Rozdział 19 Myśli przy ognisku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano Nitę obudziły dwa czynniki, jeden naturalny a drugi upierdliwy jak cholera. Pierwsze obudziły ją promienie słoneczne, które ogrzewały jej twarz. Drugim czynnikiem, tym upierdliwym, były śmiechy Killuy i Gona. 

- Widzę, że wam się bardzo nudzi prawda? – zapytała zdenerwowana, ponieważ bardzo dobrze jej się spało.

- Wybacz Nita ale Killua... – Gon przez śmiech nie dał rady skleić żadnego sensownego zdania.

Szatynka spojrzała na wcześniej wspomnianego białowłosego, który również się śmiał a w dłoni trzymał swój telefon. Wtedy dziewczyna zdała sobie sprawy z całego zajścia, wstała zdenerwowana i zaczęła gonić Zoldyck'a który zaczął przed nią uciekać gdzie pieprz rośnie. 

- Wracaj się tutaj szczurze! – wołała dalej zdenerwowana, jednak Killua nie miał zamiaru się zatrzymywać. 

- Będzie na pamiątkę! – odkrzyknął do niej dalej się śmiejąc.

Ostatecznie swoimi krzykami obudzili Leoria i Kurapikę, którzy patrzyli z rozbawieniem na rozgrywaną przed nimi scenę. Nita odpuściła gonienia Killuy kiedy poczuła, że jej kondycja, której de facto nie miała, zaczęła dawać znak, że już wystarczy. Białowłosy był z siebie dumny, teraz będzie miał przynajmniej z czego żartować. 

- Dobra ferajna, chodźcie tu wszyscy! – zawołał Leorio, na co posłusznie wszyscy stanęli koło niego.

Na śniadanie postanowili zjeść to co im zostało w tobołkach, czyli bardzo niewielka ilość jedzenia. Mimo tego, że starali się rozłożyć tą ilość na pięć osób, to wiedzieli, że nawet szczur kanałowy by się tym nie najadł. W pewnym momencie Nita sądziła, że się popłacze, naprawdę była głodna! Wtedy to jej uwagę przykuła pewna istotka, która sobie chodziła kilkanaście metrów od nich. Wtedy szatynce przyszedł do głowy pewien pomysł, bez słowa wstała i chwyciła za Sztabkę.

- A ty gdzie? – zapytał Leorio odwracając głowę w stronę zielonookiej dziewczyny. 

- Po nasze śniadanie. – odpowiedziała tak oczywistym tonem, jakby mówiła o pogodzie.

Pozostała czwórka spojrzała po sobie, po czym wszyscy wstali na nogi i ruszyli w stronę idącej Nity. Ta patrzyła na nich zdziwiona, po czym zrozumiała co chcieli jej tym ruchem przekazać. Pokręciła przecząco głową.

- Nawet o tym nie myślcie! – zawołała zdenerwowana. 

- O co ci chodzi? – zapytał z uśmiechem Gon. – Chcemy ci pomóc.

- No właśnie – Leorio poparł słowa młodszego chłopca. – poza tym, to też nasze śniadanie, prawda?

Dziewczyna westchnęła tylko ciężko, dlaczego oni musieli wszystko komplikować? Stwierdziła, że nie ma ochoty się z nimi kłócić, powiedziała im tylko, że podczas gdy ona będzie polować, cała pozostała czwórka ma się zachowywać tak, jakby ich nie było. Po tym ruszyli w stronę  stworzenia, które zdążyło się jeszcze bardziej oddalić.

***

Cała piątka schowała się za jedną piaszczystą górką. Dość szybko udało im się ponownie zlokalizować stworzenie, ponieważ nie zdążyło uciec daleko od miejsca gdzie je widzieli po raz ostatni. Tajemniczym stworzeniem okazał się dużych rozmiarów Oryks. Nita przeładowała karabin po czym przyłożyła oko do celownika, musiała teraz się skupić, by wycelować idealnie.

Kurapika siedział cicho i patrzył na skupioną twarz dziewczyny, po której spłynęła kropelka potu. Spojrzał w stronę zwierzęcia, które zachowywało się normalnie, najpewniej nawet nie wyczuło ich obecności. Kiedy oryks zwrócił głowę w stronę ich kryjówki, rozległ się huk i po chwili zwierzę leżało już martwe.

- Idealnie między oczy! – zawołała szczęśliwa dziewczyna po czym podskoczyła w górę. – Widzieliście? Pierwszy raz wycelowałam miedzy oczy!

- Ty zawsze się tak cieszysz kiedy zabijesz jakieś zwierzę? – zapytał Leorio, którego zaniepokoiło zachowanie szatynki.

Ta tylko uśmiechnęła się w swój złośliwy sposób w stronę bruneta.

- Tylko wtedy, gdy idealnie w nie wyceluje – przyznała po czym podeszła do martwego zwierzęcia. – a teraz przydajcie się na coś panowie, i pomóżcie mi to wziąć!

Wspólnymi siłami udało się zabrać upolowaną zwierzynę pod świątynie. Killua razem z Gonem zaczęli szukać patyków na ognisko, kiedy jednak nic nie znaleźli, weszli na palmy i zaczęli zrywać ich wielkie łodygi. Natomiast starsza trójka zaczęła przygotowywać mięso, a dokładniej to Leorio próbował, co mu nie wychodziło i bardzo się przy tym denerwował, wyglądało to komicznie. Po jakiś dziesięciu minutach ognisko było rozpalone a mięso, które ostatecznie przygotowała Nita, właśnie się piekło.

- Ale pięknie pachnie – zachwyciła się dziewczyna. – mieliśmy duże szczęście, że ten oryks tam szedł.

- To prawda, – przyznał Kurapika dorzucając do ogniska. – tak to byśmy musieli obejść się bez śniadania.

- Chwała ci Nita, że zabiłaś jakąś antylopę byśmy nie umarli z głodu. – rzucił sarkastycznie Killua z uśmiechem.

Nita odpowiedziała mu tylko złośliwym uśmieszkiem.

- Ależ nie ma za co, – odpowiedziała równie sarkastycznie co białowłosy. – jakbym mogła dopuścić do tego by mój ulubiony szczur umarł!

Po tych słowach nastała cisza, jednak nie trwała ona długo, ponieważ po chwili cała piątka wybuchła głośnym śmiechem. Nita czuła się wśród tej czwórki dobrze, komfortowo, chciałaby przeżyć z nimi więcej takich sytuacji jak ta z przed chwili. Chciała z nimi przeżyć więcej przygód, zostać z nimi na stałe, ale wiedziała, że za niedługo będzie musiała ich opuścić. 

Miała zadanie do wykonania, nie mogła ich w to mieszać. Jeśli by to zrobiła, oni by zginęliby, a tego bardzo nie chciała. Nie ważne jak mocno się starała, w jakiś sposób zżyła się z nimi podczas tej krótkiej, jak na ten moment podróży. Jednak, jeszcze się ta podróż nie skończyła. Kiedy dotrą do Glardio, dopiero wtedy ich opuści.

- Im dłużej z nimi jestem, tym mocniej nie chce od nich odejść – pomyślała a z jej ust zszedł uśmiech. – ale mam zadanie do wykonania, które jest w tym momencie najważniejsze! Przykro mi to stwierdzić, ale w Glardio się wszyscy rozstaniemy.

Podciągnęła kolana pod brodę po czym ze smutkiem popatrzyła na każdego towarzysza z osobna. W krótkim czasie zdała sobie sprawę z kilku rzeczy, które polubiła w ich towarzystwie. Polubiła historie Gona o jego podróżach z Killuą, polubiła przekomarzanie się z białowłosym, polubiła nerwowy charakter Leorio oraz polubiła rozmowy z Kurapiką. Na ostatnim chłopaku zawiesiła dłużej oko.

To chyba za nim będzie najbardziej tęsknić podczas rozstania w Glardio. Nie tylko za rozmowami będzie tęsknić, ale również za jego spokojem, opanowaniem oraz za ciepłem jakie względem jej okazał. Czekał cierpliwie aż ta postanowi mu coś o sobie opowiedzieć, słuchał jej gdy ta postanowiła mówić, nie odepchnął jej od siebie ostatniej nocy. 

Zamknęła oczy, które zaczynały ją lekko piec od zbierających się łez.

- Co się dzieje? – zapytała się w myślach, kładąc przy tym czoło na kolana. – Przecież nie raz się rozstawałam z ludźmi, czemu więc nie mogę przyjąć do siebie tego, że ich opuszczę? Lub tego, że opuszczę Kurapikę...?

Po chwili poczuła jak ktoś trzęsie jej ramieniem. Podniosła głowę i spotkała wzrok zmartwionego blondyna, który siedział koło niej. Po chwili spojrzała na pozostałą trójkę, każdy patrzył na nią zaniepokojony, nawet Killua. Chłopak podał jej przygotowany kawałek mięsa, który leżał na małym, drewnianym talerzyku. Szatynka wolała nie pytać skąd wzięli talerze w takich warunkach.

- Wszystko dobrze? – zapytał widząc jej lekko czerwone oczy. – Nagle zamilkłaś.

Uśmiechnęła się do niego słabo.

- Nie przejmuj się – wzięła do ust kawałek przygotowanego mięsa. – po prostu myślałam.

Kurapika skinął jedynie głową po czym wrócił do swojego posiłku. Podczas jedzenia zapytała skąd wzięli te drewniane talerzyki, na co odpowiedział jej Gon, że przed podróżą dostali kilka naczyń od Veli, dziewczyny która sprzedała im wielbłądy. Po zjedzeniu, zapakowali to co zostało do tobołków, po czym zaczęli się szykować do dalszej drogi.

- Gdzie teraz jedziemy? – zapytała wsiadając z pomocą Kurapiki na wielbłąda.

- Wracamy się do centrum, tam zdecydujemy gdzie ruszymy dalej. – odpowiedział blondyn chwytając przy tym za uprząż. – Nita?

- Tak?

- Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać jakby coś cię dręczyło, prawda? – zapytał odwracając do niej głowę. 

Dziewczyna poczuła jak rumienią jej się policzki a serce zaczęło bić szybciej.

- Wiem. – odpowiedziała niepewnie, co było kompletnie do niej nie podobne.

W tym momencie uświadomiła sobie, że Kurapika Kurta coś w niej zmienił. Nie wiedziała czy było to coś dobrego czy złego, ale serce biło jej jak nienormalne. Opuściła głowę a jej policzki pokryły się jeszcze większym rumieńcem. 

- Kurapika, coś ty ze mną najlepszego zrobił?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro