Rozdział 6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W niedzielne popołudnie Ada, profesor Kleks, ptak Mateusz oraz Apollo i Leon znajdowali się właśnie na ogromnym liściu, po środku szerokiej i długiej rzeki. Dziewczyna siedziała w centrum ich ekologicznej tratwy po turecku, a naprzeciwko niej wujek, który dokładnie ją instruował, co powinna robić.

Do załogi dołączyła również zaintrygowana syrenka Ardelle, która też by chciała poznać moce Adrianny. Dostrzegła ich w oddali i ciekawska jak zwykle, podpłynęła do nich i przywitała się. Mężczyzna pouczył młodą Niezgódkę, że powinna się wyciszyć i zacząć sobie wyobrażać, jak jej ciało wypełnia dobra, piękna energia, tak silna, że jest w stanie zrobić wszystko. Harmonia i opanowanie, to klucz do osiągnięcia sukcesu.

Adrianna zaczęła sobie wyobrażać spokojną taflę wody, ciszę, spokój i całkowitą wolność. Oddychała spokojnie oraz miarowo, czując jak jej ciało wypełnia błoga energia. Była w stanie czuć ją dosłownie wszędzie, jak wędruje w jej żyłach i wypełnia jej ciało, jak jej umysł wycisza się, a ona jest w stanie przenosić góry. To było tak przepiękne doświadczenie, że dziewczyna zatraciła się w tym.

Ada wyobraziła sobie spokojny wiatr, który delikatnie ochładza jej ciało oraz tworzy artystyczny nieład na jej głowie. Zaciągnęła się świeżym powietrzem, pozwalając, by cudowna energia przejęła jej ciało. Wyobrażała sobie szczęście, wspaniałe chwile ze swojego życia, swojego tatę, który był przy niej, gdy była dzieckiem, jak razem się bawili, a on opowiadał jej bajki, lecz na to wspomnienie jej uczucia zmieniły się.

Ada poczuła głęboki smutek, żal oraz gniew, gdy została sama, jedynie z mamą, ponieważ jej ukochany rodzic zaginął i ślad po nim się urwał. Być może jej tato jest gdzieś uwięziony, pomiędzy światami, a może podłe i złe do szpiku kości wilkusy właśnie go więzią, a ona o tym nie wie i nie jest w stanie nic zrobić. Starała się uspokoić, lecz poczucie niesprawiedliwości obezwładniło jej ciało, a do głowy przyszło jej wspomnienie koszmaru z poprzedniej nocy, gdy ktoś chciał odebrać jej wolność śmiąc twierdzić, iż należy do niego.

Rozmyślenia Ady poszły w bardzo złym kierunku. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że zamiast panującego spokoju ogarnął ją mrok. Gdy próbowała naprawić sytuację, wtem usłyszała donośny krzyk swoich przyjaciół.

Ada gwałtownie otworzyła oczy i zamiast siedzieć na miękkim liściu, znajdowała się w powietrzu, hen wysoko ponad rzekę. Była w epicentrum chaosu i zamiast delikatnego wietrzyka, otaczał ją potężny huragan. Niebo z przyjemnego, delikatnego błękitu przeobraziło się w paskudne, ciemne, pokryte burzowymi chmurami, a w oddali słychać było grzmoty i widać było błyski. Przestraszona dziewczyna krzyknęła, nie wiedząc, co się dzieje. Spanikowała, ponieważ wszystko wymknęło się spod kontroli.

To nie tak miało wyglądać. – pomyślała.

– Spokojnie, tylko nie panikujmy! To tylko niesprzyjające warunki atmosferyczne! – zasugerował profesor Kleks, a Apollo wyśmiał go twierdząc, że ciężko nie panikować skoro znajdują się w wielkim wirze, jaki spowodowała Ada, a dookoła roi się od piorunów. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, żeby ten przeklęty wiatr się uspokoił, a pogoda ogarnęła się, a gdy zdołała jakoś stłumić emocje i strach – bo umówmy się, ale kto by się nie bał latając w samym środku tornada? – sytuacja zaczynała powracać na właściwe tory. Wraz ze spokojem i harmonią, jaką wprowadzała Ada, groźne zjawiska zaczęły ustępować.

Kiedy emocje całkowicie opadły, a Ada znów przywołała do siebie swoje najpiękniejsze wspomnienia, rozluźniając się i pozwalając z powrotem zawitać w jej ciele dobrej energii, wtem i wiatr uspokoił się, a na niebie znów pojawiło się słońce rozjaśniając mrok. Ada nie spodziewała się, że w konsekwencji zacznie spadać w dół, lądując po chwili w rzece, podobnie jak reszta jej kompanów.

– Bardzo dobrze! To było genialne! – podekscytował się profesor Kleks, który zaczął klaskać. Ada poczuła się trochę zakłopotana, gdy Apollo wtrącić się do rozmowy.

– Fenomenalne kurwa! Zwłaszcza, gdy prawie oberwałem piorunem, a huragan porwał Leona i cholera wie gdzie on jest.

– Ja chcę jeszcze raz! – dodała zachwycona Ardelle, której bardzo podobała się taka wycieczka w niebiosa.

Kot Leon nie podzielał ich entuzjazmu, gdyż właśnie zaczął miauczeć i syczeć, jak bardzo nienawidzi wody oraz kąpieli, a podniebny lot w ogóle mu się nie podobał, więc wdrapał się na grzbiet swojego wiernego przyjaciela pegaza, natychmiast liżąc swoją sierść.

– Moi drodzy, nie było wcale tak źle. – zaczął profesor. – Adrianna posiada w sobie ogromną moc, jeszcze większą, niż zakładałem. Wystarczy, że nauczymy jej kontroli i będzie po problemie.

– To była najbardziej zajebista przygoda, jaka mnie spotkała! Nie sądziłam, że latanie może być tak fajne! - ekscytowała się syrenka, do której ogona wręcz ,,przykleił" się ptak Mateusz. Jak się okazało mężczyzna nie umie pływać.

– Latanie jest wspaniałe i polecam je każdemu, a-a-ale może nie koniecznie w środku tornada. – wypowiedział się.

– Pora na orzeźwiającą herbatkę i lekcje tworzenia deserów. Zapraszam wszystkich do Akademii! – ochoczo powiedział Kleks, który jako pierwszy zaczął płynąć w stronę brzegu.

Cała gromada dopłynęła do brzegu rzeki, gdyż liść, na którym wcześniej się znajdowali odfrunął cholera wie gdzie i nikt nie wie, gdzie może się podziewać. Ardelle została w wodzie, ale bardzo cieszyła się, że Ada ma takie moce i jest bardzo silną kobietą. Podziwiała jej talent, podobnie jak talent jej ojca – Aleksa.

Ada ucieszyła się, że jest potężna, ale zarazem obawiała się siebie i swego potencjału. Na początku sceptycznie była do tego wszystkiego nastawiona, jednakże zrozumiała, że jest częścią tego świata i musi nauczyć się kontrolować swoje moce. Pomyślała, że jej tato byłby dumny z tego, jak daleko zaszła, co bardzo podniosło ją na duchu. Obiecała sobie, że będzie systematycznie ćwiczyć kontrolę, ale tym czasem musiała się pożegnać z bajkowym światem i wracać do domu, bo niedługo wraca jej narzeczony.

Profesor Kleks, podobnie jak reszta byli przygnębieni, że Adrianna nie zostanie z nimi na herbacie, lecz ona upierała się, że czeka ją jeszcze drugie życie, w rzeczywistości. Szczęście jakie gościło na buzi Ady nagle zniknęło, gdy ta wyczarowała magiczny portal prowadzący do jej domu. Pożegnała się ze wszystkimi i po chwili znalazła się tam, gdzie początkowo sądziła, że jest jej miejsce.

Na odchodnym wujek powiedział Adzie, że jest z niej dumny i żeby nigdy się nie poddawała, tylko ćwiczyła swoje moce. Ona, podobnie jak on sam, a także Aleks Niezgódka mieli również niesamowity dar – możliwość przenoszenia się za pomocą portalu między światem bajek, a rzeczywistością. Inni musieli korzystać z bransoletek i zaklęcia.

Adę czekała teraz smutna i szara rzeczywistość, czyli ugotowanie obiadu na jutro, zrobienie kolacji, sprzątanie i przede wszystkim nauka do kolejnego kolokwium, a także sporządzenie notatek z wykładów. Ponadto jej przyjaciółka Anastazja cały czas do niej wypisuje, co się z nią dzieje, dlaczego nie daje znaku życia i że jak w ciągu godziny się do niej nie odezwie, to dzwoni na psiarnie.

Adrianna z ogromnym żalem żegnała się z przyjaciółmi oraz swoim wujkiem. Apollo i Leon byli szczególnie zawiedzeni, ponieważ chcieliby, aby została z nimi dłużej. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że to koniec magicznych przygód na dziś. Obiecała sobie jednak, że następnego dnia wróci do nich najszybciej, jak się da.

Znajdowała się już w domu. Tym domu, który tak naprawdę należy do jej przyszłego męża. Piękny, elegancki, mający prawie 140 m2 powierzchni, z ogromnym salonem, kuchnią, dwiema łazienkami i sypialnią na antresoli. Jedyne, co pięknego w nim było, to duży ogród z kolorowymi kwiatami oraz huśtawką. Usiadła na kanapie, wyciągając telefon i nagrywając głosówkę dla swojej przyjaciółki informującą, że źle się czuła przez okres i dlatego się nie odzywała.

Na stoliku wszędzie były porozrzucane książki m.in. o chirurgii, anatomii i fizjologii człowieka. Spoglądając na swoje notatki Ada zdała sobie sprawę z tego, że nie do końca jest pewna, czy bycie lekarką to jest to, czego pragnie. Co prawda jest dopiero na drugim roku, nauka idzie jej gładko, chłonie wiedzę jak gąbka i wyprzedza innych swoją wiedzą znacząco, gdyż bardzo dużo czyta i zapamiętuje.

Jednakże gdy poznała świat magii, bajek oraz radości i beztroskiego szczęścia, w którym ograniczenia nie istnieją zaczęła się wahać, czy aby na pewno dobrze robi. Co prawda jest to czwarty dzień jej przygody, ale czuła, że bardziej należy tam, niż tu.

Posmutniała tradycyjnie zrobiła sobie kawę w dużym kubku, przebrała się w krótkie, szare dresowe spodenki oraz założyła białą podkoszulkę i skarpetki. Cieszyła się, że nareszcie po całym dniu może upiąć włosy w luźnego koka i zdjąć ten przeklęty stanik, który poleciał na fotel. Jakaż to była radość i wolność, gdy nic jej już nie cisnęło.

Dziewczyna nie mogła się skupić. Cały czas myślała o bajkowych krainach oraz o swoim śnie, w którym widziała parę złotych, przepięknych oczu, równie przenikliwych, co tajemniczych. Nie mogła przez to zebrać się do roboty. Najpierw przygotowała sobie wiadro i mop, podłączyła odkurzacz do prądu, wstawiła część naczyń do zmywarki, ale i tak czekała ją druga sterta w zlewie do ręcznego mycia. Zaczęła robić obiad, w międzyczasie coś sprzątając i chodząc z książką o chirurgii. Raz była na dole, na górze, kursując po różnych pomieszczeniach, aż zawitała w łazience ogarniając muszlę, umywalkę i zostawiając sobie na sam koniec pryszni. W efekcie zamiast uporać z bałaganem spowodowała, że jest jeszcze większy.

Ada westchnęła, po czym usiadła na kanapie rozglądając się dookoła. Przeraziło ją to, że było już po godzinie dwudziestej pierwszej, a ona dopiero co zamarynowała kotlety na jutro i zrobiła sos do surówki, której oczywiście nie dokończyła. Jedyne, co jej się udało, to wstawić zupę minestrone, która bezproblemowo się gotowała. W kuchni panował chaos, żeby nie powiedzieć pierdolnik, ale to nic, bo w reszcie pomieszczeń również. Zachciało jej się robić pranie i zmieniać pościel, ale nie podołała i na później odłożyła ubieranie czystej pościeli. Prócz tego czekało ją jeszcze ścieranie kurzy i, o zgrozo, wyniesienie śmieci, których nagromadziło się cholera wie skąd.

Ja pierdole, co się ze mną dzieje?

Ada nie poznawała siebie. Rozkojarzona, z głową w chmurach, nie potrafiąca się skupić na niczym. Siedziała na kanapie, siorbiąc kawę i rozmyślając o dzisiejszym dniu. Prócz tego, że trzeba ogarnąć ten burdel, to czekało ją jeszcze uzupełnienie notatek z wykładów.

Zajebiście. Nie wiem jak mam się z tym wszystkim uporać.

Zrezygnowana stwierdziła, że pora wrócić na ziemię. Czas zająć się czymś pożytecznym, wpierw może wykładami, a potem jakoś się zbierze do sprzątania i dokończenia drugiej części tego przeklętego obiadu. Teraz był czas na wypicie drugiej kawy i zjedzenie przygotowanych kanapek z warzywami i pysznym serem.

Kiedy Adrianna po raz kolejny zasiadła na kanapie i chciała już na serio zebrać się do pracy, do jej drzwi zadzwonił dzwonek. Westchnęła zirytowana, ponieważ miała ambitny plan szybko wszystko skończyć, wykąpać się i pójść w końcu spać.

Kurwa, kogo tu niesie? – pomyślała, wzdychając głośno. Dzwonienie stało się wręcz irytujące, zwłaszcza, gdy tajemniczy gość zaczął głośno pukać do drzwi.

– NO CHWILA! IDĘ JUŻ. – krzyknęła, po czym z grymasem szła korytarzem burcząc pod nosem, że przecież się nie pali, to chuj tak walić w te drzwi. Pomyślała, że to pewnie Nastia jak zwykle coś chce i nie może poczekać paru sekund, aż wejdzie.

Ada nie patrząc przez wizjer przekręciła zamek i otworzyła drzwi.

– Yyyy, dobry wieczór? – palnęła głupio, patrząc się z przerażeniem na swoich gości. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia czując, że robi jej się gorąco. Przed nią stały właśnie dziwne postacie, ni to ludzie, ni to wilki. Ubrani na czarno, w dziwne elementy przypominające jak by zbroje wykonane z najprawdziwszej skóry, z pelerynami i... czapkami z głową wilka? Ada nie była pewna, czy śni, czy jest na haju, czy rzeczywiście przed progiem jej domu stoją prawdziwe z krwi i kości wilkusy, o których istnieniu dowiedziała się nie dawno.

Skąd oni się tu wzięli?!

– Ty pewnie musisz być Adrianna Niezgódka. – usłyszała łagodny, ale bardzo stanowczy i nieznoszący sprzeciwu głos. Mężczyzna brzmiał młodo, a stojące przed nią rosłe chłopy rozeszli się na boki, jak by właśnie mieli ustąpić komuś miejsce. I tak się stało.

Zewnętrzne lampy oświetlające przód domu, a także pełnia księżyca były jedynymi elementami dającymi jakakolwiek jasność. W stronę Ady zbliżał się bardzo młody mężczyzna, wiekiem zbliżonym do niej. Miał czarne, dłuższe włosy oraz podłużne uszy, lekko porośnięte włoskami, podobnie jak reszta jego towarzyszy.

Wyróżniał się od innych tym, że miał oczy niczym najczystsze złoto, srebrny wisiorek z głową wilka oraz grubą pelerynę pokrytą futrem. On również miał coś w rodzaju zbroi i oczywiście cały ubrany na czarno. Spoglądał na nią badawczym wzrokiem, a ona nie była w stanie wyczytać jego intencji, gdyż dobrze je maskował, w odróżnieniu od otaczających go wilkusów mających wymalowaną na twarzy dzikość i brutalność.

– Bądź grzeczną dziewczynką, Ado i wpuść nas do środka. Porozmawiamy sobie w... kulturalny sposób. – powiedział rozkazująco, ale o dziwo spokojnie, jak by zupełnie nie chciał tu być. – Uwierz mi, nie chciałabyś, abym użył na Tobie siły. – dodał, uśmiechając się do niej podstępnie. Dziewczyna stała sparaliżowana i nie wiedziała, co tu się odwaliło, że przed jej domem stoją złowrogie postacie. Jak oni się tu dostali, do rzeczywistego świata?

– Słuchaj wilczego króla, głupia dziewczyno i wsuń dupsko, chyba że mamy Ci pomóc. – wtrącić się po chwili ciszy jakiś agresywny koleś, a jego towarzysze zaczęli się dziko śmiać, jak by wizja wyrządzenia Adzie krzywdy była dla nich zabawna. Wszyscy, z wyjątkiem jego, jak by znudzonego całą tą sytuacją.

Król uniósł dłoń, a oni niemal natychmiast zamilkli.

– To jak? Będziesz grzeczna i miła, czy mam Cię nauczyć pokory? Twoje bezczelne milczenie zaczyna mnie denerwować. – zadał ostateczne pytanie ich przywódcą, warcząc na nią zniecierpliwiony. Adrianna testowała właśnie swoją cierpliwość, aby nie walnąć go za ten tekst prosto w twarz, ale przecież ona była mistrzynią harmonii, jak jej ojciec, więc opanowana, wpuściła ich do środka.

– Zapraszam. – odpowiedziała w miarę możliwości jak najbardziej normalnie, po czym uchyliła drzwi szerzej, zapraszając do swego domu intruzów. Król wszedł pierwszy, a za nim jedynie trzech wilkusów, gdyż reszta miała za zadanie pilnować budynku na zewnątrz, gdyby Adzie przyszła na myśl ucieczka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro