34#Bogini, jestem kobietą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wyprostowałam się i bez słowa opuściłam kuchnię, w której Shou dalej zmagał się z śniadaniem, udałam się do swojego pokoju. Po szybkim prysznicu przebrałam się w czarne szorty z dziurami i czarną bluzkę odsłaniającą jedno ramie z napisem "Gandzia mafia". Włosy związałam w wysokiego kucyka i zeszłam na dół, telefon zostawiłam w pokoju, musiał się naładować. Gdy wróciłam chłopaków nie było, nie zbyt się tym przejęłam i po prostu włączyłam sobie grę siadając po turecku na kanapie, ale szybko zmieniłam tą pozycję i wisiałam głową w dół, opierając nogi na oparciu kanapy. Odpaliłam poziom, na którym zapewne zatrzymali się bo nie potrafili go przejść albo po prostu byli śpiący. Przez większość planszy po prostu walczyłam z podrzędnymi przeciwnikami, od czasu do czasu zdarzał się jakiś silniejszy stworek, chłopaki powinni już tu być z moim śniadaniem, ale jak widać spóźnią się.

-Nie wiedziałem, że tak dobrze grasz Yami.

Usłyszałam głos Kenmy, ale nie chciało mi się podnosić z kanapy.

-Z nudów się zdarza.

-Jasne, spędzasz tyle czasu z chłopakami, że koniec końców nauczyłaś się grać.

Zakpił, omackiem znalazłam jakiegoś kapcia i nie patrząc rzuciłam w głowę chłopaka, który wysyczał w moją stronę kilka przekleństw.

-Tego nauczył mnie Zen.

-Bezczelna.

Zasyczał,  co wyjątkowo mnie rozbawiło, zwykle nie brałam jego gniewu na poważnie, czym doprowadzałam go do jeszcze większego szału.

-Nie powinniście już wychodzić?

-Autobus ma opóźnienie, przyjecie godzinę później.

-Okej.

Odparłam mechanicznie.

-Czy ciebie to w ogóle obchodziło?

-Jasne.

-Próbujesz mnie zlać?

-A gdzie tam!

-Yami!?

-Dokładnie tak brzmi moje imię.

-O mój Boże...

-Bogini, jestem kobietą.

-Ja pierdolę...

Zaśmiałam się kpiąco, wchodząc do komnaty bosa.

-Ty!? Nie mów mi, że w końcu dziewczynę znalazłeś! Która była tak głupia!?

-Uduszę cię!

Chłopak naprawdę próbował to zrobić, ale po chwili podduszania odepchnęłam go nogą.

-Gram.

Brunet w odpowiedzi, oparł się o moje nogi i próbował wyrwać mi kontroler, ale skutecznie udawało mi się go zniechęcić, gdy coraz bardziej wysuwałam ręce do przodu i nie miał możliwości, by go dosięgnąć.

-Jesteś uzależniona.

-Pff! I kto ko mówi? Przypomnij mi , kto z naszej dwójki częściej wychodzi?

-A idź się utop!

-Może po śniadaniu.

Mruknęłam od niechcenia, zerkając na odchodzącego chłopaka i muszę przyznać, że ma niezły tyłek. Genetyka się nie myli.

-Niczego ci robić nie będę.

Automatycznie skwasiłam się i przewróciłam oczami.

-Ktoś cię o to prosi?

Spytałam, używając jednocześnie sekwencji, dzięki której wygrałam z bossem, chłopak już nie odpowiedział. Wydukał coś do siebie i poszedł do kuchni. Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej rezygnujemy z koktajli na rzecz normalnych śniadań. Nie żeby mi to przeszkadzało... 

-Yami śniadanie!

Usłyszałam głos Zena i Denkiego, jak zwykle weszli do mnie jak do siebie.

-Tutaj! -Pomachałam nogą- Merdam nogą jak pies ogonem, więc nawet wy traficie.

Dwójka przyjaciół usiadła obok mnie, kładąc na stole papierową torebkę i kubek z Starbucksa.

-Croissant i frappuccino karmelowe.

-Bez bitej śmietany z dodatkowym karmelem .

Zaczął Zen, ale skończył Denki. Naprawdę spędzamy ze sobą za dużo czasu... Skwasiłam się, przypominając sobie czasy, kiedy mogłam na spokojnie pójść do kawiarni z kilkoma koleżankami ze szkoły i poplotkować o chłopakach, bez żadnych krzywych akcji. Chociaż tak naprawdę, gdyby ich nie było, zdychałabym z nudów. 

-Dzięki.

Zen wyrwał mi pada, więc spokojnie przeszłam do pozycji siedzącej i sięgnęłam po rogalika podczas, gdy brunet kończył za mnie poziom. Mrucząc pod nosem coś o mojej niekompetencji i o tym jak to zjebałam wybierając postać, mimo że to totalnie nie moja wina.

-Gdzie reszta?

Spojrzałam na Denkiego, marszcząc brwi.

-Myślałam, że z wami.

Chłopak zamrugał oczami i potrząsnął przecząco głową.

-My myśleliśmy, że są u ciebie.

Wypalił, wpatrując się we mnie z powagą, patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę.

-Jako dobrzy przyjaciele powinniśmy ich poszukać.

Stwierdził Zen na co zgodnie przytaknęliśmy, ale zamiast wstać z kanapy, jeszcze bardziej się na niej rozwaliliśmy. Co poradzić na to, że jest taka wygodna?

-Yami mieliście chyba iść poszukać reszty.

Rzucił Shou, dalej stojąc w kuchni, spojrzałam na niego jak na idiotę.

-Pogibało cię. -Zaczęłam, co zaskoczyło siatkarzy- Mowa była o DOBRYCH przyjaciołach. 

-Właśnie. -Mruknął mój złotooki przyjaciel- Zachowywaliśmy się kiedyś jak dobrzy przyjaciele?

Zen zadał retoryczne pytanie, nie szczędząc sobie kpiny w głosie.

-Poczekamy do propozycji okupu!

Dokończył Denki, cała nasza trójka zaśmiała się jak jeden mąż, mimo że to co powiedzieliśmy wcale nie było śmieszne i przybiliśmy sobie potrójnego żółwika.

-Jesteście nienormalni...

Jęknął, podpierając głowę na splecionych dłoniach. Czasami zastanawiam się czy naprawdę jesteśmy rodziną, ale z drugiej strony... 

-Wow! To dopiero odkrycie!

Zakpił Zen czego mój kuzyn już nie skomentował.

-Ale tak na serio, kiedy zniknęli?

Chłopcy spojrzeli na mnie w tym samym momencie, wyglądali na zaskoczonych.

-Przecież ty z nimi byłaś.

Powiedzieli, a to z kolei wprawiło mnie w osłupienie.

-Nie, zostali z wami.

Odparłam, bo na pewno mnie z nimi nie było.

-O kurwa... To będzie mocne.

Jęknął Denki, pocierając twarz obiema dłońmi. W sumie sama jestem ciekawa, co strzeliło im do łbów.

-Przypał. -Dodał Cross, nie przerywając gry, po chwili zmarszczył brwi i zerknął na nas kątem oka- I to tak bez nas.

Oburzył się Zen i zapewne dodał by coś jeszcze, ale drzwi otworzyły się z hukiem, po chwili przed nami pojawił się Abeno, był cały podrapany, na prawym policzku miał spory plaster, a jego lewy nadgarstek był całkowicie owinięty bandażem, mimo to szczerzył się, wyciągając w naszą stronę, zawiniętą w rulon kartę o dużych rozmiarach.

-Jestem zajebisty!

-Co to jest?

Spytałam, a chłopak od razu rozwinął niebieską kartkę. Po chwili zrozumiałam, że to plan szkoły, a dokładnie piętra z klasami informatycznymi, zwróciłam uwagę na czerwone kółko, które wskazywało pokój, którego nie było w szkole. Według planu do pomieszczenia można było wejść przez jedną z nieużywanych szafek, na szczęście te metalowe skrzynie były sporę na tym korytarzu.

-Możecie mnie wielbić!

-No proszę! Jednak nie jesteś takim skończonym idiotą! Powiedz jeszcze, że wiesz jak otworzyć szafkę, wtedy może rozważymy to wielbienie.

Denki przejął plany podczas, gdy chłopak zaczął wyciągać z kieszeni przeróżne rzeczy. Naprawdę nie wiem jakim cudem zmieścił to wszystko w kilku kieszeniach... Na stole leżały papierosy, gumy, lizaki, pieniądze, dokumenty i pół litrowa butelka z wódką, a raczej po niej... Jednak nie znalazła się tam poszukiwana rzecz, sądząc po jego minie. Przez chwilę wyglądał jakby się zastanawiał nad czymś, ale szybko uśmiechnął się i z wewnętrznej kieszeni koszuli wyciągnął małą karteczkę, przeczytałam cztery liczby i zaśmiałam się kpiąco.

-No to będzie się działo... Skąd to masz?

Spytałam, ale po minie chłopaka wiedziałam, że sam niezbyt wiedział.

-Pamiętam, że wchodziliśmy z resztą do szkoły, trochę popiliśmy i obudziłem się już z tym... W szpitalu... Mam skręcony nadgarstek!

Wyjaśnił, trochę zbyt podekscytowany jak na okoliczności. 

-Czyli oni są w szpitalu?

Zen spojrzał na chłopaka z lekkim zawodem.

-W większości. -Odparł, machając dłonią, jakby była to pierdoła- Usui jest na jakiś badaniach, bo sobie całe ramię przeciął i teraz lekarka stwierdza czy będzie trzeba mu to zszywać i takie tam duperelę, reszta w zadrapaniach, więc jest ok!

Cross wypuścił głośno powietrze i nie była to oznaka ulgi.

-Czyli nici z okupu...

Jęknął biorąc łyka z mojego kubka, nie zareagowałam na to jakoś szczególnie żywiołowo, ale gdy w końcu się napił, wyrwałam mu napój.

-Jakiego okupu? Coś mnie... -Nie dokończył jakby doznał olśnienia- Chwila! Wy dalej myślicie, że ktoś nas porwie!? Ile razy już mówiłem, że tak się nie stanie!?

-I co się tak bulwersujesz? Powinieneś się cieszyć, że masz takich świetnych przyjaciół, którzy z własnej woli chcą za ciebie okup płacić.

Denki powiedział to co cisnęło się na moje usta. Tym razem mnie uprzedził cwaniak jeden!

-Skretyniali idioci!

-Jak tam chcesz. -Rzuciłam, biorąc łyka swojego napoju, jasnowłosy prychnął pogardliwie i opuścił dom, trzaskając drzwiami, westchnęłam przeciągle- Czyja kolej?

-Twoja!

Odpowiedzieli jednocześnie, nie zbyt mi się to podobało, ale podniosłam się z miejsca, ruszając w stronę wyjścia. Kiedy byłam już na dworze, chłopak był w połowie drogi, szedł bardzo nerwowym krokiem.

-Abeno! Weź się nie obrażaj! -Chłopak w odpowiedzi pokazał mi fucka, nawet się do mnie drań jeden nie odwrócił- No weź!

-Spierdalaj Kizoku!

Prychnęłam z rozbawieniem, nie wierząc w naiwność tego chłopaka.

-Ha! I ty wierzysz, że to zrobię!? Dobre!

Zatrzymał się gwałtownie, zbliżając się do mnie z wściekłą miną, złapał kołnierzyk mojej bluzki i przyciągnął do siebie. Spokojnie napiłam się frappuccino, przykładając mokrego palca do nosa chłopaka.

-Jesteś idiotką...

Powiedział lekko, w ogóle nie był zdenerwowany, wszystkie negatywne emocje zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

***

-Wszyscy spakowani?

Subsan zadał pytanie, mimo że sam sprawdził wszystko kilka razy, jechaliśmy sporych rozmiarów busem i prawdopodobnie trochę się spóźnimy. Wyjechaliśmy trochę później przez to, że Sam, Kamari i Denki byli w sklepie, nakupili tyle jedzenia i picia, że nie mieściło się w zabranych przez nich plecakach. Cały bagażnik był wypełniony naszymi torbami. Mimo że starałam się ograniczać, z trudem zmieściłam się do dużej torby. Wzięliśmy również sporo rzeczy wspólnych, na przykład koce czy zadaszenie na plażę. Nasz grupa i dziewczyny z samorządu jadą jednym busem, a reszta klasy autobusem szkolnym.

-Tak jest kapitanie!

Odpowiedzieliśmy zgodnie, wsiadając do samochodu, siedziałam na samym przodzie obok profesora. Nauczyciel ruszył w kierunku parku, z którego mieliśmy odebrać trzy dziewczyny, zaczęłam szukać jakiejś stacji radiowej.

-Zostaw to!

Krzyknęli jednocześnie, gdy znalazłam typową stację młodzieżową.

-Dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku - pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

Dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku - pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

Los nierówno nas traktuje rozdaje znaczone talie
Znam dzieci ojców zwiedzające zakłady karne
Tocząc z życiem walkę
Z dala od fleszy i karier
Dajmy im siłę do pokonania wszelkich barier
Nie bój się żyć normalnie dziewczyno z patologii
Wiem, że jest najłatwiej iść przez wytarte drogi
Jeśli nie miałaś nikogo ja daje tobie słowo
Świadomie robię to po to żeby z gówna cię wyciągnąć
I bez żadnego strachu bierz to sobie do serca
Nie bój się płaczu, czasami w każdym coś pęka
Kolejny dzień gdzie codzienność to udręka
Zagubionym od narodzin ciężko zejść z drogi do piekła
Chcę ci dać połowę szczęścia abyś poznał czym jest uśmiech
Połowę wiary w siebie to wszystko łatwiej pójdzie
Lepszego życia diler przejmuje władze nad mózgiem
Ten rap leczy rany, dziś jedziemy jednym wózkiem

Dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku - pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

Dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku - pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

Znałem w moim życiu wielu amatorów przygód
Seks, dragi, dance w weekend latali na przytup
Wtedy byłem dla nich śmieciem
Nie chciałem wciągać syfu
Dzisiaj jadę furą oni leżą brudni od rzygów
Byli panami życia przez śmierć trzymani w szachu
Chcieli być dłużej młodzi w rozwoju stanęli ze strachu
Dzisiaj zamiast na szczyt mają bliżej do piachu
I już nie żałuję ich choć potrzebowałem czasu
Wiem, nie widzisz tego, jeśli siedzisz w tym gównie
Myślisz, ze wygrasz turniej chociaż odpadłeś w grupie
Jak wbija w ciebie chuja ziomuś, to nie jest kumpel
Bo prawdziwy przyjaciel w ogień za tobą pójdzie
Nic nie warte znajomości po czasie tracą wartość
U mnie z ludźmi jak z rapem - nie ilość tylko jakość
Zbijam pionę ze strachem, czas lepsze życie zacząć
On daje odwagę by cały ten burdel ogarnąć

Dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku - pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

Dzisiaj na jutro pewnie czekam bez strachu
Wita mnie świt, witam go na luzaku
Radości łzy i smutku - pół na pół
Cały czas życiu stawiam czoła bez strachu

I tak właśnie minęła nam podróż. Na radosnych śpiewach i rozmowach oraz zajadaniu. Dojechaliśmy na miejsca o 15:40, prawidłowo powinniśmy być o 15:00, ale mówi się trudno. Zatrzymaliśmy się na parkingu przed sporych rozmiarów budynkiem. Wysiadłam razem z Subsanem, a reszta została na zewnątrz. 

Kuroo pov

Starałem się słuchać tego co mówi kierowniczka hotelu, ale nie rozumiałem dlaczego musimy jej wysłuchiwać... Jesteśmy tu już prawie godzinę, a nic nie zrobiliśmy, już dawno byśmy się rozpakowali i trochę pozwiedzali.

-Pst! Bro o czym ona gada?

Spojrzałem na puchacza ze znudzoną miną. 

-Bokuto czy ty w ogóle słuchałeś?

-Ani trochę, wiesz czy nie!?

Dlaczego myśli, że przykładam wagę do jej słów? Przestałem słuchać po kilku minutach i do tej pory nie rejestrowałem nic co działa się w moim otoczeniu. 

-Niezbyt.

Puchacz jęknął przeciągle, odchylając głowę do tyłu.

-Ej kapitanie, patrz jaka laska!

Konoha był widocznie podekscytowany na widok jakiejś dziewczyny, mój bro spojrzał w wskazywane przez kolegę miejsce i od razu poderwała się na równe nogi.

-Yamiś!

Spojrzałem na przyjaciela z zaskoczeniem, ale on już biegł do dziewczyny, która również podbiegła w jego stronę, rzucając się na szyję chłopaka, puchacz zaczął kręcić się wokół własnej osi, trzymając dziewczynę na rękach. Skąd oni się znają!? Dlaczego ja nic o tym nie wiem!?

-Cześć sówko! Tęskniłeś?

Odezwała się, gdy w końcu przestali się kręcić, chłopak jednak dalej trzymał dziewczynę na rękach.

-Bardzo! Już myślałem, że mnie wystawisz!

-Mieliśmy małe opóźnienie przez tamtych idiotów.

Skinęła głową w stronę drzwi, co chłopak skwitował jedynie krótkim śmiechem.

-Czy ja wam nie przeszkadzam!?

Odezwała się kierowniczka hotelu ostrym głosem.

-No tak trochę!

Obok nich pojawił się Subaru-sensei, Yami zdążyła zejść z rąk chłopaka, który dalej obejmował ją w talii, patrząc z zaskoczeniem na profesora. Właściwie trudno było stwierdzić, że był nauczycielem, bo miał podobną koszulkę do dziewczyny, ale bardziej zainteresowałem się reakcją kobiety.

-No tak... Kamada Subaru, miło znowu cię gościć! Trochę się spóźniliście, nieprawda?

Kobieta uśmiechała się, jakby dobrze znała mężczyznę, a ten z przepraszającym uśmiechem potarł swój kark.

-Sorka, sorka! Dzięki, że mnie zastąpiłaś i w ogóle, ale weź ich już nie zanudzaj tymi zasadami.

-Miłego pobytu Subaru-san!

-Dzięki Kimi! Jeszcze damy ci się we znaki!

Kobieta zaśmiała się, odchodząc w swoją stronę.

-Ha! Czyli jednak nie jesteś gejem!

Spojrzałem na Yami z zaskoczeniem, szczerzyła się wyzywająco w stronę senseia, który uśmiechnął się do niej kpiąco.

-Jeszcze czego!? Czy ktoś tak boski jak ja mógłby marnować swoje ciało dla facetów!?

-Z której strony TY jesteś boski?

Rzuciła, śmiejąc się pod nosem. Nauczyciel pstryknął ją w nos.

-Spadaj bananowcu.

Mężczyzna podszedł do recepcji, ale przed odejściem szturchnął Yami w ramię. Dziewczyna zignorowała jego zachowanie i wróciła do radosnej rozmowy z Bokuto.

-Nie mówiłeś, że trzeba będzie jakieś drużyny tworzyć. Właściwie kiedy nasza klasa wygrała ten wyjazd też nas nie oświecili...

-Wiedziałem, że przyjedziesz z resztą! Chociaż nie spodziewałem się, że zabierze się cała twoja klasa!

-Chyba pierwszy raz w życiu twoje przypuszczenia się sprawdziły.

Chłopak oburzył się na te słowa, pochylając się nad dziewczyną z wkurzoną miną.

-Jak to pierwszy raz w życiu!? Moje przypuszczenia bardzo często się sprawdzają!

-Dobry dowcip.

-To nie jest dowcip!

-Jasne.

-No Yami! Często miewam dobre pomysły! W końcu jestem twoim senpaiem!

Wyprostował się dumnie. Właściwie co jego wiek miał do tematu rozmowy?

-Wyjątkowo głupim senpaiem.

-Nieprawda!

Nachylił się jeszcze bardziej nad dziewczyną i nadymał policzek. Wyglądał jak dzieciak, któremu zabrali lizaka.

-Dobra! Weź się tak nie bulwersuj!

-Wcale się nie bulwersuję!

-Jesteś na to za mądry, prawda?

Ta jednak wie jaki temat poruszyć by wybrnąć z opresji. Chłopak od razu wyprostował się jak paw.

-Oczywiście! Dobrze, że w końcu to zrozumiałaś!

Dziewczyna jeszcze przez chwilę słodziła chłopakowi, a ja wysłuchiwałem jak fukurodani wypytuję o Yami, chcąc nie chcąc, udzielałem im większości informacji, kilka dziewczyn szeptało na jej temat, chłopacy z resztą nie byli gorsi, ale wszystko ucichło, gdy na holu pojawiła się reszta jej drużyny, sam wzrost chłopaków budził pewnego rodzaju lęk, a co dopiero ich wkurzone miny.

-Długo jeszcze mamy czekać!?

Zen od razu wydarł się w stronę Subaru-senseia.

-Chcesz się zamienić!?

Nauczyciel niemal natychmiast mu odwarknął. 

-Jeszcze czego!? Za nic nie zamieniłbym się miejscem z tobą!

Brunet objął Yami, posyłając wredny uśmiech w stronę wychowawcy. Wszyscy mieli takie same koszulki, zapewne to zaplanowali... Chociaż nie wiem czy to ten typ, z nimi wszystko jest możliwe.

-Ej Kotaro! Ty zdajesz sobie sprawę, że ona cię podpuszcza, co nie?

Sam oparł się o ramię chłopaka, ale i tak musiał się do niego schylić.

-Co!? Yami ty oszustko!

Dziewczyna zmrużyła oczy, patrząc na swojego przyjaciela. 

-Świetnie Sam! Musiałeś się tu przytoczyć ty idioto!?

-Masz jakiś problem!?

-Owszem mam!

-Cicho tam! Bando narcystycznych idiotów! Zabierajcie te pieprzone kluczę i spadajcie stąd! Mam już dość waszych wrzasków!

Sensei rzucił kluczami w stronę dziewczyny, ale dosłownie centymetr od jej twarzy, klucz został złapany przez Zena.

-To nie było zbyt bezpieczne.

Stwierdził kpiąco, idąc w stronę wyjścia, przy okazji pociągnął za sobą Yami, którą ciągle obejmował, gdy wyszli, od razu rozpoczęła się fala komentarzy. Bez wątpienia rzucali się w oczy. Trudno ich nie zauważyć. Podszedłem do puchacza, odciągając go od bandy, przez którą był oblegany.

-Co jest bro?

-Nie mówiłeś, że znasz Yami.

-A no! Chciałem was spiknąć, ale to chyba nie pyknie!

-Bro... Znajdź ty lepiej obiekt westchnień na swoim poziomie.

Rzuciłem kpiąco, klepiąc go po ramieniu i odchodząc w stronę swoich kumpli.

1 dzień Niedziela

-Hej! Hej! Hej! Pobudka!

Poczułam jak ramiona Zena zaciskają się na mojej talii, sama bardziej wtuliłam się w jego tors, zaciągając koc na głowę.

-Spadaj...

Jęknęłam, gdy kocyk został mi zabrany.

-Pobudka! Idziemy na śniadanie!

Wiedząc, że chłopak nie da mi spokoju, zwlekłam się z nagiego torsu bruneta, który po chwili, sam wstał z łóżka. Szybko się przebraliśmy i udaliśmy się w stronę stołówki, sala była już pełna, nasza paczka również siedziała przy jednym ze stołów.

-No proszę! Księżniczki w końcu zwlekły się z łóżek!?

Denki nie odpuścił wrednego komentarza.

-Bo ktoś nas obudził!

Powiedzieliśmy donośnie w tym samym momencie, posyłając znaczące spojrzenie w kierunku puchacza, który z pełną buzią pokazał nam kciuka w górę, skwasiłam się biorąc do buzi trochę ryżu. Ogólnie ośrodek był całkiem dobry, zwykle nie bywałam w takich hotelach... Wszystkie posiłki odbywały się w tej sali, znajdowała się tu recepcja i kilka pokoi w tym sala bilardowa oraz kręgielnia, jedyne klimatyzowane miejsce... Goście wynajmowali domki, które spokojnie pomieszczą dziesięć osób, były rozmieszczone o kilka metrów od siebie. Na kompleksie było również kilka boisk, a my na pewno z nich skorzystamy.

-Co dzisiaj porabiamy?

Usui zadał pytanie, które zainteresowało cały stolik, ale gdy nikt nie odpowiedział, wrócił do przerwanego posiłku. Zrobiłam to samo, co powinniśmy dzisiaj zrobić? Szczerzę to ciągnie mnie na plażę, wycieczka w góry też nie będzie zła.

-Macie coś do roboty?

Pomiędzy mną, a Samem pojawił się Subsan, oparł się o stół, co chwilę zerkając w stronę nauczycieli.

-Jesteśmy otwarci na propozycje.

Shu nie przerwał posiłku, ale odpowiedział na pytanie wychowawcy, który wyłożył na stół jakąś czerwoną kartę i zwykły kawałek papieru z zapisanymi produktami.

-Możecie sobie wychodzić pod warunkiem, że mnie uprzedzicie, ale kupcie te rzeczy.

-Okrada pan uczniów?

Zakpiłam biorąc łyka swojej herbaty.

-A gdzie tam, zrobimy wieczorem ognisko. Z całego obozu tylko nauczyciele, wy i jeszcze jedna grupa macie na to miejsce. Z nauczycielami raczej kiepsko, ale nie zabronią wam pieczenie czegokolwiek przy mnie. Ja załatwię coś mocniejszego, więc się nie martwcie. -Po chwili spojrzał na dodatkową trójkę dziewczyn- A wy buzie na kudeczki i lepiej się nie mieszajcie. Ich wykorzystywać mogę do woli, a wy bawcie się w co chcecie.

Od razu uśmiechnęliśmy się, zabrałam to co nauczyciel położył na stole i schowałam do kieszeni spodenek.

-Jestem za.

Przyznałam, kończąc posiłek. Poczekałam chwilę na resztę i odnieśliśmy tacki, ostatni raz posłałam nauczycielowi porozumiewawczy uśmiech. Do domku wróciliśmy, jedynie po pieniądze. Wyszliśmy za teren ośrodka, dziewczyny nie poszły z nami, bo właściwie im uciekliśmy... Jakoś nie widziało mi się łażenie z tymi laluniami, a Nagisa jasno powiedziała, że mieszać się nie będzie. Przejrzałam listę, mówiąc chłopakom co mamy kupić, ale zanim w ogóle wybraliśmy się do sklepu spożywczego, przeszliśmy się do galerii. Całe centrum przeszliśmy w jakieś cztery godziny, nie znaleźliśmy też dużo rzeczy, właściwie jedyne co kupiliśmy to czapki z napisem "WSRH". Coś idealnego dla nas! Później poszliśmy jeszcze na molo, spróbować kilku tutejszych przysmaków, ale gdy sensei napisał, że mamy się ruszyć i kupić więcej produktów, bo reszta obozu też się pojawi, w końcu poszliśmy do tego sklepu. Jako że miało być nas dużo, kupiliśmy dużo jedzenia. Niosłam cały karton cukinii, więc i tak miałam szczęście, bo wcale nie był tak ciężki, jestem leniem i większość zwaliłam na facetów. Złapałam karton, jedną ręką, odbierając telefon, jednak zanim to zrobiłam, przyszło do mnie kilka powiadomień, będę musiała znowu zablokować kilka portali społecznościowych.

-Halo?

-Yamiś! Wiesz o ognisku!?

Bezdźwięcznie szepnęłam do chłopaków, kto dzwoni. Lev jak zwykle był podekscytowany, w tle słyszałam również radosne okrzyki puchacza.

-Wiem.

-Gdzie jest najbliższy sklep!?

-A po co ci ta wiedza?

By zrobić zakupy oczywiście, ale chce się z nim trochę podroczyć...

-Chce kupić pianki!

-Wychodzisz przed bramę i skręcasz w prawo, potem cały czas prosto, aż dojdziesz do początku miasta, później musisz skręcić w lewo na piątym zakręcie, prawo na drugim i powinieneś znaleźć się przed sklepem.

-Eeeee... Chciała byś mnie zaprowadzić?

-Zaraz wrócę.

-Aaaaa! Bo wy gdzieś wyszliście! Dlaczego nic nie mówiłaś!?

-Ty to byś od razu chciał się przyczepić Lev! Pogadamy jak wrócę.

-Czekam!

Schowałam telefon do kieszeni, ale najpierw musiałam odsunąć czapkę, którą wisiała przy spodenkach.

-To co Yami? Kolejny kurs?

-Tak, ale nie dla ciebie Cross.

-No weź! Dlaczego, nie!?

-Po co miałbyś iść z nami?

-Wziął bym picie!

-Mamy dwie zgrzewki.

-No i?

-Bez przesady Zen! Jutro znowu pójdziemy do sklepu.

-A co jak ktoś was zaatakuję?

Zadał pytanie, które przez chwilę uważałam za żart, ale powaga na twarzach przyjaciół, skutecznie wybiła mi to z głowy.

-Wy tak na serio? -Pokiwali głowami twierdząco- Ej! Nie jestem przecież bezbronna! Poza tym będzie ze mną Lev!

-No właśnie! Lev! Co on może zrobić!? Jest po prostu przerośniętym dzieciakiem!

-Ty również jesteś przerośniętym dzieciakiem!

Syknęłam wchodząc na teren ośrodka. Dlaczego oni zachowują się w ten sposób!? Czuję się jakbym była bez tlenu!

-To nie ma znaczenia!

-Jak nie ma znaczenia!? Jesteście w tym samym wieku idioto, a ja nie jestem dzieckiem i nie potrzebuję niańki!

-Kurwa Yami! Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi!

-Nie o to!? W takim razie o co!? Słucham!? Jestem bardzo ciekawa od kiedy bawisz się w moją opiekunkę!?

-Nie! Jestem! Twoją! Opiekunką!

Wysyczał, robiąc przerwę między każdym słowem, zacisnęłam ręce na kartonie i próbowałam się uspokoić. Nie ma sensu robić scen.

-Po prostu zostań z nami Zen, jeśli nie chce byśmy z nią szli nie możemy jej zmusić.

Usui próbował uspokoić Zena, ale do tego idioty nic nie docierało.

Kuroo pov

-Wiesz gdzie ten sklep czy nie?

Spytałem po kilku minutach od zakończenia rozmowy przez chłopaka. Podejrzewam do kogo dzwonił, bo tylko jedna grupa zniknęła na cały dzień, ale wolałem o to nie pytać.

-Nom! Yami nas zaprowadzi!

-Kuroo. -Przeniosłem spojrzenie na przyjaciela, który jak zwykle był zapatrzony w swoją grę- Co właściwie jest między tobą, a Yami?

Przez pytanie chłopaka wszyscy w pomieszczeniu zamilkli, oczekując mojej odpowiedzi. Świetnie Kenma! Wkopałeś mnie po uszy! Wzruszyłem ramionami, udając, że nie wiem o co mu chodzi.

-A co ma między nami być? Kumplujemy się.

-Z początku jej nie lubiłeś, prawda? Coś się zmieniło na wycieczce?

-No można tak powiedzieć.

-Naprawdę?

Shou był wyraźnie zaskoczony moim stwierdzeniem. Uśmiechnąłem się zadziornie.

-A no! Chcąc lub nie trochę czasu razem spędziliśmy i doszliśmy do porozumienia! Przekonałem się również, że nie zalicza się do super cierpliwych osób, więc jeśli będzie na nas czekać, zwalę na was i waszą niepohamowaną chęć wtykania nosa w nie swoje sprawy!

Stwierdziłem z szerokim uśmiechem, a wybudzeni z transu koledzy pędem ruszyli w stronę bramy co skwitowałem śmiechem.

Kuroo Tetsuro: Mogłaś powiedzieć, że tu będziesz :P

Wysłałem wiadomość o podobnej treści kolejny raz, Yami znowu wyświetliła i wysłała mi szeroko uśmiechniętą buźkę. Zacisnąłem rękę na urządzeniu, ale po zablokowaniu szybko schowałem go do tylnej kieszeni. Ja ci dam ty cholero! Myślisz, że mi się nie wytłumaczysz!?

-Oya oya? Masz doła?

-Pff! Spadaj puchaczu! Niby przez co miałbym mieć doła?

-Ho ho! Powiedz tak szczerze... Nie zakochałeś się w Yami?

Spojrzałem na niego z przebiegłym uśmiechem.

-A co?

-Zastanawiam się czy będziesz miał coś przeciw temu bym ją poderwał?

Po raz kolejny spojrzałem na przyjaciela. Muszę przyznać, że jakoś niezbyt mi się to widziało. Do pogadania była świetna, ale nie wyobrażam sobie jej jako dziewczynę.

-Dobra stary, słuchaj uważnie. Nie zrozum tego źle, bo z ręką na sercu mogę stwierdzić, że Yami jest ślicznotką jakich mało, ale bez wątpienia znam ją lepiej od ciebie i muszę przyznać, że materiał na twoją dziewczynę to z niej kiepski.

W skrócie powiedziałem mu jak zaczęła się nasza znajomość, mając nadzieje, że sobie odpuści. Kolego spojrzał na mnie jakby nie rozumiał moich obaw, a po chwili wyszczerzył się głupio.

-Tak zachowują się ludzie, którzy sami cierpieli! Jeśli naprawdę bawi się męskimi uczuciami i nie ma serca, dlaczego pomaga nam znaleźć sklep? Lubię ją i wiem, że ona też mnie lubi! Wystarczy ją bliżej poznać!

Obserwowałem, stojącego naprzeciw mnie puchacza z szeroko otworzonymi oczami. Zaskoczył mnie tak dojrzałą wypowiedzią i takim spojrzeniem na całą sytuację.

-Bro... Ty tak na serio? Myślisz, że zachowuję się tak, bo sama cierpiała? To głupie! Pomyśl chwilę... Co mogłoby skrzywdzić ją do tego stopnia? Zresztą to Yami! Czasami zachowuje się jakby nie miała uczuć... To straszne!

-Nie wiem! Zapytam ją o to! Patrz akurat idzie!

Powędrowałem za wzrokiem przyjaciela, który zaczął machać w stronę dziewczyny, krzycząc coś. Nie potrafiłem, jednak skupić się na tym co mówi... Mógłbym przysiąść, że zanim zaczęła uśmiechać się promiennie w stronę puchacza, była przygnębiona. Mimo że mam ochotę, nie mogę teraz do niej podejść i ją o to spytać.

-Yo! Gdzie reszta?

-Wychowawczyni ich zawołała.

Duknąłem, wpatrując się w jej twarz, wyglądała jakby przygnębienie z przed chwili nie miało miejsca. Yami wyczuwając moje spojrzenie, odwzajemniła je z uśmiechem, następnie wzięła telefon do ręki i zaczęła coś pisać, mojej uwadze nie umknęły jej paznokcie. Tym razem czerwono-czarne ombre zdobiło ich płytkę, muszę przyznać, że lubię patrzeć na wzory, które zmienia, w każdym tygodniu. Nie były to przesadzone, sztuczne szpony, które tak mnie irytowały, zwyczajne paznokcie, o które dbała. Te same, które jakiś czas temu zostawiły ślady na moich plecach, muszę przyznać, że były one trochę bolesne, ale napawały mnie dumą. Rozdziewiczyłem królową szkoły i jedną z piękniejszych kobiet w Japonii jeśli nie na świecie! Bez wątpienia nie było to przesadą!

-Piszą, że nauczyciele zagonili ich do pomocy, napisali co macie wziąć.

Pokazała nam wyświetlacz z wiadomością, szybko przeleciałem wzrokiem po produktach zapisanych przy moim imieniu. Zapamiętanie ich nie było dla mnie problemem, ale mój sowi przyjaciel chwilę wpatrywał się w ekran z niezadowoleniem.

-Coooo? Dlaczego ja mam to wszystko nosić!? I jak to zapamiętać!?

Brunetka zaśmiała się kpiąco, zabierając telefon.

-Wyślę ci tą listę... Ale z zakupami to już twój problem.

Po kilku sekundach bezczynności, opuściliśmy posesję, przez chwilę szliśmy w ciszy. Puchacz szedł paręnaście metrów za nami, kłócąc się z kimś przez telefon, a ja dalej wpatrywałem się w paznokcie dziewczyny. Nie wiem co jest w nich ciekawego, ale nie mogę oderwać od nich wzroku.

-Aż tak przeszkadzają ci moje paznokcie? -Wybudzony z transu, spojrzałem na brunetkę, która zerkała na mnie kątem oka, kiedy podłapałem jej spojrzenie, znowu wlepiła je w drogę przed nami- Zresztą nieważne. Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie... -Wskazała ekran swojego telefonu- Sówka mnie zaprosiła, poza tym... Nasza klasa wygrała wyjazd na ten obóz i tak byłbyś na mnie skazany.

Prychnąłem cicho, wystawiając język w jej stronę, a niech wie, że jestem zły!

-Do ilu moich znajomych masz zamiar jeszcze się podpieprzyć?

Syknąłem ciszej, odwracając się w stronę przyjaciela. Nie musi wiedzieć, że mam napady zazdrości i to w pewnym stopniu z jego powodu.

-Dlaczego uważasz, że się do nich podpieprzam? Może znam Kotaro dłużej od ciebie, wziąłeś to pod uwagę?

Zakpiła, zakładając pasmo włosów za ucho, ukazując dwa czarne kolczyki, oba w kształcie gwiazdek, różniły się jedynie rozmiarem. Z każdą naszą rozmową dochodzę do wniosku, że jest typowym dzieciakiem z bogatego domu. Zauważam też, że zaczyna mnie coraz bardziej kręcić, objąłem ją ramieniem, przyciągając do swojego boku i mierząc złowrogim spojrzeniem, które zmieniło się w rozbawione, gdy dziewczyna wystawiła język w moją stronę i pstryknęła mnie w nos.

-Dobrze wiem, że tak nie jest...

Dziewczyna westchnęła cicho i przewróciła oczami, przechylając nieznacznie głowę w moją stronę. Przez kilka sekund połasiła się do mojego ramienia, doskonale zdając sobie sprawę, że spowoduje to moje rozluźnienie.

-Nie miałam w planach zakolegować się z sówką. To on do mnie napisał.

-Jasne...

Dziewczyna nie odpowiedziała, cała sytuacja ją bawiła, a ja poczułem już lekkie zdenerwowanie, właśnie dlatego puściłem ją, robiąc krok w bok. Yami jedynie przewróciła oczami, puszczając jakąś obelgę pod nosem. Jeszcze bardziej wkurzyłem się, gdy gwizdnęła cicho na widok jakiegoś starszego chłopaka, wydaje mi się, że był trochę niższy od Yami, ale wolałem się w to nie mieszać, mimo że strasznie mnie to denerwowało. Dziewczyna przez dłuższy moment oglądała się za facetem i w pewnym momencie nawet próbowała do jednego podejść, ale w porę złapałem ją za koszulkę.

-Ej no! Co ty robisz!? -Nie odpowiadałam, więc dziewczyna spróbowała uwolnić się z tej śmiertelnej pułapki- Tetsu! Weź mnie puść!

-Pff! Gdyż?

-Zaprowadziłam was pod sklep, prawda? Ja też chce wykorzystać dodatkowe wyjście!

Przewróciłem oczami, dziewczyna położyła ręce na moim nadgarstku i dalej próbowała się wyrwać, ale coś jej nie szło. Miała naprawdę miękkie dłonie, uścisk na moim nadgarstku był mocny, ale nie bolesny.

-Nie dramatyzuj Yami! Poderwiesz kogoś jutro!

Zatrzymałem się przed sklepem i odwróciłem się w stronę kolegi, którego nie było. Dziewczyna powędrowała za moim spojrzeniem.

-Co za idiota...

Jęknęła wyciągając telefon, przez chwilę trzymała komórkę przy uchu, ale chłopak chyba nie odbierał.

-Dalej rozmawia?

-Tya!

-I co teraz?

-Na początek proponuje zabranie ręki. -Skwasiłem się, chowając ręce do kieszeni- Po drugie oczekuje przeprosinowego buziaczka.

Powiedziała z niebywałą powagą, stukając palcem o swoje usta. Prychnąłem i pokręciłem przecząco głową.

-Możesz zainteresować się faktem, że nasz przyjaciel zgubił się w obcym mieście?

-Jestem nim bardzo zainteresowana!

Powiedziała, przykładając rękę do swojej klatki piersiowej.

-Jakoś tego nie widać!

Syknąłem, gdy mimo upływu czasu, ona dalej rozglądała się po ulicy, zatrzymując wzrok na przedstawicielach płci męskiej. Skrzyżowałem ręce i już chciałem coś powiedzieć, ale palec brunetki umieszczony na moich ustach, rozproszył mnie.

-Ciii...

Przyłożyła palec również do swoich ust, ale szybko wróciła do poprzedniego zajęcia. Wpatrywałem się w nią z zaskoczeniem przez dłuższą chwilę, jak mam zareagować?

-Nie rób tak więcej!

Dziewczyna ignorując mnie, zrobiła kilka kroków do przodu z szerokim uśmiechem.

-Długo ci zeszło sówko!

-Przecież to wy mnie zostawiliście!

-My? To ty się zgubiłeś.

-Heeeee! O czym ty gadasz!? To wy mnie zgubiliście!

-No chyba nie.

-Po prostu chodźmy po te zakupy!

Syknąłem, wchodząc do sklepu, nie czekając na nich zacząłem szukać poszczególnych produktów, szybko uporałem się z zakupami i wyszedłem przed sklep. Kilka minut później wyszła ta dwójka, podczas drogi powrotnej, radośnie rozmawiali na przeróżne tematy, ale większość rozmowy kręciła się wokół siatkówki, domek dziewczyny był dalej, więc rozstaliśmy się przy naszych, na szczęście były obok siebie. Więc mogliśmy być ze sobą praktycznie non stop i psocić w gronie znajomych.

***

-Haiba! Chodź już!

Wszyscy oprócz tego idioty byli gotowi, a ten dalej siedział na telefonie.

-Co? Ktoś coś do mnie mówił?

Odwrócił się w naszą stronę, ściągając słuchawki, to by wyjaśniało dlaczego nie odpowiadał. Yakkun podszedł do pierwszoklasisty i zaczął ciągnąć go za ucho, ignorując jego jęki. Gdyby on tego nie zrobił, ja zająłbym się tym kretynem. Doszliśmy na miejsce w akompaniamencie jęków Leva. Na dworze było jeszcze jasno, ale robiło się trochę chłodno, jednak nikomu to nie przeszkadzało, z głośnika leciała jakaś piosenka, której nie kojarzyłem, kilka osób siedziało z dala od grupy na boisku do koszykówki, a inne radośnie rozmawiały, siedząc blisko ogniska na ustawionych dookoła ławkach bądź kocach.

-No nieźle!

Nawet nie zauważyłem, gdy obok mnie przystanął puchacz z zadowolonym uśmiechem.

-Tya! Nauczyciele się postarali!

Przyznałem idąc w ślady grupki i usiadłem na jednym z koców.

-... Oczywiście Cross! Wszyscy są zawsze winni oprócz ciebie!

-Tak! Bo zawsze ty jesteś winna!

-I właśnie o tym mówię! To tobie odjebało, nie mi!

-Aaaa! To teraz mi odjebało, tak!? Gdybyś ten jeden jebany raz mnie posłuchała, nie byłoby żadnego problemu! Ale nie! Wielka pani Kizoku jak zwykle puszy się jak pierdolony paw!

-Nie chce słyszeć tego od ciebie! Zapatrzony w siebie egoista!

-Narcystyczna idiotka!

W tym momencie nie wiedziałem czy cieszyć się złym nastrojem Yami, bądź co bądź, ale wcześniej nieźle mnie zirytowało, czy spróbować ich uspokoić. Sytuacja między nimi stawała się coraz trudniejsza, a atmosfera gęstniała, z każdym słowem. Teraz stali na przeciw siebie, sycząc coś w swoją stronę, nie mogłem usłyszeć co mówią, ale Subaru-sensei widocznie nie był zachwycony ich zachowaniem i tak mają szczęście, że inni wychowawcy jeszcze się nie pojawili.

-Czy wasza dwójka zawsze musi robić sceny!? Grzecznie podać sobie rączki i siad na dupie!

-Po moim trupie!

Krzyknęli w tym samym momencie, zaskoczył mnie fakt, że podnieśli głos na nauczyciela. Ciekawe co się stało, że tak się teraz żrą...

-Nie zachowujcie się jak dzieci!

-Dzieci? Nawet one są mądrzejsze od tego palanta!

-Znalazła się bystrzacha!

-A żebyś wiedział! Ktoś z naszej dwójki musi myśleć!

-Idiotka!

-Skurwiel!

-Suka!

-Dziwkarz!

-Kurwa!

-Chciał byś zboczeńcu!

-Jeszcze bym się czymś zaraził!

-Chcesz mi wmówić, że teraz jesteś zdrowy!? Haha! Bardzo śmieszne!

-Dość! Oboje mi stąd wypieprzajcie!

Nauczyciel przerwał tą wulgarną wymianę zdań, której byliśmy światkami. Przez chwilę panowała cisza, po czym Yami bez słowa odwróciła się i zaczęła odchodzić. Była wściekła, jej oczy wydawały się ciemniejsze i przepełnione chęcią mordu, Zen również nie wyglądał zachęcająco, na miejscu Yami prawdopodobnie nie chciałbym go bardziej zdenerwować...

-I gdzie ty leziesz!? Jeszcze nie skończyłem!

-Spadaj Cross!

Syknęła, gdy chłopak ruszył za nią.

-Z wielką chęcią! Zaraz po tym jak dokończymy rozmowę, możesz szlajać się gdzie tylko zapragniesz!

-Czego ten twój zakuty łeb nie pojął!? Odpierdol się raz, a porządnie! Ja już skończyłam i szczerze mówiąc wisi mi twoje zdanie i twoja popierdolona osoba!

-Nie obchodzi mnie czy skończyłaś! Ja jeszcze mam ci sporo do zarzucenia!

-Proszę bardzo! Możemy obwiniać się całą noc! I tak wygram!

-Oooo! Na pewno nie!

-Ależ tak!

-Ależ nie!

-Ależ TAK!

-Nie!

-Tak!

-Nie!

-Jesteś głuchy czy udajesz idiotę!? A no tak! Ty nie musisz udawać!

-Wystarczy, że wezmę przykład z ciebie!

-Ładne masz marzenie, ale ja złotą rybką nie jestem!

To było ostatnie zdanie, które udało mi się zrozumieć, reszta przypominała po prostu bełkot. Dalej krzyczeli przez co niektóre słowa były wyraźniejsze, ale nie powstawały z tego sensowne zdania.

-Shou? Nie idziesz za nią?

Wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic, zajadał się upieczonym mięsem. Brunet spojrzał na irokeza marszcząc brwi.

-Nie śpieszy mi się do grobu.

Odpowiedział i od razu wrócił do posiłku.

-A ty Lev?

Tym razem spojrzeliśmy na białowłosego, który zajęty był swoim telefonem.

-Hę? Aż tak szalony nie jestem!

Stwierdził rozpromieniony i znowu wrócił do urządzenia.

~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro