Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następne trzy miesiące ciąży Louisa minęły w mgnieniu oka i nim zdał sobie z tego sprawę, płakał z bólu w środku nocy, a jego ciało było gotowe do narodzin szczeniąt. - Nie mogę Harry, to boli! - Krzyknął głośno. Ból rozprzestrzenił się po jego ciele, to było nie do zniesienia.

Harry delikatnie całował jego czoło, gdy go uspokajał, nienawidził patrzeć na to jak jego miłość zwija się z bólu. - Wiem, kochanie, lekarz przyjedzie jak najszybciej. Będzie tu niedługo.

Anne również przyszła, aby prowadzić Louisa i nauczyć go kilku technik, by zachować oddech. Robiła tak przez dwadzieścia minut, nim służąca przyprowadziła dwie położne, które przyjechały, by pomóc Louisowi. Jedna położna wszystko ustawiała, podczas gdy druga tłumaczyła Louisowi co będzie musiał robić. - Więc, musisz dokładnie się słuchać moich instrukcji, dobrze, Louis? - Powiedziała.

- T-tak, proszę, wyciągnijcie ich.

Zachichotała delikatnie, mogła zauważyć, że jest bardzo silną osobą. - Wiem, niedługo będziesz ich miał w swoich ramionach. Już niedługo się urodzą. Alfo? Czy mógłbyś usiąść za nim, aby go podtrzymywać? - Zapytała Harry'ego. - Och i proszę nie zemdlej - dodała.

Podenerwowany Harry skinął głową i usiadł za Louisem. - H-Haz...

- Jestem tutaj, kochanie, jest dobrze. Urodzisz nasze szczenięta, tak? I wszystko będzie w porządku, będą bezpieczne w naszym gnieździe, a ja będę je chronił i nie pozwolę nikomu ich skrzywdzić, więc kiedy będziesz spał, będziesz mógł to robić z łatwością, tak? - Paplał, ale tak właściwie to pomagało Louisowi, który mógł słuchać jedynie paplania swojego alfy.

- Czy ktoś może zadzwonić do mojego taty, Z, Jesy i Nialla? Aby dać im znać...

- Już do nich dzwoniliśmy, kochanie. - Anne uśmiechnęła się. - Harry już mi powiedział, żebym do nich zadzwoniła, kiedy rozhisteryzowany wpadł do naszego pokoju.

Louis zachichotał trochę, nim ponownie zapłakał z bólu, jezu, te dwa małe diabełki. - Są gotowe, Louis. A ty? - Zapytała położna, wszystko było gotowe, gdyby coś poszło źle. Chociaż tego nie podejrzewali, ponieważ Louis wyglądał dobrze.

Louis pokręcił głową, nie, nie był gotowy. - Nie...

Anne zauważyła zdenerwowanie Louisa i położyła swoją dłoń na tej jego. - Będzie dobrze, słońce, jesteśmy tutaj, położne wiedzą co robią, a ty jesteś gotowy na zostanie matką. Będziesz wspaniały, wiem to. Wasza czwórka będzie wspaniałą małą rodzinką, a więc, jesteś gotowy na zobaczenie swojej rodziny? - Zapytała.

Po jej słowach Louis poczuł wielką ulgę, tak, chciał zobaczyć swoją rodzinę. - T-tak, chcę ich zobaczyć.

Anne uśmiechnęła się i skinęła głową do położnej. - W porządku, Louis, kiedy będę mówiła żebyś pchał to będziesz to robił, dobrze?

- Tak. Proszę, wyciągnij je.

Harry trzymał dłoń Louisa, mówiąc mu uspokajające rzeczy, większość z nich nie miała sensu, ale zaskakująco gadka Harry'ego faktycznie działała na niego kojąco.

Położna prowadziła ich, mówiąc mu, by przestał, oddychał i pchał, dopóki nie poczuł, że pierwsze szczenię z niego wyszło. - Pierwszy jest chłopczyk. Alfo, chcesz przeciąć pępowinę? - Zapytała.

Harry z chęcią do niej podszedł i przeciął pępowinę swojego szczenięcia, wyglądał wspaniale, nawet w tej całej krwi. Podała jego szczenię drugiej położnej, która powiedziała, że je oczyści. - Niech zostanie w tym pokoju - warknął obrończo Harry, sprawiając że Anne delikatnie się uśmiechnęła.

- Kochanie, tak będzie. Wanienka jest tutaj w rogu.

Harry mrugnął, och. - Przepraszam...

Położna przy boku Louisa tylko zachichotała, mówiąc, że dostrzega takie zachowanie w każdym alfie. Cholera, martwiłyby się, gdyby alfa nie warknął na myśl o zabraniu jego szczenięcia. - Lou, dziewczynka też chce wyjść. Chcę, abyś teraz zaczął pchać - poinstruowała po jakimś czasie. Anne trzymała małego chłopczyka w swoich ramionach, był on już czysty i wiadomo już było, że jest zdrowy. Był zdrowym, małym szczenięciem.

Louis skinął głową i ponownie złapał dłoń Harry'ego nim zaczął pchać i podążać za instrukcjami. Czuł się nieco spokojniej przy rodzeniu drugiego szczenięcia, może dlatego, gdyż wiedział co robić. W chwili, gdy drugi płacz wypełnił pokój, Louis wiedział, że skończył i nie mógł już dłużej powstrzymywać swoich łez i wyczerpania. - Zrobiłeś to, kochanie, jestem taki dumny. - Harry pocałował jego czoło, nim przeciął pępowinę drugiego szczenięcia.

Dziewczynka również została oczyszczona i okazała się zdrowa, a potem położono ją w ramionach Louisa, zaraz obok brata. - Teraz musimy ich nazwać... - wyszeptał Harry, patrząc na swoją rodzinę. O Boże, szczenięta były takie piękne. Louis spojrzał swoimi zapłakanymi oczami w górę, spotykając wzrok Harry'ego. - Och Haz, możemy ich nazwać jak się obudzę? Naprawdę chcę mi się teraz spać...

Harry skinął głową, całując Louisa, nim położył się obok niego w jego gnieździe. Położył szczenięta pomiędzy nimi i przyciągnął Louisa do siebie, tak aby szczeniaki miały wygodnie, będąc pomiędzy nimi. Nawet nie zauważył tego, że położne wszystko posprzątały albo że jego mama położyła mokrą szmatkę na czole Louisa. Mógł jedynie myśleć o swojej rodzinie w swoich ramionach, kochał ich na zabój i nigdy nie pozwoli na to, by coś im się stało. Ochroni ich własnym ciałem.

~*~

Zayn, Niall i Mark przyjechali w pośpiechu, kiedy dowiedzieli się, że Louis zaczął rodzić. Jesy i dziewczyny zostaną innego dnia, bo inaczej byłoby za dużo osób. Ani Zayn, Niall czy Mark nie marnowali czasu i pojechali do zamku Stylesów. Niall oczywiście wziął ze sobą Liama, Zayn przyjechał z nim, a Mark pojechał sam, nie biorąc żadnej z dziewczynek. Louis najpierw musiał odpocząć.

Kiedy przyjechali, Desmond każdemu dał pokój, gdzie mogli przebywać tak długo jak chcieli, ale teraz Louis i Harry odpoczywali i nie było wolno im przeszkadzać.

Niallowi się to nie podobało, ponieważ chciał zobaczyć szczeniaki, ale rozumiał, Louis nie chciał teraz ludzi zbyt blisko jego szczeniąt, więc czekali nie dzień, nie dwa, ale cały tydzień, nim odważyli się zapukać do drzwi. Harry otworzył drzwi i sprawdził kto zapukał, by upewnić się, że jego rodzina nie jest w niebezpieczeństwie. - Och, hej, panowie! - Zaćwierkał.

- Czy wszystko z nim w porządku? - Zapytał od razu Zayn, martwił się o Louisa. - Co z szczeniakami?

Harry skinął głową, otwierając drzwi. - Wejdźcie, myślę, że się ucieszy, widząc was.

Zayn nim wszedł, delikatnie uderzył Harry'ego w klatkę piersiową. - Wciąż trochę cię nienawidzę za to co zrobiłeś, ale wiem, że go uszczęśliwiasz, więc rób to dalej. Upewnij się, że każdego dnia mówisz mu jak bardzo go kochasz.

Harry skinął głową. - Już to robię Z.

- Dobrze. - Zayn wszedł, a zaraz za nim Niall, Liam i Mark. Harry przełknął, ponieważ trochę się zawahał po ich wejściu, co jeśli zranią jego szczenięta? Wszyscy są alfami? Cóż oprócz Nialla, ale on byłby w stanie je zabrać, gdyby chciał je jako swoje i wtedy...

- Haz, uspokój się - przypomniał mu Louis. - Jest w porządku.

Harry'emu wrócił zdrowy rozsądek i przeprosił każdego, ale wszyscy go zrozumieli. Instynkt alfy potrafi być czasami suką. Usiedli przed Louisem, który trzymał dwójkę szczeniąt, wyglądali tak słodko, że Niall nie mógł powstrzymać delikatnego pisku. - Och, Boże, Li, też chcę mieć szczeniaki.

Liam klepnął się w twarz, wiedział że to się stanie. - W swoim czasie, Niall, w swoim czasie.

- Spieprzyłeś koleś - wymamrotał Zayn.

Louis również zachichotał i wtulił się w klatkę piersiową Harry'ego, który objął go i szczenięta od tyłu. - Więc... jak się nazywają? - Zapytał Mark. - Chciałbym znać imiona wnuków, aby móc zacząć im kupować rzeczy z ich imionami.

Louis zachichotał. - Chłopiec ma na imię Raphael, a dziewczynka to Kayla.

- Raphael i Kayla... - Zayn skinął głową. - Dobre imiona, podobają mi się.

- Mi też! - Niall uniósł swoją dłoń. - Szczególnie Kayla, jest taka słodka.

Louis spojrzał w dół na swoją małą księżniczkę i pogłaskał jej policzek. - Wiem, moja śliczna dziewczynka.

- Aww, wyglądasz jak prawdziwa mama, Lou - powiedział Niall, teraz też chciał mieć szczenięta, ale wiedział, że musi najpierw skończyć szkołę, nim założy rodzinę z Liamem. Chociaż jego własny instynkt szaleje na widok Louisa ze szczeniętami. Też chce je mieć...

- Jest prawdziwą mamą - powiedział Harry. - Jest perfekcyjną matką moich szczeniąt - dodał, sprawiając że Louis się zarumienił, ale uśmiechnął.

Mark spojrzał z czułością na dwie małe kulki w ramionach Louisa, nawet nie mógł uwierzyć w to, że Louis jest już matką, ale musiał to zrobić, ponieważ prawda jest taka, że miał dwójkę pięknych szczeniąt. - Sądzę, że będziesz tak dobrą mamą jaką była twoja matka.

Louis uśmiechnął się do swojego ojca. - Chcesz ich potrzymać, tato? - Póki co nikomu nie pozwolił nawet się do nich zbliżyć, ale wie, że jego ojciec ich nie skrzywdzi.

Mark skinął głową, ale najpierw spojrzał na Harry'ego, aby wiedzieć czy się zgadza, kiedy Harry również skinął głową, Louis wślizgnął Raphaela w jego ramiona. - Witaj, mały łamaczu serc... Złamiesz tak wiele serc, serc omeg - powiedział Mark, uśmiechając się do szczenięcia. Wyglądał jak dokładna mieszanka Harry'ego i Louisa. Miał loki Harry'ego i jego dołeczki, ale niebieskie oczy Louisa.

Harry uniósł brew. - Myślisz, że będzie alfą? - Osobiście nie było to dla niego szczególnie ważne, ale każda alfa kocha mieć syna alfę, a jeżeli to jest pierworodny to, cóż, każdy wie kto będzie ulubieńcem Harry'ego. To po prostu w ich naturze, by opiekować się szczeniakami alfami.

Mark skinął głową. - Nauczysz się, kiedy będziesz miał więcej szczeniąc, to od razu widać, kiedy spojrzy się w ich małe oczka albo po zapachu...

Louis nie widział twarzy Harry'ego, ale czuł że alfa się rozpromienił. - A Kayla? - Zabrał Raphaela i umieścił go w ramionach Harry'ego, nim wręczył swojemu ojcu Kaylę.

Mark również spojrzał na nią, miała oczy Harry'ego, dołeczki, ale Louisa włosy i rysy twarzy. - Ona też będzie alfą, kobiety alfy są bardzo rzadkie w tych czasach, więc będziesz miał dwoje szczeniąt alf, to będzie ciężka robora Louis.

- Co, ona jest alfą? - Mruknął Niall. - To dziwne...

- Nie nazywaj mojego szczeniaka dziwnym - syknął Louis.

Niall wydął wargi, kiedy jego oczy spoczęły na malutkiej dziewczynce. Nigdy wcześniej nie widział kobiety alfy, to dziwna myśl. On sam jest omegą, ale nie może sobie siebie wyobrazić z kobietą alfą. - Jak wiele jest kobiet alf? I jak to działa, mają penisy? Może mieć dzieci? Czy...

- Niall... - Louis, Harry, Liam i Zayn jękneli jego imię w tym samym czasie.

Mark westchnął. - Aby odpowiedzieć na twoje pytanie, ma coś na podobę penisa, ale jest to nadmuchiwane. Sama nie może zajść w ciążę, ale tak jak mężczyzna alfa może zapłodnić omegę w przyszłości. I około 3% populacji alf to kobiety, więc jest to bardzo rzadkie.Trzysta lat temu nie było prawie w ogóle męskich omeg, a wiele kobiet alf, ale czasy się zmieniły i teraz męskie i damskie omegi są na równi, ale kobiety alfy prawie wyginęły, to pewnie ma jakiś związek z ewolucją. Naukowcy wciąż nie są tego pewni.

Niall skinął głową. - Dlaczego nie uczą nas tego na zajęciach? To byłoby o wiele bardziej interesujące.

- Ponieważ większość ludzi nawet nie spotka kobiety alfy, Ni - zachichotał Liam, nigdy żadnej nie widział, ale Louis będzie miał pełne ręce roboty z dwójką alf.

Rozmawiali jeszcze trochę, dopóki Mark nie zauważył że Harry czuje dyskomfort związany z ich obecnością, więc zebrał ekipę i wyprowadził ich z gniazda. Obiecał odwiedzić ich w przyszłości, kiedy Louis poczuje się komfortowo opuszczając gniazdo, chociaż to mogła z łatwością zająć kolejny miesiąc lub trzy. Obiecał jednak, że zadzwoni.

Zayn, Liam i Niall również obiecali dzwonić, ale z tego powodu, że są zajęci szkołą, nie mogą ich z taką łatwością odwiedzić.

Louis nie chciał żeby już szli, ale w momencie, gdy wyszli poczuł pewną ulgę. Może jeszcze nie był w pełni gotowy na to, by inni odwiedzali jego gniazdo, był także zmęczony i wciąż musiał nakarmić swoje szczeniaki. Usiadł prosto i karmił ich w jednym czasie. Zauważył, że robią to dość szorstko, gryzą czasami, drapią jego klatkę piersiową i często na siebie syczą. Teraz, kiedy jego ojciec o tym mówił, tak, dwoje szczeniąt alf. - Już są rywalami - zachichotał Harry, oglądając jak jego szczenięta są karmione przez jego omegę.

Louis skinął głową. - Będą tak wiele walczyć ze sobą w przyszłości, ale nauczę ich braterskiej miłości i by wykorzystywali swoją siłę do wzajemnej ochrony, a nie do walki ze sobą - powiedział.

Harry uśmiechnął się i pocałował wargi Louisa. - Kiedy się mogę z tobą naprawdę połączyć?

Louis był zaskoczony tym nagłym pytaniem, ale to pytanie od jakiegoś czasu również krążyło mu po głowie. - Uch... ja... chcę tego niedługo...

- Mogę to zrobić podczas twojej następnej gorączki? - Harry przygryzł wargę, kiedy zapytał, nigdy nie uprawiał z Louisem seksu podczas gorączki. Zapłodnił go poza nią.

Louis przełknął, to będzie za sześć miesięcy... Czy to nie będzie za szybko? - Nie wiem, może to...

- Chcę się z tobą połączyć podczas twojej gorączki, i tak nie ma opcji żebym mógł się powstrzymać, a nie dam ci paru strzałów żebyś nie mógł być związany, tylko kurwy biorą coś takiego. - Powróciła dominująca strona Harry'ego. A on nie zamierza odpuścić w tej sprawie, nawet Louis mógł to dostrzec.

Louis skinął głową, jego uległa strona zareagowała na dominację jego alfy. - Dobrze... ale muszę zrobić zastrzyk antykoncepcyjny albo coś takiego, ponieważ zapomnisz o użyciu prezerwatywy, a tak bardzo jak kocham tą dwójkę, chcę poczekać z poszerzeniem naszej rodziny.

Harry wydął wargi, chciał więcej... Chce, by Louis był w ciąży przez cały czas. Jak do tego doszło, że omega nie oszalał na punkcie dzieci, a on tak? - Cóż... nie chcę cię wyciągać z bańki, ale czy właśnie sugerujesz, że zamierzasz brać zastrzyki codziennie, ponieważ ostatnim razem, gdy sprawdzałem, ta dwójka poczęła się poza gorączką, kiedy byłeś na antykoncepcji.

Louis przełknął, o cholera. Zapomniał, że jest niesamowicie płodny, jeśli ma to związek z Harrym. - Więc co zrobimy? Harry, nie możemy mieć dzieci co rok przez całe życie. Chodzi o to, moje ciało jest do tego stworzone, ale takie rzeczy się zdarzały setki lat temu, kiedy byliśmy maszynami hodowlanymi i kiedy posiadanie trzydziestu szczeniąt było normalne, ale jeśli taka antykoncepcja nie działa, to będziesz musiał mieć na sobie prezerwatywę za każdym razem, gdy będziemy uprawiać seks.

Harry pokręcił głową. - Nie będę mógł cię zaknotować, jeśli będę miał na sobie cholerną prezerwatywę, a nie mogę cię pieprzyć bez zaknotowania, muszę to zrobić, chciałbym zrobić to teraz, chciałbym ponownie cię zapłodnić... - Oczy Harry'ego przez chwile zaświeciły się na czerwono.

- Wow, wow, spokojnie alfo, czy ciąża to twój fetysz? - Zachichotał Louis. - Nie pozwolę ci tego zrobić bez zabezpieczenia Harry, będziemy mieć całe ręce roboty z tą dwójką, jak miałbym się zaopiekować większą ilością?

Harry wzruszył ramionami. - Powinieneś być pełen moich szczeniąt, każdego dnia przez resztę życia. Mój knot został stworzony do twojej ciasnej, małej dziurki, jesteś mi przeznaczony i to dlatego jesteśmy tacy kompatybilni. I wciąż jest pełno omeg, którzy mają wiele szczeniąt...

Louis przewrócił oczami. - Rozumiem skąd się to u ciebie bierze Harry, ale teraz chcę się skupić na ich wychowaniu, a kiedy będę gotowy, będziemy mieli więcej szczeniąt, dobrze? Obiecuję, że dam ci więcej szczeniąt, ale nie teraz. Mam tylko osiemnaście lat Haz, mam co najmniej dwadzieścia lat na danie ci szczeniąt.

- W porządku... założę tą cholerną prezerwatywę.

Louis był usatysfakcjonowany i pocałował Harry'ego, widzicie, pod koniec udaje mu się uzyskać w tym związku to czego chce. - Mogę również czasami założyć prezerwatywę dla omeg, abyś mógł mnie czasem zaknotować, dobra? A podczas gorączki wezmę zastrzyk, żebyśmy nie zapomnieli.

Harry skinął głową. - Stoi, kocham cię.

Louis uśmiechnął się do swojego alfy. - Też cię kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro