Rozdział 14 Sukienka i Wielbłądy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wielbłądy? – cała czwórka była zdziwiona pomysłem szatynki.

- Dokładnie. – przyznała idąc dumnie na czele grupy w stronę zagrody z zwierzętami.

- Ty myślisz że sramy pieniędzmi? – zapytał Killua niezbyt szczęśliwy faktem że będą musieli podróżować na wielbłądach. – Nie starczy nam kasy na dwa wielbłądy.

- Dokładnie to potrzebujemy trzech – doprecyzowała zielonooka która przyśpieszyła krok i zaraz znalazła się koło mężczyzny który karmił zwierzęta.

Cała czwórka postanowiła poczekać na dziewczynę pod palmą która rosła niedaleko zagrody. Mieli nadzieje, że plan Nity wypali ale liczyli się też z tym, że pewnie zapłacą majątek za trzy dorosłe wielbłądy. Kurapika spojrzał w stronę dziewczyny która najpewniej w tym momencie się targowała z hodowcą, wiatr rozwiewał jej długie brązowe włosy, odsłaniając przy tym odkryte plecy i ramiona. Znowu poczuł że na policzki wchodzi mu rumieniec. 

- Czerwony do niej pasuje, ładnie wygląda. – przyznał w myślach.

Spuścił wzrok na swoje buty by ukryć czerwone policzki przed pozostałymi. Nie chciał by przyjaciele pytali się o to czemu jest cały zarumieniony. Przyznał właśnie w myślach, że Nita wygląda ładnie, nic w tym złego ale dlaczego się tak zachowywał? Skąd te rumieńce są? Nie rozumiał tego. 

Nita po chwili zawołała całą czwórkę do siebie.

- I co, ile chcą za te wielbłądy? – zapytał Gon który w tym momencie zaczął głaskać jednego osobnika po pysku. 

- Nawet jakbyśmy sprzedali swoje dusze diabłu, to by nam nie starczyło. – powiedziała bez owijania w bawełnę, na co zielonowłosy westchnął. 

- Czyli wróciliśmy do punktu wyjścia.

W tym momencie do piątki podeszła dziewczyna, która mogła być w zbliżonym wieku do Nity. Miała karmelową skórę, ciemne niczym węgiel oczy oraz długie czarne włosy które były zaplecione w warkocz. Uważnie przyglądała się Nicie, co wprawiło szatynkę w lekkie zakłopotanie. Czarnowłosa jeszcze obeszła dziewczynę dookoła i lekko się uśmiechnęła.

- Mogę wam sprzedać dwa wielbłądy – powiedziała spokojnym, miłym dla ucha głosem.

- To naprawdę uprzejme z twojej strony, ale nie mamy tyle pieniędzy – odpowiedział jej Leorio, któremu aż zaświeciły się oczy na widok czarnowłosej.

Ta tylko zareagowała cichym chichotem.

- Nie chcę od was pieniędzy – w tym momencie spojrzała na Nitę. – w zamian za nie, chciałabym sukienkę tej dziewczyny.

Nita się zdziwiła. Serio ta dziewczyna chce się wymienić? I to za sukienkę? To brzmi absurdalnie, że ta dziewczyna chce oddać im dwa wielbłądy które kosztują pewnie majątek, za zwykłą sukienkę. No zwykłą niezwykłą , ponieważ sukienka jest doprawdy piękna. Ale skoro tak to wygląda to głupi by nie skorzystał.

- Zgoda – odpowiedziała od razu po czym podała dziewczynie dłoń na zgodę. – a wiesz może gdzie mogę się przebrać?

Czarnowłosa kiwnęła głową po czym wskazała dłonią na małą budkę, która stała niedaleko. Nita od razu ruszyła w tamtą stronę. Wchodząc do budki zobaczyła że była to toaleta, niezadbana toaleta z której unosił się obrzydliwy zapach. Nita myślała że zaraz zwymiotuje więc szybko zaczęła się przebierać z sukienki na ubrania które kupiła w sklepie. Ubrana w zwykłą białą koszulkę na ramiączkach oraz czarne materiałowe spodenki wybiegła z łazienki.

- Przecież to broń biologiczna mogłaby być! – pomyślała przerażona tym co właśnie doświadczyła.

Kiedy wróciła do towarzyszy zobaczyła że Leorio prawi czarnowłosej same komplementy na temat jej urody, jednak ta tylko siedziała zmieszana. Szatynce chciało się płakać ze śmiechu widząc nie udany podryw bruneta. Mając w dłoni sukienkę, podała ją dziewczynie. Ta uśmiechnęła się szeroko kiedy wzięła w swoje dłonie czerwony materiał. Po tym zrobiła coś czego ani Nita ani chłopacy się nie spodziewali. Dziewczyna z warkoczem przytuliła zielonooką.

Mina Nity wyrażała więcej niż tysiąc słow.

- Tak bardzo dziękuję! – mówiła puszczając przy tym Nitę. – Nigdy nie miałam prawdziwej sukienki.

- Naprawdę? – zapytała szatynka zdziwiona patrząc na obecny strój dziewczyny. – To co ty masz na sobie.

Czarnowłosa uśmiechnęła się smutno.

- To jest zszyte z różnych kawałków materiałów – przyznała a jej entuzjazm opadł na wspomnienie o jej stroju. – my żyjemy z tatą dość biednie i nie stać nas na nic więcej.

Nicie zrobiło się szkoda dziewczyny. Sama może nie żyła nigdy w jakimś luksusie ale też nie żyła w takiej nędzy. A widząc jak czarnowłosa się cieszyła z takiej rzeczy jak sukienka, poczuła dziwny ścisk w żołądku, który nie wiedziała skąd się wziął. Może to zwyczajne współczucie? Podobno małe rzeczy cieszą najbardziej.

Nie miała pojęcia dlaczego to zrobiła ale wyjęła swoje nowo zakupione ubrania i podała je dziewczynie. Ta stała zdziwiona i patrzyła to na wyciągnięte ubrania to na szatynkę.

- Weź je – zaczęła w końcu zielonooka. – tobie się przydadzą bardziej niż mi. 

-Ale..

- Bierz póki masz okazje – powiedziała lekko już zirytowana Nita. – ale bielizny ci już nie oddam.

W tym momencie po policzkach czarnowłosej popłynęły łzy szczęścia. Zaczęła się kłaniać i dziękować zielonookiej za taką dobroć, jaką jej okazała. Nita tylko na to wszystko machnęła ręką, nie zrobiła niczego specjalnego, poza tym wiedziała że jeśli by nie oddała tych ubrań to ścisk w żołądku dręczyłby ją dłużej. 

- Mówiłaś wcześniej, że potrzebujecie trzech wielbłądów, prawda? – spytała ocierając ślady po łzach.

- Tak.

- Za twoją dobroć, oddam wam trzeciego wielbłąda!

Oczy szatynki rozszerzyły się do wielkości monet. Serio dostają trzeciego wielbłąda tylko dlatego, że miała taki kaprys by oddać jej ubrania? Świat nieźle stanął na głowie. Ale uśmiechnęła się ciepło na tą wiadomość a jej towarzysze byli szczęśliwi że udało im się zdobyć transport.

- Może jednak bycie dobrym dla innych serio popłaca? – pomyślała dalej się uśmiechając.

***

Kiedy zwierzęta były już obarczone w tobołki z wodą, jedzeniem oraz innymi rzeczami, cała piątka postanowiła wyruszyć na południe. Zbliżał się już powoli wieczór, czarnowłosa która przedstawiła się jako Vela zaproponowała by cała piątka przenocowała u niej w domu i dopiero rano wyjechali w podróż. Jednak ci chcieli jak najszybciej wyruszyć, więc odmówili namową dziewczyny.

- Musimy się podzielić na pary – Kurapika ostatni raz sprawdził czy mają wszystko co potrzebne w tobołkach. – proponuje po dwie osoby na zwierzę.

- Ale nas jest piątka. – zauważył Gon głaskając pysk jednego z wielbłądów.

- Leorio pojedzie sam na trzecim wielbłądzie – wymyśliła Nita co niezbyt się spodobało brunetowi. 

- Czemu akurat ja?

- Bo ty – Nicie nie chciało się wymyślać żadnego innego tekstu by zgasić okularnika. – jakieś słowa sprzeciwu?

Nikt nie zaprotestował, przez co Leorio już po chwili siedział sam na zwierzęciu. Killua i Gon wsiedli na drugiego osobnika, więc Nicie przypadła podróż z Kurapiką. W tym momencie cieszyła się że nie ma na sobie sukienki, ponieważ było by jej bardzo niewygodnie siedzieć zwierzęciu. 

Kiedy Kurapika usiadł wyciągnął do szatynki dłoń którą ona mocno złapała.

- Czemu to ty prowadzisz? – zapytała oburzona ponieważ chciała trzymać wodze.

- Nic nie mówiłaś że chcesz – zauważył na co dziewczyna wywróciła oczami. – lepiej się mnie trzymaj podczas jazdy.

- A to z jakiej racji?

- Jeśli wolisz spaść przy najbliższej okazji to nie musisz. – blondyn chwycił wodzę po czym wielbłąd zaczął iść, za nim ruszyły pozostałe dwa. – Leorio! Zamykasz grupę!

- Dobra! – odkrzyknął Paradnight z daleka.

Pomachali Veli na pożegnanie i wyruszyli. Naburmuszona dziewczyna postanowiła się zastosować do rady Kurapiki, nie widział jej się upadek do piachu. Nie wiedziała jednak jak ma chwycić się blondyna, tak też żeby mu nie przeszkadzać. Wreszcie się zdecydowała by objąć go w pasie, wtedy też poczuła jak chłopak się spina pod wpływem tego ruchu.

- Przeszkadza ci to? – zapytała a blondyn tylko pokręcił głową dając jej znak że jest dobrze.

Słońce przed nimi zachodziło a szatynce coraz bardziej opadały powieki od zmęczenia. Była wykończona dzisiejszym dniem i jedyne o czym marzyła to wygodnym łóżku i ciepłej pierzynie. Ale los chciał że teraz jechała na wielbłądzie, przytulona do chłopaka który z przyjaciółmi uratował ją od śmierci, do świątyni po mapę do jakiegoś magicznego miejsca. Z tymi przemyśleniami zasnęła na amen przytulona do pleców Kurapiki.

- Nita? – zapytał ale nie dostał informacji zwrotnej, powtórzył ponownie ale znów nic.

Odwrócił głowę i spostrzegł że zielonooka zwyczajnie zasnęła. Uśmiechnął się lekko a na policzkach znów poczuł ciepło. 

- Ty to umiesz chyba zasnąć wszędzie, co nie? – zapytał rozbawiony patrząc ponownie przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro