Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego ranka Merlina obudził rozbawiony głos pewnego blondyna.

-Wstawaj księżniczko, musimy iść! - Merlin zamruczał niezadowolony, wciąż pragnąc choć chwili snu - Przygotowałem ci ubranie, nie zdążysz wrócić do siebie, więc śniadanie zjesz ze mną. - Merlin stęknął jakby męczeńsko - och, wiem, straszne - cichy śmiech Artura zadrżał sercem bruneta, który ponownie stękając wstał z wygodnego łóżka rozciągając zaspane stawy.

Za oknem ledwo świtało, ale to dziś mają wyruszyć na obrzeża Albionu, aby sprawdzić morskie granice. Zajmie im to kilka dni, gdyż ziemie królestwa rozrosły się stanowczo po zjednoczeniu.

Merlin zaczął się przebierać, przeciągając każdy ruch wciąż w połowie śpiąc, ale gdy sięgnął po niebieską koszulę, zauważył podążającą za nim parę niebieskich oczu. Brunet odwrócił się w kierunku blondyna i z chytrym uśmiechem na ustach położył dłonie na biodrach.

-Ładny widok? - zapytał, patrząc jak jeszcze chwilę temu podążający za nim wzrokiem król zaczyna rozglądać się dookoła unikając Merlina. Artur błądził chwilę wzrokiem po komnacie, aż zorientował się, że na stole leży śniadanie.

-George przygotował śniadanie, mam nadzieję, że będzie znośne - mówiąc to ruszył w kierunku stołu ignorując uśmiechającego się Merlina, który czuł się, jakby wygrał bardzo trudną walkę z władcą.

Służący króla miał zakaz przekazywania komukolwiek tego, co działo się w komnatach króla. To właśnie dzięki temu, żadne z nich nie obawiało się "odkrycia" przez chłopaka. Z resztą... ten nie miał nawet komu powiedzieć o tym, co zobaczył.

-Chodź, zjedz śniadanie. Musisz nabrać sił - blondyn wciąż martwił się o swojego teraz odpoczywającego "służącego"

Merlin Z uśmiechem zasiadł do obfitego śniadania, podczas którego prowadził przyjemną rozmowę z królem.

-Ludzie są szczęśliwi dzięki twojemu zezwoleniu na magię, wiesz? Wielu starszych ludzi znów zaczęło nauczać młodsze pokolenia i nawet Druidzi przenieśli się bliżej naszego zamku. Widziałem ostatnio kilku na targu.

Brunet uśmiechnął się promiennie do króla, który również szczęśliwy wpatrywał się w błyszczące oczy niższego.

-A czy ty... jesteś szczęśliwy? - zapytał blondyn lekko pochylając się do przodu.

Merlin zatrzymał się w ruchu i z uśmiechem na ustach wystawił przed siebie zaciśniętą pieść, zamigotało niebieskie światło, a po chwili gdy mag otworzył dłoń, wyleciał z niej niebieski motyl.

-Jak jeszcze nigdy - szepnął podążając wzrokiem za małym owadem, który powoli wyleciał przez okno w stronę łąk.

-Słyszałem, że George gdy zobaczył jak czarujesz sprzątając naszą komnatę, zemdlał uderzając głową o wiadro pełne wody - rozbawiony plotką Artur, zaśmiał się pod nosem, czekając na odpowiedz bruneta.

Właśnie gdy Merlin miał odpowiedzieć, czyjś głos przerwał mu zmywając uśmiechy z twarzy "przyjaciół".

-Było to wielkim zaskoczeniem, Panie - głos "sobowtóra" bruneta, wywołał niechciane ciarki na ciała pozostałych dwóch mężczyzn, którzy zbyt zajęci sobą nie zauważyli pojawienia się niechcianego gościa.

-Co ty tu robisz?! - zawołał speszony król, otrząsnąwszy się po pierwszym szoku.

-Pilnuję, sprzątam i służę jaśnie Panu - chłopak chciał coś jeszcze dodać, jednak nie zdołał, z powodu kupki ciuchów rzuconych w jego stronę.

-Wypierz je i nie pokazuj mi się na oczy, aż cię nie zawoła/m!

Służący ukłonił się podnosząc rzucone przez króla części ubioru, po czym ukłoniwszy się wyszedł z komnat królewskich. Para młodzieńców została sama, w dość... niekomfortowej ciszy.

-To... było dziwne... - powiedział Merlin marszcząc brwi. Brunet spojrzał kątem oka na blondyna z wielką powagą, jednak gdy ujrzał tę parę błyszczących oczu, nie zdołał się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Artur dołączył do niego, śmiejąc się na cały głos.

-Chyba nigdy się do niego nie przyzwyczaję - zaśmiał się król trzymając się za brzuch 

-Ja chyba też... ale powinniśmy się powoli zbierać. Czeka nas długi dzień. - chłopak podrapał się po głowie i odwrócił wzrok, aby ukryć rumieniec który wpłynął mu na twarz, która piekła go teraz niesamowicie. - Czemu... em...

-Tak? - król popatrzył na bruneta pytająco, obawiał się pytania maga, dobrze wiedział o co chce zapytać.

-Czemu nie odesłałeś mnie do Gaius'a? - nastała chwila ciszy, w której blondyn starał się wymyślić jakąś wymówkę. - Czy jest ci zimno, w sensie tak... bardziej niż zwykle? - mimika czarodzieja drastycznie się zmieniła, gdy zadał to pytanie. Wydawał się zmartwiony, a nawet bardzo.

-Nie! Nie, nic mi nie jest, ja... po prostu chciałem mieć cię na oku - zadeklarował władca odwracając się przodem do drzwi, aby nie patrzeć na Merlina, który założywszy ramiona na piersi uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Uznajmy, że ci wierzę, jednak... - powiedział wstając i powoli podchodząc do władcy od tyłu, a gdy znalazł się za nim szepnął koło jego ucha - będziesz musiał się najpierw wybronić - Artur nie zdążył się nawet odwrócić, gdy zaatakowały go dłonie Merlina atakujące łaskotkową bronią

-M-Merlin! - krzyknął blondyn cofając się i starając się odsunąć od napastnika.

-Tłumacz się! - zawołał brunet nacierając na Pendragona, który śmiał się na całe gardło.

-No mówię ci! Po porostu- po prostu się martwiłem! - to właśnie wtedy Merlin stracił na chwilę ostrożność, co Artur wykorzystał i chwycił jego nadgarstki - No już - zaśmiał się wpatrując w rozbawiona oczy przyjaciela - No już - Merlin powoli się uspokoił, jednak cichy śmiech wciąż wydobywał się z jego gardła - Merlin - powiedział ostrzegawczo władca.

-No dobra... - naburmuszył się zabawnie mag - Jedziemy w teren? Czy wciąż planujemy? - zapytał po chwili.

Artur puścił nadgarstki Merlina po czym sięgnął po jakiś kawałek papieru.

-Jedziemy w teren. Musimy wyprzedzić naszych przeciwników, nie możemy pozwolić, aby zaatakowali nas zanim poznamy teren. - Merlin skinął głową i sięgnął po zbroję przyniesioną pewnie wczesnym rankiem przez George'a. Była to swego rodzaju mała tradycja i powrót do przeszłości, sobowtór maga zostawiał zbroję w królewskich komnatach, a brunet każdego ranka pomagał królowi ją ubrać, jak za dawnych czasów. Tak było i teraz. - Nie zaatakujemy ich w wodzie, więc zrobimy to na lądzie, zapewne w lasach niedaleko brzegu - wyjaśnił władca.

-No nie wiem... wczoraj padało, wciąż jest wilgotno a drogi pewnie są błotniste. Konie mogą nie przejechać. - zauważył trafnie Merlin, zapinając ostatnie klamry i podchodząc do szafy, aby wyjąć z niej płaszcze.

-Musimy chociaż o mały krok wyprzedzić naszego wroga, a możemy o zrobić, poznając teren na którym odbędzie się bitwa - Artur był spięty, było to po nim widać.

-Denerwujesz się tą zapowiedzią wojny, prawda...? - zapytał wciąż szukający płaszczy Merlin.

-Ja... od kiedy pokonaliśmy Morganę, miałem nadzieję, że nie będzie na nas czyhać już żadne niebezpieczeństwo nie licząc jakiś magicznych stworzeń chcących nas pożreć, a teraz okazuje się, że istnieje zupełnie nieznany nam kraj, a może nawet świat, który chce nas pokonać. Nie wiemy, czy nie mają jakiejś lepszej broni, nie wiem, czy nie jest to wielka zgraja magów, takich jak Morgana, Merlinie... oczywiście, że się boję, nie mogę jednak zawieść moich poddanych. - król wypiął dumnie pierś podchodząc do okna i zerkając na burzliwą ulicę, na której ludzie krzątali się kupując potrzebna owoce czy warzywa - liczą na mnie, jestem ich królem. - blondyn odwrócił się do Merlina, który znalazłszy płaszcze podszedł do króla.

-Może masz rację... powinniśmy jechać - mag stanął twarzą w twarz z władcą i zarzucił granatowy płaszcz na jego ramiona - pamiętaj jednak, że masz mnie i cały zastęp wiernych ci rycerzy, gotowych oddać za ciebie życie. - Merlin popatrzył smutnym wzrokiem na króla, nie lubił, gdy starał się zabrać na swoje ramiona cały ciężar - zawsze będę stał obok ciebie, aż do końca - chłopak uśmiechnął się, zarzucając ciemno zielony płaszcz na ramiona. 

-Dziękuję - Artur pomógł brunetowi założyć jego odzienie, po czym z uśmiechem ruszyli razem przez korytarze zamku.

-Czas rozpocząć naszą przygodę - zaśmiał się król.

-Och, to już się boję - odgryzł się mag, jednak szybko tego pożałował, gdy blondwłosy władca chwycił do ramieniem i zaczął czochrać jego włosy zaciskając go w bardzo niebezpiecznym uścisku śmierci.

-Artur! Przestań! - zawołał Merlin starając się uciec z uścisku, jednak w ten sposób tylko sobie szkodził.

-A co się mówi? - zapytał Artur zaciskają zęby i czochrając maga jeszcze bardziej.

-No dobra! Dobra! Powiem, tylko mnie puść! - zawołał w akcie desperacji, a gdy poczuł jak uścisk na jego szyi maleje szybko uwolnił się i stanął na chwilę oszołomiony.

-No dajesz przepraszaj - blondyn wypiął zwycięsko pierś.

-Chciałbyś! - to wytrąciło władcę z równowagi. Merlin ruszył biegiem po korytarzach zostawiając patrzącego się w ścianę Artura, który dopiero po chwili otrząsnął się z szoku i z szerokim uśmiechem puścił się w pogoni za chłopakiem w zielonym płaszczu.

-Ja cię złapię, to zamorduję! - zawołał z udawaną groźbą w głosie.

-No właśnie - odpowiedział mu rozbawiony Merlin - Jak mnie złapiesz!

Tak rozpoczął się morderczy wyścig.

***

-Mam cię! - krzyknął Artur skacząc na Merlina i wywracając ich na bale siana, strasząc tym kilka koni stojących w boksach które zarżały głośno. Po stajni rozniósł się śmiech dwójki przyjaciół, którzy przez całą drogę do stajni goniło się jak para małych dzieci.

Artur zawisł nad brunetem, który śmiał się do łez, które zaczęły spływać mu po policzkach. Król nie mógł odwrócić wzroku od widoku jaki miał pod sobą, wydawał mu się... idealny, taki jaki powinien być. Uśmiech nie spływał z ich twarzy nawet wtedy gdy spojrzeli sobie w oczy, milknąc w momencie. 

Atmosfera lekko zgęstniała, jednak żaden z młodzieńców nie był w stanie zerwać kontaktu wzrokowego. Artur uśmiechnął się półgębkiem i zaczął powoli się pochylać, wciąż wpatrując się w szaroniebieskie oczy dawnego służącego. Ich usta dzieliło kilka centymetrów, gdy zza ich pleców dobiegły kroki grupki ludzi.

Król wystrzelił go góry wstając na równe nogi i odwracając się tyłem do oszołomionego maga, który usiadł powoli na sianie.

-Jesteśmy! - zawołał znajomy głos, nim zza rogu wyszła grupa rycerzy ubranych w czarne peleryny.

-Świetnie... wszyscy gotowi? - zapytał władca starając się zmyć z pamięci sytuację sprzed chwili.

-My tak, ale Merlin... - Leon pochylił się w bok, aby lepiej się przyjrzeć siedzącemu na sianie brunetowi.

-Och, no tak... - zganił się cicho Artur podchodząc do czarodzieja i podając mu rękę - wstawaj - rozkazał, a gdy chwycił spracowaną dłoń Merlina pociągnął go do góry. Ku ich nieszczęściu, Merlin był lżejszy niż założył blondwłosy rycerz, więc ten poleciał twarzą na tors króla.

-Przepraszam! - powiedział przestraszony, gdy wylądował twarzą na zimnej zbroi, gdzie pod nią serce władcy przyspieszyło tępa.

-Nic się nie stało... - ściszony głos Artura speszył maga, który po szybkim spojrzeniu na teraz lekko czerwoną twarz chłopaka, odsunął się na bezpieczną odległość i ruszył w kierunku koni.

-No... to teraz chyba jesteśmy gotowi... - dopiero wtedy para zauważyła, że pozostali przyglądali im się zaskoczeni i zagubieni - Tak...? - Artur nie był pewien czy było to pytanie czy stwierdzenia, nawet sam Leon nie był tego pewien.

***

Po osiodłaniu koni, rycerze, król i mag wskoczyli na swoje rumaki i popędzili galopem ku morskiej granicy Albionu. Na południe.

Mgła wciąż utrzymywała się nad rozmokłą deszczem ziemią, w którą wybijały się, a raczej zatapiały, kopyta królewskich koni. Podróży przyjaciół towarzyszył śmiech i zabawa, chociaż późna jesień dawała w kość mili oni ciepłe płaszcze, które dodawały im ciepłą i otuchy.

-Wiedzieliście, że ta babka co prowadzi tę karczmę na obrzeżasz Camelot, to na wschód, jest czarodziejką?! - zawołał podekscytowany nowiną Lancelot.

-Serio?! - odkrzyknął drugi rycerz, Leon.

-No naprawdę! Zdjęła z siebie czar postarzania i powiem wam... jest naprawdę piękna... - rozmarzenie w głosie bruneta, wydawało się wszystkim dość... nieszczere.

-A ty nie masz przypadkiem dziewczyny? - głos Artura był trochę przytłumiony, gdyż mówił przed siebie, jednak rycerze doskonale zrozumieli. W momencie cała zgraja mężczyzn parsknęła śmiechem, niosącym się echem po lesie.

Merlin śmiał się chyba najgłośniej i był ostatnim, który wciąż chichotał jak opętany.

-Mam wrażenie, że nie śmiejesz się z mojego żartu - zagaił Artur pochylając się w stronę maga, który starał się powstrzymać łzy przed spłynięciem z jego oczu.

-Właśnie, co cię tak śmieszy? - dodał zaintrygowany Lancelot, starając się odwrócić od siebie uwagę podróżników.

-Bo- bo- znów zaśmiał się cicho pod nosem, trzęsąc się lekko gdy starał się to ukryć - bo nawet ja kiedyś to zrobiłem, w sensie się postarzyłem. - znów przerwał wypowiedz, aby się cicho zaśmiać - pamiętacie tego staruszka, którego chcieliście spalić na stosie? Który wam nagle zniknął?

Nastała chwila ciszy, przerywanej tylko śmiechem maga, podczas której pozostali szukali w pamięci staruszka maga, prawie spalonego na stosie.

-Nie... - szepnął przerażony Artur, gdy dogrzebał się do wspomnienia - Nie! - teraz jego głos wypełnił się rozbawieniem i niedowierzaniem - Nie ma mowy, że ten wrzód na dupie to ty! Znaczy się... jesteś wrzodem, ale nie aż tak wnerwiającym!

-Och cóż za komplement, ale tak! to byłem ja - Merlin zaśmiał się jeszcze głośniej widząc miny towarzyszy, które na chwile pobladły, aby w następnym momencie rozciągnąć się w rozbawionych uśmiechach.

-Bogowie! Nawet nie wiedziałem, że cię prawie spaliłem... - zauważył po chwili śmiechu Artur, momentalnie markotniejąc i poważniejąc. Zdradzały go jednak oczy, które wciąż błyszczały w podziwie i rozbawieniu.

-Ale nie stało się tak, w dodatku uwierz mi... przeżyłem przez ciebie o wiele gorsze rzeczy - Merlin uśmiechnął się przekornie, a reszta zaśmiała się ponownie chwytając za brzuchy w agonalnym bólu.

-Zaraz się uduszę! - krzyknął w pewnym momencie Gwain.

-Chyba masz mi trochę do poopowiadania - dodał ciszej Artur, kierując swoją wypowiedz do Merlina. Mag tylko skinął głowa dając znak władcy, że porozmawiają o tym przy innej okazji.

-Dobra, zapnijmy konie i zajedźmy jak najdalej nim noc nas zastanie! - zawołał król do pozostałych, po czym delikatnie spiął łydki pospieszając gniadego konika.

ღ__________________________________________________ღ

2118 słów... no ciekawie się zapowiada hahaha, czekajcie na kolejne rozdziały <3

~Kiara_Chan~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro