Rozdział 7 Co cię to obchodzi?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano kiedy Nita się obudziła, od razu ruszyła do łazienki by sprawdzić czy jej rana się już zagoiła. Mikstura powinna przez noc zadziałać tak, że będzie widoczna teraz tylko blizna. Całe szczęście że mogła już samodzielnie wstać i iść o własnych siłach, to też jedna z zalet mikstury regeneracyjnej. Ściągnęła bandaż po czym obejrzała swój bok. Po ranie została już tylko dość duża blizna, tak jak sądziła. Przemyła twarz zimną wodą oraz rozczesała palcami swoje długie włosy. W tej sytuacji nie może sobie pozwolić na nic więcej, nie miała ani szczotki ani żadnych środków służących do porannej rutyny.

Nagle ktoś zapukał do łazienki.

- Kogo niesie? – zapytała odwracając głowę w stronę drzwi.

- Nita? Jak się czujesz? – zapytał głos na co dziewczyna lekko westchnęła z irytacji.

Już dawno nie usłyszała od nikogo tego irytującego pytania.

Nienawidziła kiedy ktoś się o nią martwi, dla niej jest to zwyczajne upokorzenie gdy ktoś zamiast myśleć o sobie, to dba o dobro innych. Ale mimo iż nienawidzi tego pytania jak cholera, gdzieś w głębi doceniła to. W małym stopniu, ale doceniła.

Wyszła z łazienki a jej oczom ukazał się Gon który posyłał jej wesoły uśmiech, który ona próbowała odwzajemnić. Jednak zamiast tego wyszedł na jej twarzy grymas.

- Hej Gon – przywitała się po czym rozejrzała się po pokoju. – gdzie wcięło resztę?

- Zeszli na śniadanie, poprosili bym przyszedł po ciebie.

- Oni wstali wcześniej ode mnie? – pomyślała zaskoczona po czym zamknęła drzwi do łazienki i poszła w kierunku tych wyjściowych.

- Chodź, bo jeszcze doktorek będzie marudził.

- Jasne!

Po tym oboje wyszli z pokoju i ruszyli na stołówkę.

***

Po skończonym śniadaniu, cała piątka w ciszy wróciła do pokoju by zabrać swoje rzeczy i ruszyć w dalszą podróż. Nita przejrzała zawartość swojej torby oraz sprawdziła czy z Sztabką jest wszystko dobrze. 

- A więc gdzie mamy iść po następny kawałek mapy? – zapytała wieszając broń na plecach.

- O pierwszej mamy statek na wyspę Sudil – wyjaśnił Kurapika który w tym momencie zakładał na siebie płaszcz.

- To mamy w cholerę czasu! – zawołała dziewczyna, która nie cieszyła się na wieść że następne trzy godziny spędzą na zewnątrz. – Nie możemy zostać tu i poczekać?

- Do portu jest około godzina drogi na piechotę, poza tym musimy opuścić pokój do dziesiątej. – Leorio w tym momencie zabrał głos.

- Dziękuje za informacje doktorku. – podziękowała brunetowi i złośliwie się uśmiechnęła.

***

Idąc do portu Nita nie odzywała się zbytnio do nowych towarzyszy, nie czuła po prostu potrzeby w tym momencie. Chłopcy rozmawiali oraz wymieniali się teoriami na temat tego gdzie na Sudil będzie kolejny kawałek mapy, z tego co też dziewczyna usłyszała jest to wyspa z ciepłym klimatem. Ucieszyła się na tą wieść ponieważ nie lubi zimna, oraz co za tym idzie nie lubi też zimowych ubrań. Jej wcześniejszy płaszcz był w nie najlepszym stanie po spotkaniu z wilkami, więc musiała pożyczyć zapasowy płaszcz Leoria który na niej wisiał niczym worek. Sam brunet niepewnie się zgodził by pożyczyć jej ubranie, tak jakby myślał że dziewczyna postanowi go ukraść.

Doszli do portu, do wypłynięcia zostało im około półtora godziny czasu. Wtedy to Nita przypomniała sobie o jednej ważnej sprawie.

- Chłopaki..? – zabrała głos a cała czwórka na nią spojrzała.

- Zapomniałam kupić amunicji do karabinu.

- Czemu nie powiedziałaś wcześniej? – Killua założył ramiona z tyłu głowy w swój charakterystyczny sposób.

- Zapomniałam! – usprawiedliwiała się dziewczyna, białowłosy miał dodać swoje trzy grosze ale przerwał mu głos Kurapiki.

- Nie ma co się kłócić – mówił spokojnym tonem, po czym spojrzał na dziewczynę. – wiesz jaką masz amunicje kupić?

- Oczywiście! – powiedziała dumnie ściskając pasek swojej torby. 

- W takim razie się rozdzielmy, – zadecydował po czym spojrzał na pozostałą trójkę. – my pójdziemy po amunicje, wy w tym czasie się zajmijcie czymś.

- Co?! Ale ja nie potrzebuje eskorty żadnej by mnie pilnować!

- Raz chociaż się posłuchaj i chodź. – po tym pociągnął dziewczynę w stronę różnych stoisk które są przy porcie. – Spotkamy się za około godzinę!

- Jasne! – odkrzyknął Leorio po czym razem z Gonem i Killuą ruszyli w przeciwnym kierunku.

***

- Czemu niby idziesz ze mną? – spytała zdenerwowana Nita kiedy Kurapika ją wreszcie puścił.

- Lepiej bym miał cię na oku, – stwierdził marszcząc przy tym lekko brwi. – nie ufam ci więc wole mieć pewność że niczego głupiego nie odwalisz.

Dziewczyna się oburzyła. Że niby ona coś głupiego odwali? Dobre sobie!

- Nie znasz mnie więc na jakiej podstawie możesz stwierdzić że coś głupiego zrobię?! Też ci nie ufam ale nie zakładam o tobie od razu jakiś teorii!

- Chodź już po tą amunicje. – powiedział zrezygnowanym tonem, poznał ją wczoraj a ma jej już po uszy.

Szli w ciszy, rozglądając się w międzyczasie za amunicją do jej karabinu. Było kilku sprzedawców którzy oferowali swój towar, jednak Nita odmawiała za każdym razem gdy tylko na niego spojrzała. Kurapikę zdziwiło że jest tak wybredna, wolał jednak jej nie pytać bo wiedział że dziewczyna dalej jest zła na niego o wcześniej. Jednak serio wolał jej pilnować, czuł że dziewczyna ma jakąś intrygę w tym wszystkim, tylko jaką?

Gdy szedł za nią i przyglądał się jak ogląda wszystko krytycznym okiem, mógł powiedzieć jedno - dziewczyna zna się na rzeczy, co oznaczało że siedziała w temacie już od dłuższego czasu. Wreszcie, gdy kupiła idealną amunicję postanowił zapytać się o kilka szczegółów, w końcu skoro mają razem podróżować to chciałby poznać swoją towarzyszkę.

- Długo siedzisz w strzelectwie? 

- Odkąd skończyłam dziesięć lat, czyli już osiem lat się tym zajmuję – wyjaśniła chowając paczkę z nabojami. – wtedy też znalazłam Sztabkę.

- Sztabkę? – uniósł zaciekawiony brwi. – Nazwałaś karabin?

- A czemu nie? – tym razem to ona spytała. – Jest moim nieodłącznym towarzyszem, więc stwierdziłam że musi mieć jakąś super nazwę.

Blondyn pokiwał tylko głową. 

- Jaki masz cel w życiu? – spytał a Nita spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.

- Co cię to obchodzi? 

- Skoro mamy razem podróżować do Glardio, to dobrze by było poznać swojego towarzysza – wyjaśnił rozglądając się za pozostałymi.

Po chwili dziewczyna stanęła i chwyciła go za ramię. Kurapika spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.

- Posłuchaj, znamy się nie cały dzień, a ty oczekujesz że po takim krótkim czasie wyspowiadam ci się z całego mojego życia? – zapytała poważnym tonem a w jej oczach tliły się zdenerwowane iskry. – Bez obrazy, ale nie powinno żadnego z was obchodzić moje życie!

Po tym dziewczyna puściła zdziwionego blondyna i ruszyła przed siebie. Kurapika stał przez chwile osłupiały, jednak fakt, mógł nie wyskakiwać po tak krótkim czasie z takimi pytaniami. Dogonił dziewczynę, jednak zdecydował że przeprosi ją później, teraz lepiej da jej czas na ochłonięcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro