Tom III*Przeciwko im*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatrywała się w materiał, odbijający światło, w którym teraz stała centrum, cały pokój był rozpalony światłem.

Przejechała wzrokiem od głębokiego idealnie skrojonego dekoltu, oraz podwójnych ramiączek odsłaniających ramiona, niżej zauważyła wyraźne odcięcie w pasie, oraz efektywne rozcięcie na spódnicy.

Włosy upodobniały się do koloru jej sukni, opadając lekko falowane pokryły jej po części odsłonięte plecy.

Czuła irytacje stojąc na wysokich szpilkach, wdychając słodkawy posmak perfum roznoszący swoją woń jakby nigdy nie znikając.

Długie beżowe paznokcie napawały ją zdenerwowaniem, brak ostrza, tylko idealna dłoń i twarz wyglądająca jak u porcelanowej lalki.

Zero emocji, wszystko zamknięte pod pokrywą mocniejszego makijażu, tylko ona dostrzegała w swoich niebieskich oczach oddaloną w głębi zawziętość.

Ariel uśmiechnęła się zadowolona.

-Wszystko skończyłam, tak jak cię zapewniałam pomogę ci ze wszystkim i będziesz mogła żyć jak każda z nas, innym życiem, zostałyśmy w końcu wybrane.

Była coraz bardziej wściekła, brakowało jej czarnych ubrań, skórzanej kurtki, i ciężkich butów, najmniejszej ostrej broni.

Ale tutaj będzie wyglądać tak jak one, być jak Ariel, wierząca w dobro Kevina, radosna z powodu wybrania do tego miejsca, a nie zmianie na członkinie zgrai starca wierząca w jego potęgę.

Jej jedyną bronią stanie się kłamstwo, postać prostytutki wybranej do tego miejsca jako za słabą, wykorzysta swój wygląd ciało i nową twarz.

Aby pokazać jak bardzo się pomylili, jak w nią zwątpili, uznali za słabą.

Więc zrobili z niej prostytutkę, która jest lepsza, bo ekskluzywna, ale przecież to nadal jedno i to samo, a one wszystkie się z tego powodu cieszą, z tego gdzie trafiły...

Będzie wyglądać jakby się cieszyła.

Spojrzała w te oczy, nowej osoby, inny uśmiech, opadnięte ramiona, czy nie tak pewnie uniesiona szczęka.

Tak naprawdę będzie myśleć, jak to wszystko zniszczyć.

Początkiem tego było rozpoczęcie rozmowy.

-W nocy, j-ja to wszystko sobie przemyślałam-Z trudem przełknęła gulę w gardle, chcąc mówić dalej, lecz przeszkodziły jej napływające łzy oraz napływający szloch.

-Hej słońce spokojnie, zniszczysz cały makijaż-Na jej ustach pojawił się nerwowy uśmiech.

Alice zobaczyła w niej na chwilę cząstkę osoby, którą była za nim tutaj trafiła, przez chwilę zastanowiła się, czy ją samą zmieniłoby to miejsce gdyby była inna, tylko nie była, zmieniała samą siebie na zawołanie.

Powstrzymała z udawanym trudem drżenie dłoni, wyprostowując się i ocierając twarz, pozwalając kobiecie wszystko poprawić.

-Doszłam do wniosku, że miałaś rację, lepiej było tutaj trafić niż być nadal na ulicy i oddawać się za marne grosze, tutaj mogę w końcu zarobić więcej, i może nie będzie to takie złe, i-i na pewno jest to lepsze od przymusowego etapu zmiany na prawdziwego żołnierza dla Kevina, nie mówię, że bym tego nie chciała, bardzo unoszącym mniemanie o sobie jest możliwość zostania jednym z nich, oddziałów zmieniających to miasto. Tylko że ja zrozumiałam, że nigdy nie mogłabym zostać jedną z nich, to dlatego wczoraj tak mało się odzywałam i byłam skwaszona, marzyłam, aby mnie porwali i zmienili w silną kobietę walczącą z cieniem. Jestem za słaba, nasza płeć powinna jedynie zgadzać się na ich warunki, i żyć w takich bogatych dobrych sferach, teraz chyba się cieszę, tak jestem zadowolona, że tutaj trafiłam, trochę odczuwam żal, że nie mogę zostać wymarzoną wersją siebie, którą miałam w swojej głowie za czasów dziecięcych.

Z początku jej głos mocno się łamał, następnie przechodził do smutku, a na koniec do radości i zadowolenia.

W głębi czuła trud wymawianych słów, wiedząc, że myśli inaczej, kobieta nie musi być podporządkowana, może siać zamęt, likwidując tych, którzy ją upokarzali...

Będzie jedną z tych, która to za niedługo udowodni.

Lecz wersja, którą teraz stworzyła, którą była przychodziła jej z łatwością, to tak jakby czytała tekst nauczony na pamięć, albo odtwarzała inną dziewczynę, którą kiedyś spotkała...

-Rozumiem twój żal, każda z nas chciałaby być w oddziałach, ale to nie tam nasze miejsce, i cieszę się, że to zrozumiałaś, i będziesz robić to co powinnaś, zadowalać innych, a potem robić co chcesz, przebierać się w najróżniejsze stylizacje, jeść bogate posiłki, tańczyć czy plotkować z innymi kobietami, czego może nigdy nie doświadczyłaś, ale tutaj każda z nas jest dla siebie przyjaciółką, jaką powinna być.

Wyszczerzyła oczy, rozchylając delikatnie usta.

-Na-prawdę? To niesamowite! Zawsze tylko musiałam chodzić po tych ulicach i liczyć na czyjąś litość, a tutaj za okazanie swej litości mam tak wiele...

-Widzisz? Mówiłam, że ci się spodoba, wszystko ci opowiem i wytłumaczę, dzisiaj nie będziesz musiała zaczynać swojej pracy, dopiero za jakiś czas, nowe dziewczyny mają czas na zaaklimatyzowanie się i pogodzenie z tą perfekcyjną rolą, masz na to wszystko kilka dni, tylko po to, aby zrozumieć jakie nowe życie zyskałaś.

-To bardzo miłe i wyrażające zrozumienie tego co to wymyślił.

-To wszystko wymyślił i stworzył nasz Kevin moje słońce, chodź wszystko ci pokażę, już skończyłam tylko nie płacz znowu kochanieńka, to kosztuje dla mnie wiele skupienia.

-Przepraszam, nie chciałam przysparzać problemów.

-Ależ skąd, wyglądasz zbyt idealnie, abym się złościła-Jej oczy błysnęły-Przyćmisz swoim blaskiem każdą, a oni wszyscy zgłupieją.

Zaraz może ci się nieźle przyćmić jak ci przypierdole-Pomyślała.

Wyszła trzymając się blisko kobiety, odwracając wzrok błyskawicznie od napotkanych ludzi, schodziła im o wiele za szybko z drogi potykając się o własne nogi reagując na to nerwowym śmiechem.

Wszystko udawane.

Może mój krok najebanej kaczki jest prawdziwy, te głupie szpilki...

-Chyba masz problem z urodziwym krokiem, kochana będziemy musiały nad tym popracować, ale wszystko w swoim czasie prawda?

Nie umiem udawać perfekcyjnego kroku urodziwej dziewczyny z ulicy, gdybyś mi tylko dała płaskie buty ty głupia krowo...

-Tak oczywiście, byłabym bardzo wdzięczna za ten uczynek z twojej strony, nie będzie to problemem? Obawiam się, że moja niepewność w niektórych ruchach i czynach może być źle odebrana i nikt mnie nie zechce.

-O czym ty mówisz, już oglądają się za tobą zgraje zazdrośnic, na które oczywiście nie masz zwracać uwagi, mi one zawsze tylko zwiększały poczucie mojej urody i powabności.

Zaśmiała się w myślach orientując się, że na jej ustach pojawia się wredny uśmiech, którego Ariel nie zauważyła.

Powabność? Nie wiedziałam, że mówimy o czymś, co nie istnieje, jak widać nie tylko mi odpaliła się większa kreatywność z kłamaniem...

Mijały mężczyzn w garniturach których wzrok od stóp do głów ją denerwował, omawiali między sobą jej wygląd, oceniali...

Pierdoleni idioci.

Lecz na jej twarzy jedyne co się pojawiało to zawstydzenie, próbowała się zarumienić, ale cóż nie wszystko musi wychodzić...

W końcu minęły wielką salę wypełnioną drogimi żyrandolami, wszystko w niej błyszczało jakby było wykonane ze srebra i złota, znowu usłyszała te durne śmiechy i zobaczyła kobiety noszące alkohole.

Zrozumiała, że Ariel prowadzi ją niżej, gdzie znajdowało się kasyno, a grupki mężczyzn przewalało w ten sposób pieniądze.

Ale czy pieniądze znaczyły coś w tym mieście?

Ariel podwinęła zasłonę, przywołując do siebie Alice.

Za zasłoną znajdowały się stoliki, w których siedziały grupki kobiet, każda rozmawiała ze sobą rozbawiona, ubrane w równie zjawiskowe stylizację jak ta jej.

Usiadła obok Ariel, wraz z kilkoma innych kobiet.

Ariel objęła każdą z nich jakby nie widziały się od dawna.

-Jak tam nowinki?

-Nic szczególnego, jak zwykle każdy taki sam, sama nuda wiesz, jak my-zaśmiała się-Jesteśmy przyzwyczajone do każdego rodzaju mężczyzny.

-Ciekawe jakby było z tym cieniem, wiecie jakby nie patrzeć kolejna wielka postać tak jak elita i Kevin-Rzuciła druga.

Ariel i pierwsza spojrzały na nią ze wściekłością.

-Jak możesz tak mówić w tym miejscu.

Przewróciła oczami.

-Tak tylko żartuje, ale same byście były ciekawe co skrywa się pod tym płaszczem-Roześmiała się na widok ich min-Jak mówiłam tylko żartowałam, warto pofantazjować.

Ta to ma dopiero dojebane poczucie humoru, Jane na moim miejscu miałaby ciekawą reakcję...-Pomyślała.

Ta pierwsza spojrzała na nią przymrużonym wzrokiem.

-Musisz być nowa, nie widziałam cię jeszcze, a to pewnie wspaniałe uczucie, nie być przyzwyczajoną do każdego typu jak my-Powiedziała rozbawiona.

Alice poprawiła nerwowo włosy.

-Tak, jestem ciekawa nowych wrażeń.

-Na pewno nie zapomnianych, powinnaś się cieszyć, że cię tutaj przyprowadzili, z taką niespotykaną tutaj urodą zdobędziesz każdego, tylko te włosy...

Odpierdol się od moich włosów, twoje ledwo trzymają się na tym wielkim łbie, naszpikowane lakierem.

-Ale na razie masz czas na zrozumienie, i zaklimatyzowanie-Przeniosła wzrok na Ariel kontynuując rozmowę.

Której Alice odpuściła sobie słuchanie po kilku minutach, nie widziała nic szczególnie ciekawego w słuchaniu ich niesamowitych przeżyć.

Przybrała maskę zaciekawienia, która znikła w momencie gdy te nie zwracały już na nią uwagi, zaś ta druga wyciągnęła przed nią swoją dłoń z trzymanym zawiniątkiem.

-Zapalisz? Jest to słabsza wersja tego co podawali tym dzikusom na rozrywkach, nie powoduje wściekłości, usuwa tylko zmęczenie i praktycznie wcale nie powoduje, że chcesz więcej.

Chciała przez chwile wziąć, ale zrozumiała, iż jej wykreowana wersja dziewczyny, która tutaj próbuje się odnaleźć, skromnej myszki z ulicy by tego nie zrobiła...

-Przykro mi, ale będę musiała odmówić, nie przepadam za takimi rzeczami.

-Im dłużej tutaj będziesz to przepadniesz, ale okej twoja strata.

Ariel przeniosła wzrok na jej wyciągniętą dłoń.

-Nie namawiaj jej do tego czego nie chce, ja jestem jej opiekunką i mogę narzucać tylko czego chce, chodźmy już na dziś wystarczy ci słuchania tych historii pełnych barwnych przeżyć kochanieńka.

-Miłego dnia i przeżyć.

Powiedziała ruszając z powrotem za Ariel.

-I jak spodobały ci się?

-Było w porządku, trochę mi zajmie abym mogła również z wami plotkować i się śmiać...Ariel mogę o coś spytać?

-Tak?

-Czy karą jest marzenie o byciu porwaną przez cienia, albo kogoś przez rewolucje do podziemia? Ta druga chyba wykazywała takowe zainteresowania prawda?

-Jak nikt nie słyszy, można wiele rzeczy, ale jest to bardzo obrażające mniemanie o naszym Kevinie.

-Tak masz racje, sama go i ich nienawidze, jak mówiłam jak byłam mała chciałam zostać porwana do gangu Kevina, aby likwidować takich złych ludzi, ale można przecież pozwolić sobie na kwestie wyobraźni prawda?

-Tak masz racje, my jesteśmy przecież takie które mogłyby sobie na to pozwolić.

-Słyszałam kiedyś, że jego wzrok jest taki, że nogi robią się z waty, a pomcnik którego ma, ponoć ma włosy czerwone jak ja a jaki jest umięśniony!

Jej oczy błysły zaciekawieniem.

-Musisz mówić mi więcej o tym co słyszałaś gdy zostaniemy same.

Albo wymyślać przystojnych debili którzy mają włosy jak ja.

W końcu wróciła do swojego pokoju.

-Jutro rozwiążemy twoje chodzenie w szpilkach oraz wszystko inne czego powinnam zacząć cię uczyć i mówić, twój czas zaklimatyzowania skraca się coraz bardziej, a jak będziesz chciała kochanienka możesz sobie jeszcze dziś wyjść i zobaczyć wszystko.

-Dziękuje Ariel.

Wyjdzie, tylko jak się ściemni,

Wiedziała, że to niebezpieczne, jeżeli ktoś zobaczy ją szwędającą się w środku nocy.

Lecz musiała w jakiś sposób się rozejrzeć, zrozumieć to miejsce, i jak wykorzystać swoją rolę do udowodnienia Kevionowi i im wszystkim, że powinni bardziej sprawdzać jaką dziewczyne porywają...

Myśl, że w przyszłosci może udowodnić tym wszystkim którzy uważają się za króli, że są o wiele słabsi od niej, oraz udowodnienie tym głupim krowom, że nie muszą robić czego im każą, zwiększała jedynie jej chęć wyjścia w nocy i szukaniu planu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro