Rozdział 7: Pod maską kłamstw

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Deceit pov)

- No proszę, ktoś tu raczył w końcu wyjść z pokoju - uśmiechnąłem się gdy tyko zobaczyłem w drzwiach czarnowłosego. - Nieładnie tak uciekać gdy się ma gości, wiesz o tym...?

- Um... Ja... ja nie uciekam... - odwrócił wzrok.

- Oh, ależ OCZYWIŚCIE że nie... Skąd mi to do głowy przyszło, głupiutki ja - machnąłem ręką. - Ale bądźmy szczerzy, ten jeden raz: wiem że coś ukrywasz... I to nie tak że mnie ciekawi co, ale... Wypadałoby powiedzieć.

- C-co... N-nie, ja...

- No weź, Virgil Junior - nachyliłem się nad nim. - Możesz mi zaufać... Przecież WCALE nie zamierzam wykorzystać tej informacji w niecnych celach...

- P-proszę... Przestań...

- Ale przecież nic nie robię...! Nie wiem o co ci- GH!!! - nagle coś zaczęło ciągnąć mnie za moją pelerynkę. Gdy tylko się odwróciłem, zobaczyłem tego bachora, który wcześniej ciągnął mnie po tych kretyńskich schodach...!

- Okej, dość tego. Nie wiesz że nie dręczy się ludzi którzy nie mają ochoty gadać? - spytał, ciągnąc mnie za sobą.

- Ał...! Pierwsze słyszę.

- Nie pieprz...! Wracaj do salonu i siedź tam! - wciągnął mnie do pomieszczenia i zmusił do padnięcia na kanapę. - Mamo, zrób temu frajerowi w kapeluszu herbatę, bo mu odwala!

- Wcale ni- Poza tym nie chcę wcale herbaty.

- Chcesz, nie pierdol - spojrzał na mnie, wkurzony. - Siedź tutaj, a ja idę sprawdzić co z moim bratem.

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, młody poszedł sobie. Ja tylko westchnąłem i rozsiadłem się wygodnie. Prawda była taka że faktycznie bym się czegoś napił, ale nie poproszę przecież o herbatę, no błagam...!

Zdjąłem z głowy kapelusz i przeczesałem włosy. Gdy zabrałem rękę, zauważyłem że zostało mi w dłoni kilka białych włosów. Hm... niedobrze.

- Herbata.

Uniosłem wzrok. Eveline stała nade mną i podała mi kubek. Cóż, "podała" to złe słowo - po prostu wcisnęła mi go do ręki.

- Dzięki, chyba - mruknąłem i napiłem się. Momentalnie poczułem smak herbaty, ale... Łał...! To chyba najlepsza herbata jaką piłem! - To jest...! - powstrzymałem się. - ...w porządku. Chyba.

- Fantastycznie - powiedziała bez cienia emocji w głosie i już miała wyjść do kuchni, ale...

- Jesteśmy!!!

Nagle w środku salonu pojawił się portal i wyskoczył z niego Thomas razem z dwójką YouTuberów którzy wcześniej teleportowali się do domu Thomasa oraz piątką innych osób których nigdy wcześniej nie widziałem.

- Whoooo, to było coś! - powiedział, wstając z uśmiechem z podłogi.

- THOMAS!!! - reszta mojej grupy momentalnie go powitała.

- ALTER!!! - krzyknęli pozostali YouTuberzy.

- Skarbie, nic ci nie jest? - jego żona podeszła do niego. - Zaraz, co ty masz na sobie?

- Nie pytaj... Nawet na mnie nie patrz - narzucił na głowę kaptur. Skorzystałem z okazji by mu się przyjrzeć - miał roztrzepane, czarne włosy i oczy z turkusowymi tęczówkami, a na sobie te same ubrania co Virge. - To jest kompletny chaos...

- Hej, mamy te same ubrania! - nagle Patton podszedł do kogoś, kto był ubrany tak samo jak on. Wyglądał tak samo jak Alter, ale miał białe włosy, czarną skórę i złote oczy. - Patton jestem!

- Czeeeeść! Jestem Negative, ale możesz mi mówić Neg! - przywitał się wesoło.

Huh. To szybko się zrobi irytujące. Ciekawy kto pierwszy będzie miał ich dosyć...

- Oooohooooo~ Widzę że ty musisz być osobą pełniącą moje obowiązki jako naczelnego twórcy w głowie Thomasa - nagle koło mężczyzny w stroju podobnym do Romana pojawił się wyżej wymieniony. - Jestem książę Roman, niesłychanie miło mi cię poznać.

- A ja jestem Remus i śpię bez ubrań!

Momentalnie obaj spojrzeli na niego.

- Remus, mój Boże, myślisz że to odpowiednia chwila na-

- Okej, już go lubię.

- CO?!? - Roman spojrzał na mężczyznę.

- No co? Zabawny jest~ Tak przy okazji, moje imię to Sven.

Postanowiłem ich ignorować i przeniosłem wzrok na kolejną dwójkę. Logan rozmawiał z kimś, kto wyglądał mi na robota o metalicznej skórze i czarno-niebieskich włosach. Obaj mieli nawet to samo ubranie i okulary.

- Więc zakładam że ty jesteś moim tymczasowym zastępcą... Jestem Logan.

- FaceBot. Miło mi poznać.

Ci to się dogadają... Więc to oni pełnią funkcję tamtej piątki, huh. A to kto?

Spojrzałem na ostatniego z tamtej grupy. Jako jedyny nie wyglądał jak ktokolwiek ze stron. Miał ciemne ubrania, maskę na dolnej części twarzy i całkowicie białe oczy. Huh, ten to wygląda interesująco... Czyżby to on miał być mną? Ciekawe...

Wstałem, zakładając kapelusz na głowę i powoli ruszyłem w jego stronę. Nikt chwilowo nie zauważał mojej obecności, więc miałem doskonałą okazję by mu się przyjrzeć. Rozmawiał z YouTuberami i Thomasem, choć nie wiem czy "rozmawiał" to dobre określenie... To wyglądało raczej jakby to cała reszta rozmawiała, a on się tylko im przysłuchiwał. Chociaż nie, okazjonalnie wykonywał drobne ruchy rękoma (język migowy). Wyglądało na to, że jest niemy, ale... ja wiedziałem swoje.

- No proszę, kogo my tu mamy? - spytałem. - Zgaduję że to ty musisz być "mną".

Natychmiast wszyscy obecni spojrzeli na mnie z wrogością w oczach.

- Czego ty kurwa znowu chcesz? - spytał Eleven. - Jak znowu chcesz coś odjebać-

- Ależ skąd...! Po prostu chcę poznać kogoś nowego... Nie pozwolicie mu się przedstawić?

- Ten tutaj ma na imię Drew i nawet gdyby mógł, i tak nie chciałby z tobą gadać! - dodał Jack, agresywnie wskazując na niego. Drew tylko kiwnął głową, choć... w tym ruchu było coś innego... Niepokój. Wiedział że wiem.

Zaśmiałem się cicho. Oh wy naiwni...

- Oh, doprawdy? Jesteś tego pewien?

- Co to ma niby znaczyć, co?! - krzyknął Mark.

- Czego ty chcesz...? - nagle między nami stanął Alter, który widocznie skończył rozmawiać ze swoją małżonką. - Wystarczająco się o tobie nasłuchałem. Odejdź. 

- Ale dlaczego? Nie chcesz poznać prawdy o tym kłamcy? - odsunąłem go w bok i podszedłem do tamtego. - Myślisz że nie wiem?

- Co ty-

- Poważnie? Serio myślicie że on nie umie mówić? To kłamstwo... Myślałem że akurat ty to zauważysz - spojrzałem na Altera, po czym ponownie na tamtego. - Oszukujesz ich wszystkich... Nawet zasłaniasz usta tą maską, ale nie masz ku temu żadnego powodu!

Gdy to krzyknąłem, zerwałem maskę z jego twarzy. Cofnął się i zasłonił się dłonią, ale i tak było jasne że nie miał czego ukrywać...

- Dość tego - Alter złapał mnie za ramię. - Ani słowa więcej-

- Bo co? Bronisz tego oszusta? Może i kłamstwa są moją specjalnością, ale potrafię mówić prawdę... I właśnie teraz to robię: pokazuję wam wszystkim że ten cały Drew to jeden, pieprzony kłam-

- ZAMKNIJ SIĘ!!!

Wszyscy zdawali się zaskoczeni tym krzykiem. Każda para oczu w pokoju skierowała się w naszą stronę, wyrażając prawdziwy szok.

Ja tylko się uśmiechnąłem.

- Proszę proszę... Jednak okazuje się że mam rację, co? - spojrzałem na niego. Drew skulił się na ziemi, oddychając ciężko.

- Co... co do... - Sven dołączył do naszej grupy.

Już miałem powiedzieć coś więcej, ale nagle coś chwyciło mnie za gardło i uniosło do góry.

- Bawi cię to? - tą osobą był Alter, ale... momentalnie przestał się zachowywać jak Virgil, a bardziej jak osoba, która mogłaby kogoś zabić. Brakowało tylko czarnych oczu, przez które właściwie mógłbym zacząć się bać. - Myślisz że masz prawo zajmować się tym gównem? To nie twoja sprawa!

- Hehehe... - zaśmiałem się, patrząc za niego. - Może i nie... Ale twoja też już nie. Wasz koleżka gdzieś zniknął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro