Rozdział 16 Rozmowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Nita otworzyła oczy, był już ranek. Podniosła się do siadu i przeciągnęła, tak że aż strzeliło jej w plecach. Nie wiedziała nawet kiedy zdążyła zasnąć, jednak przed zaśnięciem udało jej się skończyć miksturę noktowizyjną. Wyciągnęła dłoń w stronę leżącej niedaleko torby.

Wyciągnęła butelkę i dała ją pod światło słońca, by lepiej się przyjrzeć. Mikstura miała szmaragdową barwę, która się mieniła jaśniejszymi odcieniami zielonego. Nita nigdy nie rozumiała jak jedne mikstury mogą być jednolite kolorystyczne, a inne mogą się mienić na jeszcze inne odcienie. Przechyliła lekko butelkę, ta mikstura charakteryzowała się tym, że konsystencja była podobna do kisielu, więc była bardziej gęsta niż przykładowo mikstura regeneracji, której konsystencja była bardziej wodnista.  

- Kiedy zdążyłaś wstać? – Nita była tak skupiona na miksturze, że nie zorientowała się że Leorio zdążył się obudzić. 

- Może z piętnaście minut temu wstałam – przyznała chowając butelkę do torby. – jak się spało, doktorku?

- Ile razy mam ci mówić byś mnie tak nie nazywała? – zapytał zrezygnowany, nie chciał się kłócić z samego rana. 

Nita uśmiechnęła się pod nosem.

- Możesz sobie mówić dowoli, dla mnie już zawsze będziesz mieć ksywę doktorek – stwierdziła wstając z piasku, miała zamiar iść do tobołków po coś do jedzenia. – idziesz ze mną po jedzenie?

Leorio z naburmuszoną miną również wstał i razem z szatynką poszli w stronę wielbłądów. Brunet kątem oka spojrzał na niższą dziewczynę, czasami jednak jest do wytrzymania, ale nie zmienia to faktu, że dalej nie za bardzo jej ufa. Ale jeśli miałaby ich wykorzystać w jakiś sposób do swoich celów, to czy by już tego nie zrobiła? A może ona czeka tylko aż wszyscy jej zaufają i wtedy postanowi ich zdradzić? 

- O czym tak myślisz doktorku? – zapytała zielonooka wyciągając z tobołka dwa jabłka, jedno z nich podała brunetowi.

- Dlaczego właściwie chciałaś do nas dołączyć? – zapytał wprost, biorąc od dziewczyny owoc.

Nita spojrzała zaskoczona w oczy Paradnight'a, akurat od niego nie spodziewała się tego pytania.

- To dość oczywiste – ugryzła kawałek jabłka czując jego słodki smak w ustach. – powiedzieliście, że w Glardio są surowce których nie ma nigdzie indziej na świecie.

- I co w związku z tym? – spytał Leorio unosząc przy tym brew do góry.

Nita westchnęła z rezygnacji, jednak Leorio nie jest tak kumaty jak sądziła.

- To znaczy, że będą tam składniki potrzebne do zrobienia najtrudniejszych mikstur na świecie, – wyjaśniła wyrzucając za plecy ogryzek z jabłka. – receptury niektórych mikstur były spisywane kilkadziesiąt lat temu, więc znalezienie obecnie w tych czasach niektórych składników często graniczy z cudem.

Leorio tylko skinął głową na wyjaśnienie dziewczyny.

***

Kiedy reszta się obudziła i zjadła prowizoryczne śniadanie, wszyscy wsiedli na swoje wielbłądy i ruszyli w dalszą podróż. Jechali w takim samym ustawieniu, Kurapika i Nita w przodzie, Killua z Gonem po środku a Leorio zamykał całą grupę. Nita była z siebie dumna ponieważ udało jej się usiąść z przodu, dzięki czemu mogła trzymać wodzę i oglądać pustynny krajobraz przed sobą. Kurapice to nie przeszkadzało, poza tym nie widziała mu się kłótnia z dziewczyną o taką błahostkę. Większość trasy minęła spokojnie, czasami tylko było słychać z tyłu śmiechy Killuy i Gona. 

- Kurapika – zagadnęła w pewnym momencie szatynka. – pamiętasz jak w porcie zapytałeś mnie o mój cel w życiu?

Szare oczy lekko rozszerzyły się w lekkim zdumieniu.

- Trudno byłoby nie zapamiętać – przyznał z lekkim uśmiechem na ustach. – porządnie mnie wtedy opieprzyłaś.

Nita cicho prychnęła.

- Bo ci się należało. – stwierdziła z złośliwym uśmiechem na twarzy.

- Ale czemu o to pytasz? – blondyn był ciekawy skąd nagle wzięła się ochota dziewczynie na wspominanie tego momentu.

- Bo stwierdziłam, że wypada wreszcie odpowiedzieć na pytanie.

Zdziwił się nieźle, ponieważ myślał że zajmie to dłuższy czas zanim Nita będzie chciała coś o sobie opowiedzieć. Dziewczyna odwróciła do połowy głowę lustrując blondyna swoimi zielonymi tęczówkami. Jej twarz oświetlały teraz promienie słoneczne a włosy kastami opadały na jej plecy, ukazując całe piękno tej dziewczyny. Wtedy to drugi raz przyznał w myślach, że Nita jest ładna.

Znów na jego policzki wszedł rumieniec.

- Co ty kobieto ze mną robisz..? – pytał się w myślach.

- Wszystko dobrze? – zapytała w pewnym momencie widząc że blondyn o czymś myśli.

- Tak, nic mi nie jest. – powiedział po czym poczuł lekki ciężar na swojej klatce piersiowej.

Czuł jak bicie serca mu przyśpiesza. Tym ciężarem była szatynka która oparła się plecami o tors blondyna. Do jego nozdrzy doszły perfumy których używała dziewczyna, wyczuwał zapach wanilii. Zapach ten zadziałał na niego jak narkotyk, sprawił że ma ochotę wdychać go więcej. Poczuł jeszcze większe ciepło wewnątrz siebie oraz na policzkach.

- Mogę? – zapytała cicho, przypominając sobie, że nie spytała wcześniej o zgodę. 

Chłopak pokiwał lekko głową, dając jej pozwolenie. Szatynka oddała mu wodze, by ten mógł kierować zwierzęciem.

- Pytałeś mnie o cel w życiu, prawda? – przymknęła na chwilę oczy, ponieważ słońce zbyt mocno świeciło. 

- Zgadza się. – potwierdził chwytając mocniej wodze, próbując skupić się na czymś innym niż na szatynce.

Nita uśmiechnęła się lekko do siebie.

- Mój cel w życiu jest dość prosty, chce zostać najlepszym strzelcem na całym świecie. – powiedziała nie przestając się uśmiechać.

Kurapice coś się nie zgadzało. Oczywiście wiedział, że dziewczyna lubi strzelać z broni i jest w tym nad wyraz dobra, jednak to jest jej główny cel? Myślał że chce ona stworzyć eliksir którego jeszcze nikt nigdy nie zrobił czy coś w tym rodzaju, ale jak widać się mylił.

- Myślałem, że twój cel będzie związany z robieniem mikstur. – przyznał unosząc przy tym brew.

Zielonooka tylko gorzko się zaśmiała.

- A coś ty! Nienawidzę ich robić – odpowiedziała zadzierając głowę do góry, przez co jej oczy spotkały się z szarymi chłopaka. – robię je tylko dla ułatwienia sobie życia, nie z przyjemności.

- Nienawidzisz? – Kurapika coraz bardziej był zaciekawiony rozwojem rozmowy. – To skąd pomysł by w ogóle je robić?

Kiedy zadał jej to pytanie, uśmiech zszedł z jej twarzy, a z ust wyszło ciężkie westchnienie. Kurapika wtedy już wiedział, że musiał być jakiś bardzo ważny dla niej powód by zacząć robić mikstury. Wolał jednak nie wypytywać jej na siłę, ponieważ mogło się skończyć tak jak w porcie, a tego wolał uniknąć. 

- Powiedzmy, że zawarłam z jedną osobą umowę, – jej wzrok znów utkwił w piaszczystym horyzoncie. – obiecałam tej osobie, że uwarzę jej najtrudniejszą miksturę na świecie. A do tego potrzeba składników, które obecnie występują na świecie w bardzo małych ilościach. Skoro mówiliście, że Glardio ma surowce, których próżno szukać gdzie indziej, to postanowiłam do was dołączyć by je znaleźć.

- A co ty otrzymasz w zamian za to? – dopytał jednak szatynka milczała.

Nita skarciła się w myślach. Po co mu o tym powiedziała? Właściwie dlaczego postanowiła poruszyć ten temat? Czasami naprawdę sama siebie nie rozumiała. Miała tylko nadzieje, że Kurapika nie będzie zadawał jej żadnych pytań, bo naprawdę nie miała na nie ochoty. Ten jednak się nie odzywał, tak jakby chciał jej dać do zrozumienia, że szanuje jej decyzje i nie musi więcej mówić jeśli nie ma na to ochoty.

Dziewczyna ponownie lekko się uśmiechnęła do siebie, po czym dostrzegła coś w oddali. Musiała zmrużyć oczy by lepiej się temu przyjrzeć, widziała duży brązowo szary obiekt. Podniosła się z torsu blondyna by mieć jeszcze lepszą widoczność. Jej uśmiech poszerzył się kiedy dostrzegła co to za obiekt.

- Świątynia! – zawołała tak głośno by pozostała trójka z tyłu mogła ją usłyszeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro