#BadBoy2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Annabeth

  W ciągu jednego dnia zostałam zmuszona przedefiniować całkowicie swój sposób bycia. Od grzecznej dziewczynki, która zawsze dostawała najlepsze stopnie i wzorowej w zachowaniu do dziewczyny, która po kilku godzinach znajomości uprawia seks z chłopakiem na szkolnej ławce. Można?

- Ale było zajebiście - szepnęłam wtulając się w tors Percy'ego.

 Pachniał tak pięknie, tak orzeźwiająco. Dlaczego ja wcześniej go nie poznałam? Tyle lat był blisko mnie, a ja go nie widziałam. Przy Percym nie zastanawiałam się nad tym co pomyślą rodzice, Piper, nauczyciele. Interesowało mnie tylko i wyłącznie zdanie Percy'ego. Pocałował mnie w czoło i wyrwał z zamyślenia.

- Ubieraj się słońce.

- Musimy? - oparłam podbródek na jego piersi.

Poczułam jego rękę na swoim tyłku, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. On mógł sobie na to pozwolić. Tylko on.

- Nie musimy - odparł - Ale wylądowaliśmy tutaj przez Twoją krótką spódniczką, a teraz leżysz z całym dobrodziejstwem inwentarza na widoku. Delikatne kłopoty mogą z tego być.

Przygryzłam wargę i sięgnęłam po stanik.

- Zapniesz mnie? -spytałam.

- Dopiero skończyłem.

- Ależ to było zabawne -parsknęłam.

Zapiął mój stanik. Sięgnęłam więc po dalsze części mojej garderoby. Nie wiedziałam ile to wszystko trwało, ale ten dzień wyglądał jak jakiś pieprzony sen. Mimo to nie chciałam się budzić. Wyciągnęłam z torebki szczotkę do włosów i spróbowałam rozczesać włosy co było trudne, ponieważ Percy dosyć długo się nimi bawił.

- Jestem głodna - sapnęłam.

 Dobiegły mnie odgłosy skakania, znak, że Percy próbował ubrać swoje spodnie.

- No to pojedziemy coś zjeść.

- Co powiesz na owoce morza?

 Kątem oka zobaczyłam, że twarz mojego chłopaka bardzo szybko zmienia kolory: zielona, żółta, siwa, a na koniec bordowa. Nie wiedziałam, że nie lubi. Znam go raptem kilka godzin i fakt, że wylądowałam z nim w łóżku niczego nie zmienia. Może zatruł się nimi w przeszłości albo coś w tym stylu.

- Em - chrząknął- wolałbym pizzę. Z salami.

- Dobra - powiedziałam od razu - dawno nie jadłam pizzy.

 Właściwe kolory powróciły na jego twarz.

- Znam taką jedną fajną pizzerię. U zielonego satyra. Mój przyjaciel w niej pracuje...

Drzwi otwarły się i stanął w nich wysoki, chudy facet ze szpakowatymi włosami i okularami spadającymi za nos.  Miał źle zapiętą koszulę, a na szyi ślady malinek więc stwierdziłam, że on też miał ostrą zabawę. Rozejrzał się po nas, po sali i znów po nas. Ledwie zdążyliśmy wszystko ogarnąć i ubrać się. Jeśli nikt nie spojrzy dokładnie na drzewo rosnące za oknem i nie zauważy zużytej gumki, którą Percy wyrzucił, nie ogarnie że coś złego się tu działo. Facet sapnął dwa razy.

- Mieliście siedzieć w ławkach Jackson.

- Chcieliśmy rozprostować nogi Tom.

- Jesteśmy na Ty?

- Uchowaj Boże. Nie piłem z Tobą więc mówmy sobie obaj per Pan, co?

- Chyba zgłupiałeś - warknął nauczyciel - Zejdź mi z oczu i staraj się więcej nie ściągać dobrych uczennic na złą stronę.

 Zaczerwieniłam się widząc, że Percy ledwo powstrzymuje się od sarkastycznego komentarza, w którego treści znalazłabym się na milion procent. Pociągnęłam go mocno za ramię mrucząc w pośpiechu "Do widzenia". Gdy znaleźliśmy się  za murami szkoły oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Chwyciłam go za rękę i poczułam się naprawdę dobrze. Na swoim miejscu. Chłopak pociągnął mnie w stronę miejsca, w którym stał jego samochód. Włączyłam telefon. 12 nieodebranych połączeń od Piper i z 30 wiadomości z pytaniem czy żyję. Zaśmiałam się i wybrałam do niej numer.

- Halo! - usłyszałam głos przyjaciółki - Wszystko z Tobą dobrze?

- Hej Piper - odparłam do telefonu - Jest lepiej niż dobrze

- Co masz na myśli?

- Opowiem Ci jutro, dobra? - spytałam - Dziś jestem delikatnie zajęta.

Z telefonu usłyszałam odgłos wciąganego głośno powietrza.

- Wiedziałam! Percy, tak? Wiedziałam odkąd was zobaczyłam!

- Tak, tak, jesteś wspaniałą swatką - zaśmiałam się - Ale teraz już naprawdę pa pa.

 Rozłączyłam się, A Percy parsknął w dość niewyszukany sposób. Podeszliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy na naszą pierwszą randkę. Słońce już chyliło się ku zachodowi ukazując nam naprawdę wspaniały widok. Po chwili byliśmy już pod niewielką pizzerią z szyldem, który przedstawiał jakiegoś kozłonoga z piszczałkami. Ciekawe skąd się wziął tak idiotyczny pomysł na nazwę pizzerii? Podeszliśmy do baru, za którym stał czarnoskóry chłopak z pryszczami i kozią brodą. Wyglądał dość sympatycznie.

- Percy!

- Grover - Percy uśmiechnął się.

 Chłopak imieniem Grover wyciągnął dłoń do Percy' ego, który również podał mu dłoń. Wykonali kilka skomplikowanych ruchów, coś jak połączenie piątki, żółwika i uderzeniem z liścia.

- To co zwykle? - spytał czarnoskóry barman.

- Nie - żachnął się Percy - Nie widzisz z kim przyszedłem?

Oczy Grovera rozbłysły, a jego usta rozszerzyły się w uśmiechu.

- O kurwa - zaczął -Witam piękną panią. Witam, witam, nazywam się Grover Underwood.

 Zaczął całować wierzch mojej dłoni. Czułam się niezreęcznie, ale niezwykle rozbawiona.

- Ej - mruknął Percy- Bierz tą koźlą brodę bo Ci ją urwę.

- Nazywam się Annabeth... -wtrąciłam.

- Jest zdrowa? Sama z siebie się zgodziła na randkę? Naszprycowałeś ją narkotykami, co?

- Pierdol się - uśmiechnął się Percy - I poproszę pizzę z salami. I colę. dla Pani z cytryną.

 Następnie odprowadził mnie do stolika nie zważając na Grovera, który trząsł się ze śmiechu. Mogłam się spodziewać, że koledzy mojego chłopaka będą specyficzni, ale na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego.

- Percy - zaczęłam - długo się znacie z Groverem?

Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. To były chyba jakieś dobre wspomnienia.

- W wieku czterech lat znalazłem go w kapuście. Nie wnikaj.

 Zaśmiałam się i pogrążyłam w rozmowie. Brzuch nie pozwalał mi się na niej specjalnie skupić, ponieważ co chwila wtrącał swoje uwagi burcząc gniewnie i domagając się jedzenia. Po chwili na nasz stolik trafiła największa pizza jaką widziałam i trzy szklanki coli, a jedna nawet z cytryną. Grover usiadł obok mnie.

- Zapraszał Cię ktoś? - spytał Percy.

- Spójrz na mnie Annabeth - jęknął żałośliwie Grover - sama skóra i kości! Ja już ledwo żyję z głodu, przecież nie zostawisz mnie o głodzie, prawda?

Zaśmiałam się głośno. Polubiłam tego chłopaka.

- Siadaj i jedz z nami.

- Jesteś za dobra dla tego matoła.

- Jebnę Ci - ostrzegł lojalnie Percy połykając pierwszy kawałek.

Grover okazał się naprawdę zdrowo myślącym człowiekiem bo porzucił temat. Widać oglądał już nie jeden raz jak Percy dawał komuś w pysk. Dowiedziałam się, że ta knajpa jest jego, ale Percy pasożytuje tutaj przychodząc przynajmniej raz dziennie i biorąc coś na koszt firmy. W ich towarzystwie czułam się naprawdę świetnie. Nawet krótka spódniczka mi nie przeszkadzała. Cały wieczór przeleciał jak z bicza strzelił. Słońce zaszło całkowicie, a na nieboskłon wszedł księżyc. Grover wyszedł nas pożegnać, uścisnął mnie i rzucił, że jestem za dobra i uciekł w stronę kuchni.

- To gdzie teraz? - Spytał Percy.

- Do mnie? - Odparłam i puściłam mu oczko.

 Widziałam uśmiech pojawiający się na jego twarzy.

- Jest już późno, powinniśmy spać.

- Będziemy, ale razem. I jeszcze dziś mam kilka spraw do załatwienia z Tobą.

Nachyliłam się i pocałowałam go, dotykając dłonią jego uda.

-  Stworzyłem potwora - rzekł Percy gdy już oderwałam się od jego ust.

Ruszył jednak bez słowa w kierunku wskazanym przeze mnie. Czasem dobrze jest żyć czymś innym niż szkołą.




Jest druga część, o którą mnie proszono! Mam nadzieję, że się spodoba💙 Ktoś ogląda dziś Grę o Tron? 💙⚔

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro