Tom III*Władca cieni*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ciemność spadała na otoczenie, zakrywając je swą czarną powłoką, która ukrywała tych, którzy tego chcieli, wystarczyło być schylonym i w cieniu zawsze ukrytym.

Postać z ciemności się wyłoniła, była to sylwetka niepozornego starca, który ciągnął za sobą nogę, może została kiedyś zmiażdżona, nikt tego nie widział.

Twarz jego zakrywał cień rzucany przez kapelusz, a siwe włosy spadały luźno na opadnięte ramiona.

Kilku ludzi w czerwieni śmiało się, chwaląc swymi dokonaniami, byli pod wpływem alkoholu, lecz nie o tak dużym stężeniu, aby ten zwiódł ich wytrenowane przymusem umysły.

Starzec szedł w ich kierunku, jakby zapomniał gdzie się znajduje i co takiego robi o tej porze, może lunatykował i dopiero się zbudził, zabłądził i nie wiedział gdzie jest?

Mógł nie zdawać sobie sprawy z nieprzychylnego nastawienia oddziałów, ale powinien o tym wiedzieć, przecież każdy był tego świadom, tylko skoro się dopiero obudził mógł myśleć tylko i wyłącznie o wskazaniu drogi przez mężczyzn.

Odwrócili swe spojrzenia, ich rozbawienie ulotniło się nagle.

-Dobry wieczór, wiecie gdzie znajduje się sektor biedoty? Za moich czasów było to miejsce inne, pełne ludzi mojego gangu, ale teraz... To jak panowie?

Jego głos był jak ścierny papier, suchy i zgorzkniały.

Jeden z nich chciał wskazać drogę wyszedł nawet z inicjatywą, wyciągając dłoń przed siebie, lecz drugi odepchnął go rozbawiony, robiąc dwa kroki w stronę pochylonego starca.

-Nie powinieneś tutaj chodzić, niezależnie w jaki sposób tutaj trafiłeś, ze swojej winy czy nie, świadomie, czy całkowicie przeciwnie, twój podeszły wiek również się nie liczy, czy wiesz co my teraz robimy? Tranportujemy ludzi czekając na nadejście ich zmiany, odbierając ludzi...

-Przestań, za dużo pierdolisz-Trzeci wyciągnął pistolet odzabezpieczając go wcześniej, jego palec dotykał spustu.

Tym był ten świat, niepatrzenie na bezbronną osobę, zabicie jej za wtargnięcie na ich teren o nocnej porze...

Pistolet wyleciał z jego dłoni, trafiając zaraz przed buty starca.

Krzyknął przez uderzenie laski w nadgarstek, lecz nie zdążył niczego zrobić, upadł ogłuszony przez następne uderzenie w głowę.

-Co do chuja!?

-Włącz alarm! Albo nie zastrzel, tego starego cwela!

Laska podcięła jego nogi, zostawiają głuchy dźwięk przy uderzeniu w jego głowę, widział przez chwilę szok w oczach mężczyzny.

Kolejny był bliski złapaniu krótkofalówki, zamiast wypowiedzenia zdania, wydusił z siebie jedynie wrzask przy trzasku zapadającego się łamanego policzka.

Starzec wyprostował się nagle pokazując swoją prawdziwą posturę, która była zadziwiająco prosta, i umięśniona.

Twarzy wcale nie miał starej i pomarszczonej, ubranie spadło z niego nagle zostawiając tylko to cienkie.

Wolnym ruchem dłoni zdjął siwą perukę.

Czarne oczy osadzone w ostrych rysach twarzy z długą blizną na jej jednej części, patrzyły na niego z błyskiem.

Cały drżał nie rozumiejąc tego co się stało, przed chwilą widział starca...

Thomas odchrząknął.

-Zmartwychwstałem czyżbyś o tym pomyślał? Wygrany rozrywek?

Jego krzywy uśmiech nie znikał.

Nagle wybudził się z szoku, i nadusił guzik przy krótkofalówce.

Tylko wtedy z jego gardła wybuchła krew, gdy nadgarstek cienia się poruszył a ostrze w ciemności błysnęło...

Jedynie jego zgrzyt i duszenie można było usłyszeć.

Thomas czuł zimno oblewające jego ciało, był nadal głodny narkotyku, ale wytrzymywał to...

Schował nóż do pokrowca, przykrywając czerwonym materiałem kamizelki, zmienił kolor oczu soczewkami tak jak kolor włosów kolejną peruką.

Zrozumiał, że patrzyła na niego para oczu zza zasłony okna gdy się przebierał, lecz nie przejmował się tym, był pewien, iż kobieta nie widziała jego twarzy, jedynie ciało ustawione tyłem w jej stronę.

Otworzył drzwi ciężarówki.

Ludzie spojrzeli na niego ze strachem, myśląc, iż znowu zostaną potraktowani przemocą fizyczną.

-Nie jestem, tym za kogo mnie uważacie, jestem wybranym przez cienia, on sam dał mi dwa wybory do przedstawienia w waszą stronę, możecie tutaj zostać i czekać aż przyjdą inni członkowie oddziałów, a oni z kolei zabiorą was na niekończące cierpienie, zmiany w to co oni. Drugą opcją jest trafienie do podziemi, zyskanie własnego pokoju, wody, prądu jedzenia, darmowych treningów, aż w końcu zakończenie tego wszystkiego w pokonaniu Kevina.

Patrzyli po sobie przez długi czas, nie mając wyboru się zgodzili.

Kobieta, która była jedną z tych znających sekretne przejścia, zawiązała ich oczy i prowadziła w stronę przejścia, które było niedaleko.

Udawana prostytutka tak jak wszyscy inni widzieli w blondynie o niebieskich oczach wybranego przez cienia, do przewodzenia ważną misją.

Nie wiedzieli, iż mają do czynienia z samym cieniem.

Porwani ludzie nim weszli do sekretnego przejścia, ściągnęli z siebie swoje ubrania, zamieniając z ludźmi z byłych gangów.

Liczba kobiet i mężczyzn była taka sama, wzrost najbardziej podobny jak było to tylko możliwe.

Thomas podsłuchał którejś z nocy w grupie oddziałów, kto zostanie dziś porwany, wybrał ludzi najbardziej podobnych.

Oni wchodzili teraz do wnętrza ciężarówki.

Dwóch ludzi również przebrało się w czerwień, rozpoznał twarz Michaela, który wiedział kim jest nie dając się już nabrać w inny wygląd.

Usiadł za kierownicą, nic nie mówiąc, nie chciał podważać tożsamości cienia, przywoływać jego twarzy z rozrywek, czy teraz okazując złość, z powodu braku wyglądu cienia.

To nie było ważne, kim był, co robił, to, że mu wtedy nie powiedział.

Był cieniem, który poprowadzi ich do zemsty.

Pragnął tylko tego.

***

Kobieta ubrana w czerwoną suknię, symbolizującą taką samą przynależność do Kevina, jak tych, którzy mają na sobie kamizelki, otwierała futerał od skrzypiec.

Rozpoczynając grę dla oddziałów, była ich dziesiątka, ale nie należeli do oddziału, za który ona się teraz podawała, gdyby tak było ich plan by się nie udał, zrozumieliby, iż jej obecność nie powinna mieć prawa.

Gdy grała i ich wszystkich oczarowywała, powodując łzy wzruszenia u zmienionych kobiet, i oczarowane błyszczące spojrzenia mężczyzn.

Ich ciężarówka została zamieniona ludźmi z byłych gangów, najbardziej podobnych jak tylko było to możliwe, tak samo jak w przypadku Thomasa.

Jane uśmiechnęła się dygając lekko powodując poruszenie kręconych włosów, odłożyła skrzypce do futerału.

Jeden z mężczyzn podszedł do niej.

-Bardzo ładnie, pewnie przydaje ci się ta umiejętność, jest tutaj tak bardzo unikalna, umilająca, choć na chwilę czas nam, którzy cały czas muszą z nimi walczyć. Prawda?!

Gdy odwrócił się do reszty ludzi szukając potwierdzenia w ich mowie czy spojrzeniu.

Zastał jedynie ich błagalny wzrok, pochłonięty cierpieniem, i dłonie zaciśnięte na ranach.

Kobieta patrzyła tylko na swoje toporki, nie na ciała...

-Co do kurwy?!

Skrzypaczka, zamiast wyjąć znowu skrzypce, czego w głębi duszy chciał, uwierzyć, że to tylko żart, a jego koledzy udają śmierć, na nowo by mu zagrała i oczarowała swym pięknem utkwionym w tym czynie...

Trzymała nóż, z którego kapiąca ciecz wlała się w jego ranę na nadgarstku po przejechaniu ostrza, czuł się senny przez ten środek, więc upadł zasypiając...

-Bardzo mi miło, dziękuje, dość długo uczę się gry-Odpowiedziała z chłodem, wracając do przebranej Sarah w kamizelkę i Josepha za kierownicą.

-Jesteście pewni, że Alex nic nie zrobi sobie sam w podziemiach?

-Jest tam bezpiecznie, główne przejścia są zawalone, elita nie ma jak tam wtargnąć, a tych sekretnych na razie nie są w stanie odkryć...

-Tego nie wiesz Sarah, co jeśli, teraz jak my to robimy oni...

-Dlatego zrobimy to szybko-Warknął Joseph.

Przez cały miesiąc ćwiczyli sposoby, w jaki sposób bez zamieszania podmienić ubiór ludzi, i ich samych, nie zwracając na siebie uwagę.

Udało im się, teraz pozostał im tylko dowóz ludzi, do miejsca treningów...

Wtedy oddziały zrozumieją, że nie wartym jest porywanie ludzi.

Nie wiedzieli, tylko w jaki sposób zrobił to Thomas, jak zawsze był zagadką, ale nikt nie zwątpił, że mogłoby mu się nie udać.

W końcu niedawno udało mu się uwolnienie członków byłych gangów, a przynajmniej ich część, zwabiając w ten sposób całą resztę.

Nie byli w stanie zwątpić w to co wymyślił teraz, było to jak kłamstwo, powiedzenie, iż stworzył idiotyczny plan.

Teraz byli dla niego całkowicie wierni i oddani, ale czy na pewno?

Skupieni na zadaniu, a następnie na uwolnieniu Johna i przypomnieniu kim jest naprawdę.

Jednym z nich.

Potem.

Potem cień wymyśli plan ostateczny.

***

W jego głowie pojawiały się imitacje walk, które powtarzał przez cały miesiąc, nie były one nadal realnym odzwierciedleniem walki z elitą, lecz odnowiły jego kondycję i przywróciły wcześniejszy wygląd.

Pozostały tylko kolejne blizny, które były dla niego zapiskami jego wędrówki, tego co już przeszedł, przestrogą dla tych, którzy je zobaczą, zrozumieją co musiał przejść i kim jest.

Głód narkotyku towarzyszył mu cały czas, był jak szeptające wyobrażenie Arthura, ale udawało mu się je powstrzymać, jeszcze nie udało się jemu nad nim zawładnąć, a Jane nie musiała go znowu zamykać...

Nie wiedział co może się za chwile stać, miał tylko swoje założenie tak jak wtedy podczas rozrywek...

Chciał być dobrego nastawienia, wierząc, że uda im się nastraszyć oddziały, spowodować ich wycofanie do miejsc bezpieczniejszych.

Chwilowego zaprzestania łapania przez nich ludzi.

Następnie zorganizowanie dotarcia do bazy Kevina i samej elity, zabranie Johna, wtedy...

Rewolucja.

Przed jego oczami błysnęła na chwilę śmierć, zmasowane obrazy tego czynu, górującą czerwień ludzi Kevina, wszyscy zabici...

Płacząca Jane i on próbujący ją ratować...

Potrząsnął głową, układając swoje "nowe włosy", których kolor jak i ten oczu, przypominał mu teraz jedynie wizerunek Arthura.

-Jesteśmy na miejscu-Mruknął Michael.

Przed nimi znajdowała się wysoka brama pod napięciem elektrycznym, a za nią największa hala, w której trenowano, i zmuszano bólem fizycznym jak i psychicznym do członkostwa w gangu Kevina.

Wmawiano jego dobro, a zło we wszystkim innym.

Thomas wyszedł wraz z Michaelem, nim podszedł do nich jeden z ludzi Kevina ten szepnął mu na ucho.

"Ja będę mówić drogi Michaelu, ci nie wychodzi to za dobrze, przytakuj jedynie, a jeżeli zapomnisz o swoim przytakiwaniu, wiesz jakie będzie połączenie z twojego języka i mojego noża prawda?"

Ten przytaknął.

-Macie listę?-Warknął mężczyzna-Od teraz zbieramy listy, za dużo nowych przyjeżdża tutaj.

-Nie mamy żadnej listy i nie będziemy jej mieć, jedyne co możesz zrobić to sprawdzić ich stan.

-Chce listy.

Thomas chwycił go mocno za palce wyginając je.

-Posłuchaj mnie do kurwy, ja jedyne co chce to tego abyś nas przepuścił z nowymi słabymi, chce wrócić do swojego miejsca i odpocząć rozumiesz?! Więc skącz pierdolić mi o tej durnej liście.

Sprawdzał stan ciężarówki przez długi czas, Thomas czuł coraz większe zdenerwowanie, myśląc, iż pod maską brudu na ich twarzach odnajdzie jakąś dziwną różnicę i nie zostaną wpuszeczni.

Tylko tak się nie stało.

Przejechali dalej.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro