jeden.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ever since this began, I was blessed with a curse...

Szczupła blondynka opadła na ławkę, oddychając ciężko jak astmatyk. Wyciągnęła przed siebie zmęczone po długim dniu nogi i oparła się o drewniane siedzisko, rozkoszując się chwilą odpoczynku. Była wykończona, powieki robiły się coraz cięższe, a do tego brzuch uparcie wygrywał nikomu nieznane melodie, przypominając dziewczynie, że od rana nie miała nic w ustach. Od siódmej rano biegała po zatłoczonym Londynie, szukając dla siebie odpowiedniego mieszkania, ale im dłużej to robiła, tym bardziej opuszczał ją zapał, z którym obudziła się tego dnia. Przebrnęła przez kilkadziesiąt ogłoszeń, z których do gustu przypadło jej tylko kilkanaście. Dzwoniąc pod podane numery miała nadzieję, że los się do niej uśmiechnie i wreszcie coś dla siebie wynajmie, ale każde kolejne połączenie rozwiewało jej szanse. Niektórych połączeń nikt nie odbierał, podczas kilku została poinformowana, że oferta jest już nieaktualna. Zaledwie kilka anonsów okazało się mieć dobrą datę ważności i Chloe udało się umówić z pośrednikami nieruchomości. Przemieszczając się chyba wszystkimi dostępnymi w Londynie środkami transportu, przemierzała miasto w tę i z powrotem, robiąc dziesiątki niepotrzebnych kilometrów i tracąc przy tym oszczędności. Jak ogromny był jej zawód, gdy przy oględzinach pierwszego mieszkania dotarło do niej, że właściciele mają bujną wyobraźnię. Nawet miła agentka nieruchomości nie potrafiła rozbudzić w niej entuzjazmu, gdy jej oczom ukazała się istna ruina i Chloe zrobiło się nawet szkoda biednej pani z agencji, która zmuszona była chwalić tą rozwalającą się budę. Kolejne mieszkanie było w o wiele lepszym stanie, ale umieszczone w ogłoszeniu wyobrażenia o nowocześnie umeblowanym wnętrzu rozpłynęły się w powietrzu. Dziewczyna zaczynała poważnie wątpić w szczerość ludzi, a jej zaufanie zmniejszało się z każdą minutą. Trzecie lokum było wspaniałe. Chloe od pierwszego wejrzenia zakochała się w tych trzech pokojach, które dane było jej obejrzeć, ale okolica stanowczo ją odstraszyła. Wszędzie walające się śmieci, ponure budynki i podejrzanie przyglądający jej się mężczyźni niezbyt przypadli jej do gustu. Postanowiła szukać dalej i z każdą kolejną godziną przeklinała siebie w myślach, że uciekła z prowincji, gdzie miała rodzinę, przytulny dom i znajomych. Sama zaczęła się zastanawiać, czego tak naprawdę chciała od życia i czego szukała w Londynie, bo oprócz pracy, którą załatwiła jej ciotka, niczego tutaj nie miała. Cztery następne ogłoszenia okazały się równie wielką porażką co poprzednie.

Siedząc na rozwalającej się ze starości ławce czuła jak opadają z niej chęci do dalszych poszukiwań. Chciało jej się nawet płakać, ale wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić i żałowała, że akurat tego dnia w ponurym zazwyczaj Londynie roztaczała się słoneczna aura; wszystko wydawało się być przeciwko niej. Ostatkami sił wyjęła ze skórzanej torby gazetę i przekartkowała do stron z anonsami. Pośród pokreślonych czerwonym markerem liter znajdował się jeden seledynowy okrąg. Chloe zmarszczyła brwi, wydawało jej się, że obejrzała już wszystkie nieruchomości. Przeanalizowała wydrukowane zdania i natychmiast spojrzała na telefon, sprawdzając godzinę. 20:47. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wystukała numer. Wiedziała, że szanse są nikłe, bo przecież było już późno i wszystkie biura były już dawno zamknięte. Przez moment miała ochotę się rozłączyć, bo i tak nikt tego nie odbierze. Agenci nieruchomości byli już w domach ze swoimi rodzinami i pewnie ani myśleli zajmować się pracą po godzinach. Gdy blondynka już miała zakończyć połączenie, po drugiej stronie odezwał się głos.

- Słucham? 

Panna Preston na nowo poczuła odrobinę nadziei i postanowiła to wykorzystać.

- Dobry wieczór. Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze, ale czy ogłoszenie o lokalu na Fairview Street jest nadal aktualne? - Zagryzła wargę, modląc się w duchu, aby ten ktoś po drugiej stronie na nią nie nakrzyczał, co miał całkowite prawo zrobić.

- Niech pani nie przeprasza. Cieszę się, że ktoś wreszcie dzwoni w tej sprawie. - Wywnioskowała, że ma przyjemność rozmawiać z mężczyzną o dość miłym tonie głosu. - Jeśli jest pani zainteresowana, serdecznie zapraszam do obejrzenia mieszkanka. Czy pasuje pani jutro o dziewiątej rano?

Chloe miała ochotę wrzasnąć z radości, jednak powstrzymała się w ostatniej chwili. Odchrząknęła i przyjęła spokojny wyraz twarzy, chociaż jej rozmówca nawet jej nie widział.

- W porządku, pasuje mi.

- W takim razie do zobaczenia na Fairview Street.

- Do zobaczenia.

Zakończyła połączenie i uśmiechnęła się delikatnie, gdyż zmęczenie nie pozwalało jej na większy wysiłek. Nie miała pewności, czy mieszkanie jej się spodoba. Było bardzo prawdopodobne, że po raz kolejny ujrzy coś, o czym nie było mowy w gazecie, ale mimo wszystko cieszyła się, że jeszcze nie wszystko stracone. Z wielkim trudem zwlokła się z ławki i wyrzucając gazetę do kosza, ruszyła w stronę metra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro