Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

LOUIS

Był późny luty, prawie nadszedł marzec, kiedy Louis obudził się w środku nocy, znajdując Harry'ego siedzącego tuż obok niego, dyszącego ciężko, z jedną ręką na swoim prawie ośmiomiesięcznym brzuchu.

- Harry? - Zapytał Louis, kładąc dłoń na górze jego pleców. - Wszystko w porządku?

Harry gwałtownie pokręcił swoją głową. - Nie sądzę. Coś jest nie tak.

Wszelkie oznaki snu natychmiastowo opuściły Louisa. - Dlaczego mnie nie obudziłeś?

Ze stłumionym szlochem, Harry wyjaśnił. - Miałem nadzieję, że odejdzie, ale tak się nie stało.

- Co to jest, Harry? Ból? - Louis próbował znaleźć przyczynę problemu.

- Ostry - potwierdził Harry. - I nie odchodzi. Powinien odejść. - Zaczął płakać, chcąc się tego pozbyć.

Louis odrzucił kołdrę ze swoich nóg. - Obudzę Nialla, potem pojedziemy do szpitala.

Nie czekał na odpowiedź Harry'ego. Zamiast tego pobiegł do drzwi i ruszył do pokoju dla gości, pukając pobieżnie do drzwi, nim wpadł do pokoju. Zatrzymał się przy głowie łóżka. - Niall!

Niall podskoczył, jakby został porażony prądem. - Co?!

- To Harry. Coś jest nie tak z dziećmi. - Szybko powiedział mu Louis. - Musimy go zabrać do szpitala. Teraz.

Na jego szczęście, Niall nie zadawał więcej pytań. Po prostu wyskoczył z łóżka i wślizgnął się w ubrania, które poprzedniej nocy zostawił na podłodze. - W takim razie, jedźmy.

Louis skinął głową i ponownie przeszedł korytarzem do jego i Harry'ego sypialni. Harry siedział dokładnie tak jak Louis go zostawił. Kiedy Louis przysunął się do niego i ponownie położył swoją dłoń na jego plecach, Harry podskoczył i zerknął na niego, jego oczy błyszczały od łez.

- No dalej Harry - powiedział Louis, mówiąc niskim i uspokajającym głosem. - Jedziemy teraz do szpitala.

- Louis, co jeśli one są martwe? - Harry wyraźnie zmagał się z trzymaniem się w ryzach i nie do końca było to sukcesywne. Przeniósł swój wzrok na Nialla. - Co jeśli im coś zrobiłem?

Kolejny załamany szloch opuścił usta Harry'ego. Niall stanowczo powiedział. - Nie robiłeś nic innego od najlepszej opieki nad tą dwójką. Teraz, ubierzemy cię, abyśmy mogli wszystko sprawdzić.

To wymagało od Nialla i Louisa trochę wysiłku, by postawić Harry'ego i by ubrać go w jakieś joggersy i luźną bluzę. Potem nie marnowali czasu i od razu udali się do samochodu Nialla. Louis wciąż nie mógł prowadzić, a Harry oczywiście nie był w stanie.

Louis usiadł na tyłach wraz z Harrym, nie martwiąc się o to, że to Niall pełnił rolę szofera. Kiedy Niall jechał z maksymalną prędkością, w dodatku o 3 w nocy, Louis trzymał dłoń Harry'ego i zapewniał go, że wszystko będzie w porządku. Nawet jeśli Louis nie miał pojęcia czy to okaże się prawdą.

Podjechali przed zbyt znajome wejście na SOR, a Niall pozwolił Louisowi pomóc Harry'emu się wydostać, mówiąc, że spotkają się w środku tak szybko jak zaparkuje samochód.

W chwili, gdy przekroczyli próg SOR-u, Louis przytrzymywał wciąż płaczącego Harry'ego, wołając o pomoc. Zajęło to trochę, ale w końcu pielęgniarka pojawiła się z wózkiem. - Co się dzieje? - Zapytała szorstko, kiedy Louis pomagał Harry'emu usiąść na krześle. Jeśli rozpoznała któregokolwiek z nich, była na tyle profesjonalna, by nie dać tego po sobie poznać.

- Jest w siódmym miesiącu ciąży z bliźniakami i obudził się mniej niż godzinę temu z ostrym bólem i mówi, że dzieci się nie ruszają. - Louis powiedział jej to co wiedział. - Zazwyczaj są bardzo aktywne w nocy.

Harry krzyknął, kiedy przeszła przez niego kolejna fala bólu, łzy spływały po jego policzkach. Złapał się za brzuch i spojrzał najpierw na Louisa, a potem na pielęgniarkę. - To boli - powiedział im, chociaż jasno nie było to konieczne.

- Zabierzemy cię do gabinetu i zobaczymy co się dzieje - powiedziała spokojnie pielęgniarka. Zaprowadziła wózek do najbliższego pokoju badań, a Niall wbiegł, kiedy Louis i pielęgniarka pomagali Harry'emu przenieść się na kozetkę.

- Czy doktor Walsh tutaj jest? Leczyła go wcześniej. - Niall prześlizgnął się obok pielęgniarki, aby być obok Harry'ego.

- Wierzę, że tak. Zaraz to sprawdzę - odpowiedziała pielęgniarka. - Do Harry'ego, dodała. - Pozostań spokojnym i spróbuj oddychać głęboko. Zaraz wrócę. - Potem wyszła, nic już nie mówiąc, zatrzymując się tylko po to, by zasłonić kurtynę.

Harry wciąż delikatnie płakał, nawet chociaż próbował podążyć za wskazówkami pielęgniarki i starał się głęboko oddychać. Louis złapał jego dłoń i ścisnął ją mocno. - Wszystko będzie w porządku, Harry.

Harry ponownie spojrzał na Louisa. - Skąd możesz być pewny?

Louis wzruszył ramionami. - Po prostu to czuję. - I tak było. Nie sądził, że Harry zaszedł tak daleko z całym swoim chorowaniem i wściekaniem się na pamięć Louisa tylko po to, by stracić swoje dzieci.

- Czy wciąż cię straszliwie boli, Haz? - Zastanawiał się na głos Niall.

Harry otworzył swoje usta żeby odpowiedzieć, kiedy fala bólu musiała przez niego przejść, ponieważ jego uścisk na dłoni Louisa się wzmocnił, a Harry zassał krzyk. Kiedy moment się zakończył, spojrzał na Nialla i słabo kiwnął głową.

Niall zaoferował współczujący uśmiech w tej samej sekundzie, w której doktor Walsh weszła do gabinetu z pielęgniarką, która poszła ją znaleźć tuż za nią.

- Panie Styles - przywitała się, widocznie go rozpoznając. - Co się dzisiaj dzieje?

Louis mógł zobaczyć jak Harry zbierał się w sobie, by móc wyjaśnić. - Obudziłem się z bólem w brzuchu. A dzieci przestały się poruszać. Zazwyczaj są najbardziej rozruszane w nocy. - Łzy ponownie zaczęły spływać po jego policzkach, kiedy słuchał swoich symptomów.

- Jeszcze raz, jak daleko jesteś? Dwudziesty-dziewiąty tydzień, trzydziesty? - Chciała znać dokładny czas.

- Trzydziesty tydzień - odpowiedział Harry.

Doktor Walsh skinęła głową w zrozumieniu tego co Harry powiedział. - W porządku, zróbmy tutaj USG, by zobaczyć co się dzieje. - Spojrzała na pielęgniarkę, która natychmiastowo wyszła, idąc po sprzęt. Louis, Niall, a szczególnie Harry byli z tym podobni. Kiedy wróciła do Harry'ego, powiedziała. - Musisz się uspokoić. To może być mnóstwo rzeczy, a jesteś teraz tutaj, więc zrobimy co tylko będzie trzeba.

Harry skinął głową, chociaż wygląd jego twarzy mówił Louisowi, że wciąż był niesamowicie spięty. Dopóki nie dowie się co się stało, Harry się nie uspokoi. Louis nie mógł go winić. Sam również był bardzo spięty. Nie wiedział co by zrobił, gdyby coś naprawdę złego stało się Harry'emu lub dzieciom.

Pielęgniarka wróciła z maszyną, o która prosiła ją doktor Walsh, a lekarka nie marnowała czasu, prosząc Harry'ego, by uniósł swoją koszulkę, aby mogła wycisnąć trochę żelu na jego brzuch oraz przyłożyć tam różdżkę, bo zobaczyć co się tam działo. Dodatkową minutę zajęło jej znalezienie dzieci, odkąd Harry kolejny raz zwinął się z bólu, kiedy ona wciąż szukała dobrego miejsca, by sprawdzić co z maluszkami.

Kiedy nie powiedziała nic, by ich zapewnić tak szybko jak Harry miał na to nadzieję, spiętym głosem zapytał. - Czy wszystko z nimi w porządku?

- W porządku, na chwilę obecną. - Harry ledwie miał czas na to, by westchnął z ulgą, nim kontynuowała. - Harry, jest tak jak myślałam. Wierzę w to, że rodzisz. Dzieci ułożyły się w pozycji do porodu.

Harry gwałtownie pokręcił swoją głową. - Nie mogę rodzić. Mam termin na maj.

- Możesz zatrzymać poród, prawda? - Wtrącił się Louis, pamiętając wiele historii swojej mamy jak położnej.

Harry spojrzał na Louis jakby był wdzięczny za podsunięcie tego pomysłu, następnie uniósł swój wzrok, by spojrzeć co sądziła o tym lekarka.

- Chcę przynieść monitor płodu i zrobić badanie wewnętrzne. W pewnych przypadkach są możliwe leki, które opóźnią poród - powiedziała im doktor Walsh. Jednak nie mieli ani chwili, by się cieszyć, kiedy dodała. - Muszę cię jednak ostrzec, że może będziesz musiał dzisiaj urodzić. Głowa dziecka A jest już w pozycji urodzeniowej i jeśli którekolwiek z dzieci będzie udręczone, obydwoje będą musieli się wydostać.

- Czy mogą przeżyć w trzydziestym tygodniu? - Harry zadał najważniejsze pytanie i cały czas wstrzymywał swój oddech, czekając na to co ona powie. Louis kopiował jego zachowanie.

Stanowczo skinęła głową. - Zdecydowanie. Mogą mieć trochę trudności, jeśli urodzą się tak wcześnie, ale nasz oddział neonatologiczny jest jednym z najlepszych w kraju i wysyłali dzieci urodzone nawet wcześniej, zdrowe do domu.

Harry powoli wypuścił oddech, który wstrzymywał, Louis zrobił to samo. Kiedy kolejna fala bólu do niego przyszła, Harry sięgnął po dłoń Louisa i ścisnął ją.

Kiedy ból zniknął, doktor Walsh spojrzała Harry'emu w oczy i powiedziała. - Pójdę teraz po Sarah, żeby przygotowała ci prywatną salę. Podłączy cię do monitora płodu, a ja będę tam tak szybko jak będziesz gotowy do badania wewnętrznego.

- W porządku. - Harry zassał głęboki wdech i wypuścił go nierówno.

Lekarka położyła dłoń na przedramieniu Harry'ego. - Spróbuj się zrelaksować. Wszystko jest pod kontrolą.

- Spróbuję - obiecał.

Doktor Walsh opuściła gabinet, a dwie dodatkowe pielęgniarki zajęły jej miejsce. Pomiędzy dwoma nowo przybyłymi a Sarah, brzuch Harry'ego został wyczyszczony, a jego łóżko zostało wyprowadzone z gabinetu i udali się w kierunku wind. Louis i Niall podążali za nimi i w krótkim czasie Harry został umiejscowiony w sali na oddziale położniczym.

Harry najprawdopodobniej miał kolejny skurcz, został przebrany w szpitalną odzież i został podłączony pod monitor płodu, kiedy doktor Walsh ponownie do nich dołączyła. - Sprawdźmy jak się mają twoje dzieci.

Louis był tak podenerwowany na jakiego wyglądał Harry'ego, kiedy obydwoje patrzyli jak lekarka odczytywała zapis. Zmarszczyła brwi, a serce Louisa opadło mu do żołądka. Mógł usłyszeć jak Harry jęknął na wyraz jej twarzy, więc wziął jego rękę, ściskając ją mocno.

Doktor Walsh w końcu najpierw spotkała wzrok Louisa, a potem Harry'ego. - Obawiam się, że dzieci są niedotlenione. Ich bicie serca jest nieregularne i wolniejsze niż bym chciała, a to najprawdopodobniej wyjaśnia dlaczego nie ruszając się tak bardzo jak wieczorem. Chcę zrobić szybkie badanie wewnętrzne, ale chcę abyście zaczęli przygotowywać się na możliwość, że może będziemy musieli zrobić szybkie cesarskie cięcie.

Louis prawie zapomniał o tym, że był tu Niall, kiedy ten zapytał cichym głosem. - Powinienem wyjść?

- To zależy od Harry'ego - powiedziała mu uprzejmie lekarka.

- Zostań? - Powiedział Harry. - Proszę?

Niall szybko skinął głową. - Zdecydowanie. - Został przy miejscu, które wybrał, przy głowie Harry'ego.

Doktor Walsh uniosła kołdrę i koce z dolnej części łóżka i poprosiła Harry'ego, aby się pochylił i rozłożył swoje nogi, by mogła sprawdzić co się dzieje wewnątrz. Upewniła się, że pościel wisiała na jego kolanach, zapewniając prywatność, kiedy przystępowała do badania.

Harry pisnął, kiedy poczuł ją wewnątrz siebie, nieobecnie zacisnął swój chwyt na dłoni Louisa. Louis nie miał nic przeciwko. Nie mógł sobie wyobrazić tego przez co przechodził Harry.

Lekarka pokręciła głową, kiedy wycofywała swoją dłoń. - Jesteś już w pełni rozciągnięty, Harry. Nie sądzę, że w tym momencie możemy się jeszcze cofnąć. Nie chcę ryzykować porodu naturalnego, kiedy z twoimi dziećmi nie wszystko jest w porządku. Myślę, że musimy cię zabrać na salę operacyjną natychmiast, aby wyciągnąć dzieci.

Harry ponownie wybuchnął płaczem na jej słowa. Louis wykorzystał więc okazję, by jeszcze raz się upewnić. - Jesteś pewna, że wszystko będzie z nimi w porządku tak wcześnie?

- Jestem przekonana, że będą mieli naprawdę duże szanse. Jeśli szybko je wyciągniemy - stwierdziła doktor Walsh. Spojrzała na Louisa, a potem na Nialla. - Panowie, jeden z was może iść z Harrym, ale tylko jeden.

Louis ledwie miał czas na to, by odetchnąć nim Niall stwierdził. - Ty idź, Lou. Zadzwonię do wszystkich i dam im znać co się dzieje.

- Zadzwonisz do mojej mamy i do Gemmy? - Poprosił Harry.

- Pierwsze na mojej liście - obiecał Niall, wyciągając swój telefon dla dobrego wrażenia. Życzył Harry'emu. - Powodzenia, - następnie wyszedł, znajdując cichą przestrzeń, by wykonać wszystkie swoje telefony.

- Teraz, przygotujmy cię do operacji. - Te słowa sprawiły, że pielęgniarki przystąpiły do akcji z Harrym.

Louis został delikatnie odepchnięty na bok, więc pielęgniarki mogły wykonywać swoją robotę, przygotowując Harry'ego, a Louis był pozostawiony, aby założyć jakieś rzeczy i modlił się, by z Harrym i dziećmi wszystko było w porządku. Musiało być. Przeszli przez zbyt wiele w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, aby tak nie było.

~*~

Piętnaście minut później Louis został poprowadzony na salę operacyjną, nie miał już pojęcia, która była godzina, nie żeby się tym przejmował. Troszczył się jedynie o Harry'ego, który leżał na stole na środku sali, zasłonka była na jego klatce piersiowej, blokując jego widok na to co robiła doktor Walsh ze swoją ekipą.

Louis sięgnął po dłoń Harry'ego, a Harry odwrócił się do niego, mając w oczy zalane łzami. - Louis, jeśli coś się stanie...

Ucinając wypowiedź Harry'ego stanowczym zaprzeczeniem głową, Louis mu powiedział. - Nic się nie stanie.

- Skąd możesz być pewny? - Zapytał Harry nieufnym głosem, tak jak za pierwszym razem, gdy Louis był taki nienaturalnie pewny.

Louis wzruszył ramionami. - Tak naprawdę to nie wiem. Ale musimy myśleć pozytywnie, prawda? - Ścisnął dłoń Harry'ego w wspierający sposób. Był tak przestraszony na jakiego wyglądał Harry, ale Harry nie musiał tego wiedzieć.

- W porządku, panowie, myślę, że jesteśmy gotowi na to, by wyciągnąć dzieci - ogłosiła doktor Walsh.

Harry ścisnął dłoń Louisa wystarczająco mocno, by Louis mógł się martwić o to czy jego kości nie zostaną złamane, ale nie zrobił nic, by ten uścisk poluźnić. Skoro to było tym czego Harry potrzebował...

- Czujesz to, Harry? - Louis oglądał jak lekarka przyciska główkę skalpela do skóry na brzuchu Harry'ego.

- Nie - powiedział jej Harry.

- W takim razie znieczulenie działa z pełną siłą. Gotowi, panowie?

Louis spojrzał na Harry'ego, który znikomo kiwnął głową. Louis pokiwał do lekarki za ich dwójkę.

Louis przez następne kilka minut miał wzrok skupiony na Harrym, dając mu coś na czym mógł się skupić, dopóki doktor Walsh nie ogłosiła. - Tutaj jest dziecko A. To chłopiec!

Pielęgniarka, która dbała o płyny Harry'ego obniżyła kotarkę na jego brzuchu, więc on i Louis mogli zobaczyć swojego syna.

Louis jęknął. Dziecko było takie maleńkie. Miało ciemne włosy i marszczyło swoją twarz. Chociaż zdecydowanie był wojownikiem. Kwilił lekko i dziko wymachiwał swoimi piąstkami, kiedy doktor Walsh wręczała go czekającej pielęgniarce, która natychmiastowo wyniosła go z sali.

- Czy wszystko z nim w porządku? Gdzie go zabierają? - Zapytał zmartwiony Harry. - Nie mogę go potrzymać?

- Zabiorą go na oddział neonatologiczny, aby wszystko sprawdzić - wyjaśniła lekarka. - Tak szybko jak dojdziesz do siebie po operacji, zabierzemy cię, byś mógł zobaczyć swoje dzieci.

Pielęgniarka, która obniżyła zasłonkę, tetaz ją z powrotem podniosła.

Louis i Harry musieli poczekać jedynie kilka więcej minut, nim doktor Walsh, ogłosiła. - A tutaj jest dziecko B. Dziewczynka!

Kiedy pielęgniarka Harry'ego ponownie obniżyła kotarę, Harry i Louis mogli dojrzeć swoją córkę. Tak jak jej brat miała ciemne włosy i ostry wyraz twarzy na fakt, że została wyjęta z ciepłego, przytulnego domku. Jej płacz był tak delikatny jak jej bliźniaka, kiedy kolejna pielęgniarka zabierała ją w tą samą stronę co jej rodzeństwo.

- Niedługo je zobaczysz - przyrzekła lekarka. - Muszę jedynie tutaj skończyć.

Kotara ponownie zablokowała ich widok na to co robiła doktor Walsh. Teraz, kiedy operacja już się prawie skończyła, Harry spojrzał na Louisa. - Pójdziesz znaleźć Nialla? Powiesz mu, że dzieci już tu są?

Louis skinął głową. - Oczywiście. - Właśnie miał wychodzić, aby spełnić prośbę Harry'ego, kiedy zmusił się do powiedzenia. - Świetnie sobie poradziłeś, Harry.

Harry uśmiechnął się blado, oczywiście wyczerpany po tym wszystkim. - Dzięki - zatrzymał się jedynie na chwilę. - I dziękuję za zostanie ze mną.

- Nie chciałbym być nigdzie indziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro