Rozdział 10 Jesteśmy w Sudil

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano Nita wstała dość wcześnie, co było dla niej niezłym szokiem. Ona należy raczej do tych osób które wolą dłużej pospać, jednak jej organizm kazał jej już wstawać. Przeciągając się zobaczyła że jej towarzysze jeszcze śpią. Miała wielką ochotę się zaśmiać kiedy spojrzała na Leorio, który leżał w takiej pozycji, że jakby się obrócił bardziej na prawo to by spadł.

- Też nie możesz dłużej spać?

Nita spojrzała się w lewo, gdzie na swoim łóżku siedział Kurapika czytający książkę.

- Tak jakoś się obudziłam – stwierdziła wstając z łóżka. – czytasz coś ciekawego?

Sama się zdziwiła dlaczego go o to zapytała. Nigdy nie lubiła za bardzo czytać książek, też nie miała na to czasu. Ale patrząc na okładkę, mogła określić że jest to jakaś książka albo historyczna albo przygodowa. To były tylko jej założenia, ponieważ nie znała upodobań czytelniczych blondyna.

- Szczerze? Nie zbyt ciekawa ta opowieść, patrząc na opis z tyłu myślałem że będzie to coś świetnego. – po tych słowach zamknął książkę i odłożył ją na mały stolik koło łóżka.

- Lubisz czytać, prawda? – zagadnęła szatynka idąc do łazienki.

Nie usłyszała odpowiedzi ponieważ skupiła się na swoim odbiciu w lustrze. Cieszył ją fakt że kajuty na statku były zaopatrzone w szczoteczki do zębów, małe pasty do zębów oraz mydło w kostce. Myjąc zęby myślała nad tym jak może wyglądać Sudil, oraz gdzie będzie schowany drugi kawałek mapy. Po umyciu zębów przemyła jeszcze twarz ciepłą wodą i wyszła z łazienki.

Zirytowała się że Leorio, Killua i Gon jeszcze śpią.

- Czemu jeszcze nie wstali? – zapytała blondyna który szukał czegoś w swojej torbie.

- Sam chciałbym wiedzieć.

Wtedy Nita pomyślała że to świetny moment by porozmawiać z Kurapiką o tej sytuacji z portu. W końcu skoro są towarzyszami w podróży powinni się chociaż tolerować, co nie? Wstała z swojego łóżka, chwyciła leżące na stoliku pudełeczko z kartami i stanęła na przeciwko chłopaka. Ten patrzył na nią niezrozumiałym wzrokiem, jednak gdy zobaczył trzymane przez nią pudełeczko zrozumiał o co chodzi.

- Chcesz może zagrać dla zabicia czasu? – zapytała machając opakowaniem w dłoni.

- Tak czy inaczej nie mam lepszego zajęcia. – oznajmił po czym odsunął się tak by dziewczyna mogła usiąść.

Grali w tysiąca tak jak poprzedniej nocy. Nie odzywali się praktycznie do siebie, czasami tylko któreś z nich mówiło że ma meldunek. Dla Nity ta cisza była trochę przytłaczająca, natomiast dla Kurapiki była dość swobodna, ponieważ nie wiedział za bardzo o czym ma porozmawiać z zielonooką. Ich ostatnia rozmowa skończyła się na tym że szatynka się zdenerwowała na niego. Chciał wrócić do tej rozmowy, jednak nie wiedział czy jest sens ponownie się pytać o prywatne życie Nity.

Po skończonej rozgrywce Nita postanowiła wreszcie się odezwać.

- Posłuchaj, – wtedy jej zielone tęczówki zderzyły się z tymi szarymi chłopaka. – rzadko to mówię, ale przepraszam za to wcześniej. Nie powinnam była się tak unosić, zważywszy na to że nie zapytałeś o nic złego. Po prostu nie lubię mówić o sobie po tak krótkim czasie znajomości, okej?

Na usta chłopaka wpłynął łagodny uśmiech.

- Rozumiem cię – odparł a Nita uniosła lewą brew. – nie powinienem też wypytywać cię o twoje życie po tak krótkiej znajomości. Też przepraszam.

- Ale nie zrobiłeś nic złego... – zaczęła ale blondyn  jej przerwał.

- Umówmy się tak, że jak będziesz gotowa to mi opowiesz więcej o sobie, dobrze?

Była zdziwiona takim obrotem spraw. Cieszyła się że blondyn przyjął jej przeprosiny, ale nie spodziewała się że będzie czekał aż ona mu zaufa. Nie zamierzała mu niczego o sobie opowiadać mimo tego, ale w głębi serca doceniła te słowa.

Skinęła głową z lekkim uśmiechem na ustach.

- Dobrze.

W tym momencie oboje usłyszeli huk, w jednej chwili spojrzeli się w stronę pozostałych. Nita nie mogła się powstrzymać ze śmiechu, gdy zobaczyła leżącego na ziemi Leorio. Jej śmiech wypełnił całą kajutę, budząc przy tym Gona i Killuę. Brunet natomiast był zdenerwowanym przerwanym snem oraz bolesnym upadkiem, nie dość że te łóżka były nie wygodne to jeszcze dostał nieprzyjemną pobudkę.

Nita patrzyła z łzami w oczach na Kurapikę, próbując się mocniej nie roześmiać. Dla niej to była czysta rozrywka, natomiast blondyn tylko cicho śmiał się z całej sytuacji. Oboje mieli niezły ubaw, w przeciwieństwie do leżącego Leorio.

- Wy okropni jesteście! – palec leżącego na ziemi Paradnight'a wystrzelił w stronę Kurty oraz Nity. – Tak się naśmiewać z wypadku kogoś innego!

- Doktorku, ale akurat ty wyglądałeś komicznie jeszcze przed samym upadkiem! – odpowiedziała mu dalej roześmiana Nita, do której po chwili dołączył Gon a nawet Killua.

Brunet spojrzał na nich zdenerwowany.

- I wy przeciwko mnie?!

***

Statek wreszcie dopłynął do Sudil, pierwsze co poczuła cała piątka po zejściu na ląd to uderzające ciepło. Wyspa ma ciepły klimat, więc płaszcze nie są im kompletnie do niczego potrzebne. Nita natomiast się cieszyła że jest ciepło. Wiedziała też że na pewno będzie musiała zrobić zakupy. Nie licząc ubrań które ma na sobie, to nie ma nic na przebranie, a chodzenie któryś dzień z rzędu w tym samym nie jest niczym przyjemnym. Przynajmniej dla niej.

- Więc to jest wyspa Sudil – Gon rozejrzał się dookoła siebie. – ciekawe gdzie będzie następny kawałek mapy.

- Będziemy musieli się rozejrzeć – stwierdziła Nita. – ja bym zaczęła od poszukania w centrum.

- Gdzie ty masz niby jakieś centrum? – zapytał Killua patrząc na dziewczynę jak na idiotkę.

Nita przyłożyła dłoń do czoła po czym spojrzała zrezygnowanym wzrokiem na białowłosego.

- Ja w przeciwieństwie do ciebie umiem czytać, ciemna maso. – dłonią wskazała na stojący nie daleko znak.

Killua już chciał odpowiedzieć na jej komentarz jednak wszyscy zaczęli iść w stronę znaku, więc białowłosy z skwaszoną miną ruszył za pozostałymi. Wskazany przez Nitę znak, tak naprawdę był wbitym palem który miał przykręcone do siebie cztery zielone tabliczki. Kiedy zobaczyli tabliczkę z napisem Centrum Miasta, wszystkich oczy wyglądały jak monety.

- SIEDEM KILOMETRÓW PIESZO?! ICH COŚ CHYBA BOLI! – zawołała przerażona Nita, siadając na ławeczce która była koło palu.

- Nie drzyj się tak kobieto – Leorio uciszył załamaną szatynkę. – coś się wymyśli.

- Ale nie będziemy dymać na nogach tyle co nie? – zapytała z nadzieją w głosie.

- Znajdziemy transport – zapewnił Gon kładąc dłoń na ramienu siedzącej szatynki. – przecież musi być tutaj coś pokroju taksówki.

Wszyscy zaczęli się rozglądać wokół siebie, wtedy w oczy zielonowłosego rzuciło się coś interesującego.

- Patrzcie tam! – pozostała czwórka spojrzała w skazany przez chłopaka kierunek.

- Chyba cię coś boli że tym pojedziemy do centrum! – Leorio był przeciwny, jednak nikt go nie słuchał i po chwili musiał iść za pozostałą czwórką w stronę ich transportu do centrum.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro