Rozdział 15 Dzięki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nita obudziła się dopiero gdy poczuła jak ktoś trzęsie jej ramieniem. Był to Kurapika, który trzymał w dłoni świecącą się latarenkę. Podniosła głowę z jego pleców i wierzchem dłoni przetarła zaspane oczy, nie widziała nic poza kawałkiem oświetlonej twarzy blondyna. Czy już dojechali do świątyni? Niemożliwe, nie dotarliby w takim tempie na samo południe. 

Spojrzała zdziwiona na Kurapikę, który zatrzymał ich wielbłąda

- Robimy postój – wyjaśnił zanim szatynka zdążyła go o cokolwiek zapytać. – Leorio! Zatrzymujemy się!

- Rozumiem!

Wielbłądy zostawili przywiązane do jednej ze stojących niedaleko od nich wysokich skał. Sami usiedli trochę dalej. Wszyscy byli zmęczeni podróżą a wiedzieli że zostało im mniej więcej drugie tyle drogi. Nita mimo że przespała kawałek drogi, dalej czuła się senna, dodatkowo przesiąkła zapachem zwierzęcia, przez co czuła się niekomfortowo. 

- Nita – zagadnął do niej Gon. – pamiętasz jak użyłaś tej mikstury regeneracji przy naszym pierwszym spotkaniu?

- Pamiętam.

- Skąd ją wzięłaś? – Killua wyprzedził pytanie zielonowłosego.

Nita zamknęła na chwilę oczy.

- Sama ją zrobiłam. – odpowiedziała to tak jakby mówiła o pogodzie.

Cała czwórka patrzyła na nią z zaciekawieniem, szczególnie Gon i Killua. Nita westchnęła cicho, jednak będzie musiała im to pokazać by zrozumieli. Wstała i zabrała jedną z latarenek, po czym zaczęła się kierować w stronę wielbłądów. Wróciła chwilę później, mając powieszoną na ramieniu torbę, z której zaczęła wyciągać wszystko co potrzebne by zrobić eliksir. 

Na piasku po chwili stał stelaż z powieszonym na haczyku kociołkiem wielkości miski do zupy, świeczka, kilka składników, mieszadełko oraz szklana butelka. 

- A więc, żeby zrobić jakikolwiek eliksir, musimy mieć odpowiednie składniki. Akurat w przypadku eliksiru przyśpieszającej regeneracji głównym składnikiem było srebro oraz pokrzywa, ale jest ich więcej. Bazą każdego eliksiru jest oczywiście woda, jednak trzeba do niej dodać kawałek magicznego korzonka oceanicznego.

Uniosła wymieniony wcześniej korzonek do góry tak by inni mogli mu się przyjrzeć. Był wielkości ludzkiej dłoni, miał brunatną barwę oraz zapach jaki wydzielał był jak połączenie soli morskiej z cytrusami. Był to dość miły dla nosa zapach.

- Całe się wrzuca? – zapytał Leorio, który wziął w dłonie korzonek.

Nita zaśmiała się krótko.

- Nie, tylko kawałek. Jest to dość drogi składnik, który jest wydobywany z głębin oceanu, dlatego pachnie solą morską. Jednak nikt nie wie skąd unosi się woń cytrusów. – tłumaczyła wlewając przy okazji do kociołka wodę, pod nim ustawiła zapaloną świeczkę. 

- Co się robi dalej? – spytał Kurapika który ostatni dostał do obejrzenia korzonek.

Szatynka poprosiła go by oddał jej składnik, co blondyn zrobił od razu. Nita widząc że woda już się zagotowała, oderwała kawałek i wrzuciła do kociołka. Pozostała czwórka pochyliła się by zobaczyć co się stanie, jednak woda po dodaniu składnika zmieniła się z przezroczystej na bardziej mętną. Nita w tym czasie wyjęła swój notatnik i sprawdzała czy na pewno ma przy sobie wszystkie składniki do mikstury którą chce teraz uwarzyć.

 - Zmętniała – powiedział zdumiony Gon. – tak powinno być?

- Dokładnie tak powinno być – przyznała biorąc w dłoń woreczek z białym proszkiem oraz woreczek w której znajdowały się dwie, dziwne kolorowe kule. – kiedy mamy już bazę, dodajemy składniki.

- Jaką teraz miksturę robisz? – zapytał Killua.

- Miksturę noktowizyjną – powiedziała wsypując powoli proszek do wody. – sądzę, że jest to wygodniejsze niż byśmy nosili ze sobą te latarenki. 

- A co to za kulki? – tym razem głos zabrał Leorio który niepewnie chwycił woreczek z wspomnianymi kulami.

Nita nawet nie spojrzała na niego, tylko uważnie mieszała gotującą się miksturę.

- To nie kulki – oznajmiła po czym spojrzała na zdezorientowanego bruneta. – to sfermentowane oczy wilka.

Leorio upuścił woreczek z zawartością na ziemie, wyraźnie obrzydzony.

- I ty nosisz takie obrzydlistwa ze sobą?! – zapytał wystraszony wizją noszenia torby pełnej takich skarbów.

- Nigdy nie wiesz co się może przydać – wzięła z ziemi woreczek po czym dorzuciła jedno oko do kociołka. – dobra, teraz macie proste zadanie, macie tego pilnować przez następne dwadzieścia minut, dobra?

- A co z tobą? – Gon zaglądał cały czas do gotującej się mikstury.

- Wybaczcie, ale potrzebuje chwilę czasu dla siebie. – po tych słowach wzięła jedną z latarenek i poszła w stronę wielbłądów.

***

Zwierzęta spały sobie w najlepsze, Nita w tym czasie siedziała oparta o jednego z wielbłądów. W rękach trzymała swój karabin, na ziemi miała postawioną latarenkę. Patrzyła na nocne niebo, które teraz było przyozdobione w milion jasnych gwiazd. 

Dziwnie się czuła. Mimo iż na początku każdy z tej czwórki wkurzał ją na swój sposób, teraz do każdego poczuła jakąś małą sympatie. Gon i Killua przyszli jej na ratunek mimo że wcale nie musieli tego robić. Mimo tego że cały czas drze koty z Paradnight'em, to dalej podróżują razem. Kurapika postanowił poczekać aż ta mu zaufa, mimo iż ma świadomość tego że może być to długi proces.

Spojrzała na oświetlone miejsce gdzie siedziała cała grupa.

- Dlaczego? – pomyślała przyciskając do siebie broń. – nawet mimo mojego charakteru, dalej pozwalają mi z nimi podróżować?

Naprawdę tego nie rozumiała. Oni zachowują się tak jakby im to nie przeszkadzało. No dobra, wiedziała że czasami przeszkadza, ale teraz, od dłuższego czasu jak razem podróżują, wygląda to tak jakby się przyzwyczaili do tego. 

- Wszystko dobrze? – z myśli wyrwał ją głos Kurapiki, który nie wiadomo kiedy zdążył do niej podejść.

- Tak, nic mi nie jest. – odpowiada szybko, jednak to nie przekonało blondyna.

- Nie wyglądasz – stwierdził po czym usiadł koło dziewczyny. – gnębi cię coś?

Chłopak siedział tak blisko, że stykali się ramionami. Nita spuściła głowę a jej długie włosy zasłaniały jej twarz, która teraz była czerwona. Co jej się dzieje? Czemu teraz się tak zachowuje? 

- Wiesz że możesz ze mną porozmawiać, prawda?

Podniosła wtedy wzrok i jej zielone tęczówki zderzyły się z tymi szarymi.

- Wiem – odpowiada po czym się lekko uśmiecha. – Kurapika, dzięki za troskę, ale to że poszłam przemyśleć kilka spraw na osobności, nie oznacza wcale że coś mnie gnębi.

- Racja, ale wolałem sprawdzić czy na pewno nic ci nie jest.

Martwił się? A może Nita serio straciła zdrowe zmysły? To miłe, że przyszedł sprawdzić co z nią, ale nie miał przecież żadnego obowiązku by to zrobić. Więc dlaczego? Jego szare oczy uważnie przyglądały się dziewczynie, jednak nie wprawiało ją to w jakieś zakłopotanie albo dyskomfort. Siedzieli po tym w ciszy, jednak właśnie ta cisza była dla nich kojąca, przyjemna. 

Tą cisze przerwało wołanie Leorio.

- Minęło dwadzieścia minut! A to coś zmieniło kolor na taki zgniły zielony!

Nita i Kurapika spojrzeli po sobie, po czym się zaśmiali. Nita wstała z ziemi, po czym powiesiła Sztabkę na plecy. Kurapika również wstał i po chwili ramię w ramię, powolnym krokiem szli do pozostałej trójki.

- Hej, Kurapika – zagadnęła zielonooka, skupiając na sobie uwagę blondyna. 

- Tak?

- Dzięki.

- Ale za co? – blondyn się zdziwił, czemu nagle szatynka zaczęła mu dziękować.

- Za troskę – odpowiedziała a blondyn zrozumiał co szatynka ma na myśli. – mimo że nie musiałeś, to przyszedłeś zobaczyć czy wszystko ze mną dobrze.

Kurapika ciepło uśmiechnął się w stronę dziewczyny.

- Nie ma za co dziękować. – przyznał po czym usiedli koło pozostałych.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro