10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się dosyć wcześnie. Założyłam na siebie luźny sweter i poszłam do pokoju wspólnego. Pod choinką, która w nim stała czekały prezenty dla osób, które musiały zostać na święta. Wzięłam wszystkie, które były dla mnie i poszłam z powrotem do siebie, żeby je rozpakować.

Dostałam od rodziców dwie książki dotyczące eliksirów. Cóż, nie rozumieją, że prezenty związane z ulubionym przedmiotem szkolnym niekoniecznie są dobrym pomysłem na święta. Babcia przysłała mi natomiast śliczne kolczyki z kryształkami, które od dawna miałam na oku.

Był jeszcze jeden anonimowy prezent. Była to złota bransoletka. Od razu ją założyłam. Wyglądała przepięknie. Na dnie pudełeczka znalazłam jeszcze małą karteczkę.

Nawet najpiękniejszy prezent nie byłby wstanie dorównać twojej ślicznej urodzie.

Uśmiechnęłam się. Nigdzie nie było podpisu, więc mogłam się tylko domyślać, od kogo mógł być.

Zaburczało mi w brzuchu, więc poszłam na śniadanie. W Hogwarcie było cicho jak nigdy. Nie dało się też natknąć na biegające dzieci lub wiecznie niewyspanych, starszych uczniów. Przy stołach też siedziało niewiele osób. Z moich znajomych zostali jedynie Draco, Luna i jeden gryfoński problem-Harry.

Usiadłam przy stole i zaczęłam nakładać sobie swoją porcję posiłku, kiedy ktoś usiadł obok mnie.

-Cześć-usłyszałam zasypany głos koło mojej głowy.-Ładna bransoletka. Od kogo?

-Nikt się nie podpisał, ale zostawił ładny liścik-odpowiedziałam.

-Mamy poetów w Hogwarcie? Ciekawe, nie wiedziałem, że takie talenty chodzą po naszych korytarzach.

-Ja też nie wiedziałam, że masz takie zdolności-uśmiechnęłam się.

-Czekaj co? Jak się domyśliłaś?

-Kiedy pomagałam ci z nauką, przeglądałam twoje notatki, więc rozpoznałam twoje pismo-wytłumaczyłam.

-Podoba ci się?-zapytał nieśmiało.

-Bardzo-powiedziałam i pocałowałam go w czoło, na co chłopak się delikatnie zarumienił.-Dziękuję Draco.

Po posiłku postanowiłam się przejść po błoniach i zabrałam ze sobą Lunę. Lubiłam jej towarzystwo. Można było nie odzywać się przez całe spotkanie i po prostu cieszyć ze swojej obecności, a można było poprowadzić z nią bardzo ciekawą i często podnoszącą na duchu rozmowę. Dzisiaj zdecydowałam się na drugą opcję.

-Luna, skąd mam wiedzieć co dokładnie czuję? Powiedzmy, że jest jakiś chłopak, który długi czas był dla mnie nie miły, a teraz mam wrażenie, że coś do mnie czuje i ja też coś do niego czuję. Ale skąd mam być pewna?

-Wszystko znajduję się w twoim sercu. Posłuchaj go, nie rozumu. A co to za chłopak?-zapytała beztrosko.

-Draco-powiedziałam niepewnie.

-To fajnie-entuzjastycznie odparła Luna.

-Poważnie? I nie masz zamiaru mi prawić kazań, że on mnie skrzywdzi, i że jest zły i inne takie?

-Nie, dlaczego? Możesz kochać kogo chcesz i nikt nie powinien ci mówić, czy to odpowiednie czy nie.

-Dzięki Luna. Uwielbiam cię.

-Nie ma za co-uśmiechnęła się przyjaźnie, a ja postanowiłam wrócić do zamku, ponieważ na dworze panował mróz.

Nie miałam nic lepszego do roboty, więc postanowiłam przejść się po zamku. Był on na tyle duży, że zajęło mi to trochę czasu. Chciałam pobyć jakiś czas sama i uporządkować myśli. Nie było mi to jednak dane, ponieważ na czwartym piętrze natknęłam się na osobę, którą nie koniecznie chciałam teraz widzieć.

-Alice, chciałem ci życzyć wesołych świąt-powiedział, kiedy mnie zobaczył.

-Nawzajem-odpowiedziałam i obróciłam się, żeby pomału się wycofać.

-Ładna bransoletka. Twoi rodzice mają niezły gust-skomplementował mnie.

-To nie od rodziców. Dał mi ją Draco-niepewnie spojrzałam na Harrego.

-Oh, naprawdę? I przyjęłaś ją od niego? Dlaczego Alice, dlaczego?-zapytał lekko zdenerwowanym głosem.

-Twoje osobiste konflikty nie są powodem, dla którego nie powinnam się z nim zadawać. To moje życie i to ja zdecyduję co z nim zrobię-wkurzyłam się na niego.

-Ale dlaczego wybrałaś jego zamiast mnie?-krzyknął.

-Jego zamiast ciebie? O czym ty do cholery do mnie mówisz? Nikogo nie wybierałam-odpowiedziałam już nieźle zdenerwowana jego odzywkami.

-Tak? A z kim poszłaś na bal? Z kim się najwięcej zadajesz? Od kogo dostałaś prezent? Dlaczego nie możesz być ze mną tylko z nim?-przy ostatnim zdaniu głos mu się załamał.

-Jak z tobą? Harry, o co ci chodzi? Nie umawiam się z nim, ale z tobą też nie będę. Jesteś moi przyjacielem, przepraszam-powiedziałam, po czym odwróciłam się i poszłam w przeciwnym kierunku. Chłopak cały czas stał w tym samym miejscu, ze spuszczoną głową i ramionami.

Kiedy wróciłam do swojego dormitorium czułam się rozdarta. Nigdy nie byłabym w stanie poczuć czegokolwiek do Harrego, ale on był strasznie załamany. Szkoda mi go. Nie wiem jak powinnam mu wytłumaczyć, że jest tylko moim przyjacielem. Nigdy nie miałam takich problemów, bo nikt się mną nie interesował. Chyba męska część tej szkoły ma słaby gust skoro jest aż takie zainteresowanie moją osobą.

Stwierdziłam, że tak na prawdę nie mam już dzisiaj nic ciekawszego do roboty, więc położyłam się do łóżka. Jednak po paru godzinach przywracania się z boku na bok stwierdziłam, że póki co nie ma opcji, że uda mi się zasnąć.

Zawinęłam się szczelnie w koc i poszłam do Pokoju Wspólnego. Usiadłam na kanapie, podpierając brodę na kolanach przed kominkiem i przyglądałam się skaczącemu płomieniowi, nie myśląc o niczym.

W pewnym momencie usłyszałam kroki, które zmierzały w moją stronę. Osoba, która szła w moim kierunku, usiadła obok mnie.

-Co tu robisz o tej godzinie?-zapytał blondyn.

-Nie mogłam zasnąć. Jakoś tak pusto się zrobiło bez dziewczyn-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Też nie mogłem spać-powiedział i zamyślił się na chwilę.

-O czym tak myślisz?-zapytałam.

-O nowym semestrze. Ciekawe czy będzie jeszcze ciężej niż do tej pory-zachichotał pod nosem.-Mam nadzieję, że egzaminy dobrze nam pójdą. Jeszcze nie wiesz jakie wymagania stawia nam landryna. Nieosiągalne do zrealizowania.

-Wszyscy mnie straszą tymi wynikami, a mi się wydaje, że poszły mi bardzo dobrze-prychnęłam pod nosem.

-Pewność siebie jest zgubna-mrugnął do mnie.-Coś o tym wiem-powiedział i westchnął.

-Odpowiedz mi coś o sobie-poprosiłam. Oprócz podstawowych informacji właściwie nic o nim nie wiedziałam.

-Co tu do opowiadania. Mój ojciec jest członkiem Rady Nadzorczej Hogwartu, dlatego często uchodzi mi na sucho moje zachowanie. Nie uczę się najlepiej, nie wiem, co chcę robić w życiu. Nic ciekawego.

-A mnie bardzo ciekawisz-powiedziałam na wpół przytomna. Przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego ramieniu.-Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję lepiej cię poznać. Dobranoc Draco-powiedziałam, zamykając oczy. Jego obecność sprawiła, że poczułam się bezpiecznie i od razu zrobiłam się śpiąca.

-Dobranoc Alice-odpowiedział i objął mnie ramieniem.-Na pewno kiedyś ci pozwolę poznać mnie bliżej, ale to jeszcze nie ten moment-powiedział myśląc, że już śpię.

-To mam nadzieję, że nadejdzie on szybko-uśmiechnęłam się i zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro