Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Remus

Biegłem przez Zakazany Las nawet nie oglądając się za siebie.
Czułem, że w końcu po moich słowach do Syriusza dotarło to co mi zrobił i jak ja się czułem gdy on mnie olewał i byłem nawet trochę szczęśliwy, że tak się stało.
Jednak, chciałem żeby on teraz czuł dokładnie to samo co ja czułem gdy on mnie wyzwał gdy ja go przepraszałem.
Chciałem, żeby zrozumiał że zepsuł to, co było pomiędzy nami.
Zapsół poprostu naszą przyjaźń, która miałem nadzieję, że zmieni się kiedyś w miłość.
Pomyliłem się, bo teraz to ja byłem wściekły na Syriusza i nie chciałem go widzieć na oczy.
W końcu się bardzo zdyszałem biegiem i stanąłem szybko oddychając.
Znajdowałem się na jakiejś polanie, w środku Zakazanego Lasuni i szczerze, nie wiedziałem w którą stronę iść, bo podczas biegu byłem zajęty rozmyślaniem i niezbyt zwracałem uwagę na to, gdzie biegnę.
Na brode Merlina. Chyba się zgubiłem! Dobra, odpocznę trochę a potem będę szukał drogi powrotnej.
Pomyślałem i usiadłem pod jakimś drzewem patrząc w drzewa jakie znajdowały się dookoła mnie.
Szczerze, miałem nadzieję, że Syriusz za mną pobiegnie, ale widocznie postanowił mnie zostawić samego.
A może tak było lepiej?
Nie miałem ochoty w tej chwili z nim gadać i zamknąłem oczy, pogrążając się w rozmyśleniach.
Po chwili takiego siedzenia, poczułem wielkie zmęczenie i po chwili, pogrążony w myślach, zasnąłem...

Syriusz

Doszedłem do zamku i udałem się w stronę Dormitorium Gryfonów.
Nie miałem w tej chwili ochoty gadać z chłopakami, bo musiałem dużo spraw przemyśleć.
Gdy w końcu doszedłem no mojego Dormitorium i do niego weszłem, zauważyłem Jamesa i Petera, którzy siedzieli w fotelach przy kominku i jak weszłem, to do mnie podeszli.
Oprucz nas, w Pokoju Wspólnym było jeszcze dużo osób, więc zamierzałem w ciszy ulotnić się do mojego i chłopaków pokoju.
Jednak teraz, było to niemożliwe, bo musiałem gadać z James'em i Peterem.
- No i jak ci poszło z Remusem? - zapytał James.
- Umm... Powiedzmy, że się na mnie wkurzył i wyzwał trochę... A potem uciekł do Zakazanego Lasu... - odparłem.
- Jak to, uciekł do Zakazanego Lasu? - spytał James, nierozumiejąc.
- No poprostu. Uciekł. Czego nie rozumiesz? - powiedziałem trochę zirytowany.
- No okej... A co ci takiego powiedział? - rzekł James jak na przesłuchaniu.
Wachałem się przez chwilę, czy powiedzenie prawdy chłopakom będzie dobrym pomysłem, ale w końcu postanowiłem im wszystko powiedzieć.
- Ehh... On... On się we mnie zakochał... - odparłem trochę speszony, drapiąc się nerwowo po karku, co robiłem, gdy się denerwowałem.
Na te słowa, James i Peter zamilkli.
Patrzyli na mnie z otwartymi ustami i nic nie potrafili powiedzieć.
- Ale... Jak to możliwe...? - wydukał w końcu James.
- Nie wiem. Poprostu nie wiem. Zakochał się we mnie i tyle... - rzekłem.
Zapadła cisza.
Bardzo niezręczna cisza.
Widać było, że chłopaki trochę nie mogli uwierzyć w fakt, że Remus się we mnie zakochał.
Wsumie, ja też nadal w to nie wierzyłem.
A teraz to nawet nie mogę go przeprosić, bo uciekł. Już wiem co on czuł gdy ja go olewałem. Jakim ja byłem idiotą!
Pomyślałem zły na siebie za to wszystko co się ostatnio zdarzyło.
- Ja... Ja chyba... Pujde to wszystko przemyśleć. Sam... - odparłem wiedząc, że stanie w Pokoju Wspólnym nie ma sensu.
Chłopaki kiwnęli głową na znak, że się ze mną zgadzają a ja udałem się w stronę naszego pokoju.
Gdy tam dotarłem, zamknąłem drzwi i stanąłem przy oknie patrząc w stronę Zakazanego Lasu, gdzie teraz pewnie był Remus.
Zraniłem go. Zraniłem osobę, która czuła do mnie coś więcej... Jak ja mogłem tego nie zauważyć!? No jak?! Jestem totalnym kretynem.
Myślałem.
Usiadłem na parapecie i patrzyłem się bezwiednie w stronę Lasu, myśląc co teraz Lunatyk robi.
Nagle, moją twarz oświetliło białe światło.
Bardzo mocne, białe światło.
Spojrzałem w stronę ksjężyca, który dopiero teraz wyszedł zza chmur i zamarłem.
Była pełnia księżyca.
Dziś była pełnia a Remus najpewniej o niej zapomniał!
On może kogoś zabić! Pomyślałem.
Wtedy dotarło do mnie, najgorsze.
Postrzegałem Remusa jako osobę, która może kogoś zabić podczas pełni.
On miał rację...
Jestem taki sam jak większość ludzi, którzy na wieść o tym, że jest pełnia, boją się, że on może kogoś zabić...
Ale ja nie tylko bałem się tylko o to, że on może kogoś zabić.
Bałem się też, że Remus może sobie coś zrobić.
Spojrzałem na księżyc, który świecił złowrogo i nagle, przez uchylone okno, usłyszałem wycie wilkołaka.
Wiedziałem, że to był Remus, ale nie mogłem mu pomóc, bo nie miałem bladego pojęcia gdzie Lunatyk w tej chwili się znajduje.
Obyś nic sobie nie zrobił Remus... Pomyślałem i zamknąłem oczy, modląc się, by Luniek to przeżył...

TYMCZASEM

Remus

Spałem sobie pod tym drzewem, aż nagle obudziło mnie lekkie światło księżyca.
Otworzyłem oczy i nie wiedząc przez chwilę co się dzieje, dopiero po kilku sekundach zrozumiałem, że przysnąłem pod drzewem w Zakazanym Lesie.
Spojrzałem w górę na księżyc.
W tej chwili, zamarłem.
Księżyc wyłaniach się dopiero z chmur, ale ja go już rozpoznałem.
Była pełnia księżyca!
Wstałem spanikowany na równe nogi i nie wiedziałem co robić.
Pełnia miała być dopiero za trzy dni! Musiałem chyba źle obliczyć... Pomyślałem zrozspczliwie.
Wiedziałem, że będąc w lesie, mogę z łatwością kogoś zabić, więc próbowałem się jakoś z tego lasu wydostać.
Jednak, było już za późno.
Księżyc za chwilę miał się w pełni pokazać a ja wolałem zostać wśród drzew na polanie w lesie, niż zamienić się podczas biegu przed drzewa.
Spojrzałem przerażony na księżyc i wtedy się zaczęło.
Księżyc całkowicie wyszedł zza chmur a ja zacząłem się zmieniać.
Upadłem na ziemię i wiłem się z bólu, po raz setny w moim całym życiu.
Tyle razy już to przeżywałem a to za każdym razem bolało tak samo niemiłosiernie.
Po chwili gdy wyrosła mi sierść, ogon i uszy zacząłem trącić powoli kontrolę.
Gdy po jakiejś kolejnej minucie moje oczy zmieniły się na krwisto zielone, już całkowicie straciłem kontrolę nad tym co robie...

(Uwaga, teraz to co będzie się działo z Remusem i to co on będzie robić będzie poza jego kontrolą).

Po przemianie w wilkołaka, stanąłem na dwie łapy i zawyłem do księżyca.
Potem zacząłem biec przez las w poszukiwaniu czegoś do zabicia.
Biegłem tak przez jakiś czas aż nastrafiłem na drugą polane.
Zacząłem drapać jakieś drzewo i je dewastować.
Nagle usłyszałem dźwięk kopyt za sobą.
Odwróciłem się i znowu zawyłem.
Po chwili na polanie pojawił się jakiś Centaur.
- Jak śmiesz niszczyć Zakazany Las?! - odezwał się ten Centaur.
Ja tylko na niego wściekle zawarczałem i stanąłem na czterech łapach gotowy do walki.
Wtedy, rzuciłem się na tego koniopodobnego zwierza.
Tarzaliśmy się po ziemi a Centaur się bardzo dobrze bronił.
Ja go drapałem i próbowałem zabić jednak on był odemnie silniejszy.
W końcu zaczął wygrywać i kopnął mnie tak, że uderzyłem w drzewo i upadłem.
Podnisłem się odrazu i zawyłem do księżyca, znowu nacierając na Centaura.
Walczyliśmy tak jeszcze z dobre kilka minut aż w końcu, o wiele silniejszy odemnie zwierz, pokonał mnie i bardzo mnie zmasakrował.
Leżałem na ziemi ledwo dysząc s Centaur mi odpuścił, bo wiedział, że jeszcze kilka ciosów i bym umarł.
- Nigdy więcej nie zadzieraj z Centaurem, ty kreaturo - powiedział tylko koniopodobny zwierz i odszedł.
Ja leżałem tam skamląc aż w końcu z wycięczenia, zemdlałem...

Syriusz

Bardzo martwiłem się o Remusa, bo co chwilę słyszałem jak Luniek wył, co zazwyczaj zdarzało mu się tylko 2-3 razy podczas całej pełni.
Słuchałem tak tego wycia, przez dobrą godzinę, ale w końcu się tym wszystkim zmęczyłem i poszedłem spać, o wiele wcześniej niż zwykle.
Co chwilę gdy leżałem w łóżku budziło mnie wycie Remusa, ale w końcu udało mi się jakoś zasnąć.

TIME SKIP

Rano obudziły mnie promienie słońca, wpadające do mojego i chłopaków pokoju.
Gdy wstałem z łóżka, zauważyłem że Remusa nie ma.
Zdziwiło mnie to, ponieważ była już 9.00 (była dziś Sobota, więc nie było lekcji), a Remus zawsze wracał z nami do Hogwartu około 4-5 nad ranem, by nikt go nie zobaczył.
Teraz jednak go nie było.
Poszedłem się ogarnąć i pełen obaw obudziłem chłopaków.
Gdy James i Peter się obudzili i ubrali powiedziałem im o Remusie i pełni.
- Chłopaki, nie ma Remusa. Wczoraj była pełnia, więc Luniek musiał ją przeczekać. Jednak on zawsze z nami przychodził po pełni około 4 lub 5 rano a teraz go nie ma. Zaczynam się o niego martwić... - powiedziałem.
James i Peter wymienili znaczącej lekko zanipokojone spojrzenia a potem James rzekł :
- Słuchaj, wiem że się o niego martwisz, ale może mu się nic nie stało? Może poprostu wrócił tu wcześniej i gdzieś poszedł... - James próbował mnie uspokoić.
- Nie sądze. Z ranami by nigdzie nie poszedł. Musimy go znaleźć! - odparłem.
- No okej. Ale nie znajdziemy go sami. Potrzebujemy kogoś jeszcze... - powiedział James.
- Hmm... Wiem! Lily! W końcu chyba wie o Remusie i jego tajemnicy, prawda? - powiedziałem po chwili.
- Tak ona wie. Gadałem z nią wczoraj i powiedziała mi, że wie - rzekł Rogacz a Peter potwierdził.
- No to idziemy po nią! - odrzekłem, nie chcąc trącić czasu.
Więc, wyszliśmy z naszego pokoju do Pokoju Wspólnego Gryfonów i na nasze szczęście, Lily wraz ze swoimi przyjaciółkami siedziała w fotelach przy kominku.
- Lily... Mamy do ciebie sprawę - odezwałem się na co Lily odwróciła się do nas.
- Jaką sprawę? - zapytała dziewczyna.
- To ściśle tajne. Chodzi o... Lunatyka - powiedziałem akcentując słowo Lunatyk.
Lily od razu zrozumiała o kogo chodzi i przeprosiła swoje przyjaciółki, podchodząc do nas.
- No to o co chodzi z Remusem? Co mu znowu zrobiliście?! - spytała gniewnie rudowłosa.
- My nic. Ale wczoraj była pełnia i Remus uciekł do Lasu a dziś rano nie wrócił - wyjaśniłem.
Na moje słowa Lily zrobiła wielkie oczy z przerażenia.
- O boże... A jak coś mu się stało?! - odparła przerażona dziewczyna.
- No właśnie dlatego idziemy go szukać. Ale sami nie damy rady. Jesteś nam potrzebna Lily... - wtrącił się James.
- No oczywiście pujde z wami go szukać! Tylko wymyślę jaką wymówkę dziewczynom - powiedział Lily i podeszła do swoich przyjaciółek.
Potem im coś powiedziała i znowu podeszła do nas.
- Okej, załatwione. Idziemy go szukać - powiedziała dziewczyna.
Ucieszyłem się, że Lily się zgodziła nam pomóc, ale jeszcze nie było powodów do cieszenia się.
W końcu trzeba było jeszcze znaleźć Remusa.
Cała nasza czwórka ubrała się w szaty i wyszliśmy z Hogwartu na błonie a potem podeszliśmy pod Zakazany Las.
- Okej, Remus pobiegł do lasu, więc na pewno gdzieś tam nadal jest. Dlatego musimy przeszukać cały las, zrozumiano?! - objaśniłem plan pozostałej trójce.
- Tak! - odparła Lily, James i Peter.
Potem weszliśmy do lasu i rozdzieliliśmy się.
Oby nam się udało go znaleźć... Pomyślałem i zacząłem szukać Lunatyka...
---------------------------------------------------------
Witam!
I jak wam się podoba rozdział? Ktoś się spodziewał takiego zwrotu akcji?
Jestem teraz bardzo szczęśliwa i smutna zarazem.
Szczęśliwa jestem, bo ten rozdział mi się serio podoba i myślę, że dobrze mi wyszedł (XD).
Za to smutna jestem dlatego, że to przed ostatni rozdział tej cudownej książki :c
Tak, następny rozdział to będzie Epilog i koniec.
No ale cóż, wszystko się kiedyś kończy...
Epilog będzie chyba w środę, bo mam serio dużo wolnego czasu i się mega nudzę, mimo, że mam milion zadań domowych z Polaka.
Gdy skącze tą książkę to najpewniej opublikuje nową książę (już nie o HP) pod tytułem : Inny.
Jednak narazie wam nie zdradze o czym będzie ta nowa książka XD.
No ale dobra, już dłużej nie przedłużam i zostawiam was z tym rozdziałem.
To, narazie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro