Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do bazy rebeliantów zaczęły się zbliżać siły militarne Eggmana. Chciał to raz na zawsze zakończyć. Fakt znał wcześniej położenie bazy rebelii ale nie atakał bo chciał im dać cień szansy na wygraną. Ale znudziło mu się ta zabawa i zarządził atak. Teraz czekał w swoim gabinecie na raport dotyczący pierwszego etapu. Czekał 5h i się doczekał. Pierwsi co mu zraportowali byli Mephis i Infinit, którzy prawidłowo wykonali swoje zadanie. Chwilę po nich przyszła Sally, której również się udało. Na samym końcu przyszła Nemeziz. Nie mała zbyt dobrych wieści dla doktora ale nie bała się mu tego powiedzieć. On nie mógł jej nic zrobić.

-Ale jak to ci się nie udało?! Jesteś niekompetencją idjotką!
-Licz się ze słowami. Pamiętaj ze to dzięki mnie osiągnąłeś to wszytko. I spokojnie przy najbliższym spotkaniu z Connorem opanuje jego umysł.
-Dobrze. Możesz odejść.

Wyszła z jego gabinetu. Nie pokazywała tego ale bolały ja strasznie plecy po ostatnim ataku Connora. Zaczęła myśleć jak nim zmanipulować tak aby się nie wahał. Nie dał jej jasnej odpowiem.

Natomiast w tym samym czasie w bazie rebeliantów zostało zwołane rada na temat wykrycia nadchodzącej floty Eggmana. Wszyscy zostali zwołani. Czyli:
•Connor
•Silver
•Shadow
•Espio
•Vektor
•Charmi
•Tails
•Roug
•Amy
•Maria
Podczas narady Amy oddała Sorami pod opiekę Cream. Obrady trwały z 3h i wszytko po tym czasie zostało już ustalone i każdy rozszedł się w swoje strony. Amy z Mariią poszły do Cream sprawdzić jak sobie radzi, Shadow z Silverem poszli do Sonica sprawdzić jak się czuje reszta poszła się przygotować. Za wyjątkiem Connora. On poszedł do swojego pokoju który znajdował się w Tajfunie. Walnoł się na łóżko. Nadal myślał nad propozycją Nemeziz. Wahał się. Podczas walki jaką z nią toczył, wyskoczyła nagle z taką propozycję, że go zatkało. Przy niej się wahał ale potem uświadomił sobie z kosekfencji. Powtórnie zaczęli walczyć ale nie oszczędzając się. Miał na prawej nodze ślady po jej ostatnim ataku. I właśnie po nim zaczął się dziwnie czuć. Miał różne dziwne wizje które go do tej pory dręczoł. Wizje przedstawiły Adel która nie może mu wybaczyć tego że potrafi dokonać wyboru i woli wojować niż ją ocalić. Zaczął niekontrolowane krzyczeć i złapał się za głowę. Łzy zaczęły mu spływać.

-Może jednak......to jest rozwiązanie.....jedne wyjście........

~Nie rób tego! Nie daj się omotać. Znasz mnie dobrze. Nigdy bym tego od ciebie nie zażądałam abyś wybierał. Pamiętaj o tym kochanie.

Zawsze rozpozna ten głos. Ten prawdziwy, ciepły, słodki, łagodny. To był prawdziwy jej głos. Głos jego żony-Adelii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro