Przyjacielu...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Daj mi spokój! Nie dzwoń więcej! - kolejny raz krzyczałam na Susanne. Rzuciłam telefonem na łóżko, miałam serdecznie dosyć od trzech dni mój telefon to jakiś wibrator. Uderzyłam w ściane kilka razy krzycząc.

Matka chyba chcę mnie wykończyć psychicznie. Szukają mnie, ciekawe niedługo mnie już tu nie będzie. Mogą szukać ale nie znajdą.

Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie.  Myślałam, że będę już zawsze w Derry. Poznam miłość swojego życia, bedziemy mieć piękny domek i przyjaciół. No cóż, najwodczniej wszystkie te marzenia spełnie w obcym kraju. Westchnełam ciężko, słysząc po raz kolejny dzwięk dzwonka. Wziełam telefon do ręki, aby ostatni raz wygarnąć matce co o niej myślę. 

-Daj mi wreszcie spokój! - warknełam.

-Dobra, ale nie zdążyłem nic powiedzieć  - głos Luke sprawił, że przez chwile zapomniałam jak oddychać. 

-Przepraszam, myślałam że to matka.

-Domyśliłem się, Megan uciekająca z domu - zaśmiał się z pogardą.

-A co cię to obchodzi?

-Czuje się winny, ja ci powiedziałem prawdę. Nie sądziłem, że tak cię poniesie w nieznane.

-Bardzo dobrze, że mi powiedziałeś.  I nie obwiniaj się to rodzice zmusili mnie do tego czynu.

Podeszłam do okna patrząc  przez nie. Deszcz padał coraz bardziej.

-Gdzie jesteś? - zapytał.

-Mam ci powiedzieć, a ty pójdziesz mnie wsypać do rodziców? Podziękuję. 

-Chce ci pomóc Megan. Jesteś sama nie wiaodmo gdzie, nie boisz się?

Oczywiście, że się boję, ale mu tego nie powiem.

-Nie, jeśli nie rodzicą to powiesz o tym bliźniakom. - nie dawałam za wygraną.

-Nie powiem nikomu Megan, zaufaj mi...

Czy mogłam mu ufać? On jako jedyny powiedział mi prawdę, i był ze mną szczery od początku. Nawet bracia mnie oszukiwali. Więc chyba mu zaufam.

-We wsi Cherry. Kawał drogi od Derry - rzekłam z sarkazmem.

-Przyjadę sam, obiecuję tylko już nie uciekaj - rzekł rozłączając się.

Wzruszyłam ramionami, będzie jechał tu z 4 godziny. No cóż, życzę mu powiedzenia.  Poczułam dziwną chęć biegania, ubrałam sie w dresy, włosy związałam w koka. Zakluczyłam domek i wybiegłam wzdłuż drogi. Przyjemnie wiatr, otulał moja twarz, deszcz przestał padać. Jednak czegoś mi brakowało. Las, koniecznie chciałam w nim się znaleźć.  Moje nogi jakby same mnie prowadziły w to miejsce. Musiałam przebiec przez dużą polanę,  zdzwiłam się ponieważ przebiegłam ją bardzo szybko i już byłam pod lasem. Zatrzymałam się, aby zaczerpnąć powietrza i chwile odpocząć, teraz czuję jak brakowało mi biegania. Nie czekają dłużej wbiegłam do lasu, nie wiem czym się kierowałam aby wbiegać do nieznanego mi miejsca, szczęście trzymałam się ciągle ścieżki.

Po około trzech godzinach byłam już w domku. Wziełam szybki prysznic, ubrałam się w sukienkę z długim rękawem i postanowiłam zrobić jedzenie. W trakcie gotowania zadzwonił mój telefon.

-Halo?

-Jestem w Cherry, gdzie mam jechać?

Dreszcz przeszedł po moim ciele. Nie sądziłam, że naprawdę przyjedzie.

-Szukaj tabliczki z napisem recepcja domki. Jestem w domku czwartym.

Rozłaczyłam się, przekreciłam jedzenie na palniku i wyszłam na mały taras przy domku. Nagle zobaczyłam motor podjeżdzający do mnie. Chłopak zsiadł z maszyny zdejmując kask.

-Hej Megan - Luke poprawił swoje czarne włosy.

-Hej, chodź  - zaprosiłam chłopaka do środka.

Wyłączyłam przy okazji gotujący się obiad. Chłopak usiadł przy stoliku.

-Jesteś głodny? Dość długo jechałeś.

-Pewnie, nie było tak źle - rzekł.

Nałożyłam mu zupę oraz sobie. Luke odrazu zaczął jeść a ja jeszcze podałam szklanki i wodę.  Jedliśmy w ciszy.

-Kiedy zamierzasz wrócić? - zapytał patrząc w moje oczy.

Przełknełam zupę, zanurzając się w jego zielonych oczach.

-Nie wracam Luke - gdy to powiedziałam, chłopak  gwałtownie wyprostował się.

-Jak to, nie wracasz? 

-Lecę do babci do Los Angeles - rzekłam z uśmiechem. 

-Megan żartujesz sobie? Chcesz zostawić przyjaciół rodzinę, przez jedno kłamstwo? 

-Kłamstwo, które prawie zniszczyło mi życie. Luke, to nie chodzi tylko o to. Ja nie mogę im wybaczyć, że potrafili mnie okłamać prosto w oczy, udawać rodzinkę.

-Rozumiem, ale jesteśmy przyjaciółmi, naprawdę chcesz nas zostawić?

-Nie wiem, chce narazie uciec od wszystkich. Czuję się przytłoczona - wstałam zabierając miski do zlewu.

Kiedy się odwróciłam wpadłam na chłopaka,który mnie przytulił. Byłam zaskoczona ale pierwszy raz od bardzo dawna, czułam się bezpiecznie oraz lekko jakby, ktoś zdjął ze mnie wszystkie problemy. Nie pewnie odwzajemniłam uścisk.  Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, naprawdę to było przyjemne. 

-Dziękuję, tego potrzebowałam - uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy raz od czasu, kłótni z rodzicami, szczerzę byłam uśmiechnięta.

-Wiem, mam nadzieję, że jeszczę to wszystko przemyślisz. - rzekł stanowczo.

-Postaram się, nie rozmawiajmy już o tym. Jak tam u bliźniaków?

-Twój brat się stoczył - rzucił opierając się o stół.

-Jak to się stoczył? Connor ?

-Tak, wiesz od dłuższego czasu traktuję dom jak hotel, a Joe siedzi przybity.

-Mówimy o tym, że imprezuję?

-I to jeszczę jak Megan. Ostatnio go odwoziłem ledwo trzymał się na nogach - westchenłam patrząc za okno.

-Wiesz, nie poznałam ich aż tak dobrze. Znasz ich dłużej,  więc czemu Joe tak sie zachowuje? 

-Joe z reguły, jest bardzo zamnięty w sobie. Oczywiście jego maska złego chłopca jest udawana przy obcych. 

-No tak, oni we dwójkę robią furorę w szkole. - przypomniałam sobie, jak w szkolę wszystkie dziewczyny śliniły się do nich.

-Wiesz jak ciebie odnaleźli, Connor trochę zszedł na ziemię. 

-Dzięki, teraz czuję się winna - rzuciłam oschle.

-Mówię ci jak jest - wzruszył ramionami.

-A ty? Jesteś od nich starszy prawda? - zapytałam z ciekawości.

Luke uśmiechnął się, wychodząc na taras usiadł na schodach opierając się o barierkę i wyciągając papierosy. Dołączyłam do niego, ciekawa tego co powie. Wziełam od niego papierosa, zaciągając się nikotyną.

-Poznaliśmy się, kiedy miałem piętnaście lat, a oni trzynaście - uśmiechnął się pogrążony we wspomnieniu.

-Jak? - byłam bardzo ciekawa.

-Wracałem do domu, przez boczną ulicę, zobaczyłem jak jakiś typ bił ich. Podszedłem szybko do nich, bijąc się z tym chłopakiem był w moim wieku.

-Normalnie jak w filmie - rzekłam patrząc na motor chłopaka.

-Joe z Connorem podziękowali mi, później umówiliśmy się na granie w piłkę i tak się zaczęło. Dużo razem przeszliśmy, ale o tym lepiej nie będę mówił  - puścił mi oczko.

-Jak wolisz, może kiedyś opowiecie mi razem.

-Oczywiście.

-A ten chłopak, nie mścił się na tobie?

Czarnowłosy spojrzał na mnie dosyć dziwnym wzrokiem, lekko się wystraszyłam nawet jego uśmiech był przerażający. 

-Niestety nie zdążył - powiedział to tak ozięble ale dumnie, że miałam wrażenie jakby to była inna osoba. 

-Co? - byłam w szoku i tylko to z siebie zdołałam wydusić. 

Oczy chłopaka z pięknej zieleni, zmieniły się na czarne.

-Nie tylko wy, jesteście z innej planety - zaśmiał się kpiąco. 

Siedziałam tak, zastanawiając się co się właśnie wydarzyło. Dobrze, wiedziałam, że bracia mają moce po ojcu ja rzekomo też,  jednak u mnie nic nie było. Byłam normalna, ale Luke? On napewno nie był, morderczym klaunem. 

-Coś nie tak? - zapytał przywracając mnie na ziemię.

-Przewieziesz mnie na motorze? - chciałam zmienić temat.

-Pewnie, chodź  - Luke wstał podchodząc do maszyny.

Pojechaliśmy na przejażdżkę.

Dwa dni później. 

-Przemyśl to, proszę - chłopak puścił mnie, odpalając motor.

-Okej, dziękuję - rzekłam z pół uśmiechem.

Było mi przykro, że już odjeżdża. Spędziliśmy fajne dwa dni, rozmawiając na różne tematy. I śmiało mogę powiedzieć, że zostaliśmy przyjaciółmi. Na szczęście, nie musieliśmy płacić za nocleg chłopaka, ponieważ miałam wynajmowany domek, za największą kwotę,  więc jeden gość był darmowy na dwa dni. Luke dostał materac i spał na podłodze.

-Do zobaczenia Megan - przygazował i odjechł.

-Pa Luke - rzekłam już do siebie.

Wrociłam do domku. Zostały mi dwa dni do wylotu. Zastanawiałam się, czy napewno chcę to zrobić. Wziełam komórkę wchodząc w galerię i oglądając zdjęcia  z rodzicami Rose, Stellą, braćmi nawet z Luką miałam już kilka fotek. Zdjęcie przy którym zatrzymałam się na dłużej, przedstawiało mnie i Stellę, byliśmy na wycieczce szkolnej. Zdjęcie było z przed roku, wtedy dziewczyny z innej klasy chciały nas skłócić bo zazdrościły nam takiej przyjaźni. Obiecałyśmy sobie, że nikt ani nic, nas nie rozdzieli. A rozdzielilam nas ja... 

Łzy płyneły po moich policzkach tęskniłam za nią.  


____________________________________
HEJ!
Tak, wiem miałam nie znikać ale no cóż tak wyszło.  A więc krótka informacja ale bardzo ważna. I pewnie, nie każdy będzie zachwycony...

Będą jeszczę 2 rozdziały ale za to długie, bardziej wakacyjne. Po nich, nie będzie rozdziału już do sierpnia/września. Mam nadzieję że mi wybaczycie to. Postaram się w zamian, aby te rozdziały były jak najlepsze.

Papa 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro