31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Albus:

Temat orientacji Lily nie był poruszany nazajutrz, uznałem, że to chyba kłopotliwy dla rodziców temat, co utwierdziło mnie tylko w tym, że nie mam zamiaru przyznawać się do swojej orientacji. Chociaż w sumie nie wiedziałem jakiej jestem orientacji, jestem gejem, jestem biseksualny? Nigdy wcześniej nie odczuwałem do kogoś takiego pociągu jak do Malfoya. Także temat mojej orientacji nadal pozostawał otwarty. 

W kolejny dzień świąt mieliśmy pojechać do dziadków do Nory, miał się też zjawić wujek George z żoną, także wiadomo było, że będzie przy stole głośno i śmiesznie.

- Albus, dopnij tę koszulę, włóż w spodnie - nakazała mama widząc mój niechlujny styl odbijający się w lustrze. 

Z łaską wykonałem jej polecenie, nie odczuwałem jakiejś wielkiej potrzeby prezentowania się pięknie, to tylko rodzina i chyba jedyną osobą przez którą chciałbym się elegancko pokazać był Scorpius.

- Nie mam ochoty nigdzie jechać - powiedziała Lily siadając u mnie w pokoju. 

- Ja też, ani trochę, Rozchmurz się - powiedziałem. Widziałem, że pewnie jest zawstydzona przez wczorajszą sytuację, nie dziwiłem jej się, że nie miała ochoty na ponowne spotkanie z rodziną.

- Żałuję powiedzianych wczoraj słów, czemu nie umiem się czasem ugryźć w język - westchnęła bawiąc się rąbkiem od spódnicy.

- To chyba u nas rodzinne, bo ja też nie potrafię - pocieszyłem ją, nagle przyszedł James.

- Czego nie potrafisz? - spytał mój straszy brat psując przy tym klimat, bo jednak z Lily mieliśmy ze sobą coś wspólnego.

- Ugryźć się w język - wyjaśniłem i wziąłem się za układanie włosów.

- A to to prawda. Co wy tacy nie w sosie, hm? - spytał i usiadł obok siostry.

- Lily nie ma ochoty jechać z powodu wczorajszego wyznania, a ja nie mam ochoty jechać jak co roku - wyjaśniłem.

- Rozumiem. Nie przejmuj się Lily, nic się nie stało takiego. A kiedy Scorpius u nas będzie? - spytał, a mnie na sam dźwięk jego imienia przeszedł dreszcz i kąciki ust poszły w górę, jednak nie chciałem by to ktoś zauważył i starałem się zachować w odbiciu lustrzanym kamienną twarz.

- Pojutrze - powiedziałem krótko.

- To fajnie. Dzięki mnie się zaprzyjaźniliście - powiedział i poruszył porozumiewawczo brwiami, udałem, że tego nie widziałem. Jego gest mnie zaniepokoił, a co jeśli on wie. Urwałem temat i zeszliśmy na dół, mama przyjrzała nam się od góry do dołu. 

- No, ładnie wyglądacie - przyznała. 

Z pomocą proszka Fiuu przenieśliśmy się do Nory, która była świątecznie przyozdobiona, unosił się zapach świątecznego jedzenia, a stół zastawiony był po brzegi.

Oczywiście było głośno, zawsze tak było gdy wujek George i Ron zaczynali coś mówić lub się ze sobą przekomarzać. Siedziałem znudzony i grzebałem widelcem w talerzu poświęcając temu całą uwagę, nie lubiłem takich spotkań. Nagle mój słuch przykuła rozmowa mamy z ciocią Hermioną, które siedziały naprzeciwko i rozmawiały między sobą. 

- A wiesz, że my prawdopodobnie pojutrze będziemy mieć gościa, przyjeżdża do nas Scorpius - powiedziała mama, Rose która też to chyba usłyszała, bo siedziała obok ciotki zerknęła na mnie ukradkiem.

 - No co ty. Polubili się, no kto by się spodziewał - powiedziała ciotka. 

Z tego wszystkiego aż mi się zrobiło gorąco, naprawdę mama nie musiała tej informacji wynosić tak daleko, poza nasze domowe grono. Nie wiem czy chciałem by Rose o tym wiedziała czy nie wiedziała, ale obawiałem się, że skoro się ze Scorpiusem przyjaźnili będzie może chciała go jakoś przede mną ostrzec lub oczernić w jego oczach. 

- Pójdę się przewietrzyć - powiedziałem do rodziców i wstałem od stołu, zarzuciłem kurtkę i wyszedłem odprowadzony wzorkiem Rose, który na sobie czułem. 

Było mi tam gorąco, za sprawą ilości ludzi oraz tego, że wypiłem kieliszek czerwonego wina. Więcej nie dostałem, bo rodzice stwierdzili, że jestem jeszcze za młody. Nie wiedzieli nawet ile potrafiłem wypić i jak bardzo się upić, ale może to i lepiej, że ich wiedza tam nie sięgała. 

Chłodne ostre powietrze otuliło moje policzki, odetchnąłem z ulgą i przyjemnością. Nagle drzwi się otworzyły, za mną ku mojemu niezadowoleniu wyszedł James i wyciągnął w moją stronę paczkę z papierosami.

- Chcesz? - spytał. Popatrzyłem na niego zaskoczony.

- Wiem, że popalasz. Widziałem cię z Malfoyem jak palicie, więc pytam, chcesz? - ponaglił pytanie, wziąłem papierosa.

- Chodźmy tam, mama mnie by zabiła i ciebie również - powiedział James i pociągnął mnie za rękę, stanęliśmy za Norą wolni od widoku z okna. Odpaliłem papierosa i się zaciągnąłem po czym wypuściłem dym wraz z ostrym powietrzem.

- Widziałeś, że popalam i nie nakablowałeś? - spytałem.

- Jestem twoim starszym bratem, czasem muszę nakablować. Ale nie zawsze, bez przesady. Widzę więcej niż myślisz - powiedział i się uśmiechnął - Fajnie, że wczoraj z Lily pogadałeś. Ja byłem trochę w szoku jej wyznaniem, i nie wiedziałem co za stosowne byłoby powiedzieć. 

- Zrobiło mi się jej szkoda - przyznałem, ale słowa mojego brata odnośnie tego, że widzi więcej niż myślę zaniepokoiły mnie mocno. Swoją drogą James był przez długi czas w posiadaniu mapy Huncwotów, co jeśli on widział mnie i Scorpiusa? 

- Mi też. Ale rodzice się na szczęście normalnie zachowują - powiedział James. 

Wypaliliśmy po papierosie i wróciliśmy do Nory, gdzie kolacja trwała w najlepsze, a wujek Ron opowiadał jakieś historie z czasów szkolnych. Nasze spojrzenia z Rose się spotkały, zakłopotany skierowałem wzrok gdzie indziej. Sytuacja między nami byłą naprawdę kłopotliwa, teraz to już w ogóle, przecież ona była moją kuzynką, a ja byłem przyszłym chłopakiem jej przyjaciela. Ale nie miałem odwagi by tę sytuację rozwiązać. Czasem w naszym życiu czekamy, aż pewne sytuację się rozwiążą same, i może to właśnie jest błąd.

Po kolacji wróciliśmy nareszcie do domu. Z ulgą zdjąłem koszulę która mnie denerwowała, poszedłem się umyć i ubrałem dresy, czyli to co lubiłem nosić najbardziej. Zauważyłem też na biurku list, nie wiem kiedy, ale sowa musiała mi go przynieść. Zobaczyłem pismo Scorpiusa, serce zabiło mi szybciej, co jeśli odwołał spotkanie? Otworzyłem szybko kopertę.

Hej Potter 

Będę pojutrze koło godziny dwunastej, wpadnę z tatą, bo musi się upewnić że to żaden problem, że u was będę. 

Do zobaczenia

Uśmiechnąłem się, Scorpius potwierdził swoją wizytę u nas. Niemalże podskoczyłem w górę. Wymknąłem się po cichu do piwnicy po wino i kieliszki, rodzice nie muszą wiedzieć, że będziemy pili. Wszyscy już powinni spać, więc po cichu zmierzałem do swojego pokoju ze zdobytymi rzeczami, nagle światło w kuchni się zapaliło i zobaczyłem Jamesa. Zakłopotany schowałem za plecy butelkę, co było bez sensu, bo on i tak już ją widział.

- Pić będziesz? - spytał.

- Uhm... Nie... Jak Scorpius przyjdzie to chcemy wypić - wyjaśniłem.

- Ah, okej. Już myślałem, że sam będziesz się rozpijał - powiedział. Po chwilowej rozmowie udałem się do mojego pokoju i schowałem wszystkie rzeczy w szafie. 

Dziś był ostatni dzień świąt, czyli inaczej zwane jako dojadanie resztek. Tego dnia zostaliśmy w domu i w sumie każdy robił to na co miał ochotę. Przy śniadaniu poinformowałem o liście od Scorpiusa, oraz że zjawi się z ojcem.

- Nie myślałem, że będziemy w takim okolicznościach gościć Dracona - powiedział ojciec.

- Tak wyszło - powiedziałem.

- Trzeba przygotować pokój gościnny - powiedziała mama, popatrzyłem na rodziców, i dopiero do mnie dotarło... Przecież gdzie on będzie spał... Oczywiście chciałbym by spał ze mną w moim łóżku, ale nie wiem czy on by tego chciał. No i... Ten czas ma nas zbliżyć do siebie.

- Może... A może wezmę materac do siebie i on będzie spał na moim łóżku a ja na materacu - zaproponowałem.

- Czy ja wiem. Wypadałoby dać mu pokój - powiedział ojciec.

- Ale... Mieszkamy w jednym dormitorium więc...

- Nie wypada - powiedziała mama podzielając zdanie ojca.

- Oj mamo. Gdzież nie wypada. Ja jakbym u kogoś nocowała to wolałabym spać w tym samym pokoju, tym bardziej że przecież nie są sobie obcy, od pięciu lat śpią w jednym dormitorium - wyjaśniła Lily, byłem jej w głębi wdzięczny za wsparcie.

- Może i tak. No dobra, zrobicie jak chcecie, sami sobie ustalicie. Ale jakby co, to pokój gościnny będzie czekał - powiedział ojciec. 

Posłałem uśmiech do Lily za wstawiennictwo, już bałem się że ich nie przekonam skutecznie tak by nikt nic nie podejrzewał. James obserwował nas bacznie, miałem wrażenie że domyśla się prawdy, nie chciałem by on o tym wiedział, mieliśmy beznadziejne stosunki, i to że przez kilka chwil gadaliśmy normalnie o niczym nie świadczy. Nasze stosunki nadal pozostawały chujowe. 

Po śniadaniu od razu poszedłem ogarnąć swój pokój i ogólnie go przejrzeć, czy nie ma tu nic co lepiej schować, różne dziwne rzeczy trzymałem w pokoju. Uchyliłem szafkę i rzuciła mi się w oczy wazelina, uśmiechnąłem się pod nosem, myślę, że może się przydać a przynajmniej taką mam nadzieję. Zmieniłem starannie pościel z myślą, że będziemy w niej spać razem. Narobiłem sobie nadziei na nie wiadomo co,  a nawet nie wiem czy on będzie chciał spać ze mną w jednym pokoju. 

Nazajutrz od rana nie mogłem spać, kręciłem się w łóżku i stresowałem przyjazdem blondyna. Bałem się, że może przez święta przemyślał sobie sytuację między nami i nie będzie chciał dać mi szansy na coś więcej. 

Myśli kłębiły się w mojej głowie nie dając spać, w końcu wstałem i poszedłem coś zjeść. 

- Spać nie możesz? - spytał na mój widok James, który gotował wodę. 

- A ty? Jest wcześnie - stwierdziłem zerkając na zegar wiszący w kuchni, który wskazywał godzinę siódmą. 

- Sowa mnie obudziła, dostałem pismo z Ministerstwa. Nic ważnego, ale już wstałem bo nie mogłem zasnąć - powiedział mój brat wyjaśniająco - Chcesz? - spytał wskazując na kubek. Skinąłem głową w akcie potwierdzenia i James zalał dwie herbaty. 

- Ogarnąłeś pokój swój przed przyjęciem gościa? - spytał.

- Tak - powiedziałem krótko, samo wspomnienie Scorpiusa powodowało u mnie stres, bałem się, że James wie i zaraz mi coś na ten temat powie, a to ścisła tajemnica, wobec z tego zmieniłem temat na jego pracę i kilka chwil później pojawiła się w kuchni mama, więc nie byłem już skazany na jego towarzystwo.

Koło południa czekałem zniecierpliwiony na Scorpiusa i jego ojca. Z jednej strony się cieszyłem, że go zobaczę, z drugiej się stresowałem, że może nie dać mi szansy, do tego obawiałem się że ktoś coś w domu zauważy, na daną chwilę wtajemniczona była tylko Lily. Także w mojej głowie siedziało tak cholernie dużo myśli, że sam już nie wiedziałem jaka emocja mi na daną chwilę towarzyszy.

Chwilę przed południem z pomocą sieci Fiuu zjawił się u nas Scorpius z ojcem. Chłopak jak zawsze wyglądał olśniewająco, był ubrany w czarną bluzę z kapturem i dresy. 

- Nie myślałem, że się tu zjawię z taką wizytą - powiedział Draco.

- Też się tego nie spodziewaliśmy, ale jak widać życie lubi zaskakiwać - powiedziała mama, tylko ona była, bo ojciec był już w pracy. 

- Na pewno żaden problem? - spytał Draco.

- Oczywiście, że nie. Cieszę się, że Albus będzie miał towarzystwo - wyjaśniła. 

- Okej, to ja idę do pracy, pamiętaj o czym wczoraj rozmawialiśmy, zachowuj się... Po tym co nawyprawialiście wierzyć mi się nie chce, że sami z własnej woli chcecie spędzać wspólnie czas - powiedział Draco zwracając się po części do blondyna. Po jeszcze kolejnym ostrzeżeniu Scorpiusa jego ojciec zniknął w kominku, i całe szczęście bo zasiał tutaj jakąś niespokojną atmosferę.

- Pokażę ci dom - powiedziałem uradowany i wziąłem jego rzeczy i zaniosłem od razu do mojego pokoju. Blondyn rozejrzał się po pomieszczeniu, które jak na mnie wyglądało na bardzo schludne.

- Sprzątałeś specjalnie na mój przyjazd, co? - spytał.

- Tak - przyznałem szczerze.

- Wiedziałem. Nie uwierzyłbym, że w dormitorium robisz taki bałagan a pokój twój tak błyszczy - zaśmiał się blondyn.

- Gdyby nie ty to prawdopodobnie po podłodze tarzałyby się ciuchy z prania, miotła i jakieś inne dziwne rzeczy. Tak w ogóle mama przygotowała ci pokój gościnny, ale nie wiem, czy wolisz spać tam czy może w moim pokoju na moim łóżku, a ja na materacu? - spytałem tak, by nie zabrzmiało to, że wprost oczekuję, że będzie spał u mnie.

- Głupio tak, że na materacu będziesz spał - powiedział.

- Jak chcesz, możesz w gościnnym - powiedziałem zrezygnowany.

- Razem możemy spać tutaj - stwierdził i usiadł na łóżku przyglądając mu się - Jest duże.

On sam z siebie zaproponował wspólne spanie, przecież na daną chwilę byłem najszczęśliwszy na świecie. Nie musiałem już nic więcej sam sugerować, będziemy razem spali.

- Ale nie wyobrażaj nic sobie. Czułbym się głupio, gdybyś spał a podłodze, a jeszcze głupiej śpiąc w pokoju gościnnym, nie widzę tego - przyznał. 

I tak sobie wyobrażałem, i to bardzo wiele. Malfoy, przygotuj się, jeszcze ja cię w sobie rozkocham i to tak na poważnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro