19. Ty to zrób.
- Shh - Kagekao próbował uciszyć każdy najmniejszy szelest jaki spowodowałam.
W domu było ciemno, ale nie dla mnie. Po cichu wymknęliśmy się zza zasłony i zaraz za nim pokuśtykałam w stronę schodów. Tam po raz kolejny obrócił i przyłożył wskazujący palec do maski.
Naprawdę starałam się nie wydawać żadnych dźwięków. Nie chciałam go denerwować, bo wiem jaki potrafi być chamski.
- Melanie - Upomniał mnie gdy podłoga przeraźliwie zaskrzypiała.
- Oj no przepraszam ale nie kontroluję drewna - Szepnęłam.
Westchnął i zaczął pokonywać stopnie. Ja nie miałam wprawy w poruszaniu się bezszelestnie więc wchodziłam dużo wolniej niż Kage.
- Stój - Wystawił rękę przede mnie.
- Co?
- Znajdź pokój najmłodszej. Masz - Podał mi pluszaka którego podniósł z ziemi.
Zmarszczyłam brwi i sztachnęłam się. Później wciągnęłam normalne powietrze starając się wyczuć coś podobnego. Obrałam właściwy kierunek i ruszyłam.
Wiedziałam, że mój towarzysz idzie za mną.
W końcu dotarłam do drzwi zza których dochodził najmocniejszy zapach. Pchnęłam je a te otworzyły się ze skrzypnięciem.
- Dlaczego najmłodszą?
- Najlepsze narządy a teraz shh... - Kagekao pokazał mi, żebym zdjęła plecak.
Zrzuciłam go z ramion na łóżko tuż obok małej.
Wygrzebaliśmy z niego podstawowe rzeczy takie jak chloroform, skalpel, nożyczki i inne.
Chłopak wziął do ręki mały nożyk i podszedł do dziewczynki. Dlaczego mam takiego pecha do dzieci?
- Podaj mi tą butelkę i szmatkę.
Polałam ścierkę substancją po czym podeszłam. Chwilowo zaczęłam wdychać ale w porę się opamiętałam, przypomniawszy radę Helen'a.
- Ty to zrób.
- Dlaczego?
- Po prostu.
Przytknęłam szmatkę do twarzy małej.
- I nie dotykaj. Teraz weź ten skalpel i rozetnij koszulkę.
- Nie zabiję kolejnego dziecka!
- Shhh!
- Kage...
- Musisz się czegoś nauczyć, nie?
Westchnęłam. Żadne fochy i inne mi nie pomogą więc się pochyliłam i rozcięłam koszulę, a zaraz po tym przejechałam ostrzem po skórze która się rozstąpiła.
Krzyknęłam i odskoczyłam wypuszczając przy tym metalowe narzędzie. Z hukiem uderzyło kilka razy o ziemię.
- Melanie idiotko!
- No przepraszam bardzo ale...
Nie dokończyłam bo popchnął mnie za drzwi. Sam schował się pod łóżko.
Czekałam przy tym płacząc. Kage nazwał mnie idiotką.
Idiotka idiotka idiotka.
Ktoś wbiegł po schodach i wszedł do pokoju. Zapalił światło a ja tylko czekałam aż mnie odkryje i zadzwoni na policję.
Kagekao wypełzł spod łóżka i skoczył na tą osobę. Po krzyku poznałam, że to kobieta.
Usłyszałam kilka huków po czym kroki.
- Mam nadzieję, że była sama z matką - Westchnął wycierając krew o ścianę - Wyjdź przed dom... Nie tędy... Przez okno. Tylko nie wypadnij. Zaraz przyjdę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro