Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podczas posiłku panowała dosyć napięta atmosfera. Wszyscy zastanawiali się jakie będzie następne zadanie. Poprzednie było tak niespodziewane, że teraz nikt nie był spokojny. Widząc spięte miny swoich gości Chen wstał i powiedział

- Witam wszystkich w kolejnym dniu zmagań.

Wszystkie spojrzenia, jak na komędę, skierowały się na niego. Mężczyzna powolnym krokiem podszedł do ogromnej płachty.

- Dziś wieczorem zmierzą się... - tu zrobił pauzę, w czasie której Claus walnął w wielki, złoty gong stojący niopodal - Wielki Mistrz Ognia Kai oraz Nieuchwytny Mistrz Dymu ASH! - krzyknął.

Ninja spojrzęli po sobie. Lloyd położył dłoń na ramieniu czerwonego

- Powodzenia - powiedział.

- Ej no co wy ? Dam sobie radę - odparł brunet widząc miny swoich towarzyszy.

- To nie będzie takie proste, musisz się skoncentrować. Mistrz dymu to naprawdę wymagający przeciwnik - Skarcił go Garmadon wstając od stołu - za godzinę widzimy się w pokoju Lloyda - powiedział na odchodne.

Chwilę po nim do swoich pokoi udała się również reszta drużyny.

Idąc korytarzem Kai znowu minął drzwi z błyskawicą.

- A może by spróbować jeszcze raz? - mruknął pod nosem.

Rozejrzał  się dookoła, nikogo nie było. Delikatnie i powoli przyłożył rękę do drzwi i cicho zapukał. Nikt nie odpowiadał. Po chwili wachania położył dłoń na klamce i nacisnął. Drzwi nie odpuściły. Oparł się o nie plecami, podprał czoło jedną ręką i zaczął analizować. 

- Jest przygotowany dla niego pokój, więc dostał wiadomość taką jak my. Albo miał dostać. Jeżeli dostał i nie przyszedł to nie żałuję, że go nie spotkam, ale on nie jest taki na pewno przyszedł. Ale w takim razie dlaczego go nie ma? - Myślał - to bez sensu - powiedział cicho - tylko co teraz? Powiedzieć o tym reszcie czy może poczekać? Ale w sumie na co mam czekać, przecież jak go nie ma to nagle się nie pojawi - dodał w myślach. 

Jak oparzony odskoczył od drzwi kiedy zobaczył czerwone włosy wyłaniające się zza rogu.

- Siedzisz pod drzwiami? - zapytała dziewczyna.

- Wcale nie, szedłem właśnie do swojego pokoju - powiedział nerwowo przeczesując włosy.

- Mnie nie oszukasz, lepiej idź do siebie zanim ktoś cię tu zobaczy - szepnęła wymijając go - A i powodzenia wieczorem - dodała będąc przy drzwiach swojego pokoju.

Kai stał jak wryty przez dobre kilka sekund. Później otrząsnął się i za radą Skylor poszeł do siebie.

***

 Przy okrągłym stole siedziała mała grupka ludzi. 

- Mówię wam trzeba jej powiedzieć - powiedziała starsz kobieta.

- Misako, to jest bezcelowe, już o tym rozmawialiśmy - odprał brodacz.

- Zgadzam się z Wu, co nam to da? Tylko ją zmartwimy - dodał Borg.

- Wy naprawdę nie rozumieci, ona i tak się martwi. Wu sam kiedyś mówiłeś, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa - powiedziała z wyrzutem.

- Wiesz technicznie nikogo nie okłamujemy. Po prostu unikamy niektórych tematów.

- Cyrusie dobrze wiesz o co mi chodzi, okłamujemy wszystkich, Cola Kaia i Nye, oni zasługują na prawdę - Misako chyba nigdy nie była tak zirytowana.

- Spokojnie, faktycznie kiedyś trzeba będzie im powiedzieć, ale zastanówmy się czy to napewno dobry moment, chłopcy są na turnieju Chena, a Nya jest dosyć porywcza, nie wiemy jakby zareagowałą na taką informację - starzec przeczesał brodę.

- A właśnie, jak już jesteśmy przy Chenie - wtrącił Mężczyzna na wózku - Misako znalazłaś coś?

- Przejżałam parę zwojów, ale nic konkretnego nie znalazłam, domyślam się tylko, że może chcieć w jakiś sposób pozyskać moce od mistrzów żywiołów, ale nie wiem jak i dlaczego/

- Może będzie chciał użyć takiej samej kapsuły jaką Mroczny Władca zabierał  moc Lloydowi - powiedział Borg - ale byłoby to bardzo trudne, po pierwsze do przechowania tak dużej ilości czystej "potęgi" - tu zrobił cudzysłów palcami - potrzebny jest naprawdę wytrzymały i  niezwykle rzadki rodzaj minerału. Dodatkowo samo pozyskanie mocy z tak dużej ilości osób jest praktycznie niemożliwe.

W tym momencie usłyszęli ciche, ale stanowcze pukanie.

- Wejdź Nya - powiedział Wu, który siedział tyłem do drzwi.

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale wpadłam na taki pomysł - zaczęła siadając - Może pojechałabym tam i miała oko na wszystko. Spróbowałabym się dowiedzieć o co chodzi z tym turniejem. Dużo o tym myślałam i uwarzam że nie ma sensu szukać odpowiedzi w starych zwojach tylko u samego źródła.

- Co masz na myśli? - zapytała Misako.

- Od samego Chena - odparła pewnie Nya.

- To bardzo niebezpieczne miejsce - wtrącił Wu przygaszając trochę jej entuzjazm - a dowiedzenie się tego nie będzie proste, Chen jest bardzo nieufny i sprytny. Niepotrzebnie chcesz się narazić.

- Mistrzu kto jak kto, ale myślałam, że ty będziesz mnie wspierał, nie jestem już bezradną siostrą Kaia czekającą na ratunek niepokonanych ninja, poradzę sobie - w jej głosie słychać było wyrzut, lecz Sensei zachowywał kamienną twarz.

- Ja uważam to za bardzo dobry pomysł - powiedział Borg - Wu to może być nasz jedyna szansa, Nya ma rację inaczej się nie dowiemy o co chodzi, albo dowiemy się tylko, że będzie już za późno.

Brodacz spojrzał na matkę Lloyda pytająco. Nie miał zamiaru się  z nimi kłócić, bo zgadzał się z nimi, że to jedyny sposób na poznanie prawdy, jednak bał się o dziewczynę. Bez mocy żywiołów będzie jej ciężko przetrwać. Po chwili Misako kiwnęła głową. Starzec głęboko westchnął i powiedział:

- Dowiedz się kiedy odbierany jest transport klusek. Podczas niego będziesz musiał wkraść się na prom. I utrzymujemy stały kontakt.

Na twarzy sztynki pojawił się delkiatny uśmiech. Po tych słowach pożegnała się i wyszła z pomieszczenia. Cieszyła się, że jej zaufano, ale jeszcze bardziej zadowalało ją to, że już nie będzie żyła w takiej niepewności i obawie o jej bliskich. Leżąc w łóżku patrzyła na fotografię drużyny oświetlonąłagodnym światłem księżyca.

---------------------------------------------------------------------------------------

Hej

Dawno nie było rozdziału. Zaczęłam go pisać, potem straciłam wene i za każdym razem jak się do niego zabierałam to pisałam może jedno zdanie, które od razu skreślałam. To chyba widać, bo nawet pisząc tę wersję, którą teraz widzicie bardzo się męczyłam. Ale tak jakoś wyszło, że miałam dzisiaj mocne parcie na stworzenie czegoś i powiedziałam sobie że nie zasnę dpóki nie skończę tego rozdziału. Nie wiem czy ktoś to jeszcze czyta ale jak tak to bardzo proszę o komentarz, bo serio uwielbiam je czytać, po prostu to jest taka zajebista interakcja z czytelnikami, że czasem piszę rozdziały (nie mówię o tym ff, tak ogólnie) głównie po to żeby przeczytać te pare zdań od was.

Pozdro

Mridana


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro