Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shadow pov
Teleportowałem Sali i mnie do domu Tailsa. Z tego co spostrzegłem Knax(jego przezwisko od Sonica jak się wcześniej dowiedziałem) już poszedł do Głównego Szaragdu Chaosu(można się było tego spodziewać). Metal Sonic był w pracowni Tailsa, Sali poszła się położyć na kanapie, Tikal i Stiks były w kuchni. Ja na to miasto zajmowałem się kapsułą którą tu przyniosłem. Nagle do pokoju wpadła Amy, cała rozpłakana.
-Mamy problem! Sonic nie reaguje! Tails podejrzewa najgorsze!
-Uspokój się Amy. Na pewno będzie dobrze....
-On przestał oddychać!!!
-CO?!
-Nie ma o co się martwić Amy. Sonic'owi nic nie będzie.
-Z kąd taka pewność? I dlaczego jesteś taki spokojny!? Przecież......
-Uspokój się Amy-powiedziała Stiks.
-Eh..Patrz tylko bądź spokojna Amy. Metal mógł byś powiedzieć Tailsowi, aby zniósł Sonica tutaj?
-Okej 'Tails znieść tu Sonica. Shadow ma jakiś plan.'
-'Dobra'-odparł lisek.
Kiedy Tails pokazał się z Sonic'em. Powiedziałem aby go włożył do tej kapsuły.
-Shadow...wiesz co masz robić?
-Zaufaj mi. Wszytko będzie dobrze.

Tails zamknął kapsułe. A ja wywołałem kontrolę chaosu. Pojawiły się szmaragdy. Umieściłem je w otworach. Wpisałem hasło
-Teraz pozostaje nic innego jak tylko czekać i nic więcej.

~2 miejsce później~
Sonic nadal był podtrzymywany tej kapsule. Przez ten czas kiedy Sonic dochodził do siebie, lis stwierdził że to co się wydarzyło w bazie było wynikiem długoletniej kumulacji negatywnej energii i nie mógł tego dłużej utrzymać pod kontrolą wiec musiało znaleźć jakieś ujście. Twierdzi również że to cud, że w ogóle przeżył.
-Gdybym był uważniejszy to by do tego nie doszło. Nie był by w takim stanie jakim jest teraz.
-Shadow....Nie obwiniaj się tak. Zrobiłeś co mogłeś. Z kąd mogłeś widzieć? <Dobra może spróbuję czegoś innego>  Jak się pracował pistolet?
-Dobrze. A czego pytasz?
-Nie zauważyłeś żadnych zmian w nim?
-Czekaj.....tak! Jest lżejszy.
-To moja robota. Trochę go udoskonaliłem. Nie musisz teraz kogoś poważnie postrzelić. Wystarczy tylko lekkie draśniecie i to załatwi resztę. Pociski są specjalne. Napełnione mocą szmaragdów. Same wyczuwają intencje konlrolera....
-To dlatego Nemeziz wtedy....
-Broń zała twoje uczucia względem brata....
-Przecież to oczywiste....przynajmniej wiem że mam kogoś dla kogo warto żyć.
-Tak to prawda. Ale mam jeszcze inne ciekawostki. Zdołałem się włamać do bazy danych Eggmana i je skopiować jakby je usuną. O tym ze tworzy istoty dla własnej potrzeby to wiemy ale tworzy jakąś jeżyce. Nie zam szczegółów ale dowiem się.
-Dobra spokojnie. Pokoleji i spokojnie. Odpocznij trochę a potem kontynuuj. Nie ma co się spieszyć Tails.
-Ej tam. To nic takiego dla nie.

~miesiąc później~
Siedziałem na sofie. Spokojnie czytałem sobie gazet gdy nagle z nikąd pojawił się młot.
-SONICCCCC!!!
Odwróciłem się w stronę wrzasku Amy i zobaczyłem pędzącego w moją stronę Sonica. Nie zdążyłem nic zrobić...
-Shadow padnij!!!!-Sonic złapał mnie za ramię i wywiali za kanapę.
-Co ty wyprawiarz.
-Ratuje ci tyłek. Nie wiedać? Tylko spójrz za siebie- wskazał palcem Amy która była rozdrażniona.
-Znów....
-Ta..co poradzę, że Sali nadal myśli że coś jeszcze skóra. Byłem na porannych biegach które sobie urządza i natknąłem się właśnie na nią. Reszty się do myśl.
-Za ile jej przejdzie?
-Może za godzinę....-nagle usłyszeliśmy dźwięk stłuczonego wazonu.- Góra 2h.
Po upływie 3 godzin wszystko się uspokoiło. Sonic zabrał Amy na spacer. Poszedłem do Tailsa.
-Cześć. I jak idzie? Masz coś?
-Hej. Jeszcze nic nowego nie znalazłem. Wybacz.
-Nie no spoko. Coś mnie jednak nie pokoi tylko nie wiem co.
-Dokąd idziesz Shadow?
-Rozejrzeć się. Może mi się uda czegoś więcej dowiedzieć.
-Powodzenia.

Po 10min byłem przy nowej bazie. Zdążyłem już zobaczyć, że zdobył więcej zwolenników. Większość to kriminaliść ale też część to osoby którym zrobił pranie mózgu. A i niezapominajmy o Nemeziz która stworzył.
-No dobra....no to dzieła-typowy komitet powitalny.-I on się dziwi że ma taką opinię. Skoro każdego tak miło wita.

Sonic pov
Przez okres 2 miesięcy mojej nieobecności nie wiedziałem co się dzieje. Jak tylko wróciłem opowiedziano mi co się przez ten czas działo. Jak tylko Amy skończyła się wściekać to zabrałem ja na krótki spacer po powrocie skierowałem się w kierunku domu Tailsa.
-Hej! Co porabiasz?
-A nic takiego...-odparł speszony.-Tak sobie dłubie w broni.
-Zaraz....czekaj....-wziąłem do ręki jeden pistolet.-Przecież ta broń należy do Shadow'a.
- .......tylko mu nic nie mów. Zgoda. To jest dla niego niespodzianka....-błagał mnie lis.
-Okej. Nic nie pisne. Dobra wracam do domu. Hej!-juz mnie nie było. Biegiem w stronę domu Amy. Nagle usłyszałem jakiś szelest. Momentalnie się odwróciłem.
-Wyłaś z tamtąd!-moim oczom ukazała się nie kto inny jak Sali.-Czego chcesz?...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro