opisowka!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie umiem w opisowki okej? Ta ma 549 słów

Dziewczyna trzymała w dłoni skórzaną teczkę, cała wypełniona była pieniędzmi, 500 tysięcy dolarów, co do grosza.

Może nie miała pewności, że po tym odzyska swojego ukochanego, lub czy naprawdę przeżyje. Ale lepiej spróbować.

Tak też Shirley stała o 2 w nocy, nad Jeziorem Lśniących Wód, czekając aż tajemnicza osoba przyjdzie.

- Witaj Aniu. - powiedział ktoś za krzaków - nie mogła go zauważyć - Masz to?

- T-tak - zająkała się Ania - Kim jesteś, i czego chcesz - powiedziała już pewnie.

- No wiesz, za moje czyny można by było siedzieć latami za kratkami, ja wolę sobie uciec i zacząć życie od nowa, już wystarczająco się pobawiłam w Avonlea.

A więc to dziewczyna?

- Tak czy siak, połóż teczkę przed sobą, zobaczę czy przypadkiem mnie nie oszukałaś.

- Kim jesteś. - powtórzyła Ania, miało to być pytanie ale ewidentnie brzmiało jak twierdzenie.

- Oj wy naiwni, nigdy mnie nie zauważaliście, byłam tą która zwykle była cicho. Lecz dobrze wiesz, że każdy ma swoją ciemną stronę. Moja ciemna strona to morderstwa, i nękanie ludzi. A twoja? Jaka jest twoja ciemna strona Aniu?

- Napewno nie jest tak mroczna jak twoja - powiedziała, po czym położyła teczkę przed swoimi nogami, drobna rączka wzięła ją i schowała do siebie. Po kilku sekundach ciszy, dziewczyna znowu się odezwała.

- Jestem pewna, że masz ciemną stronę, być może ciemniejszą ode mnie. No ale cóż, nie przyjdzie mi jej poznać. Przejdź dokładnie 28 kroków i spójrz w prawo, tam czeka nie ciebie niespodzianka.

Z każdym dźwiękiem jej głosu, Ania podejrzewała że zna tą dziewczynę, że słyszała już gdzieś ten głos.

- W każdym razie adios Aniu, więcej się nie zobaczymy. - powiedziała po czym rudowłosa usłyszała szelest, nieznajoma uciekła.

Chciała ją zatrzymać? Oj i jak to bardzo! Ale nie mogła ryzykować kogoś życiem.

Poszła jak jej kazano 28 kroków, po czym odwróciła się w prawo. W wysokiej trawie leżał... nie, to nie możliwe. Nie wierzyła własnym oczom.

- Gilbert!?! - krzyknęła tak głośno, że pewnie cała wyspa ją słyszała.

- A-Ania..? - powiedział szeptem chłopak.

Dziewczyna szybko do niego podbiegła. Był cały we krwi, i tej już zaschniętej i tej świeżej. Cały drżał z zimna, jego gardło było wyczerpane, a na całym ciele miał zadrapania, siniaki i wykrwawiające się rany.

Rudowłosa wzięła delikatnie jego rękę, aby nie robić mu krzywdy, nie dowierzała, że naprawdę tutaj jest.

Chłopak na ostatnich siłach, do połowy się podniósł, Shirley przytuliła chłopaka, jego głowa była na jej klatce piersiowej, a dziewczyna tuliła go tak, jakby nie chciała zeby odszedł.

- A-Aniu... - zaczął ledwo słyszalnie chłopak.

- Tsii... już jest okej Gilbert - powiedziała, przytulając go mocniej. - Wszystko, jest okej.

- Tęskniłem. - powiedział, a po twarzy dziewczyny zaczęły spadać słone łzy.

- Ja też, tęskniłam. - powiedziała przez płacz.

Dosłownie sekundę później się otrząsnęła, wytarła łzy. I spojrzała na drżącego chłopaka.

Niebieskooka miała na sobie, kurtkę bruneta którą zabrała kiedyś przez przypadek Gilbertowi.

Założyła ją dzisiaj na to spotkanie, może przewidziała co się stanie?

Tak czy siak, zdjęła ją szybko i otuliła drżącego Blythe'a. Po czym szybko zadzwoniła po pogotowie. Chłopak coraz bardziej się wykrwawiał.

- A-Aniu, ja... muszę ci coś powiedzieć. - zaczął chłopak, rudowłosa spojrzała na niego ze szklanymi oczami. - O..osoba, która to wszystko robiła, osoba której dałaś pieniądze - piwnooki przełknął ślinę, rany na twarzy, oraz zdarte gardło, przez krzyk - Tych wszystkich ludzi... - przymknął oczy na chwilę aby odpocząć od mówienia - To wszystko zrobiła Janka Andrews.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro