Rozdział V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jim chodził po dziedzińcu. Zostały niecałe trzy godziny do zachodu. Chłopak bał się tej misji. Ivan i Drex mieli doświadczenie i, prawdopodobnie, magiczne moce. A co miał on? Przypuszczenie, że prawdopodobnie jest Zaklinaczem.

-Hej- usłyszał głos za plecami. Odwrócił się.

-Cześć Kayla- przywitał się.

-Chciałam cię przeprosić- powiedziała.

-Za co?- zdziwił się chłopak.

-Za to, że mało nie spaliłam cię razem z obozem- odpowiedziała dziewczyna.

-Byłam w grupie odpowiedzialnej za atak. Myśleliśmy, że jeszcze nie zdążyli otworzyć drogi na Ziemię. Nie przyszło nam do głowy, żeby sprawdzić namioty. Przepraszam- dziewczyna zarumieniła się lekko.

-Nic nie szkodzi- chłopak uśmiechnął się lekko, ale potem znowu spochmurniał.

-Co się dzieje blondynasku?- Kayla obrzuciła go wzrokiem.

-Niech zgadnę... wątpisz w swoją moc?- spytała.

-Skąd ty...?

-To widać. Jesteś Zaklinaczem Jim. Wystarczy popatrzeć na twoją historię. Myślisz, że skąd brały się te dziwne wydarzenia? W urodziny, emocje są zawsze bardzo silne. Twoje były powiązane z niepokojem o to, co się wydarzy. Twoje emocje przywoływały dziwne zjawiska. Myślisz, że jak udało ci się namieszać podczas teleportacji? Zaskoczenie. Panika. Bunt. Wyzwoliłeś zbyt dużą ilość mocy, która zakłóciła zaklęcie porywaczy- wyjaśniła dziewczyna. Jim uniósł brwi. Całość była całkiem logiczna.

-Dzięki... a ty? Kim jesteś?- spytał chłopak.

-Jestem Uczennicą Ognia. Ćwiczę razem z Nickiem. Jest Synem Ignisa- odpowiedziała dziewczyna.

-Wśród Herosów są dzieci wszystkich Czarowników?- spytał Jim. Kayla pokręciła głową.

-Dzieci Aquy mieszkają w świątyniach, lub ukrywają się udając Pustych, a Dzieci Tenebrisa dawno nie istnieją- powieziała.

-Kto to Puści?- zdziwił się chłopak.

-Ludzie, którzy nie posiadają żadnych mocy- odparła Kayla.

Stali tak przez chwilę nie odzywając się do siebie. W końcu Kayla zdecydowała się przerwać ciszę.

-Lepiej idź poszukać Ivana i Drexa. Za dwie godziny ruszacie- stwierdziła, po czym pobiegła w swoją stronę.

***

Ivan i Jim czekali na Drexa przed bramą. Za pół godziny miało zajść słońce. Jim postanowił zagaić rozmowę.

-Przyjaźnisz się z Kaylą?- spytał.

-Raźna z niej czternastolatka. Ale nie, nie jesteśmy przyjaciółmi- odparł Ivan. Chłopak postanowił go zapytać, o jego dziwne zachowanie podczas rozmowy z Telnechorem.

-Co się stało... tam na rozmowie... odpłynąłeś- zaczął Jim.

-Ja... um... nieważne- zająknął się Ivan.

-Chodzi o tego tenexa, prawda?- rzucił Jim. Ivan spojrzał na niego. Po jego minie było widać, że chłopak trafił w czuły punkt.

-Przepraszam... nie chciałem...- zaczął Jim.

-Dość- przerwał mu tenex.

-Masz prawo wiedzieć. To ciebie porwał. No więc tenexy podchodzą do ludzi ze sporym dystansem. Dawniej śmiertelnicy wypowiedzieli nam wojnę. Ryzykowali tym samym sprzeczkę z naszym stwórcą, Tenebrisem, ale Pan Mroku się tym nie interesował. To było tysiąc dwieście trzydzieści lat temu. Byłem jeszcze mały- westchnął.

-Czekaj- przerwał mu Jim- to ile ty masz lat?

-Tysiąc trzysta. W przeliczeniu na tenexowe lata, to trzynaście- odpowiedział Ivan, po czym kontynuował.

-Po wojnie tenexy unikały śmiertelników. I byłoby tak do dzisiaj, gdyby nie przydarzył mi się pewien mały... wypadek. Byliśmy z rodziną na polowaniu. Nie patrz tak na mnie! Żywimy się tylko krwią zwierząt! W pewnym momencie oddzieliłem się od grupy, i zabłądziłem do jakiejś ludzkiej osady. Chciałem zawrócić, ale właśnie wtedy wzeszło słońce- Ivan się wzdrygnął.

-Po raz pierwszy w życiu czułem taki ból. Nie miałem siły iść. Spaliłbym się, gdyby nie pewien śmiertelnik. Zabrał mnie ze sobą. Znalazł mi osłonę. Po jakimś czasie się zaprzyjaźniliśmy. W końcu uznaliśmy, że powinien poznać moją rodzinę. Poszło lepiej niż sądziliśmy. Polubili go wszyscy z klanu z wyjątkiem... mojego starszego brata. Kris od początku mu nie ufał. Twierdził, że to szpieg. Mój brat od dziecka nienawidził śmiertelników. Pewnego dnia okazało się, że zniknął. Gdy poszedłem odwiedzić przyjaciela... znalazłem jego martwe ciało i list od Krisa. Twierdził, że zrobił to dla dobra klanu... później dowiedzieliśmy się, że zbratał się z Urbatem- po policzkach Ivana pociekły łzy.

-To... to był... przepraszam- wydukał Jim, kładąc mu rękę na ramieniu.

-To była jedyna osoba, która mi ufała- wyjąkał Ivan.

-Nie ufa mi nawet Telnechor...

-Ja ci ufam- powiedział Jim.

-Wiem, że mówisz to tylko, żeby mnie pocieszyć, ale... dziękuję- powiedział tenex, po czym otarł łzy. W tym momencie przyszedł Drex.

-Idziemy wyrwać wiatr z więzienia?- spytał. Ivan kiwnął głową.

-Gdzie zaatakowano?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No hejs! Trochę zmiana cyklu będzie. Nauczyciele nas nie oszczędzają, więc rozdziały będą co parę dni zamiast codziennie. Ale być może jutro będzie rozdział. BYĆ MOŻE...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro