Rozdział 15."Nie chcę byś się raniła..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov. Katori.

Obudziła się ale obok siebie, dostrzegłam kanato. Siedzącego obok mnie jego miś siedział natomiast na podłodze, trochę się zdiwiłam.

Kanato, wpatrywał się we mnie tymi fioletowymi, oczami bardzo lubię jego oczy. Chciałam wstać, z łóżka. Ale kanato, mi to uniemożliwiał.

- Kanato- kun, ja muszę wstać. - Mówię słowa kierując do wampira

- To szybko rób co masz zrobić bo nie lubię czekać - powiedział kanato umożliwiając mi odsunięcie się od niego. Szybko wzięłam potrzebne mi rzeczy i pognałam do łazienki znając kanato że on nie lubi czekać muszę się szybko wyrobić bo innaczej wpadnie w furię..

Ubrałam się w bluzę o kolorze, granatowym spodnie wycieruchy,buty czarne. Zrobiłam reszte toalety nie wiem czy można nazwać to poraną toaletą.

Udało mi się wszystko załatwić w 10 minut. Szybko wróciłam do pokoju w którym nadal czekał, kanato.

- Idziesz że mną - rzekł kanato ciągnąć, mnie do wyjścia z mojego pokoju. Nie mam wyjścia, muszę z nim iść. Przynajmniej wziął teddy'ego.
Weszliśmy do kuchni, i kanato dał mi słodyczy i sobie czyli moje śniadanko to słodycze.Wow, bycie faszerowaną przez kanato słodyczami. Szybko zjedliśmy i wyszliśmy z kuchni. Ale, gdy wyszliśmy z kuchni napotkalismy ayato.

- Kanato, co robisz z chichamashi? - powiedział czerwono - włosy.

- Ayato daj mu spokój. - Uśmiechnął się najstarszy z trojaczków.

-Zresztą bitch - chan, nie należy tylko do ciebie. - Rzekł laito.I zostałam przyciągnięta do laito.

- He?! Zostaw własność oreo - samy!! - krzyknął ayato.

- zostawcie, ją!! - krzyknął kanato wściekł się

Wyrwałam się laito i wróciłam do mojego pokoju. Wreszcie spokój.

Usiadłam, na parapecie wpatrując się w okno. Posiedziałam tak z 2 godziny następnie wyszłam z pokoju. Przechodzająć się tak przez rezydencje, usłyszałam walenie, weszłam tam.
Laito grał sam że sobą w bilard. Trochę, zrobiło mi się go smutno.

-Oh, bitch - chan. - Uśmiechnął się

- laito co to za pokój? - spytałam

- To pokój gier. - Odparł uśmiechając się

- To czemu grasz sam? - zadaje pytanie.

- Bo reszta tu rzadko przychodzi jedynie shu tu śpi. - Wskazał na blondyna, który śpi na kanapie.

- To mogę z tobą zagrać? - pytam się wampira o rudych - włosach.

Widzę zdiwienie w jego oczach oraz iskry.

- A umiemiesz grać w bilard? - pyta

- Tak, się składa że umiem. - Odparłam

- A czemu chcesz że mną grać? - zapytał.

- Nie chce widzieć twojego smutku. - Opowiedziałam

Laito spojrzał zdziwiony po czym się zaśmiał.

- Bitch - chan wydajesz mi się bardzo ciekawą osobą. ~~- Uśmiechnął się zboczonie.

- To co gramy? - zapytał z iskrami w oczach cieszył się z tego.

Ucieszyło mnie to. Nie chciałam by laito był smutny. To prawda, jest bardzo zboczony, ale nie lubię gdy ktoś kogo znam jest smutny.

****
Grając z laito raz on wygrywał raz, ja.
Ostateczne wyszło że 2 razy wygrałam ja i 2 razy wygrał laito.

Było to dziwne ze jak my graliśmy shu otworzył oczy i się patrzył.

- Ja muszę iść - Powiedziałam.
Laito spojrzał zdziwiony shu w sumie też.

- To może że mną zagrasz w rzutki? - spytał shu zdziwiłam się bo shu zazwyczaj leży i słuchać muzyki.

- Ale ja.. - mówiłam lecz laito mi przerwał.

- Nie ma nie. Bitch - chan, gra z nami! - powiedział

- Jak zagram z wami mogę iść? - pytam

- Tak. - Odparł shu.

Zabrałam z nimi ja wyrzuciłam 80.

Shu wyrzucił 180, jest naprawdę dobry!
Laito wyrzucił 100.

- Laleczka jest w to słaba ja cie nauczę w to gra - powiedział zboczeniec.

- Ale - mówię

Mimo, wszystko musiałam z nimi zostać, choć miałam iść. Ale te wampiry, nie da się przekonać.

Po 2 godzinach jakże" wspaniałej " Nauki przez zboczeńca i shu udało mi się trafić w sam środek tarcy.

- Brawo bitch- chan! - ucieszył się laito się uśmiechnął.

- Bitch chan gdzie idziesz nie zostaniesz jeszcze? - pyta laito

-Idę do pokoju i nie zostanę - oparłam wychodząc

Przyznam fajnie z nimi czas spędziłam i shu jako nauczyciel to coś wartego śmiechu.

Weszłam do mojego pokoju, usiadłam na łóżku. Ah, muszę iść się wykompać i mogę spać, i tak jest dość późno.

Westchnęła cicho wstając z łóżka. I weszłam do łazienki. Rozejrzałam się, a w wannie jest shu, dobrze ze miałam na sobie ubrania.
Podeszłam do blondyna.

- Shu, czy ty kąpiesz się w ubraniach - mówię.

-Tak - odparł.

- Nie przyszłaś mnie tu zobaczyć nago?
- mówił

- Że co? O niczym takim nie myślę - odparłam

Shu spojrzał na mnie dziwnie

- To shu jak się wykąpiesz to mi powiedz - powiedziałam chcąc odejść od wanny.

Shu popatrzył zdziwiony i pociągnął, mnie do siebie że wylondowałam w wannie z nim.

Jego oczy mi pokazywały zdiwienie moją osobą.
Po chwili jednak już nie było zdiwienia

- Pozwól mi się napić swojej krwi. - Rzekł shu

Z nich wszystkich, tylko shu mnie nie gryzł, nawet subaru mnie ugryzł w ogrodzie. Jeśli powiem nie to i tak mnie ugryzie więc najlepiej, będzie się zgodzić.

- Dobrze - odparłam. Oczy shu ponownie pokazywały zdiwienie.

- Czemu? - pyta

- Bo przecież, jak się nie zgodzę i tak to zrobisz. - Opowiedziałam po chwili

Shu nic nie odpowiedział już tylko się wgryzł w moją szyje. Bolało, i to bardzo. Po dłuszej chwili, przestał i zniknął.

Wzięłam na puściłam sobie wody. I się wykąpałam. Po wykąpaniu się założyłam świeże ubrania i wyszłam z łazienki. Weszłam do mojego pokoju, było ciemne nie przypominam sobie, żebym gasiła, światło. Nagle poczułam jakaś zimną dłoń na swojej szyji. Ogromny strach powrócił, serce zaczęło szybko bić. Strach nie do opanowania.

Aaa!!! - krzyknęłam. Opadająć na podłogę. Nie mogłam! się utrzymać na nogach.

Światło się zaświeciło zobaczyłam wszystkich sakamakich przy mnie stał ayato.

Wszyscy z nich zaczęli sie śmiać.

- Serio ciebie łatwo przestraszyć! - zaśmiał się ayato.

- Żeby widziała swoją żałosną minę! - zaśmiał się kanato

- nawet ty reji? - mówię cicho nie podnosząc głowy.

- Powiedzieli że jak im nie pomogę potłuką moją zestawe - rzekł okularnik.
No tak jego zastawa, a żeby chronić swój "skarb " On za to chyba zrobi wszystko.

Po tym wszystkim, wszyscy zniknęli oprócz kanato on został. Siedziałam na łóżku obok niego. Czemu sie tak we mnie wgapia.

- Serio twoja mina była żałosna! - powiedział.

Oh, czyli teraz będzie się ze mnie naśmiewał... Jeśli ktoś sie że mnie naśmiewa nie lubię tego w szkole często byłam wyśmiewana, przez co często, uciekałam do łazienki. Nigdy nie posiadałam przyjaciół.

Chcę teraz uciec do łazienki. Próbowałam ucieczki do łazienki ale zostałam zatrzymana przez kanato..

- Nie mogę cię puścić, jeśli cię teraz puszczę, zrobisz sobie krzywdę... - Powiedział.

Niestety miał rację, zawszę gdy zamykała się w kiblu i płakałam robiłam sobie krzywdę...

- Kanato idź sobie - Oparłam.

- Nie mogę cię zostawić nawet jak cię, zostawię zrobisz sobie krzywdę wtedy później. - Rzekł

- Nie pozwolę, na to. - Odparł.

。・:*:・゚★,。・:*:・゚☆

Rozdział ma 1546 słów.
Mam nadzieję że się podoba.

~~ do następnego ~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro