Rozdział 8 Ja nie dam rady?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do Sudil mieli dopłynąć na następny dzień w godzinach porannych. Po zaokrętowaniu się, cała grupa poszła szukać swojej kajuty, by mogli zostawić rzeczy. Po kilku minutach, znaleźli odpowiedni numer drzwi. Kajuta była czteroosobowa, co wprawiło Nitę w małe zakłopotanie. Skoro ich jest piątka, to znaczy że jedno będzie spać na podłodze? 

- Są tylko cztery łóżka – zauważyła, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu.

To co kajuta dla pasażerów powinna mieć to miała, były łóżka, łazienka z prysznicem oraz małe okno z widokiem na morze. Jednak mimo tego Nita nadal się zastanawiała jak niby cała piątka będzie spać, skoro jest o jedno łóżko za mało?

- Właśnie, taka śmieszna sytuacja – zaśmiał się nerwowo Leorio, drapiąc przy tym się po karku. – kiedy rezerwowałem nam miejsce, pani powiedziała że została im ostatnia kajuta, a tu na statku nie ma większego pokoju niż czteroosobowy. 

- Czemu mówisz nam to teraz?! – zapytał zdenerwowany Killua, któremu nie widział się pomysł spania na ziemi.

- Nie było kiedy wam tego wcześniej powiedzieć!

Nita westchnęła głośno, mogła się spodziewać że coś pójdzie nie tak.

- Nie róbcie z igły widły – stwierdziła szatynka po czym usiadła na jednym łóżku. – po prostu ktoś będzie musiał spać z drugą osobą. Ja z góry odpadam, bo nie mam zamiaru z wami dzielić łóżka.

- I vice versa – skomentował białowłosy a dziewczyna odpowiedziała mu tylko środkowym palcem.

- Muszę się niestety zgodzić tutaj z Nitą – przyznał Leorio, który również usiadł na jednym z łóżek. – musimy się jakoś dogadać.

Chłopcy zaczęli dyskusję, jednak Nita nie przysłuchiwała się za bardzo. Ściągnęła z siebie płaszcz, torbę oraz Sztabkę położyła wcześniej koło wybranego przez siebie łóżka, po czym się położyła. Leżąc na nie zbyt wygodnym posłaniu, zastanawiała się czy zrobiła dobrze że wyruszyła z tą czwórką w podróż. Skoro twierdzili że w Glardio są surowce których nie ma gdzie indziej szukać na ziemi, to czy nie warto zaryzykować? Wtedy może wreszcie miałaby wszystkie składniki jakie potrzebuje do robienia tych najbardziej skomplikowanych mikstur. Odwróciła głowę i przyjrzała się każdemu z osobna, a w głowie układała sobie wczesną opinie na temat całej czwórki.

Gon, najmniej ją denerwuje ze wszystkich oraz jest najbardziej optymistyczny z całej grupki.

Killua, denerwują ją jak cholera, czasami jego odzywki skierowane w stronę szatynki sprawiają że ta ma ochotę mu odstrzelić głowę.

Leorio, cholerny doktorek który musi zawsze dodać swoje trzy grosze, oraz nie zna się na żartach. Dodatkowo według Nity miał okropne okulary.

No i na końcu został Kurapika. O nim nie wiedziała co dokładniej powiedzieć, ani go jakoś mocno nie lubiła ani ją jakoś nie drażnił, w przeciwieństwie do Zoldyck'a oraz Paradnight'a. Prawda, zdenerwował ją swoją dociekliwością w porcie, ale czy miała powód by się gniewać? Właściwie to nie, jednak ona nie lubi się otwierać przed ludźmi po tak krótkim czasie. To dla niej też było niekomfortowe, zważywszy na to że znali się niecały dzień. Jednak po tak krótkim czasie dostrzegła, że blondyn jest z całej czwórki najbardziej rozważny, inteligencji też mu nie brakuje. 

Będę musiała z nim porozmawiać... – pomyślała zamykając na chwilę oczy. – wypada jednak przerosić za swoje zachowanie, w końcu też nie zachowałam się w porządku.

Po tym po prostu zasnęła, stwierdziła że będzie gadać z Kurapiką dopiero jak się wyśpi.

***

Szatynka niechętnie otworzyła oczy, czując jak ktoś szarpie jej ramieniem. Kto śmiał przerwać jej piękny sen w tym momencie?!

- Nita, idziesz z nami zwiedzić statek? – zapytał Gon kiedy dziewczyna przetarła jeszcze zaspane oczy.

- Po co?

- Masz zamiar gnić tu całą podróż i spać? – tym razem głos zabrał Killua podchodząc do dwójki.

- Mi odpowiada takie spędzanie czasu, – przyznała dziewczyna po czym niechętnie wstała i się wyprostowała. – doktorek i Kurapika już wyszli?

- Niedawno, ale stwierdziłem że fajniej będzie jak pójdziesz z nami! – Gon uśmiechnął się szeroko w stronę Nity a Killua tylko wywrócił oczami.

Denerwowała go, nawet bardzo. Zachowywała się jakby była nie wiadomo kim, jej odzywki wprawiały w irytacje nie tylko jego. Kiedy Kurapika poszedł z nią po amunicje w porcie, podzielił się swoimi przemyśleniami z pozostałą dwójką, Gon uznał że Nita jest w porządku. Myślał wtedy że uderzy przyjaciela w tył głowy, jednak nie tylko białowłosy miał wątpliwości do dziewczyny. Leorio również miał dość tego że dziewczyna nazywa go w złośliwy sposób doktorkiem oraz że rzuca często wrednymi odzywkami. 

Killua postanowił być czujnym, kto wie do czego ta szatynka z zielonymi oczami naprawdę dąży.

- Killua – z myśli wyrwał go głos zielonowłosego. – idziesz?

Spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał już Gon razem z Nitą.

- Pewnie.

***

Po małych poszukiwaniach pozostałych, cała trójka znalazła się w okrętowym barze. Wchodzą do niego, w ich nozdrza wdarł się zapach spoconych ciał oraz alkoholu przez co wyraz twarzy Nity się skrzywił. Po przepychaniu się przez pijanych ludzi, Gon dostrzegł  siedzącego przy ladzie Leorio oraz Kurapikę więc szybko pociągnął Killuę oraz Nitę za ręce w tamtą stronę. Mieli szczęście że przy ladzie było jeszcze kilka wolnych krzeseł, więc bez żadnego gadania usiedli.

- Jednak wstałaś? – spytał Kurapika na co dziewczyna rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie.

- Niestety – westchnęła po czym spojrzała na Killuę oraz Gona. – te dwa diabły mnie wyrwały z mojego pięknego snu!

- Oj jak mi przykro – mruknął Killua ale na szczęście Nita tego nie usłyszała.

Po chwili w całym pomieszczeniu zapadła cisza, po tym jak rozległ się głośny strzał z broni palnej. Cała piątka spojrzała na lewo, czyli tam skąd rozchodził się dźwięk. Stał tam gruby mężczyzna, który trzymał w ręku pistolet i celował w puste kufle z piwem. Ludzie dookoła niego patrzyli zaciekawieni ale też zaniepokojeni. Co jeśli na statku jest jakiś psychol który planuje wystrzelać wszystkich pasażerów jak kaczki?

- Nie umie dobrze trzymać broni – ciszę przerwała Nita a wszystkie oczy, w tym oczy mężczyzny, zwróciły się w jej stronę. – to widać.

Twarz mężczyzny zaczęła przybierać czerwony kolor.

- Hę?! – po całym barze rozbrzmiał jego donośny, niski głos. – Coś ty niby za jedna, by mi mówić że źle trzymam broń?!

- Nie muszę ci się przedstawiać. – powiedziała swój klasyczny tekst, wtedy też poczuła ogromną siłę jaka ją uderza tak że dziewczyna spadła z krzesła z głośnym hukiem.

W barze zaś nastała cisza, którą ktokolwiek bał się przerwać, Gon chciał pomóc nowej towarzyszce wstać z ziemi jednak dłoń Killuy na jego ramieniu wyraźnie mu to zabraniała. Jednak Kurapika razem z Leorio ruszyli i pomogli podnieść się zielonookiej.

- Nita, nie zadzieraj z tym typem – szepnął jej do ucha Leorio. – wygląda na porządnie wkurzonego.

- Powiedziałam samą prawdę – odpowiedziała dziewczyna gdy stałą już na nogach. – jeśli nie umiesz trzymać broni, to się za nią nie bierz!

Mężczyzna roześmiał się głośno.

- Niby dlaczego miałbym się słuchać takiej gówniary jak ty, która pewnie nie dałaby rady strzelić z takiego cacka. – mężczyzna obracał pistolet w swoich wielkich dłoniach.

- Ja nie dam rady? – tym razem zaśmiała się dziewczyna. – Taki pistolecik to dla mnie pikuś.

- Tak? – mężczyzna zmarszczył mocniej brwi. – W takim razie zróbmy zawody!

- No to będę mieć rozrywkę. – pomyślała ucieszona Nita.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro