Rozdział 12 Puść ją!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do sklepu weszło dwóch mężczyzn. Byli podobnej postury, wysocy oraz mocno opaleni. Po ubiorze Nita stwierdziła że mogą być to kupcy lub handlarze, którzy chcą coś sprzedać. Jednak mężczyźni nie wyglądali zbyt przyjaźnie, pierwszy z nich miał wyraz twarzy który nie wyrażał żadnych emocji, natomiast drugi miał usta wykrzywione w obrzydliwy szeroki uśmiech. 

Ten z uśmiechem wyciągnął spod szaty pistolet i wycelował w czoło przerażonej sprzedawczyni. 

- Powiem to tylko raz – jego uśmiech nie zszedł z twarzy ani na moment. – pakuj wszystkie pieniądze do wora, a nie odstrzelimy ci łba.

Drugi z mężczyzn rzucił wcześniej wspomniany worek do drżącej ze strachu kobiety, która posłusznie zaczęła pakować swoje zarobki. Nita schowała się za wieszakami z bluzkami i uważnie przyglądała się całej sytuacji. Kiedy sprzedawczyni podała mężczyzną worek, obaj spojrzeli się po sobie po czym skinęli do siebie głową. Jeden z nich podszedł od tyłu do sprzedawczyni i agresywnym ruchem przygwoździł ją do stolika, na co ta głośno krzyknęła z bólu, tak że aż Nita się skrzywiła. Mężczyzna zaczął podwijać jej długą czerwoną spódnicę do góry, zaś drugi swoją dłonią zakrył jej usta, by kobieta nie mogła krzyczeć.

Wtedy Nita postanowiła działać. 

Powolnymi krokami zbliżała się, mając przygotowany karabin w dłoniach, na szczęście nie naładowany. Chciała tylko ogłuszyć napastników a nie ich zabić. Kiedy stała idealnie za pierwszym mężczyzną, bez zawahania uderzyła go lufą w skroń. Padł nieprzytomny, natomiast zanim drugi z nich zdążył cokolwiek zrobić lub powiedzieć, Nita wycelowała karabinem w jego głowę.

- Puść ją!– zażądała szatynka, jej wzrok był pewny.

Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko mocniej zacisnął rękę na płaczącej ze strachu kobiecie. 

- Puść ją albo odstrzelę ci ten pusty łeb! – zawołała zdenerwowana Nita której zielone tęczówki płonęły gniewem.

- Nie strzelisz. – usłyszała zza swoich pleców.

W tym momencie Nita została złapana pod pachy przez wcześniej nieprzytomnego mężczyznę, który agresywnym ruchem przygwoździł ją do ściany. Karabin wypadł jej z dłoni. Nie zauważyła nawet kiedy zdążył wstać! Teraz jest w tak samo złej sytuacji jak sprzedawczyni i nie miała żadnego pomysłu jak wyjść z tego cało. Sztabka została kopnięta w głąb sklepu, więc nawet jeśli by się uwolniła z uścisku, miałaby małe szanse by zdążyć pobiec po broń.

Do głowy przyszedł jej tylko jeden pomysł.

- GON! KILLUA! – zaczęła krzyczeć najgłośniej jak umiała, byle tylko chłopcy mogli ją usłyszeć.

- Zamknij się suko – napastnik zaczął jej wykręcać rękę od tyłu, na co Nita tylko głośniej krzyczała. – pożałujesz tego że w ogóle chciałaś się bawić w super bohaterkę!

Z powodu bólu w ręce, po policzkach szatynki płynąc łzy. Ale dalej krzyczała ile sił w płucach, nie miała w końcu nic do stracenia. Możliwe że za chwilę skończy z czymś gorszym, niż z wykręconą ręką. Spojrzała na kobietę, która dławiła się łzami ponieważ ręka drugiego z napastników powędrowała pod jej bieliznę. 

- Nie poddam się! – krzyczała w myślach na siebie. – Będę drzeć się dopóki ktoś nam nie pomoże!

Nagle drzwi do sklepu się otworzyły z hukiem. Nita miała zamazane pole widzenia przez swoje łzy, ale kiedy dostrzegła białowłosego oraz zielonowłosego miała ochotę skakać z radości.

- Nita! – zawołał Gon. – Wszystko dobrze?

- A wygląda jakby było dobrze?! – zdenerwowała się na słowa zielonowłosego. – Pomóżcie nam!

- Co to za gówniarze? – mężczyzna trzymający Nitę był wkurzony, znowu ktoś komplikuje mu napad na ten żałosny sklepik odzieżowy.

Killua oraz Gon spojrzeli szybko na siebie, po czym bez słowa ruszyli na obu zbirów. Gon za pomocą swojego nenu odepchnął zboczeńca od kobiety tak mocno, że gość trafił na ścianę, a kawałki tynku spadły mu na głowę. Kobieta podniosła się ze stołu i od razu chwyciła za słuchawkę telefonu stacjonarnego i zaczęła gdzieś dzwonić. Tymczasem Killua wytworzył w swoich dłoniach ładunek elektryczny, który przyłożył do pleców mężczyzny który trzymał Nitę. Ładunek miał ogromne natężenie, co sprawiło że napastnik padł na ziemię od razu po tym.

Nita upadła na kolana, wycierając dłonią swoje zapłakane oczy.

- Zrobił ci coś? – głos Killuy sprawił że przestała przecierać oczy i spojrzała na niego, białowłosy wyciągał do niej dłoń.

- Nie, nic mi nie jest – przyznała po czym chwyciła dłoń Zoldyck'a i wstała. – nie masz pojęcia jak się cieszę, że przyszliście.

Killua na te słowa, pierwszy raz od początku ich znajomości szczerze się uśmiechnął w stronę dziewczyny. Nita była tym zdumiona, ale nie było teraz czasu na rozmyślanie o tym, szybkim krokiem we dwóch podeszli do sprzedawczyni. Ta przytulała do siebie Gona, dziękując mu za ratunek, a łzy dalej leciały jej po policzkach. Kiedy zobaczyła Nitę, puściła chłopaka i objęła szatynkę.

- Tak ci dziękuje – mówiła zachrypniętym od płaczu głosem. – byłaś tak odważna.

- Ale ja nie dałam rady pani pomóc. – przyznała smętnie Nita niepewnie oddając uścisk.

- Ale chciałaś, widziałam to w twoich oczach.

Nita i tak nie była w stanie uwierzyć w słowa kobiety. Może i faktycznie miała dobre intencje, ale to przez jej nie uwagę została obezwładniona i o mało nie doszło do większej tragedii. Kobieta powinna dziękować Gonowi oraz Killui, bo to oni odwalili dobrą robotę. Kiedy tak myślała nad tym, poczuła jak ktoś szturcha ją w ramię.

Był to Gon.

- Nita, nie przejmuj się tym – posłał w jej stronę delikatny uśmiech. – najważniejsze że nic się nikomu nie stało.

Wtedy i ona się lekko uśmiechnęła.

- Masz racje, Gon.

Chwilę później do sklepu przyszli policjanci, po których zadzwoniła kobieta. Okazało się że ta dwójka jest poszukiwana od dawna przez władzę, za napaści, kradzieże oraz liczne gwałty na kobietach. Zakutych mężczyzn wyprowadzono z pomieszczenia.

Sprzedawczyni pytała się czy może w jakikolwiek sposób się odwdzięczyć za ratunek, jednak cała trójka zaprzeczyła mówiąc że nic nie potrzebują. Jednak kobieta nalegała by chociaż wzięli jakieś jej ubrania za darmo na podróż, na co Nita przytaknęła głową. Ubrania były jej akurat najbardziej potrzebne w tym momencie. Wzięła wszystko co wcześniej chciała i podała kobiecie która spakowała je do papierowej torby. 

Wtedy w oczy szatynki rzuciła się sukienka, której wcześniej nie zauważyła. Suknia była długa do kostek, w czerwonym kolorze. Miała odkryte ramiona oraz plecy, rękawy były siateczkowe i długie do nadgarstków. Oczy dziewczyny zabłysnęły, była piękna ta sukienka ale pewnie również bardzo droga. Nawet jakby nerkę sprzedała to pewnie nie miałaby tyle kasy by ją kupić.

Kasjerka uśmiechnęła się widząc reakcje zielonookiej. 

- Bardzo długą ją szyłam. – powiedziała na co zszokowane oczy Nity spojrzały na nią.

- To pani ją uszyła?!

- Oczywiście że tak, większość z tych ubrań to moje dzieła. Jeśli chcesz możesz sobie ją wziąć.

Nita spojrzała na nią z niedowierzeniem. Ona chce jej oddać tak ładną kieckę za darmo?! To musi być jakiś sen.

- Nie mogę jej wziąć, pewnie jest bardzo droga albo inna dziewczyna bardziej zasługuje na nią niż ja.. – tłumaczyła szatynka ale wzrok sprzedawczyni był nieugięty, więc mimo swoich argumentów, musiała wziąć kreacje.

- Ubierz się w nią Nita! – zawołał uśmiechnięty Gon który stanął koło starszej koleżanki.

Zielonooka wzięła sukienkę i ruszyła w stronę przebieralni. Sukienka leżała na niej idealnie, jednak miała wątpliwości czy aby na pewno ma ją wziąć ze sobą. Ale skoro dają za darmo, to czemu nie skorzystać. Swoje wcześniejsze ubrania wyrzuciła do stojącego w przymierzalni kosza i niepewnym krokiem wróciła do chłopców i sprzedawczyni.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro