Rozdział 6 - Zaiskrzyło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Cadence*

Stałam niedaleko sceny i oglądałam koncert Arctic Monkeys. Nic ciekawego. Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje z tyłu. Bałam się odwrócić głowę. Mimo drobnego oporu odważyłam się. Oczywiście to Sean trzymał mnie w ramionach. Na początku go nie rozpoznałam. Przestaliśmy tak razem połowę koncertu. Wtedy on puścił mnie ale złapał lewą dłoń i zaczął prowadzić do jakiegoś miejsca.

- Co ty robisz? - zapytałam.

W odpowiedzi otrzymałam uśmiech. Taki dosyć szczery. Zaprowadził mnie za domki letniskowe. Wciąż kurczowo trzymał moją rękę. Patrzył w niebo. Ta noc była piękna i gwieździsta. Wtedy puścił moją dłoń i usiadł za jednym z domków opierając się o ścianę. Dołączyłam do niego. Było dość chłodno. Podsunęłam się biżej. Zero reakcji. Cały czas patrzył w gwiazdy.

- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? - spytałam.

Nagle odwrócił głowę i spojrzał mi prosto w oczy.

- Chciałem cię trochę bliżej poznać. - powiedział i odwrócił wzrok.

W świetle księżyca wszystko wyglądało inaczej. Jego rysy twarzy były bardziej podkreślone i kolor oczu był ciemniejszy. Czarne włosy delikatnie lśniły. Nagle przeszył mnie zimny dreszcz. Przysunęłam się bliżej Seana i wtuliłam w jego prawe ramię.

- Sean, boję się. - powiedziałam

- Czego się boisz? - spytał, spoglądając na mnie.

- Boję się moich rodziców, bo jeśli wrócę z tego koncertu z tobą z pewnością nie pozwolą mi wychodzić z domu przez kilka dni, może nawet tygodni.

- Nie martw się - powiedział opiekuńczym tonem - Będzie dobrze. Przy mnie jesteś bezpieczna.

Delikatnie mnie przytulił. Odwzajemniłam tym samym. Nagle zrobiło mi się ciepło na sercu. Wtedy on ścisnął mnie mocniej, jakby chciał zatrzymać mnie dla siebie. Słyszałam bicie jego serca i czułam jego oddech na szyi. To było dosyć przyjemne uczucie. Dość długą ciszę przerwał telefon. Sean wypuścił mnie z ramion i odebrał telefon. Rozmawiał z kimś przez dłuższą chwilę i się rozłączył.

- Musimy już iść. Chłopaki czekają przy samochodzie. - oznajmił.

- Mam nadzieję, że nie są pijani.

- Wykrakałaś... - westchnął.

Powoli podniosłam się z ziemi i otrzepałam spodnie. Szliśmy w kierunku samochodu dosyć blisko siebie, przepychając i potykając się po drodze. Kilka metrów od celu nastała nas wielka niespodzianka - Dean spał oparty o auto, Kieran leżał na dachu, a Kit ledwo stał na boku z papierosem w ustach i piwem w dłoni. Tylko korony mu brakowało. Sean złapał się za głowę.

- Kieran złaź z dachu. - powiedział do 'zdechłego' Kierana.

Niestety on ani drgnął. " Chyba na serio umarł. " pomyślałam. Sean podszedł do śpiącego na ziemi Deana i go obudził. Szczerze o mało nie dostał w zęby. Dean również ledwo trzymał się na nogach. Wyglądał dosyć komicznie. Powiedział mu coś na ucho i Dean chwiejnym krokiem wszedł na samochód i zepchnął Kierana na ziemię, przy czym sam też spadł. Złapałam się za głowę. '' Nie rozumiem tych idiotów '' przebiło mi się przez mózg. Nawet nie zauważyłam kiedy Sean otworzył auto. Usiadłam w spokoju. Niestety cisza była chwilowa. ' Wesoła trójca ' z szumem wtargnęła do samochodu. Całą drogę nie zwracałam na nich uwagi. Była godzina 3.00 nad ranem gdy wysiadłam z samochodu. Ze zmęczenia ledwo stałam. Bezszelestnie wślizgnęłam się do domu i weszłam po schodach. Po wejściu do pokoju zamknęłam drzwi, przebrałam się i rzuciłam na łóżko. Zaczynałam zasypiać gdy przypomniało mi się, że nie zgasiłam światła. Po chwili otoczyły mnie ciemności i mogłam spać w spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro