16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mrok długo się nie pojawiał, a przynajmniej takie chłopak odniósł wrażenie. W pokoju bez względu na porę, panował półmrok, w związku z czym ciężko było mierzyć upływający czas. Szacował, że mogł minąć już cały dzień. W tym czasie udało mu się nawet trochę przespać.

Wpadł też na pewien pomysł. Postanowił przy użyciu swojej mocy znaleźć jakieś wyjście. Jego plan zakładał, że będzie próbował zamrozić kolejne warstwy ściany, aż w końcu natrafi na jakiś korytarz. Kiedyś robił coś podobnego. Sprawdzał jak daleko w głąb ziemi może sięgnąć swoją mocą. W czasie eksperymentu natrafił na pustą przestrzeń, która okazała się być starą norą jakieś niedużego zwierzęcia. Wtedy odkrył, że jest w stanie rozróżnić kiedy jego moc płynie przez jakiś materiał, a kiedy napotyka powietrze.

To mogła być jego jedyna szansa na ucieczkę. Początkowo chciał spróbować na suficie. Mógł przecież znajdować się bardzo blisko powierzchni. Ale równie dobrze mógł siedzieć kilka kilometrów pod ziemią. Nawet jeśli będzie stosunkowo blisko, to walka z zamarzniętą ziemią będzie ciężka. Szczególnie, że musiałby drążyć do góry.
Podłogi nie zamierzał sprawdzać. Chociaż nie wiedział skąd brał się ten półmrok, nie widział sensu w kopaniu tunelu w dół. Dlatego zaczął sprawdzać ściany.

Przysunął rękę blisko ściany i pozwolił mocy penetrować przestrzeń poza obrębem pokoju. Wsiąkała coraz głębiej i głębiej. Jednak w pobliżu nie wyczuł żadnej luki, żadnego przejścia. Rozczarowany oderwał dłoń od ściany i westchnął. Wprawdzie do sprawdzenia miał jeszcze trzy kolejne, ale jeśli każda z nich znajdowała się tak daleko od jakiejkolwiek drogi ucieczki, nie wyjdzie z tego pokoju przed nadejściem zimy. Zmierzał właśnie w kierunku kolejnej kiedy tuż przed nim wyłonił się Książę Koszmarów.

- I jak ci się podoba twój pokój?- zapytał.
- Luksusowy hotel to to nie jest.- odpowiedział butnie chłopak - Przydałoby się jakieś łóżko.
- Przecież nie potrzebujesz snu. Chyba, że po truciźnie nadal nie doszedłeś do siebie. Co, Jack?
- Och nie udawaj, że się o mnie martwisz.
- Wiesz, po tym jak wyelimuje Strażników może w końcu zmienisz zdanie i się do mnie przyłączysz. A wolałbym żeby mój przyszły sojusznik miał się dobrze.
- Nigdy. Się. Do. Ciebie. Nie. Przyłączę.- wycedził zdenerwowany.
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami. - Twoja strata. Szkoda, że Strażnicy nie będą mogli się z Tobą pożegnać.

Zanim chłopak zdążył zareagować na usłyszane słowa, Mrok zniknął tak szybko jak się pojawił.
Chłopak czym prędzej zabrał się do pracy. Musiał zdążyć na czas, by ocalić swoich przyjaciół. Zabrał się za kolejną ścianę, jednak i tam nie wyczuł pożądanej pustej przestrzeni. Kolejna ściana również znajdowała się zbyt daleko od wyjścia. Z szybko bijącym sercem podszedł do ostatniej. Pierwsze co wyczuł to źródło wody. Coś na kształt niewielkiego, podziemnego zbiornika wodnego. Kilka metrów za nim wreszcie trafił na coś co mogło być korytarzem. Droga nie była krótka, jednak najkrótsza z możliwych. Nawet jeśli zacząłby już teraz, mógł nie zdążyć na czas. Wtedy wpadł na genialny pomysł.

Przecież mógł zamrozić wodę, przez co zwiększy swoją objętość i może uda mu się zrobić wyrwę. To by zaoszczędziło mu wiele pracy. Jeszcze raz puścił moc w rejony tej wody. Skupił się na tym, co chce osiągnąć, aż usłyszał stłumiony huk. Czym prędzej rozebrał kawałek ściany, po czym zaczął drążyć tunel. Miał szczęście, że tuż za ścianą natknął się na zwykłą ziemię, a nie litą skałę. Chłopak zaczął drążyć ziemię pomagając sobie swoją mocą, która nie koniecznie mroziła to, co mrozić powinna. Jednak Jack ani myślał się poddać. Nie starał się wykopać dużego tunelu, wystarczyło mu niewielkie przejście, którym mógłby się przeczołgać.

***

Miał wrażenie, że minęło już zbyt wiele czasu. A on dopiero co, doszedł do powstałej w ziemi wyrwie. Ręce miał całe zakrwawione, a z kostek na palcach już dawno zaczęła schodzić skóra. Nie miał jednak czasu martwić się o obrażenia, bo pomimo że przed nim znajdowała się dosyć spora szczelina, miał jeszcze sporą drogę do przebycia. Dzięki temu, że udało mu się prześlizgnąć przez szparę, zaoszczędził dosyć sporo czasu. Miał jednak świadomość, że wciąż pozostawało mu kilka metrów do przekopania.

***

Nie wiedział ile czasu już kopał, ale dłonie bolały go przy każdym ruchu. Miał nadzieję, że niewielu już mu zostało. Mimo, że teraz trochę wolniej posuwał się naprzód, wciąż nieprzerwanie drążył w ziemi. Aż w końcu jego zbolałe dłonie trafiły na coś co nie mogło być glebą. Używając mocy chłopak zmroził przeszkodę, po czym z całej siły uderzył w nią łokciem. Na jego twarz posypały się okruchy, a do tunelu zakradło się wątłe światło, wpadające przez powstałą dziurę.

Chłopaka zalała fala ulgi i jak najszybciej wygramolił się z tunelu. Nie mógł uwierzyć w szczęście jakie go spotkało. Znalazł się właśnie w miejscu, w którym Mrok ostatnio przetrzymywał małe wróżki. Mniej więcej orientował się gdzie mogło być wyjście. Jednak zanim dokądkolwiek wyruszy musiał wiedzieć, gdzie w ogóle ma się udać.

Gorączkowo zaczął przetrząsać wszystkie kąty szukając czegoś co może mu podpowiedzieć, gdzie na chwilę obecną znajduje się Mrok. Nie udało mu się znaleźć  nic sensownego w tym całym chaosie, który panował w pomieszczeniu. Kątem oka wychwycił kawałek szarego materiału, którym na prędce opatrzył dłonie.

I nagle go olśniło. Spojrzał na globus, na którym delikatnie jarzyła się garstka świateł. Doskonale znał to miejsce. Jak widać historia lubi się powtarzać i walka znów odbędzie się w niewielkim miasteczku. Miał nadzieję, że Jamie nie zdążył o nim zapomnieć.

***
Teraz tak się zastanawiam czy ten rozdział ma sens. Mam wrażenie, że strasznie dużo tu nawymyślałam, a mój pomysł może nie być tak dobry jak mi się wydawało. Ale to zostawiam waszej ocenie.
Buziaczki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro