. - Ach, Boże!

Harry pochylił się i uspokoił go, swoją dłonią pacnął usta szatyna. - To zdecydowanie ich obudziło - zachichotał Harry. - Chcesz wściec Zayna, kochanie?

Louis skinął głową, krzycząc za każdym razem, gdy Harry powtórzył ruch, wychodząc i wchodząc, wychodząc i wchodząc. Jego wielkie dłonie trzymały nogi Louisa, kiedy pieprzył swoją omegę. Kochał wytwarzane przez nich dźwięki, kochał dźwięk jego jąder uderzających o tyłek Louisa. Pochylił się do przodu i objął klatkę piersiową omegi jako dźwignię i zaczął mocniej w niego wchodzić, ale w chwili, gdy Harry uderzył prosto w jego prostatę, doszedł bez pozwolenia. - Przepraszam, alfo. Proszę... - Louis z podenerwowaniem przygryzł swoje wargi.

Harry pochylił się, ich nosy dotknęły się, nim powiedział. - Księżniczko, jaka była nasza umowa? - Zapytał, widocznie rozbawiony, wnioskując po jego tonie.

- Nie mam dochodzić bez pozwolenia... - odpowiedział delikatnie Louis. Poczuł wargi Harry'ego na swoim czole, co go zmieszało.

- Jest w porządku, Lou. Wymyślę jakąś zabawną karę, po tym jak cię zaknotuję, dobrze? Będziesz dobry i to weźmiesz?

Louis skinął głową. - T-tak. Będę. Dla ciebie będę.

Harry był lekko zaskoczony odpowiedzią, ale to sprawiło, że się uśmiechnął i zarumienił? Czuł jak ciepło rozpływa się po jego policzkach.

- Czy ty się rumienisz? - Usłyszał wysoki głos Louisa. Harry nie przyznał się, więc zaczął ponownie wbijać się w zmaltretowaną i bardzo wrażliwą dziurkę Louisa. Tym razem w ogóle nie oszczędzał Louisa, pieprząc go równo, dopóki nie poczuł aż jego knot się formuje. - Zaknotuję cię tak mocno.

Louis nie mógł nawet spleść słów, leżał tak i był pieprzony oraz jęczał głośno jak mała, ochydna dziwka. Harry wysunął swojego knota i pozwolił Louisowi dojść, więc ten się nie wahał i od razu doszedł na swój brzuch. Ale w tym samym czasie Louis trząsł się niekontrolowanie, kiedy wydzielił wielką ilość śluzu, okrywając nim ich obu.

Louis oddychał ciężko i wciąż się trząsł, to wszystko przez orgazm. Harry, w którym włączyła się alfa, upewnił się, że jego omega (tak, jego) jest przykryta i że jest jej wygodnie, nim zaczął go czyścić. Delikatnie lizał twarz Louisa, zjeżdżając na jego szyję, aby zassać go w miejscu gruczołu zapachowego.

Teraz jego knot opadnie bardzo szybko, to i tak jest bezcelowe, Louis już jest w ciąży, więc technicznie, knotowanie nie jest konieczne. Po tym jak jego knot opadł, a Louis był prawie gotowy ponownie zasnąć, Harry delikatnie nim potrząsnął. - Wciąż masz karę, słoneczko.

- Zetrzyj ten uśmiech ze swojej twarzy, Styles - warknął Louis, ale usiadł, zauważając że Harry trzymał jedną dłoń za plecami, coś ukrywając. - Jaką karę?

Harry wyciągnął swoją dłoń i pokazał Louisowi zatyczkę wielkości knota. - Będziesz to nosił przez cały dzień i nie wyjmiesz tego póki nie położymy się dzisiaj spać.

Louis jęknął, to będzie naprawdę długi dzień.

Harry powiedział mu, by wypiął tyłek, co zrobił i wstrzymywał jęk, kiedy Harry wkładał wielką zatyczkę do jego zmaltretowanej i wciąż luźnej dziurki. Po tym jak była w pełni w nim, Harry delikatnie klepnął go w pośladek. - Dobrze, moja mała księżniczko. - Usłyszał jak alfa go chwali, co sprawiło, że się zarumienił.

- Teraz weź prysznic i się ubierz, mamy dzień wolny, ale chciałbym gdzieś wyjść na lunch z tobą. - Harry zachichotał, kiedy zobaczył, że oczy Louisa się lekko rozszerzyły, nim omega je zwęził. Jakby mówił, co z ciebie za dziwka. Harry nie mógł również powstrzymać śmiechu, kiedy Louis dobrnął do łazienki, widać było, że jest mu niekomfortowo z zatyczką.

- Nie śmiej się albo sam pójdziesz na lunch - zagroził Louis, zanim wszedł do łazienki.

Harry pokręcił głową, z kochającym uśmiechem na twarzy, nim się skrzywił. Kiedy Louis brał prysznic zadecydował, że najpierw zadzwoni do swojej matki, nim dołączy do omegi. - Mówi Anne - usłyszał wysoki głos swojej matki.

- Hej, mamo! - Odpowiedział.

- Och, Harry! Tęsknię za tobą kochanie, kiedy przyjedziesz do domu? - Zapytała jego matka. Miał naprawdę świetną więź ze swoją mamą, co jest logiczne, ponieważ każda omega ma dobre połączenie ze swoimi dziećmi (chyba, że jest zniszczone czy coś), ponieważ naturą matki zawsze było chronienie swojego dziecka.

- Niedługo mamo, mam bardzo ważne wiadomości, więc... będę w domu niedługo, z kimś... - powiedział, wahając się, powinien pójść dalej czy powinien zaczekać i powiedzieć to rodzicom prosto w twarz? Wie, że na początku jego mama nie zaakceptuje statusu Louisa, ale w końcu się podda i pokocha również Louisa. Jednak jego tata... on z pewnością go zabije.

- Z kimś innym? Och, czy w końcu sobie znalazłeś omegę, Harry? Jak jej na imię? - Jego matka już zainteresowana rozmową, nie da mu skończyć, dopóki wszystkiego się nie dowie. Może powie o Louisie, ale pozostawi część o ciąży? Tak, to najlepsze rozwiązanie w tej chwili.

- To on, mamo. I ma na imię Louis, ma osiemnaście lat i poznałem go w szkole - odpowiedział.

- Och, młodzieniec, więc z niego, ale co za kochane imię, słonko. Z jakiej rodziny pochodzi? Na pewno musi być jakaś bogata, skoro chodzi do Queens.

I tutaj się zaczęło... - Uch... jest z rodziny Tomlinsonów, on, uch... ma stypendium. - Zaskakująco słowa wyszły delikatniej niż się spodziewał.

Jego mama nie odpowiedziała od razu, zamiast tego brzmiała, jakby myślał, nim wypuściła głęboki oddech. - Harry... wiesz co twój ojciec o tym powie, prawda? Wiesz, że chce abyś się sparował z pierwszą córką od Swiftów, odmówiłeś, więc dał ci szansę na znalezienie własnej omegi przed twoimi dwudziestoma pierwszymi urodzinami albo inaczej nie masz wyboru, ale nie miał na myśli omegi z biednej rodziny, Harry. W ogóle nie masz szacunku do życzeń ojca?

Harry westchnął, zazwyczaj nigdy nawet za milion lat nie przeciwstawiłby się swojej matce, ale uczucie w jego klatce nie pozostawiało mu wyboru, nikt nie będzie tak mówił o matce jego szczenięcia. - Wybacz matko, ale po pierwsze to jest moje życie i to ja wybiorę, którą drogą pójdę. W ogóle nie obchodzi mnie status rodzinny, tylko ciebie i tatę. Po drugie, fakt, że wybrałem Louisa nie oznacza, że nie szanuję mojego ojca! Wiesz, że szanuję jego i jego życzenia, ale po prostu tego nie mogę spełnić, matko.

- Harry, rozumiem, ten chłopak już musi dla ciebie wiele znaczyć..., ale nie możesz tego zrobić Harry, jesteś synem Desmonda Stylesa, masz wizerunek do obronienia, a ten chłopak nie pasuje do naszej rodziny. Przepraszam za to, że brzmię tak ostro, słoneczko, wiesz że cię kocham i że chcę dla ciebie jak najlepiej, prawda? Zostaw chłopaka zanim się zakochasz.

- Nikt nie martwi się statusem w tych czasach mamo, mamy dwudziesty pierwszy wiek! Dlaczego nie możesz być jak każda inna matka i nie spytasz jak wygląda, co lubi i kiedy ci go przedstawię! Dlaczego nie możesz udawać szczęśliwej, nawet jeżeli taka nie jesteś, dlaczego kurwa nie będziesz udawać?! - Warknął Harry do telefonu. NIE zostawi Louisa, kurwa, nie. - Jest mój, nie zostawię go. Wolałbym zostawić tą cholerną rodzinę.

- Harry! Nie będziesz do mnie mówił w ten sposób, uważaj na swój język! Nie ważne czy jestem twoją matką, jestem też omegą twojego ojca i wiem, że mu się to nie spodoba, Harry! Jak mogę udawać szczęśliwą, kiedy wiem, że ten chłopak nigdy nie zostanie zaakceptowany? Tak jak twój ojciec musiał sparować się ze mną, ty sparujesz się z kimś kto mu się spodoba Harry, nie masz wyboru. Moją radą jako matki jest danie sobie z tym spokoju, albo będzie musiał trzymać tego omegę jako konkubina...

Harry'emu kręciło się w głowie, czy ona właśnie powiedziała, że musi się sparować z kimś innym i może utrzymać Louisa jako dziwkę na boku? To był jedyny sposób, aby był razem z omegą, której pożąda? - W porządku, wiesz co? - Przerwał. - Moją radą jako syna jest wzięcie lekcji z rodzicielstwa, nim do mnie oddzwonisz, nie wrócę do domu, póki nie uszanujesz mojego wyboru. A moją drugą radą jest to, abyś nigdy, przenigdy nie nazwała mojej omegi kurwą, następnym razem nie przyjmę tego tak lekko, cześć - powiedział, nim zakończył połączenie i rzucił swoim telefonem o ścianę.

Louis, który był w łazience nagle usłyszał wybuch złości Harry'ego i wyszedł spod prysznica, aby uspokoić alfę. Całkowicie nagi wyszedł z łazienki, aby zobaczyć, że Harry siedział na łóżku i ciężko oddychał. - Haz? Chodź, weźmy prysznic i uspokój się, nim porozmawiamy, w porządku? - Wewnętrzna omega Louis szalała, chcąc jedynie uspokoić swoją alfę, był taki rozproszony, że nie miał czasu na zażenowanie swoją nagością oraz zatyczką wciąż obecną w jego tyłku.

Harry przysunął go do uścisku, ignorując jego mokre włosy i skórę, nie chciał puścić swojej omegi. - Jesteś mój, powtórz to - rozkazał, jego wewnętrzna alfa kontrolowała teraz jego myśli, potrzebował zapewnienia ze strony Louisa.

Louis czuł dominującą aurę Harry'ego, to sprawiło, że przełknął i od razu powiedział. - Jestem twój, jestem twój, alfo. Jestem twoim omegą. To jest twoje szczenię - zaskomlał Harry, prowadząc dłoń Harry'ego na swój brzuch. - Twoje szczenię, alfo. - Unikał kontaktu wzrokowego z Harrym, kiedy obnażył swoją szyję, całkowicie się przedkładając.

To najprawdopodobniej było najbliższe uległości jaką omega mogła okazać przed wpadnięciem w subspace. Harry czuł moc jako alfa, mając to stworzenie pod kontrolą, nie do końca świadomie mocno wgryzł się w szyję Louisa, aby zostawić znak, który zostanie na dni oraz wyciągnął swojego penisa z bokserek.

Następnie przysunął jęczącą omegę i delikatnie rzucił Louisa na łóżko. Jego umysł wciąż pamiętał, że ta omega nosi jego szczenię, więc wiedział, że musi uważać.

- H-Haz? P-proszę, wróć, Harry - jęczał Louis, kiedy jego ciało automatycznie produkowało wydzielinę, kiedy przytrzymywał się na dłoniach i kolanach. Obydwoje poruszali się za pomocą instynktu, Harry przygotowywał się do sparowania z Louisem, a Louis przygotowywał się do bycie sparowanym z alfą.

Louis nie miał kontroli nad swoim ciałem, kiedy wytknął swój tyłek w powietrze, wydając zapraszające dźwięki w kierunku Harry'ego.

- Mój. - Usłyszał warknięcie Harry'ego, nim poczuł jak brunet stanowczo wyjął zatyczkę. - Powiedz to - krzyknął Harry.

Louis mógł jedynie odpowiedzieć, kiedy jego omega przejęła nad nim kontrolę. - Twój! Jestem cały twój, Harry. Proszę... pieprz mnie!

Alfa polizał swoje wargi, kiedy drażnił wejście Louisa swoim penisem. - Zrobię to omego, jesteś mój, chcę abyś powtarzał to za każdym razem jak będę w ciebie wchodził, jasne? - Rozkazał.

- Tak, alfo, tak!

A potem wszystko było niczym mgła, Louis powtórzył słowa 'jestem twój' ponad sto razy, nim Harry w końcu do niego wrócił.

- L-Lou? Nie mogę jeszcze przestać, proszę wytrzymaj jeszcze trochę, księżniczko. - Louis usłyszał szept Harry'ego, miał sucho w ustach, a jego gardło szczypało. Nie mógł przestać powtarzać 'jestem twój', ponieważ to było rozkazem Harry'ego, jego wewnętrzna omega nie dawała mu przestać, nawet kiedy Harry odzyskał nad sobą kontrolę.

Po tym jak Harry wypuścił swojego knota, delikatnie przytulił do siebie Louisa. - Przepraszam księżniczko, straciłem kontrolę... tak bardzo, bardzo przepraszam - wyszeptał.

Louis wciąż trząsł się od wielu orgazmów, które przeszedł, nigdy nie był świadkiem stracenia kontroli przez alfę, ale cholera... tego nie oczekiwał. - C-co się stało, ż-że straciłeś kontrolę? - Zapytał, ciężko oddychając. - Nie przepraszaj, to było kurewsko wspaniałe.

- Zadzwoniłem do swojej mamy, aby jej o tobie powiedzieć... - odpowiedział. - Nie przyjęła tego dobrze... po prostu to zostawmy.

Louis skinął głową, nie odpowiedział przez kilka minut, więc mógł trochę odpocząć i przestać się trząść. - Cóż, nie jest to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jej syn powiedział jej, że zostanie ojcem.

Harry delikatnie potrząsnął głową, jego knot już opadł, więc mógł powoli odwrócić Louisa i spojrzeć mu w oczy. - Lou... muszę ci coś powiedzieć. Dla mojej rodziny liczy się status, tak bardzo, że mój ojciec chce, aby sparował się z kobietą, która mu się podoba. Z kobietą, która ma bogate tło, fortunę i w ogóle. Odmówiłem, chodzi o to, dlaczego miałbym chcieć sparować się z kimś kogo nawet nie lubię? Więc pozwolił mi znaleźć swoją własną omegę tutaj w Queens, póki nie skończę swoich dwudziestych pierwszych urodzin, do których zostały tylko trzy miesiące. Powiedziałem mojej mamie o tobie, o twojej rodzinie, a ona tego nie chciała, nie była szczęśliwa, nawet nie udawała, po prostu powiedziała, że powinienem cię zostawić albo trzymać przy boku jak kurwę, więc się wściekłe. Nikt nie będzie cię tak nazywał, NIKT! - Warknął wściekle, prawie przerażając Louisa, gdyby nie było szczerej iskierki w oczach Harry'ego.

Delikatnie przybliżył swoje usta do Harry'ego, aby uspokoić swojego alfę. - Rozumiem Haz, dziękuję za to, że jesteś ze mną szczery. Tak jakbym pozwolił cię na sparowanie się z suką, kurwa nie, też jesteś mój. Nie pozwolę, by ktokolwiek pomiędzy nami stanął, to szczenię również potrzebuje ciebie w swoim życiu.

Harry uśmiechnął się delikatnie. - Och, co powinienem z tobą zrobić? Dziękuję, Louis.

Louis uśmiechnął się, nim przytulił się do Harry'ego, upajając się dotykiem ramion alfy wokół siebie oraz ciszą pomiędzy nimi. Było tak póki Harry nie powiedział. - Lou, wiesz... myślałem ostatnio o czymś, tylko jedno pytanie pozostało w mojej głowie.

Louis mruknął, w ciszy, pytając go co to za pytanie.

- Pytanie, które przejawia się w mojej głowie to: czym jest miłość? Nigdy nie wiedziałem co to jest, myślałem, że to po prostu coś co się dzieje, coś co możesz wybrać. Że możesz wybrać kochanie kogoś, ale miłość nie jest czymś takim, że wychodzisz i to znajdujesz. Miłość znajduje ciebie i kiedy to się dzieje, gotowy czy nie, jest to najlepszą rzeczą jaka ci się przydarza. Dzisiaj zacząłem rozumieć czym musi być miłość. Kiedy byliśmy rozdzieleni, czuliśmy brak drugiej połówki siebie. Jesteśmy niekompletni jak książka w dwóch kawałkach, której pierwsza część została zgubiona. Tak właśnie wyobrażam sobie miłość: niekompletność z braku.*

Louis słuchał tego z uśmiechem na twarzy, więc kiedy Harry w końcu skończył z tym cudownym cytatem, zadał pytanie, które w JEGO głowie krążyło od tygodni. - Więc mnie kochasz? - Zapytał Louis, piskliwym głosem.

Zauważył jak Harry skinął głową. - Tak, kocham. Nie tylko cię kocham, ale jestem w tobie zakochany. Bez ciebie jestem niekompletny. - Tak szybko jak wypowiedział te słowa, zauważył łzy w oczach Louisa. - Nie płacz, księżniczko.

- Jestem po prostu taki szczęśliwy, też cię kocham Harry, bardzo. - Płakał cicho przez jakieś godziny, jednak były to łzy szczęścia. W końcu alfa, którego kocha, alfa, który będzie ojcem jego szczenięcia powiedział, że go kocha. - Zabiję cię, jeśli kiedykolwiek mnie zostawisz.

Harry zachichotał. - Zabiję siebie, nim kiedykolwiek cię zostawię.

* cytat Edmonda de Goncourt

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro