IX. Czy Imana dał gwiazdy Afryce?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Widzę ogień. Tańczy na środku wioski przed chatą Mirumbiego. Mama mówi, że młody sługa króla się żeni. Małżeństwo jest piękne. Lubię patrzeć na ludzi, którzy wchodzą razem do chaty; zawsze są tacy szczęśliwi i uśmiechnięci, zupełnie jak Maluti, gdy mówi "Polska". Dostrzegam Umutimiego stojącego przy chacie i przyglądającego się zabawom brata.Uśmiecha się.

     Mimo, że chce iść z nim porozmawiać, to usuwam się w głąb sieni, by poczytać jeszcze przed snem. Siadam i wyciągam książki, które dostałam od Malutiego. Powiedział, że tam są słowa jego Imany. Imana Malutiego musi być nie tylko jego przyjacielem, ale też bardzo mądrym Bogiem, skoro napisał książkę.

     Kartkuję znudzona strony, co raz zerkając na gwiaździste niebo, które rozciąga się nad moją wioską. Ciekawe jak żyją ludzie w wielkich miastach, o których opowiada Maluti. Czy tam tez widać gwiazdy? Czy nam zazdroszczą? A może Imana dał gwiazdy tylko Afryce, by rozświetlić czarną ziemię?

     Moje rozmyślania przerywa krzyk. Ogień gaśnie, a wraz z nim kilka płomieni ludzkiego życia. Ludzie są tacy delikatni. Niczym dzbany, które pękają, gdy za dużo w nich wody, tak ludzie umierają od zła, które wkrada się w ich serca. Człowiek nie jest w stanie nosić w sobie więcej niż łzy.

     Boję się. To biali zbójcy napadli na wioskę, zniszczyli wesele. Tak łatwo jest coś zniszczyć, prawda? To o wiele szybsze niż budowanie. Nie wiem, dlaczego tak jest. Imana słabo to wymyślił.

     Do sieni wbiega Umutima. Mówi, że musimy natychmiast uciekać, bo fałszywi misjonarze szukają dziewcząt. O nic nie pytam, jego słowa to rozkaz. Umykamy do lasu i przedzierając się przez zarośla docieramy do polany. Boję się.

    Maluti był naszym przyjacielem, ale świat to nie tylko przyjaciele. Coś, co z pozoru jest dobre, potem może okazać się śmiertelnie złe. Ci, którzy przybyli pod pretekstem nowej wiary, zabili. Ci, którzy uwierzyli kłamcom, zginęli. Wiara obroni się sama. Maluti, nasz rycerz Czarnej Madonny mówił prawdę. Ale prawda jest niemodna w dzisiejszym świecie. Prawdy nikt nie lubi. Ludzie są zakłamani. A kłamstwo zabija. Kłamstwo wlewa się tam, gdzie były łzy.

    — Maluti nie żyje, kobiety zabrali — mówi zdyszany chłopak, wyrywając mnie z obrazów białych ludzi, którzy wrzucają misjonarza do ognia. Krzyczy z bólu, a przed moimi oczyma migają dwa patyczki na jego piersi. Wydaje mi się, że płoną wolniej. Trzymają go. Jak jego Imanę.

     Zatykam uszy. Chcę ciszę, tylko ciszę. Bez echa. Ale Śmierć zawsze zostawia echo.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro