4. Helen.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jack obudził mnie trzaśnięciem drzwi. Podniosłam się trochę i spojrzałam na niego. Słońce już powoli świtało i mogłam zobaczyć jego pokój. Ściany miały granatowy odcień, wszędzie widziałam plakaty. Ogółem widać było, że mieszka tu nastolatek.

- Nie śpisz?

- Już nie - Pokręciłam głową - I dzięki...

- Za co?

- Po raz drugi uratowałeś mi dupę.

- Coś za coś.

- A czego byś chciał?

- Pamiętasz, jak mówiłem, że byłabyś dobrą modelką?

- Tak...

- Chcę cię namalować.

- N...naprawdę?

Pierwszy raz ktoś aż tak złapał mnie za serce. Nie mogłam uwierzyć, że on mówi poważnie.

- Czekaj, znajdę pędzel... Mam nadzieję, że Ben znowu nie wkładał go sobie w dupę.

- Znowu?

Zaśmiał się. Wstałam i otworzyłam torbę którą ze sobą przyniósł. Wyjęłam z niej czystą bieliznę, szczotki do włosów i zębów, krem na podrażnienia którym smaruję przebarwienia (bielactwo...nie polecam) i ubrania na dzisiaj. Postawiłam na bluzkę Levis i zwykłe rurki.

- Zaprowadzić cię?

- Dam radę.

Skinął głową i zaczął buszować po szufladach. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Zaczęłam iść przez korytarz i zamiast szukać łazienki bardziej skupiałam się na obrazach. Każdy był czerwono-brązowawy. Nagle usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się. Zza rogu schodów prowadzących do góry wystawał clown.

- Ej ty?... - Powiedziałam cicho i powoli ruszyłam w jego stronę.

- Chodź, chodź dziecinko... - Namawiał.

Kiedy byłam około dwa metry od niego wbiegł na górę.

- Czekaj! - Krzyknęłam i rzuciłam się za nim.

Na wyższym piętrze korytarz wyglądał identycznie, jedynie obrazy były inne. Clown zniknął w jednym z pokojów, ledwo wyłapałam cichutkie dźwięki Pop Goes The Weasle.

Kiedy już miałam wejść za nim ktoś mocno pociągnął mnie do tyłu za kaptur .

- Nie radzę - Usłyszałam za sobą męski głos.

Natychmiast obróciłam się. Przede mną stał chłopak ubrany w żółtą bluzę, zamiast twarzy miał czarną maskę i smutną minkę namalowaną czerwoną farbą (farbą?). Na głowie miał kaptur i wyglądał naprawdę tajemniczo.

- Kim jesteś?

- Hoodie - Powiedział i wydał odgłos przypominający pociągnięcie nosem.

- Melanie.

- Czego szukasz?

- Łazienki.

Bez słowa obrócił się tyłem.

- Z kim masz pokój?

- Jack'iem.

- Którym? Jest dwóch.

- Emm... Tym w niebieskiej masce.

- Bezoki Jack... - Szepnął.

Zszedł z powrotem piętro niżej i otworzył drzwi naprzeciwko "mojego" pokoju. Weszłam do środka, ale gdy podziękowałam on gdzieś zniknął. Zamknęłam się od środka i od razu przypomniały mi się wydarzenia z wczoraj. Dotknęłam miejsca w które się uderzyłam. Miałam tam sklejone włosy od zaschniętej krwi.

Czy chcę, czy nie chcę muszę umyć łeb. Nie ważne jak bardzo będzie szczypało. Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej.

Po umyciu się wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju Jack'a. Ten naszykował już sobie sztalugę i płótno.

- Mam mokre włosy i zero makijażu...

- Nie szkodzi. Usiądź przy biurku.

Zrobiłam jak chciał, założyłam nogę na nogę i spojrzałam przed siebie.

- Jack?

- Hmm? - Odparł otwierając puszkę z farbą.

- To ty namalowałeś te wszystkie obrazy?

- Nie. To Helen.

- Helen?

- Taki głupek. Nie lubię go. Jest moją konkurencją.

- Bez sensu rywalizować kto lepiej maluje.

- Oczywiście, że ja. A teraz nie ruszaj się.

Zanurzył pędzel w farbie i zaczął w pełnym skupieniu przenosić obraz na płótno. Minęły dwie godziny aż Slend zawołał, żeby wszyscy przyszli na śniadanie.

Całe szczęście. Miałam dosyć siedzenia w jednej pozycji, bolał mnie kręgosłup i głowa. Wstałam i rozprostowałam kości.

Razem z chłopakiem zeszliśmy po schodach i okazało się, że przyszliśmy przedostatni. Musiałam usiąść pomiędzy Jane a Jeff'em, jedno miejsce jeszcze było wolne.

- Który to Helen? - Spytałam czarnowłosej.

- Nie ma go. Jak zwykle się spóźnia.

Nie byłam mega głodna, postanowiłam wciągnąć płatki z mlekiem. Cały czas dwóch chłopców kłóciło się, nawet Slend nie dawał rady. Pierwszy z nich miał brązowe włosy, czarno-szarą chustkę na twarzy i gogle zaś drugi pomarańczową bluzę i białą maskę.

Kiedy zdawało mi się, że Hoodie na mnie patrzy uśmiechnęłam się do niego, jednak on szybko obrócił głowę. Było mi przykro, jestem pewna, że mnie nie lubi.

Gdy zjadłam poszłam do pokoju. Postanowiłam posprzątać i się zadomowić. Jack przyszedł akurat kiedy skończyłam.

- Zapomniałem jak tu wygląda podłoga... Nie musiałaś. Dziękuję.

- Trochę się rozpakowałam...

- Czuj się jak u siebie - Wzruszył ramionami.

- Obiecałeś, że mnie ze wszystkimi poznasz.

- Oh... No jak chcesz - Powiedział rozczarowany.

Wróciliśmy na dół. Tam Sally siedziała na dywanie z clownem i układali cukierki, Jane, Jeff i Hoodie siedzieli na kanapie i obserwowali jak Ben gra na konsoli, Slend pilnował, żeby mała nie zjadła niczego od czarno-białego a chłopcy dalej się kłócili. Nigdzie nie widziałam nowej osoby - Helena.

Jack pociągnął mnie na środek co nieco mnie zaniepokoiło. Nienawidzę występować publicznie.

- To jest Melanie. Mieszka u nas od w sumie trzeciej nad ranem, chciałaby was poznać. Słuchaj uważnie - Pokazał na clowna - Jack - Na manekina - Slenderman - Kłócących się - Masky i Toby - Małą - Sally - Elfa - Ben - Chłopaka z wyciętym uśmiechem - Jeff - Dziewczynę obok niego - Jane - Tego smutasa - Hoodie. A ta dziewczyna co była z nami wczoraj to Natalie, ale zwracaj się do niej Clockwork.

- Um... Cześć?

Wszyscy odpowiedzieli mi w innym czasie i wrócili do swoich czynności.

- Jest tu trochę więcej osób, ale to są albo piwniczaki albo po prostu oszaleli na tyle, że nawet nie wyłażą do innych.

- Czym to się różni?

- Piwniczak specjalnie nie wyłazi a ci drudzy nie mogą.

- A - Odchyliłam lekko głowę - Idę się napić.

Ruszyłam do kuchni (Wiedziałam gdzie jest). Wyjęłam z szafki na szklanki (chwilę jej szukałam) odpowiednie naczynie i nalałam do niej wody z kranu. Wypiłam duszkiem, umyłam po sobie i odwróciłam się, ale prawie zeszłam na zawał widząc, że na blacie siedzi ktoś.

Jakim cudem go nie zauważyłam?

Ubrany był na niebiesko, miał czarne włosy i niesamowite, niebieskie oczy. Patrzył na mnie pół zaciekawiony. Dostrzegłam, że w dłoniach obraca białą maskę z namalowanym czerwoną farbą uśmiechem. Dlaczego większość ma białe maski?

- Um... Hej... - Zaczęłam.

Skinął głową.

- Jestem Melanie.

Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu.

Założył maskę, zeskoczył z blatu i podał mi dłoń.

- Helen.

Uścisnęłam ją. Miał czarne rękawiczki.

- Nowa?

- Tak.

- Powodzenia - Wyminął mnie i poszedł w stronę salonu.

- Dzięki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro