Rozdział III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jim obudził się obolały, posiniaczony i poparzony. W ustach miał smak krwi. Był przygnieciony do ziemi tym co zostało z namiotu. Usiłował jakoś się wyczołgać, ale uniemożliwały mu to łańcuchy, w które jak na ironię cały się zaplątał.

Poddał się po pięciu minutach wysiłku. Chwilę leżał na ziemi rozmyślając. Co teraz? Gdy nagle poczuł, że ktoś przekopuje się przez zgliszcza namiotu, mało nie zszedł na zawał. Po kilku chwilach chłopak był już na tyle odkryty, że podniósł się do pozycji siedzącej. Koło niego klęczała dziewczyna. Ciemne włosy miała zwinięte w niechlujny kok. Na jej surowej i niewzruszonej twarzy widać było kilka piegów. W brązowych oczach czaił się lekki chłód, jednak było tam widać również ciepło, jakby osoba ta była zarówno dobrą jak i złą. Jej ubrania wyglądały... no... zwyczajnie. Oliwkowy T-shirt, luźne spodnie w kolorze brudnego piasku i sandały. Dziewczyna wyglądała na około czternastu lat. Obrzuciła Jima badawczym wzrokiem. Chłopak wnioskując z tego jak się czuł, musiał wyglądać okropnie. W oczach dziewczyny mignęła iskra współczucia.

-Emmm... cześć?- zająknął się Jim.

-Dobrze się czujesz?- spytała dziewczyna.

-Niezbyt...- szczerze mówiąc, chłopak czuł się jakby został wsadzony do zmywarki, potem do pralki, a potem pożarty i zwrócony przez psa. Dziewczyna spojrzała na jego ręce, nadal o dziwo skute łańcuchem.

-Zaklęte żelazo...- mruknęła, po czym zwróciła się do Jima.

-Pochodzisz z Ziemi?

-Eeee... tak?- bąknął chłopak. Te urodziny zapowiadały się na jego życiowy rekord dziwactw.

Dziewczyna obrzuciła jeszcze raz wzrokiem łańcuchy.

-Ivan!- zawołała odwracając się od Jima.

-Co tam znalazłaś?!- odpowiedział jej głos z drugiej strony obozu.

-Chłopaka! Zakutego w zaklęte żelazo!- odrzekła dziewczyna. Po chwili podbiegł do nich chłopak. Jim skamieniał. Chłopak miał blado szarą cerę bez skazy, cienie pod krwistoczerwonymi oczami, był ubrany w czarną skórzaną kamizelkę, ciemne jeansy, czarne buty i pelerynę. Ciemne włosy zaczesane były do góry i lekko do tyłu (na „jeża"). Jim zbladł. Chłopak wyglądał jak młodsza wersja licealisty, którego spotkał w parku. Widząc minę Jima chłopak zaniepokoił się.

-Coś nie tak?- zapytał niepewnym tonem. „Opanuj się!" skarcił się w myślach Jim i szybko odzyskał panowanie nad własną mimiką.

-Nie, nic- powiedział. Nastolatek kucnął koło niego i przyjrzał się łańcuchowi. Mruknął coś pod nosem, po czym wyjął z kieszeni coś na kształt klucza. Zaczął dłubać nim przy dłoniach Jima, aż w końcu łańcuch puścił. Chłopak rozprostował palce. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo niewygodne były te żelazne „rękawice".

-Tak w ogóle, jestem Kayla- przedstawiła się dziewczyna.

-Miło mi cię poznać. Jestem Jim- odpowiedział chłopak. Kayla wskazała na kolegę.

-To Ivan. Powinniśmy już ruszać.

-Ruszać?- zdziwił się chłopak.

-Tu nie jest bezpiecznie. Poza tym, za kilka godzin wzejdzie słońce. Ivan jest tenexem, nie przetrwa kontaktu ze światłem słonecznym- wyjaśniła Kayla.

-Tenexem?- Jim nie bardzo zrozumiał o co chodzi.

-Na Ziemi mówicie na nas „wampiry"- wyjaśnił Ivan.

-Idziemy?- spytała Kayla. Jim się zastanowił. Czy mógł im ufać? Odkopali go ze zgliszczy, rozkuli i proponowali mu wspólną ucieczkę. "Wampir". To nie brzmiało dobrze. Z drugiej strony jednak, gdyby Ivan chciał go ugryźć, mógł to zrobić zanim go rozkuł. Chyba on i Kayla zasługiwali na swoją szansę.

-Dobrze- powiedział chłopak. Gdy tylko podniósł się z ziemi, poczuł przeszywający ból w lewym boku. Skrzywił się. Był chyba w gorszym stanie niż sądził. Kayla widząc jego minę wyciągnęła z kieszeni spodni małą fiolkę.

-Wypij- powiedziała krótko. Jim przyjął fiolkę i wchłonął jej zawartość. Cokolwiek znajdowało się w środku zadziałało szybko. Ból w boku ustąpił, zastąpiony przyjemnym mrowieniem.

-Dziękuję- powiedział chłopak. Chwilę później biegli już przez las. Jim nie wiedział dokąd zmierzają. Wiedział jedno: gdziekolwiek trafił, przynajmniej nie był już sam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oto i jestem. Rozdział dłuższy, bo jak już zaczęłam, to nie mogłam przestać.Cała ja. Dziękuję wam za 59 odczytów. W-O-W!!! Do poczytania już wkrótce!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro