46#Koniec zakładu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłam z pewnego dystansu na chłopaka, który przyjmował gratulację od nauczycieli. Od parunastu minut czaję się na niego, szukając odpowiedniego momentu, na rozmowę. Niestety nie wychodzi mi to najlepiej, bo najpierw był oblegany przez swoją klasę, która wylewnie się żegnała ze swoim wspaniałym kolegą, to było zrozumiałe. Później złapali go koledzy z drużyny, co niektórzy nie mogli uwierzyć, że ich kapitan odchodzi. Nie chciałam im przeszkadzać, więc znowu odeszłam. Teraz dopadli go nauczyciele, więc znowu nie mam jak do niego zagadać. Już miałam zamiar odejść, myśląc, że pinda z matmy nie skończy zbyt wcześnie, ale wtedy Kuroo się pożegnał i już miałam nadzieję, że może porozmawiamy jeszcze w szkole, ale wtedy naskoczyła na niego grupa dziewczyn, które żywo gestykulowały i ewidentnie ubolewały, że skończył szkołę. Nawet nie wiedziałam, że jest tak popularny... Chyba wolałam tego nie wiedzieć. Nie podoba mi się to. 

-Och? Czyżbyś była zazdrosna?

Usui nachylił się nad moim uchem, wytrącając mnie z chwilowego transu, w którym planowałam zamordować blond sucz, która objęła ramię mojego chłopaka. Wzięłam głęboki oddech, obejmując ramionami jego szyję i chowając nos w jego marynarce. 

-Jestem. -burknęłam, niezadowolona z własnych uczuć- Dlaczego ta dziewucha go dotyka? Jest mój... 

Warknęłam, tupiąc nogą jak mała dziewczynka. Brunet zaśmiał się cicho, wplatając palce w moje włosy. Dosłownie na ułamek sekundy udało mi się pozbyć zazdrości, ale niemal od razu to paskudne uczucie wróciło. Mimo moich zapewnień, że chciałabym się zakochać w Kuroo, nie sądziłam, że naprawdę do tego dojdzie, a jednak tak się stało. Miałam zamiar dzisiaj mu powiedzieć, że chce kontynuować nasz związek. Niestety nie mogę się do niego dostać, a on sam nie koniecznie szuka kontaktu. Powoli myślę, że to on nie chce być ze mną. Nie zostawi mnie, prawda? No bo... On też mnie kocha, co nie? 

-Już, już. Dzieci tak szybko dorastają, nie sądzisz? Jeszcze kilka miesięcy temu mówiłaś, że się umawiacie, bo naciskał, ale w sumie to ty nic nie czujesz, a teraz sama na siebie spójrz? Jesteś bardzo zła i zazdrosna, bo dotknęła go jakaś plastikowa niunia. -zakpił, za co niemal od razu zgarnął cios w pierś- No co? Przecież tak jest! Ale nie martw się tym zbytnio... -nachylił się nade mną, wzdychając prosto do mojego ucha- On też jest zazdrosny, zawsze był, o wiele bardziej niż ty w tym momencie, nawet teraz szlag go trafia, a wiesz czumu? Bo jesteś blisko innego faceta. Zna mnie i lubi, akceptuję to, że jestem twoim przyjacielem. Wie, że nigdy nie spojrzałbym na ciebie jak na potencjalną partnerkę, a jednak patrzy mi teraz prosto w oczy i widać, że chce bym się odsunął. -zaśmiał się, najwyraźniej bardzo zadowolony z tego do jakich emocji go doprowadził- Gdyby tu podszedł i chciał mnie uderzyć... Myślisz, że kto by wygrał? 

Zrobiłam krok w tył, ale dalej pozostałam w ramionach swojego przyjaciela. Zastanawiam się czy wszystko z nim w porządku. Ostatnio ma jakieś chore odpały i muszę znaleźć powód. 

-Ty! Może ty się w kimś zabujałeś!? 

Usui zesztywniał, prostując się jak struna. Po minucie przepełnionej moim nachalnym wgapieniem się w niego i jego próbom przyjęcia luźnej postawy, zrezygnował. Po prostu spojrzał na mnie z niezadowoleniem i odwrócił się. Już miałam go złapać i zmusić do powiedzenia mi prawdy, ale to ja zostałam przytrzymana. Odwróciłam się gwałtownie, stając twarzą w twarz z Kuroo. 

-Hej. -zaczął, pocierając swój kark- Możemy chwilę porozmawiać?  

Zamrugałam oczami i mimowolnie spojrzałam za przyjacielem. Teraz jestem w trudnej sytuacji... Z jednej strony bardzo chciałabym porozmawiać z senpaiem i wszystko wyjaśnić, ale z drugiej Usui chyba się zakochał! Ciekawość mnie zżera! Chyba jednak powinnam wybrać Kuroo... W końcu jest moim chłopakiem. Jeszcze... Nie ma sensu robić dodatkowych problemów. Zakładając, że też chce to kontynuować, gdybym poszła za Usuiem, mógłby pomyśleć, że ja nie. 

-Tutaj? 

-Tak. To krótkie pytanie. 

Wypalił, spinając się jak struna. Patrzenie jak się męczy, by zapytać o nasz związek, niemal bolało. Już dawno nie widziałam go tak zaplątanego we własnych słowach. Ułożyłam dłoń na jego policzku, składając naprawdę długi pocałunek na jego ustach. Kuroo niemal automatycznie odwzajemnił pieszczotę, ale po kilku sekundach zaciął się, jakby nie był pewny co robimy. Później na zmianę przejmował kontrolę nad pocałunkiem i stawał się całkowicie bierny. 

-Co powiesz na romantyczną kolację? -spytałam, obejmując go w pasie-  Bylibyśmy sami... 

Dodałam, pocierając nosem o jego kark. Ładnie pachnie... Nie jakimiś drogimi perfumami. Raczej męskim żelem i dezodorantem, ale lubię ten zapach. To miła odmiana od tym wypindżonych lalusiów, z którymi przystawałam. Kuroo wiele zmienił w moim życiu, chociaż ciężko mi to przyznać... 





-Jesteś! -ożywiłam się, podchodząc do niego z wesołym uśmiechem- Myślałam, że już nie przyjdziesz. Spóźniłeś się... -odgarnęłam pasmo włosów, obejmując jego ramię. Zaprowadziłam go do salonu i pozwoliłam mu zasiąść do stołu- Nie odbierałeś i nie pojawiłeś się na kolacji, więc zostawiłam twoją porcję dla kuzyna, ale jeśli chcesz mogę ją odgrzać. 

Jestem trochę zła, że nie pojawił się wcześniej. Szykowałam się przez dwie godziny, by wyglądać jak bóstwo i to specjalnie dla niego, a on po prostu mnie wystawił. Prawie pół godziny walczyłam z łzami, próbując się do niego dodzwonić. Wysłałam mu ponad pięćdziesiąt wiadomości, a on nie odpisywał. Widziałam, że wyświetlał, a to bolało jeszcze bardziej. Poza tym Kenma wysłał mi zdjęcie z baru... Kuroo i jakaś dziewczyna znaleźli się w kadrze. Jeśli mam być szczera to najgorsze co przydarzyło mi się w ciągu ostatniego roku. Już żałuję, że obdarzyłam go jakimikolwiek uczuciami. 

-Po co ten cały cyrk? -zmarszczyłam brwi, odwracając się w jego stronę. Siedział przy stole, zupełnie niewzruszony swoimi słowami- Nie miałem się tu w ogóle pojawiać. Wolałem spędzić ten czas z ludźmi, których lubię. 

-Słucham? 

Wypaliłam, zaciskając dłonie w pięści. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Nie lubi mnie? Jeszcze kilka dnie temu wyznawał mi miłość i ta nagle prysnęła? Bo co? Bo kończy szkołę? Bo chciałam powiedzieć mu, że też go kocham na kolacji? Miałam szczere intencję. Chciałam tylko wprowadzić trochę romantyzmu do naszego nowego związku, a w zamian dostaję coś takiego? 

-Nie udawaj głupiej, dobrze? Oboje wiemy do czego to zmierza, więc dla świętego spokoju to skończmy. -zadrżałam, wpatrując się w niego z nadzieją, że to żart- Wracam do domu, nie mam ochotę siedzieć tu ani chwili dłużej. 

Stanęłam przed nim, blokując mu wyjście. Uważam, że należą mi się jakieś wyjaśnienia, ale on ma najwidoczniej inne zdanie. Używając minimum swojej siły, po prostu mnie odepchnął i wyszedł na przedpokój, a ja ruszyłam za nim. 

-Kuroo nie rób sobie żartów! Nie chciałam z tobą zrywać tylko... 

-Przestań. -warknął, wychodząc przed dom. Oczywiście poszłam za nim, ale to zdecydowanie go zdenerwowało- Kurwa Yami! Czego nie zrozumiałaś!? To koniec, wszystko wiem i nie mam zamiaru dalej się w to bawić, okej!? 

Stanęłam jak wryta, obserwując jak szybkim krokiem zmierza w stronę bramy i opuszcza moją posesję. Nie mogę w to uwierzyć... Chciałam z nim być. Zakochałam się i do cholery naprawdę chciałam z nim być, a on robi coś takiego? Wszystko wie? Pff! Nic nie wie... On nigdy o niczym nie wie... Idiota! Właśnie dlatego nie chciałam się zakochiwać! Faceci są właśnie tacy! Najpierw cię w sobie rozkochają, a później porzucą! Dupek... Po prostu dupek... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro