16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze 16 dni, 2 tygodnie

To nie jest historia o szkole, a o pracy, ale jest mi tak kurewsko przykro, że muszę gdzieś to napisać, więc będę narzekać i nawet nie sprawdzę, czy jest to składne, czy nie, bo już dwoi mi się w oczach ze zmęczenia.

Sprzedawałam truskawki. Praca była do dupy (nie pod względem bycia ciężką, bo miałam cięższe prace. Z taką różnicą, że tam traktowali mnie jak człowieka), więc nawet odczułam ulgę, gdy szef przegiął pałe i z przyjaciółką uznałyśmy, że rezygnujemy. Ale szkoda mi ludzi. Jutro przyjdzie pan Leszek i jego żona, aby powiedzieć nam, czy Leszek dostał alergii, czy może nie, przyjdzie miły pan, aby zapytać o odpowiedź na zagadkę o zamku na wodzie (kminiłyśmy to dla niego pół dnia), przyjdzie pani, która dała nam po cukierku, wrócą panowie budowlańcy i panie, z którymi już jesteśmy po imieniu i z którymi miałyśmy codziennie plotkować. Przyjdzie pani, która chciała zrobić sernik, pan z chorą żoną i przyjdzie jeszcze więcej miłych ludzi, którzy sądzili, że będziemy się widywać z nimi codziennie aż do połowy lipca. A nas nie będzie. Szef wystawi nasz znak, na którym narysowałyśmy głupie, infantylne serduszka i truskawki, co ludzie uznawali za urocze, ale na naszym miejscu stanie ktoś inny i będzie to cholernie przykre. I jestem żałosna, bo za szybko się przywiązuję, a do domu wróciłam, płacząc, że nie znam odpowiedzi na zagadkę o zamku, a nie dlatego, że ojebano mnie na hajs.

Pracowałyśmy krótko, a od początku szef mówił, że średnio w nas wierzy, że stałych klientów zdobędziemy najszybciej za tydzień i że nie sprzedamy nawet całości. Efekt był taki, że klienci już pierwszego dnia wracali do nas po kilka razy, aby pogadać i dokupić trochę truskawek, mimo że mogli kupić je gdzieś bliżej i taniej. Polecano nas na całym osiedlu i już po kilku godzinach trzeba było dowozić truskawki (obecnie nienawidzę tych owoców). Konkurencja też zaczęła zniżać ceny, a nawet próbować ukraść nam miejsce (potem ta sama konkurencja i tak kupiła od nas truskawki). A jedyne co usłyszałyśmy od szefa to to, że to zasługa dobrego miejsca, gdzieś w innym punkcie dziewczyna sprzedała tyle i tyle, czy nas w szkole to niczego nie uczą (kasa źle działała przez wiatr i deszcz, więc miałyśmy problem), że jesteśmy za wolne i w ogóle to, czym my się zmęczyłyśmy. Pracowałyśmy po 11h dziennie, zero chwili odpoczynku, żadnej toalety w pobliżu, więc trzeba było szukać i dogadywać się na własną rękę. Pieniądze tak małe, że aż śmieszne, a potem i tak ukradł nam 200 zeta, po tym, jak uznał, że coś mu nie gra (podosypywał do koszyków truskawek, żeby zobaczyć, czy to ważyłyśmy, co robiłyśmy ciągle, ale trudno ogarnąć wszystko z zepsutą wagą i ciągłym ruchem. Wielu osobom dziś się nie zgadzał z tego powodu hajs w kasie i szef obrażony mimo że to jego wina). Dopiero jak już odeszłyśmy, to jego żona przyznała, że może w momencie jak sobie rozmieniała, to coś źle jej się policzyło.

Podsumowanie? Uczcie się i idźcie do dobrej pracy, bo praca w handlu to chujnia, a psycholog swoje kosztuje (nie żeby było was na niego stać z tych żałosnych pieniędzy). Albo ogarnijcie sobie pole owoców i wykorzystajcie głupie małolaty. 4 tysiące dziennie × kilka punktów w miastach, a jedyne co robicie cały dzień, to kopcicie fajką na truskawki i szpanujecie markowymi ubraniami, śmiejąc się z dzieciaków próbujących ogarnąć hajs na studia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro