Fałsz Życia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rita Pov

Że co? Siostra?

Wyłonił się zza jakiegoś drzewa postać. Podszedł ten osobnik do nas.

- Brat? Niemożliwe... - tyle udało mi się wydusić.

- Kuri! Wreszcie! Weź coś zrób, bo krwawię. - krzyknął w stronę mojego brata.

- Obiecałeś, że nie będziesz ją nękał. Znowu byłem naiwny. - brat Kuri skomentował jego zachowanie.

- Przepraszam bardzo, ale o co chodzi? Czemu ty żyjesz? - schowałam broń i zdenerwowana patrzyłam na swojego brata. - Spowiadaj się.

- Siostra, zacznę od początku. Dzień przed moją "śmiercią", Z Kirą umówiliśmy się tak, że zamiast mnie to weźmie Superlicealnego Sobowtóra. Sobowtór oczywiście podszywał się za mnie mówiąc to, co ja bym tak naprawdę powiedział przed śmiercią. Po tym jak plan się udał, dalej współpracowałem z nim robiąc mu to co mogłem stworzyć, czyli najczęściej bronie. - opowiadał ze szczegółami.

Czyli to co widziałam to było fałszem? Jak własnego brata nie mogłam rozpoznać?

- Ale jako iż mnie zdradził to zamierzałem ciebie znaleźć i jak to ciągle powtarzam, zabić. - rzekł psychopata i zaśmiał się.

Nie zrozumiałam jego słów.

- Czyli, tak naprawdę to współpracuję z policją i coś tego typu, żeby jego obserwować. - rzekł brat.

- Wiesz, że żyłam przez te 3 lata w niewiedzy o tym? - zaczęłam swój monolog. - Przez te 3 lata nie miałam ochoty do nikogo się odzywać. A kiedy pozbyłam się tego bólu to wy się pojawiacie i takie "Cześć, niespodzianka" ?
Wybaczcie, ale 1 kwietnia dawno minął.

Byłam w szoku, lecz trzymałam pokerową twarz.

- Wybacz, ale musiałem. - rzekł od niechcenia brat.

- Ważne, że żyjesz. Tylko jak to się skończy, zabiję ciebie.

- Ojj wiem, że mnie uwielbiasz.

Zaśmialiśmy się z tych słów. Naprawdę cieszę się, że on żyje.

- Chodźmy brat, a ty spadaj. - stanęłam na ranie Kiry.

Ten krzyknął z bólu. Dobrze mu tak.

- Czemu wy się ukrywacie za słupem hm? Słabi jesteście jeśli chodzi o kamuflaż. - krzyknęłam rozbawiona i odwróciłam się.

Zobaczyłam przede mną moją klasę. Część chociaż.

- Przedstawiam wam mojego brata, Kurieta Creativ, Superlicealny Twórca.

Grupa tylko przywitała się z nim po czym już zaczęli się mnie pytać.

"Nic ci nie jest?" "Jak się czujesz?"

Tego typu były pytania. Cóż nie dziwię się.

Wtedy skończył się spokojny czas.

- Naprawdę mam odpuścić? Nie, dopóki on znowu nie umrze. - Kira zaśmiał się wyjmując broń.

Teraz moja obietnica nie zostanie znowu niedotrzymana.

Szybko też wyjęłam broń i szybko zbliżyłam się do Kiry.

- Za wolny jesteś. - przyłożyłam do jego głowy lufę i mu strzeliłam.

Strzał był dla mnie dziwnie głośny i mocny. Przecież miałam jedną kulkę.

Powoli wstałam i odwróciłam się znowu do grupy.

- Obietnica spełniona. - uśmiechnęłam się do nich.

Lecz ich miny nie były radosne. Co ich przestraszyło?

- Siostra? - powoli podszedł do mnie brat.

- Jesteśmy kwita, nieprawda braciszku?

Po czym rozmazał mi się widok.
Znowu poczułam ból i nic nie widziałam.

Już koniec?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro