33#Coś jeszcze? (18+)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kuroo wbrew pozorom nie był nawalony i dlatego kontynuowaliśmy zabawę. W innej budce wygraliśmy kolejne nagrody. Ja wybrałam duży worek na plecy, był czarny, a na środku miał niebieską, kocią łapkę, Kuroo natomiast wziął poduszkę w kształcie głowy kota, jak się później okazało w środku był koc, chłopak przez chwilę wygłupiał się z koca robiąc pelerynę, a rękę przekładając przez miejsce, w którym wcześniej schowany był materiał i tak powstała jego tarcza. Pod sam koniec naszej wizyty, zagadałam do tego samego barmana, który wyraźnie był podpity i bez problemu kupiłam od niego całą butelkę wódki, mimo że ogólnie nie powinno się sprzedawać alkoholu w parkach, a tym bardziej nie w butelkach, ale co tam! Wyszliśmy z parku, upijając co chwilę trochę z butelki. 

-Kurde... Jak my zabierzemy to do pociągu? 

Zaśmiałam się, odwracając się do chłopaka plecami i wskazując kciukami na worek, z którego wystawała głowa i przednie łapy mojego pluszaka. 

-Schowaj ją gdzieś tam.

Chłopak od razu się rozluźnił. Chwilę męczył się z zadaniem, ale w końcu je wykonał, a my wsiedliśmy do pociągu.

***

-Czekaj, czekaj! Czyli ten chłopak, który po ciebie podjechał ma dziewczynę!? I umówił się z tobą mimo tego!?

Zaśmiałam się i kiwnęłam kilka razy głową, biorąc łyka z kolejnej butelki. Aktualnie siedzieliśmy na jednej z parkowych ławek, siedziałam obok Kuroo opierając się o jego ramię i przewieszając nogi przez jego lewą kończynę. 

-Niezła akcja, co nie? A najśmieszniej było jak mi o tym powiedział! Stałam z takim mindfuckiem i przez chwilę w ogóle nie wiedziałam jak mam zareagować!

-To on jakiś skończonym dupkiem jest! Nie spotykaj się z nim więcej! 

-Muszę to rozważyć! Nieziemsko całuje!

-Przesadzasz... -Mruknął, pochylając się nade mną i złączając nasze usta, od razu oddałam pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, oboje zaśmialiśmy się cicho- Dobrze?

-Wspaniale. -Kuroo uśmiechnął się zwycięsko i wyciągnął rękę w moją stronę, podałam mu butelkę, z której upił trochę trunku- Masz wprawę, co?

Czarnowłosy przyciągnął mnie do siebie wolną ręką i uśmiechnął się niepewnie. 

-Nie... To był mój pierwszy pocałunek i był świetny. 

Wyciągnęłam z kieszeni epapierosa, opierając się o jego ramię. 

-Czyli byłam pierwsza... Z jakiegoś powodu napawa mnie to radością. 

Wypuściłam z ust kilka kółeczek z dymu, w ostatnie wpuściłam pozostały dym tworząc tym samym meduzę. 

-Nieźle, ale te usta marnują się. Tylko je trujesz.

Spojrzałam na chłopaka z uśmiechem. 

-To mój wybór... Jakoś niezbyt widzę siebie jako staruszkę otoczoną gromadą wnucząt.

Chłopak zaśmiał się biorąc kolejnego łyka alkoholu, nie powstrzymam się... Wplotłam palce w jego włosy i wbijałam się w jego usta. 

***

Wynajęty przez nas pokój był maleńki... Składał się tylko z sypialni i łazienki. Na stoliku obok łóżka leżało kilka prezerwatyw, na widok, których oboje zaśmialiśmy się znacząco.

-Romantycznie, co?

-Nawet bardzo... -Kuroo stanął za mną kładąc dłonie na moich biodra, od razu odwróciłam się w jego stronę, zarzucając ręce na jego szyję. Kołysaliśmy się chwilę na środku pokoju bez konkretnego celu... Oparłam brodę na jego ramieniu, a po chwili przejechałam językiem po jego szyi. Momentalnie zatrzymał się i napiął mięśnie. Zjechałam językiem do jego obojczyka, na którym zaczęłam składać mokre pocałunki. Mruknięcia utwierdzały mnie w przekonaniu, że sprawiam mu przyjemność. Męczyłam go chwilę, ale nie został mi dłużny... Jego duże dłonie mocno i znienacka ścisnęły moje pośladki na co zareagowałam głośniejszym jęknięciem- Boże... Yami nie rób tak, bo za chuja się nie powstrzymam!

Jęknął, ale jego poczynania wcale mi tego nie ułatwiały, chcąc zająć czymś usta spojrzałam na niego prosząco. Już po chwili nawzajem badaliśmy swoje usta językami, jego ręce cały czas znajdowały się na moim tyłku co chwilę ściskając go i rozluźniając uścisk, nie zmieniło się to nawet, gdy zostałam przez niego podniesiona. Jego ręce zmieniły położenie dopiero, gdy oboje ułożyliśmy się na łóżku, w dalszym ciągu nie przerywając pocałunku. Nasze krocza coraz częściej się o siebie ocierały, a żadne z nas nie chciało tego przerywać. 

-Jesteśmy pojebani.

-Wiem. Powinniśmy to robić?

-Nie wiem, ale nie przestawaj... 

Poprosiłam, dociskając jego głowę bardziej do swojej szyi, chłopak zrobił mi kolejną malinkę na obojczyku. Schodząc coraz niżej na linie dekoltu... Obniżając koszulkę jedynie wskazującym palcem. 

-Yami... Jesteś pewna? -Kiwnęłam głową, wsuwając ręce pod jego koszulkę- Słuchaj... Jeszcze nigdy tego nie robiłem... Nie wiem czy nadam się dla tak doświadczonej osoby jak ty...

Jęknęłam z niezadowoleniem, gdy wstał. 

-Jestem dziewicą, dlaczego wszyscy robicie ze mnie jakąś dziwkę? 

Pożądanie w jego oczach wcale nie zmalało, jednak dalej był tak daleko... Chłopak uśmiechnął się krzywo zrzucając koszulkę, ukazał tym samym swoje niesamowite mięśnie. Przewróciliśmy się tak, bym mogła leżeć na nim. Zaczynając od ust, na których złożyłam szybki pocałunek, zaczęłam zjeżdżać coraz niżej zostawiając mokre ślady i liczne malinki. Pomijałam jednak szyję, tak samo jak chłopak... W końcu nikt nie może się dowiedzieć o naszej przygodzie. Zatrzymałam się na jego podbrzuszu.

-Ściągniesz mi w końcu te spodnie czy sam mam to zrobić? 

Zaśmiałam się chicho. Podniosłam się do pozycji siedzącej mierząc go zwycięskim spojrzeniem.

-Nie pierdolisz się w tańcu, co?

-Po prostu dłużej nie wytrzymam... -Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę i położył ją na moim policzku, opierając swoje czoło o moje- Ściągnij bluzkę... Proszę...

Rzucił, całując mnie w czubek nosa. Kiwnęłam głową siadając na jego kroczu, co wywołało jego przydługie jęknięcie. Ściągnęłam koszulkę, rzucając ją gdzieś na ziemie, słyszałam mruknięcie z jego ust.

-Ładnie?

-Bardzo... -Odpowiedział, podpierając się na łokciach, by mieć jeszcze lepsze widoki, jedną ręką sięgnęłam do rozpięcia, które bez większego problemu puściło, stanik spadł na umięśniony brzuch chłopaka- O tak... Wspaniale. -Rzucił siadając, przez chwilę patrzył na moje piersi z zadowoleniem, następnie złożył dłuższy pocałunek na każdej i zaczął się nimi bawić, obserwowałam to znajdując się w dziwnym transie, byłam w strefie między skrajnym pożądaniem, a chęcią ucieczki, jednak to pierwsze znacznie dominowało- Możesz w to nie uwierzyć, ale pomimo tego co mówiłem, fantazjowałem o twoich piersiach. 

-I jak? Spełniłam twoje oczekiwania?

-Nie... Ty je przebiłaś! Jesteś idealna! -Zeszłam z chłopaka stając przed łóżkiem, zrzuciłam swoje spodnie pozostając przed nim w samych koronkowych majtkach- Pięknie... -Tetsu usiadł okrakiem na skraju łóżka wyciągając rękę w moją stronę, kiedy tylko złapał moją dłoń, zostałam przyciągnięta do niego, siadając okrakiem na jego kolanach- Nawet nie wiesz jak bardzo mam na ciebie ochotę...

-Więc siedzimy w tym razem... -Chłopak spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem, gdy pochylając się po wódkę dobrowolnie pozwoliłam na to, by jego twarz znalazła się między moimi piersiami- Zadowolenie jak u dziecka. 

-Jestem dużym dzieckiem. -Upiłam trochę więcej wódki niż wcześniej i zostawiłam resztkę chłopakowi, który z chęcią wypił resztę trunku- Jak mam to zrobić? Po prostu czy jakoś się z tym patyczkować?

-Sama nie wiem. Nigdy wcześniej nie byłam świadkiem rozdziewiczania. -Powiedziałam z śmiechem, który szybko został odwzajemniony- Bądź delikatny... -Rzuciłam, opierając swoje czoło o jego, a po chwili ponownie złączyłam nasze wargi- Zróbmy to... Nie wytrzymam dłużej. 

-Ja też nie... -Chłopak zawisł nade mną, zsuwając swoje spodnie razem z bokserkami, duży...- Zaskoczona? Nie każdy kończy się na 10 centymetrach. -Zażartował, by trochę rozluźnić atmosferę co mu się udało, sięgnęłam po prezerwatywę, ponownie zawisając nad siatkarzem- Rozumiem... W takim razie zostawiam to w twoich rękach.

-Nie zawiedziesz się. 

Powiedziałam schodząc niżej, nasłuchałam się wystarczająco o nocnych przygodach chłopaków i przechwałkach, który miał lepszą laskę... Doskonale wiem jak podniecić faceta. Otworzyłam opakowanie, wyciągając prezerwatywę ustami, również nimi ją założyłam, jednak było to trudne biorąc pod uwagę jego rozmiar... Jak nic miał około 25 centymetrów, grubością też niczego sobie. 

-Cholera jasna... Gdzie byłaś przez te wszystkie lata? -Zaśmiałam się pozwalając chłopakowi zawisnąć nade mną, skrzyżowałam nogi na jego biodrach, dociskając go bardziej do swojego ciała, po raz kolejny wbiłam się w jego usta jęcząc, gdy jego dłoń zaczęła pocierać moją kobiecość przez materiał majtek- Ściągamy je? -Kiwnęłam głową, a chłopak z krótkim zawahaniem pozbył się ostatniej części mojej garderoby, przez chwilę patrzył na mnie z powagą- Jakim cudem tak piękna istota pozwala mi na swój pierwszy raz?

-Dobre miejsce, w dobrym czasie?

Tetsuro szybko cmoknął mnie w usta.

-Chyba tak. Teraz może zaboleć... 

-Na pewno zaboli. -Zakpiłam kładąc dłonie na jego ramionach i obejmując jego biodra nogami- Pod tym względem każda kobieta jest masochistką... 

-Coś w tym jest. To ostatni moment na wycofanie się. 

-Chce tego... Mam cię błagać, żebyś w końcu się ruszył?

-Nie musisz... Zróbmy to. 

Tak jak myślałam. Na początku bolała, ale szybko minęło, co on chyba wyczuł, bo dopiero wtedy zaczął zwiększać tempo. Ta noc była pełna emocji... 

***

-Kuroo, nic już tam nie ma.

Powiedziałam, ale widząc zawód na twarzy chłopaka zrozumiałam, że mu dalej mało. 

-Wielka szkoda. -Kiedy ja brałam szybki prysznic, on uparcie starał się znaleźć jakąkolwiek inną gumkę w pokoju i dopiero, gdy wstał z klęczek spojrzał na mnie- No i piękne widoki szlag trafił, chwila! Czy to moja koszulka?

Mocniej naciągnęłam materiał na swoje ciało i spojrzałam na niego z słodkim uśmieszkiem.

-Jakiś problem?

-Najmniejszego... 

Powiedział z pewnego rodzaju rezygnacją, zaśmiałam się cicho, wynajdując w kieszeni spodni swoją e, oparłam się o parapet i po włączeniu zaciągnęłam się dymem.

-Która godzina? 

Kuroo oderwał wzrok od mojej osoby i spojrzał na swój nadgarstek wytrzeszczając oczy.

-Dopiero 2:00... Myślałem, że dłużej nam to zajęło! -Zaśmiał się podnosząc się z łóżka i w końcu sam się ubrał, właściwie założył tylko bokserki, ale jakoś mi to nie przeszkadzało- Co ty widzisz w tym paleniu?

-Chcesz spróbować? 

-Wykorzystujesz to, że dalej jestem pod wpływem alko i mnie na złą drogę sprowadzasz...

-Tak trochę. -Zaśmiałam się wystawiając w jego stronę e- Mocny wdech.

Na początku kaszlał jak cholera, ale szybko zaczął się przyzwyczajać, następnie poszliśmy spać.

Czwartek 

Cholera jasna... Ale nawala mnie brzuch! 

-Yami!?

-Hm? Po co się tak drzesz?

-Jesteśmy walnięci?

-No tak trochę... Wczoraj totalnie cię zdemoralizowałam... 

-Nosz kurwa... Miałem mieć w ciebie totalnie wyjebane! 

-Gratuluje stanowczości... 

-Bardzo zabawne! -Przez chwilę panowała cisza- Co teraz?

-Z czym?

-Z nami kretynko! Mamy udawać, że nic się nie stało?

Podniosłam się do pozycji siedzącej i oparłam się o ścianę za nami, teraz znajdowałam się w tej samej pozycji co on.

-Będziesz w stanie?

Czarnowłosy westchnął z niezadowoleniem.

-Nie... W końcu to był nasz pierwszy raz...

-Tak. Wiesz... Wydaje mi się, że cały ten zakład był totalną głupotą. Po tej nocy i wieczorze doszłam do wniosku, że jesteś lepszą osobą niż myślałam. Jakoś nie mam już ochoty na swoje gierki. 

-Ej! Brałaś mnie za jakiegoś zwyrola czy jak!? -Spojrzałam na chłopaka i wzruszyłam ramionami- Ech! Właściwie muszę przyznać, że też jesteś... Milsza niż myślałem. To co? Kumple?

-Ta... To chyba najlepsza opcja. -Spojrzeliśmy po sobie i zanim zdążyłam się opanować, ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku- Jako zwykli kumple raczej nie powinniśmy tego robić... 

Rzuciłam licząc na to, że nie przerwie i tak się nie stało. Zatapialiśmy się w swoich ustach jeszcze kilka minut, zanim oboje zaczęliśmy się ubierać. 

-Słuchaj... Jak to działo, że niby nic do ciebie nie czuję, ale strasznie mnie pociągasz, fizycznie mnie kręcisz? To normalne?

Spojrzałam na chłopaka podając mu koszulkę, którą przyjął nawet na mnie nie patrząc. 

-Pożądanie seksualne. Podświadomie wydaje ci się, że będę odpowiednią osobą do przekazania genów, dlatego odczuwasz do mnie pociąg. Nie tłumaczyli ci nigdy jak to działa?

Chłopak prychnął, pochylając się nade mną i sięgając tym samym po mojego epapierosa.

-Mówili. Wolałem się upewnić. Potem wyszły by jakieś spiny.

-Racja. Mam to samo. Nie zaniedbuj mnie. 

Mruknęłam, składając szybki pocałunek na jego karku.

-Nigdy nie myślałem, że będę w takiej relacji. 

Zaśmiał się gorzko, ale się mu nie dziwię.

-Dziwne, prawda? Jeszcze kilka godzin temu nie potrafiłeś ze mną gadać, teraz okazuje się, że możemy świetnie się razem bawić i jeszcze nas do siebie ciągnie. Totalnie popierdolone... Byłam pewna, że do końca miesiąca cię poderwę i oleję. 

-Taaa... Ja byłem święcie przekonany, że do końca miesiąca wykminie jak wyjebać cię z mojego życia. Nie spodziewałem się, że można z tobą normalnie pogadać, ale nie żałuję tego, że złamaliśmy zasady. Chociaż przez to czuję się jak w jednej z tych kiepskich amerykańskich komedii romantycznych. 

Zaśmiałam się, wychodząc za nim z pokoju, mimo że wyszłam po nim to chłopak przytrzymał mi drzwi i je zamknął. 

-Chodzi o nasz jebnięty układ? Właściwie mi też skojarzył się z tą amerykańską patolom. -Poprawiłam torbę, odbierając od chłopaka moją własność, zaciągnęłam się jeszcze raz i z powodu braku liquidu powiedziałam mu, by ją schował- Cholera... Wszystko mnie boli! 

Jęknęłam, a siatkarz niespodziewanie zagrodził mi drogę, kucając na ziemi. 

-Właź. Poniosę cię, to trochę moja wina... Ale będziesz musiała potrzymać te maskotki.

Charizarda udało mi się wepchnąć do torby, ale poduszkę musiałam nieść. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu po coś do jedzenia i tabletki. 

- Jak się czujesz z pierwszym kacem? 

Spytałam podsuwając mu bułkę, on nie miał wolnych rąk, więc to ja trzymałam torebkę z jedzonkiem i karmiłam go. Wczoraj, a nawet dzisiaj wymieniliśmy tyle śliny, że gryzienie tej samej bułki nie było dla nas problemem.

-Yami... Gdyby nie to, że wczoraj tyle łaziliśmy i pieprzyliśmy się jak dzicy, to dzisiaj nie zwlókłbym dupy z tego motelowego łóżka. 

-Oj Kuroo...

-Tetsuro. -Przerwał moją wypowiedź- Mów mi po imieniu. 

-Tetsu! -Powiedziałam z uśmiechem, który został odwzajemniony- Zanim mi przerwałeś miałam ci powiedzieć, że mam zamiar częściej cię upijać. 

-Tylko bez przesady. 

-Będziesz mnie stopował jakby co.

Oboje zaśmialiśmy się radośnie.

Piątek

Kuroo pov

Yami od obozu nie pojawiła się w szkole, dzisiaj jest ostatni dzień przed wakacjami, zakończenie semestru. Shou powiedział, że gdzieś wyjechała, sam nie wiedział gdzie, po prostu napisała, że musi coś zrobić i tyle. Nie odpowiadała na moje wiadomości, właściwie ich nie odczytywała, ostatnia lekcja ciągnęła mi się niemiłosiernie, mimo ostatniego dnia nauczyciele zadali nam i tak sporo zadania, wolę zająć się nim na obozie. Później będę mógł skupić się na innych sprawach. Jestem cholernie zadowolony, że udało mi się dostać na ten obóz! Fakt, że musimy tworzyć grupy jest trochę dziwny... Na szczęście udało nam się i mamy wymaganą liczbę, a sensei Omi Shiro zgodziła się być naszą opiekunką. Wyciągnąłem telefon i jeszcze raz kliknąłem w rozmowę z brunetką.

Kuroo Tetsuro: Yami, mogłabyś odpisać? Albo chociaż wyświetlić? I kto tu kogo zaniedbuję?

Nie oczekiwałem odpowiedzi, włożyłem telefon do kieszeni i skupiłem się na rozwiązywaniu zadań, przerabiamy temat, który znam doskonale. Wykorzystam czas wolny na zrobienie paru zadań, tym samym będę miał mniej pracy na wakacje. Niespodziewanie poczułem wibracje w kieszeni, wyciągnąłem telefon. Imię widniejące na wyświetlaczu spowodowało, że cały się spiąłem, szybko odblokowałem urządzenie i kliknąłem okienko z chatem.

Kizoku Yami: Czyżbyś się stęsknił mon chat?

Kuroo Tetsuro: Jasne! Chciałabyś!

Kizoku Yami: Hehe! Czego chciałeś misiek?

Kuroo Tetsuro: Misiek?

Kizoku Yami: A no! Stwierdziłam, że będę cię tak nazywać. Chociaż przy ludziach to trochę niezbyt, jeszcze zaczną coś podejrzewać ;)

Kuroo Tetsuro: Heh! Bystrzacha, +10 punktów slytherin! A gdzie ty właściwie jesteś!? Bo w szkole na pewno cię nie ma! I od obozu mnie olewałaś ty cholero jedna!

Kizoku Yami: Wyjechałam z ojcem. Shou nic ci nie powiedział?

Kuroo Tetsuro: Nic szczególnego. Sam nic nie wiedział.

Kizoku Yami: To dziwne, myślałam, że już kojarzy tą datę. Sam miał z nami jechać :/

Kuroo Tetsuro: ?

Kuroo Tetsuro: O co z tym chodzi? Gdzie miał z wami jechać?

Kizoku Yami: Na ryby :)

Ona jest niepoważna! Pojechała na ryby chwilę przed wakacjami? Lubie to!

Kuroo Tetsuro: I jak idzie ci łowienie?

Kizoku Yami: Ja wolę sobie poleżeć i pograć, niech faceci łowią.

Kuroo Tetsuro: Oczywiście... Zwariowałaś, prawda? Nie mogłaś pójść sobie na ryby w wakacje? Ciekawe jak teraz nadrobisz zaległości w materiale?

Kizoku Yami: Spokojna twoja rozczochrana. Jakby co znajdę sobie jakiegoś gorącego korepetytora ;*

Ja niewierze w tą dziewczynę. Jakim kurde cudem tak lekko do tego podchodzi? Nie dość, że będzie nadrabiać materiał, to jeszcze będzie miała mniej czasu, by zrobić zadanie.

Kuroo Tetsuro: Yami czy ty w ogóle martwisz się swoimi ocenami? I niby dlaczego miałabyś szukać jakiegoś gorącego korepetytora skoro masz mnie?

Kizoku Yami: Po co? Są tylko informacją dla rodziców i uczniów. A ty już jesteś moim gorącym nauczycielem od spraw seksualnych ;*

Kuroo Tetsuro: Jesteś naprawdę dziwna... Muszę już kończyć, postaraj się nadrobić zaległości i nie rozpal pościeli przed moim przybyciem :*

Kizoku Yami: Dobrze tatusiu! 

Przewróciłem oczami, chowając telefon do kieszeni, ostatni dzwonek rozniósł się echem po korytarzu, kilku uczniów od razu wybiegło z klasy, ale przez to że pisałem z pewną upierdliwą brunetką, wyszedłem później. Chociaż muszę przyznać, że sam zauważyłem jak dziwnie zachowywaliśmy się po naszej nocnej przygodzie.

-Kuroo możesz się trochę pospieszyć?

-Tak, tak!

Podszedłem do niższego kolegi, który na mnie czekał.

-Czyli wszyscy śpimy u Hakamady, tak?

Zapytał zmieniając buty, właściwie dowiedział się o tym na samym końcu i jeszcze nie wie gdzie mieszka.

-Tak, mieszka kawałek od szkoły, więc szybciej się tam dostaniemy.

-Zabiorę się z Yamamoto.

-Hm? Dlaczego z nim?

-Bo wie gdzie mieszka Shou. Mówił, że kiedyś tam był. Yami mu w czymś pomagała czy coś takiego.

Przeklęta Yami... Ciekawe w czym mu pomagała, go też edukowała?

-Przecież on się dziewczyn wstydzi.

-Co nie? Jednak do Yami się wybrał, ciekawe czy zostaną parą?

Aż mi się agresory włączają jak myślę o innym facecie, który dotykałby ją w taki sposób jak ja.

-Szczerze w to wątpię, widziałeś z kim ona się trzyma? Yamamoto nie ma szans z takimi popularsami.

-Ale ty z nią piszesz, prawda?

Cholera, skąd on to wie? Wyparcie się nie ma sensu. Właściwie czemu porównuje mnie do kogoś takiego jak on?

-Jakoś tak wyszło. Zresztą ja jestem sobą, a on... No wiesz.

-Więc skoro ty dałeś radę dlaczego Yamamoto miałby być gorszy?

Uśmiechnąłem się chamsko, przykładając jedną dłoń do klatki piersiowej.

-Właśnie ci to wyjaśniłem, ale niech będzie... Ponieważ ja jestem boski! Yamamoto już nie za bardzo.

-Jesteś niemożliwy Kuroo...

-W każdym razie, o której chcecie pójść do Shoua?

-Nie wiem, chciałem przyjść około 18:00, ale wiesz jaki jest Yamamoto...

Libero skwasił się na samą myśl o atakującym. Irokez ma to do siebie, że zawsze czegoś zapomni i trzeba się po to wracać albo pakuję się na ostatnią chwilę, więc i tak trzeba czekać.

-Skończył godzinę przed nami, powinien się już spakować.

-I tak do niego napiszę. Jego mama powiedziała, że nas zawiezie, ale nie chce na niego czekać.

-A komu chciałoby się czekać? To moja stacja, pa!

Kolega skinął głową w moją stronę, rzucając jakieś pożegnanie, zbyt zapatrzony w swój telefon, by normalnie odpowiedzieć, ta dzisiejsza młodzież...

***

Kiedy razem z Kenmą dotarliśmy pod dom Yami i Shou reszta już tam stała. No prawie...

-Kuroo-senpai! Kenma! Cześć!

Zaśmiałem się cicho, gdy Yamamoto zaczął do nas krzyczeć, mimo że byliśmy kilka metrów od niego.

-Za głośny...

Wydukał Kenma co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.

-Cześć! Czemu nie weszliście do środka?

-No właśnie! Czemu nie wchodzicie?

Muszę przyznać, że Lev zaskoczył mnie swoją obecnością, nie dałem tego po sobie poznać, ale trochę się przestraszyłem.

-Shou nie odbiera, a po podwórku biegają jakieś psy...

Wytłumaczył Kai, ale nie dokończył bo przerwał mu Inuoka.

-Niedźwiedzie!

Yaku przewrócił oczami, patrzył z politowaniem na chłopaka, który podciągał się na murku, obserwując to co jest za ogrodzeniem.

-Lev ciebie znają, prawda?

Yaku zwrócił się do naszego przerośniętego żółtodzioba.

-No.

-Więc rusz to swoje przerośnięte cielsko ty skończony idioto i obudź Hakamade!

-Mogę iść, ale Shou raczej ich nie powstrzyma... -Przyznał pisząc coś na telefonie- To znaczy ostatnio Zen miał problem z utrzymaniem jednego, a jest znacznie silniejszy od Shoua! Te psy szybciej by go zagryzły niż dały się złapać!

Chłopak wysłał wiadomość i schował telefon do kieszeni z ogromnym uśmiechem, jakby to co powiedział było całkowicie normalny.

-Spróbujcie jeszcze raz zadzwonić do Shoua.

Propozycja Kenmy była najlepszą z opcji, spróbowaliśmy kilka razy, ale niczego nie wskóraliśmy. Lev siedział spokojnie rozglądając się dookoła.

-Haiba ty na kogoś czekasz?

Chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał wyszczerzając się do kogoś za moimi plecami.

-Hej Yamiś!

Odwróciłem się gwałtownie w stronę dziewczyny, która stała za Kenmą i patrzyła na jego grę, długo tam stała? Jak mogłem jej nie zauważyć? Cholera jedna! Gorąca cholera...

-Hej, co to za super, mega, ultra, pilniasta sprawa, przez którą przywlokłam się tu z drugiego końca miasta? I co wy tu robicie?

Dziewczyna podeszła do Leva, który od razu popchał ją w stronę bramy.

-A wiesz śpimy u Hakamady! Zabierz je! -Na ułamek sekundy złapałem kontakt wzrokowy z dziewczyną, zanim razem z Levem zniknęli za bramą. Chłopak jednak niemal od razu wychylił się z terenu posesji z zdziwioną miną- Nie idziecie?

Widziałem po minach kolegów, że byli niepewni, sam gdy pierwszy raz zobaczyłem te bestie poczułem lęk, ale teraz nie boję się ich na tyle by tam nie wejść. Zaufam mojej nowej kumpeli.

-Chodźcie.

Rzuciłem wchodząc na posesję, Yami prawdopodobnie weszła już do domu, bo nigdzie jej nie było, Lev też gdzieś zniknął. Koledzy niepewnie wkroczyli na teren posesji, ale gdy zobaczyli, że w okolicy nie czaj się żaden pies, zaczęli rozglądać się po posesji. Muszę przyznać, że dom był naprawdę zjawiskowy. Ciemna ściany w odcieniu szarości połączone z czarnymi detalami i roślinnością dawała niesamowity efekt. Drzewa rosnące kilka metrów od domu miały soczyście zielone liście, a na większości były niemal dojrzałe owoce, przy samym domu rosły różne odmiany kwiatów. Hortensje , azalie i róże były posadzone tak by idealnie ze sobą współgrać, dzięki roślinności dom wyglądał bardziej zachęcająco, a ciemne kolory nie wydawały się tak mroczne. Wiem już, że za domem jest basen, widziałem go z okna pokoju, ale mimo że dom jest wysoki, moje starania szły na marne i nie mogłem dostrzec co kryje się za żywopłotem, który oddzielał dom od sąsiedniej posesji, jedyne co zobaczyłem to duży, szklany budynek zbudowany prawdopodobnie z lustra weneckiego i niższy, ale długi budynek otoczony wieloma płotami, mogła to być stajnia, ale na domniemanym pastwisku nie dojrzałem żadnego konia ani innego zwierzaka, nie mogę przez to stwierdzić dla jakich zwierząt jest przeznaczony, jeśli w ogóle dla jakiś jest. Przez te rozmyślania nie zwracałem najmniejszej uwagi na rozmawiających przyjaciół. Gdy oprzytomniałem od razu spojrzałem w ich stronę. Wyglądają podobnie do mnie, gdy byłem tu pierwszy raz, nie mogłem przestać się rozglądać ze zachwytem, może kiedyś uda mi się zwiedzić resztę posesji i dowiedzieć się jak duży jest ten lasek... Zapukałem do drzwi, były one większe niż w normalnych domach, ale nie jakoś super duże, otworzyła Yami. Dyskretnie puściłem jej oczko, brunetka uśmiechnęła się uwodzicielsko i odsunęła się robiąc nam przejście w drzwiach.

-Nie wiem gdzie jest Shou. -Odpowiedziała na moje pytanie, zanim zdążyłem je zadać, powstrzymałem się od komentarza i po prostu wszedłem do środka, przystając na korytarzu, koledzy poszli w moje ślady, witając się z dziewczyną, która z uśmiechem odwzajemniała przywitania- Rozgośćcie się, coś do picia?

-Nie chcielibyśmy sprawiać problemu.

Yakkun udzielił odpowiedzi za cały zespół, który niemalże zgodnie przytaknął. Kiedy wszyscy zniknęli za ścianą, szybko pocałowałem dziewczynę w usta i wkroczyłem do salonu za resztą drużyny.

-Faktycznie wyciągnięcie puszki z lodówki, bądź nalanie napoju do szklanki jest niewyobrażalnym problemem, którego rozwiązanie zajęłoby mi najbliższe lata.

Nie oczekując odpowiedzi, wyciągnęła z lodówki dwie butelki, które położyła na wysepce kuchennej, chwilę później obok leżało dziewięć szklanek.

-Yamiś! -Do pomieszczenia wpadł Lev z szarym kotem na rękach- Złapałem!

Pochwalił się, na jego rękach było pełno zadrapań, ale mimo to szczerzył się dumnie. Trwał tak przez chwilę, aż kot nie ugryzł go w kciuka. Lev upuścił zwierzaka sycząc z bólu, kot dumnym krokiem podszedł do Yami, która cały czas opierała się o wyspę i zaczął łasić się o jej nogi.

-Ty to jednak jesteś totalnym bezmózgiem. Myślałam, że po ostatnim razie czegoś się nauczyłeś...

-Nie oczekuj po Levie niemożliwego!

Rzuciłem Yami porozumiewawcze spojrzenie na co dziewczyna wyszczerzyła się złośliwie.

-Niemożliwy to jest twój kurnik.

-Ja jestem kogutem, a wiesz czym one się zajmują, prawda?

Poruszyłem znacząco brwiami.

-Dobre! Szybko się uczysz!

Powiedziała zadowolona z siebie, to prawda... Na obozie uczyła mnie jak ripostować ludzi.

-Wiem! Jestem świetny!

-Nie rozpędzaj się tak, koguty są tez dobre na zupę.

-Byłbym pyszną zupą.

-Dla osoby bez smaku idealną.

-A idź w pizdu!

-Ach tak!?

-Tak!

-No to idę!

-Idź!

-Idę!

No i poszła.

Yami pov

Trochę mi zeszło, ale w końcu dotarłam do kręgielni, w której byłam umówiona z chłopakami. Siedzieli przy dużym stoliku na końcu sali, do którego przypisane były dwa tory. Idąc w ich stronę słyszałam rozmowy dziewczyn, które mówiły o nich w samych superlatywach i chłopaków, którzy twierdzili, że na pewno nie osiągnęli takiego efektu naturalnie. Pierwszy zobaczył mnie Usui, od razu posłał mi ciepły uśmiech, machając w moją stronę co zwróciło na mnie uwagę większości osób, które do tej pory nagadywały na chłopaków. Odwzajemniłam gest z uśmiechem, podchodząc do chłopaka, przytuliliśmy się na powitanie i razem doszliśmy do stolika, cały czas rozmawiając. To będzie ciekawy wieczór, jak zwykle zresztą. Chociaż gdzieś z tyłu głowy mam wrażenie, że powinnam spędzić ten wieczór w innym miejscu.

***

Nie byłam zbytnio zainteresowana tą walką samców, której właśnie byłam świadkiem, więc siedziałam z Samem, jemu również znudziła się ta zabawa.

-Co robimy po powrocie z obozu?

-Po powrocie z obozu mieliście jechać do dziadków i tak dalej, prawda?

-Szczerze mówiąc liczyłem, że wymyślimy coś by się z tego wymigać... Jadę do ciotki Chloe.

Skwasił się wymawiając imię kobiety. Delikatnie mówiąc nie przepadał za nią. Właściwie samo jej towarzystwo doprowadzało go do szału. Biedny Sam...

-Nie zazdroszczę...

-Chcesz mnie zabrać ze sobą?

-Jeśli chcesz to przyjedź.

Rzuciłam wchodząc na Facebooka, przeglądałam posty z nudów, ale znalazłam coś co mnie zainteresowało.

-Co za skurwiel... Mój stary właśnie stwierdził, że jeśli nie pojadę do tej wywłoki, będę miał opiekę dwadzieścia cztery na dobę!

Chłopak odpalił papierosa i nerwowo zaciągnął się dymem, zbliżyłam się do niego, opierając głowę na jego szerokim ramieniu, Sam w odpowiedzi przyciągnął mnie bliżej siebie.

-To tylko tydzień. Powiedzieli, że masz tam pojechać, ale nie musisz siedzieć z ta szmatą, co nie?

-Będę spierdalać jak najczęściej, byleby na nią nie patrzeć!

Stwierdził pogardliwie, ale ja w pełni go rozumiem. Kilka razy spotkałam jego ciotkę i od początku wiedziałam, że jest suką. Na sukę wygląda i tak się zachowuje.

-Ziom zluzuj. Co ma być to będzie, ale na razie mamy przed sobą całą noc i tydzień obozu, co nie? Aktualnie znalazłam ciekawe zaproszenie...

Pokazałam brunetowi informację o imprezie, którą udostępniono kilka minut temu.

***

Weszłam do domu, a do moich uszu od razu doszły radosne śmiechy i odgłosy walki, prawdopodobnie z gry.

-Już wróciłaś?

Słowa kuzyna zwróciły na mnie uwagę jego kolegów z drużyny.

-Tylko na chwilę. Wiesz gdzie jest piłka od Zena?

Shou zaśmiał się cicho odwracając się w moją stronę.

-Która?

-Ta czarna z adidasa.

Brunet przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzą.

-Wczoraj chowałem ją do szafy.

-Dzięki!

Otworzyłam szafę i szybko znalazłam zgubę Crossa.

-Yami bluza, będzie ci zimno!

Usłyszałam pouczający głos kuzyna, dobiegający z salonu, przewróciłam oczami, ale posłusznie zabrałam czarną bluzę bejsbolową.

-Dobrze mamo!

Zanim chłopak zdążył mnie ochrzanić chciałam opuścić dom, Kuroo widocznie był w łazience, bo przed samym wyjściem wpadłam na niego, przyłożyłam palec do ust pokazując by był cicho, a następnie pokazałam by się zbliżył, staliśmy chwilę całując się namiętnie, ale nie mogło trwać to wiecznie.

-W ogóle nie masz dla mnie czasu...

Szepnął składając mokry pocałunek na mojej szyi, miał rację.

-Wiem... Ale to się za niedługo zmieni. Dopilnuje tego.

-Trzymam cię za słowo.

Rzucił, całując wierzch mojej dłoni. Uśmiechnęłam się, również całując jego rękę.

-Możesz na mnie liczyć.

Pożegnaliśmy się szybkim buziakiem w policzek i wyszłam cichaczem z domu. To będzie udana noc!

Sobota

Tak jak podejrzewałam do domu wróciłam dopiero rano, zegarek wyświetlał godzinę 6:12, myślałam, że reszta będzie jeszcze spać, ale zamiast tego próbowali przyrządzić coś zjadliwego, a raczej Shou próbował, ale nie szło mu przez nachalność kilku zbyt energicznych znajomych. Stanęłam za plecami Kenmy, obejmując go rękami, jak zwykle grał w jakąś grę co odpowiadało mi, bo miałam na czym oko zawiesić.

-Dobry.

-Cześć Yami.

Kenma odpowiedział jako pierwszy, w ogóle nie przejął się moimi poczynaniami co zaskoczyło siedzącego obok Tetsuro, ale jednocześnie go zdenerwowało. Posłałam mu znaczące spojrzenie na co przewrócił oczami.

-Yami! Ty cholero gdzieś ty znowu polazła!? Wiesz jak się martwiłem!? Jadłaś coś!?

Shou zaczął wymachiwać przed moją twarzą łyżką, na której było ciasto, przewróciłam oczami na ten gest.

-Ktoś zrobił ognisko w lesie i obwieścił to wszystkim na facebooku.

-Gdzie?

-No w tym niby nawiedzonym parku.

-Yami... Tam nie można wchodzić! Ty skończona kretynko! Wiesz jaki bym opierdol dostał gdyby cię złapali!? I to jeszcze przez coś tak głupiego! Byłaś umówiona na kręgle, prawda!? Nie mogliście tam zostać!?

-Naleśnik ci się fajczy.

Stwierdziłam z kpiącym uśmiechem, na co chłopak od razu odwrócił się w stronę kuchenki.

-Jeszcze sobie o tym porozmawiamy! A potem się dziwisz, że traktuję cię jak dziecko! Zero wzorców!

-Nie spinaj się tak mamusiu, przecież nikt nie zginął...

-Yami!

Syknął ostro, odpychając jedną nogą Leva od smażącego się naleśnika. Przekomiczny widok.

-Już nic nie mówię, a ty spróbuj nie spalić domu.

Zakpiłam, śmiejąc się cicho, to wyglądało naprawdę zabawnie. Jeden Shou na trzech chłopaków, którzy z pewnością mieli nadmiar energii.

-Zamknij się Yami!

Wyciągnęłam swój telefon, wchodząc w okienko konwersacji.

Harada Denki: O 7 będziemy z śniadaniem.

Kizoku Yami: Świetnie!

Harada Denki: Powinniśmy przestać przynosić ci tak śniadanie pod ryj...

Kizoku Yami: Ani mi się ważcie!

Harada Denki: Widzisz!? Za bardzo się przyzwyczaiłaś!

Kizoku Yami: Nie prawda! Przecież jest ten głupi podział, co nie!? W szkole często przynoszę wam kawę!

Harada Denki: Masz szczęście, że twój ojciec nie jest tak spięty... No i mieszkasz sama!

Kizoku Yami: Nie policzyłeś Shoua?

Harada Denki: Cii! Nikt o tym nie wie.

Kizoku Yami: Haha! Czekam na śniadanko, wybierz coś smacznego.

Harada Denki: Ja zawsze! Nasza paczka rozumie się bez słów stara! 

~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro