48# Ferd, staruszku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Yami, długa i wąska rynna polodowcowa zalana przez morze? -dziewczyna spojrzała na mnie, śmiejąc się pod nosem- No co? 

Spytałem, poprawiając się na łóżku. Niestety, ale wskutek tego, krzyżówka spadła, lądując prosto na kolanach Yami. Brunetka zaśmiała się po raz kolejny, podając mi niewielki pismo. Przyjąłem je z cichym mruknięciem, krzywiąc się z niezadowoleniem. Nie lubię, gdy coś ją bawi, a ja nie wiem co to jest, mam wtedy wrażenie, że śmieję się ze mnie. 

-Ferd, staruszku. -prychnęła, odgarniając pasmo włosów za ucho- Rozwiązywanie krzyżówek to twoje nowe hobby, staruszku?  

Staruszku? O to jej chodzi? Co za dzieciak... Szturchnąłem dziewczynę ramieniem, uśmiechając się w wredny sposób. 

-Przypomnij mi kto chodzi po chodniku tak, by unikać linii? 

Yami zmarszczyła nosem, wykrzywiając wargi w grymasie niezadowolenia. Było to na tyle słodkie, że po prostu nie mogłem powstrzymać się od cmoknięcia jej. Brunetka z początku próbowała się buntować, by jakoś pokazać swoją złość, ale gdy tylko się odsunąłem, sama się przysunęła. Kobieta zmienną jest... Powoli wsunąłem dłoń pod jej bluzeczkę, pocierając kciukiem miękką skórę na brzuchu. 

-Zapomniałam jak delikatny potrafisz być w tych sprawach. -mruknęła, siadając na skraju łóżka i zarzekam się na wszystkie bóstwa, że nie sądziłem, iż tak trywialny ruch, może uszczęśliwić kogokolwiek tak bardzo jak mnie teraz- Gdy wyzdrowiejesz... 

-Będziemy kochać się całą noc. -dokończyłam, przyciągając jej głowę do swojego ramienia- Swoją drogą... Nie masz teraz zajęć? 

Yami mruknęła z niezadowoleniem, układając się w wygodniejsze pozycji, która zakładała, że skulenie się pod moją pachą i przerzucenie nóg nad brzuchem to szczyt wygodny i komfortu. Zaśmiałem się, widząc jej minę. Ni to zadowolenie, ni złość. Coś pomiędzy. 

-Głupi Tetsu... Miałeś wypadek idioto. Jak mogłabym teraz cię zostawić? 









-Kuroo... -uniosłem wzrok na Kenme, przykładając palec do ust. Yami zasnęła kilka minut temu, a ostatnimi czasy wygląda na naprawdę zmęczoną. Lawiruję między szkołą, a szpitalem i siedzi tu tak często, że prawię nie zauważam jej braku, więc nic dziwnego- Moja mam kupiła ci trochę owoców. 

Zaprezentował niemały koszyk prezentowy, który po chwili położył na szafce obok łóżka. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zapewne, by namierzyć jakieś krzesło, ale jedyne które znajdowało się w tym pomieszczeniu, było zajmowane przez jedną śpiącą królewnę. Dlatego Kenma usiadł na łóżku, patrząc na mnie badawczo. 

-Już lepiej. -zapewniłem, jeszcze zanim zadał pytanie- Wkrótce mnie wypiszą. Napijmy się wtedy wspólnie.

Chłopak westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. 

-Czy ty nie byłeś pod wpływem, gdy wbiegłeś pod ten samochód? -spytał, ale po chwili zmarszczył brwi, jakby nie był zadowolony z tego, że o to zapytał- Zresztą nieważne... 

Zaśmiałem się pod nosem, czochrając kolegę po włosach.

-To nie była wina alkoholu, tylko mojej własnej głupoty. Na trzeźwo też miałbym ten wypadek. -zapewniłam, czochrając żółto-czarne kosmyki- Po prostu chciałem odzyskać Yami.

-Po tym jak kretyńsko ją straciłeś... -burknął, wykrzywiając usta. Sam również to zrobiłem, bo niezbyt podobna mi się fakt, że ktoś znowu to wywleka. Zjebałem. Byłem kretynem. Totalnym złamałem. Było-minęło. Yami mi wybaczyła i siedzi obok. Znowu będziemy dobrą parą, a teraz nawet lepsza, bo... No właśnie! Kocha mnie- Nie płacz, tylko żartowałem.

Płacz? Faktycznie mój obraz stał się rozmazany... Tyle emocji wywołanych jednym zdanie... Wziąłem głęboki oddech, ścierając emocje w płynie.

-Chyba nigdy wcześniej nie widziałeś jak płaczę. -zacząłem, chcąc trochę poprawić atmosferę- Yami naprawdę wywołuje we mnie sprzeczne emocje.

-Yami w wielu osobach wywołuje sprzeczne emocje. Ty w odróżnieniu od nich jesteś raczej stały. Kochasz ją i nawet jeśli się złościć, cierpisz czy smucisz przez nią, dalej jesteś zakochany. Nie wiem czy można nazwać to "sprzecznymi emocjami". Powiedziałbym raczej, że miksujesz różne emocje z miłością do niej i otrzymujesz dziwny misz-masz.

Zamrugałem powoli oczami zaskoczony tym zdaniem. Było ono jednocześnie głupie i głębokie oraz cholernie dziwne, bo padło z ust Kenmy! Kenmy, który wiecznie gra! W sumie mógł powtórzyć kwestie z jakiejś gry... To by się zgadzało.

-Możliwe. -odparłem krótko, odwracając wzrok w stronę licealistki, która dalej wtulała się w moją dłoń, ale teraz mruczała cicho, co świadczy o jej niedalekim przebudzeniu, którego cierpliwie oczekiwałem- Któż to wstał?

Spytałem zaczepnie, cmokając ją w czubek głowy. Yami potarła swoje oczy, patrząc z zakłopotaniem na przybysza. Przez chwilę była skołowana dodatkową persona, najwyraźniej jeszcze nie dotarło do niej co się dzieje i jej kontakt z rzeczywistością był znikomy. Kenmy nie było, gdy zasypiała i nie rozumie dlaczego teraz nagle się przed nią znalazł...

-Przyszedłem go odwiedzić. -Kenma jako pierwszy przerwał ciszę, wyjaśniając śpiącej królewnie cel swojej wizyty- Zaraz wyjdę.

Zapewnił, siląc się na delikatny uśmiech. Już trochę przebudzona, odwzajemniła gest. Następnie przeniosła wzrok na mnie, skanując wzrokiem moja postać.

-Dam wam chwilę...

Wypaliła, wstając z miejsca. Ziewając, podeszła do drzwi, by następnie leniwie wyjść na korytarz, do którego odprowadziłem ja wzrokiem. Tu staje przed kolejnym dylematem... Z jednej strony chce, by poszła do domu i dobrze odpoczęła. Zjadła coś zdrowego, przespała więcej niż dwie godziny i wróciła do mnie bez zmęczenia na twarzy. Jednak każda moneta ma dwie strony, a w moim przypadku jest to cholerna pustka, która odczuwam po każdym jej wyjściu. Pustka na tyle silna, że modlę się, by drzwi się zatrzasnęły i nie dały otworzyć. I tak lawiruje między chęcią dbania o jej zdrowie, a swoim samopoczuciem i dopóki coś nie zmusi mnie do słuchania jedynie pierwotnych potrzeb, wybiorę jej zdrowie.

-Mógłbyś odprowadzić ją do domu? -spytałam nagle, nie odrywając oczu od miejsca, w którym ostatni raz widziałem dziewczynę- Nie narzekam, że mogę mieć ją przy sobie cały czas, ale sam widzisz jak wygląda. Nie chcę zasnąć na łóżku obok mnie i cały czas tylko drzemie na tym krześle. Nie wspomnę już o tym, że jej posiłki, to głównie batony i gotówce z marketu. Musi solidnie wypocząć i w końcu zjeść coś porządnego, bo przekręci się zanim stąd wyjdę.

-Dobra. Przypilnuje, by zjadła i poszła spać. Spróbuj się w tym czasie nie przekręcić, bo tego nigdy by sobie nie wybaczyła.

Skinąłem dziękują o głową, podając przyjacielowi torbę brunetki. Poinstruowałem go również co ma robić. Nie może wpuścić jej z powrotem do pokoju, bo wtedy już z niego nie wyjdzie. Lepiej, by złapał ją na korytarzu i stamtąd zaciągnął do wyjścia, łatwiej pójdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro