Rozdział III - Nieskończoność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przypominamy – w pobliżu miejscowości Matsuguma rozbił się Boeing 777-300ER rosyjskich linii lotniczych Aerofłot. Na pokładzie znajdowało się trzysta osiemdziesiąt siedem osób, mamy już dziesięciu ocalałych... Wciąż nie wiadomo zbyt wiele. Z nowych informacji wynika, że od wczesnych godzin porannych pojawiały się problemy z radarami lotniczymi, zaczęły się problemy z łącznością... Wiemy także, że występowały i występują nadal problemy z systemem ILS, który naprowadza samoloty na ścieżki podejścia w warunkach ograniczonej widoczności. Przy warunkach, jakie panują dzisiaj, zakłócenia w działaniu systemu ILS są poważnym utrudnieniem i jest to jedna z przyczyn, dla których kontrola naziemna zamierza jak najszybciej sprowadzić bezpiecznie na ziemię samoloty pozostające w powietrzu, doprowadzić do lądowania na najbliższych lotniskach, a także odwołać wszystkie starty. Decyzja ta jest coraz mocniej forsowana ze względu na to, co stało się z lotem AFL 310, który – przypominamy – rozbił się w pobliżu Matsugumy. Z relacji świadków wynika, że silniki pracowały do samego końca. Aktualnie trwają dalsze poszukiwania ocalałych, a także czarnych skrzynek, które pomogą rozwikłać zagadkę lotu.

Yu-topia Katsuki zapełniła się zaniepokojonymi mieszkańcami Hasetsu. Minako podłączyła telefon do głośnika, kiedy dzwoniła do Katsukiego. Poza cichymi szmerami pełnymi lęku i telepudłem nadającym wiadomości, słychać było jedynie rozmowę Minako oraz Yuuriego. Wszyscy – ona, trojaczki, rodzice łyżwiarza, goście i mieszkańcy – wszyscy słuchali w skupieniu.

- Yuuri, jakie wieści? – Minako postanowiła ominąć wszystkie grzecznościowe zwroty i roztrząsanie się nad katastrofą. Nie chciała wybijać go z tego, co zwało się resztkami jego równowagi psychicznej.

- Jestem w drodze do Matsugumy. Dojazd to tragedia. Na lotnisku dezinformacja. Nie wiem nic poza tym, co podają media.

- W wiadomościach napomknęli coś o radarach. O co w tym chodzi?

- Gdy wróciłem z lodowiska i szykowałem się do wyjazdu, niedługo po tym, jak ten pieprzony Boeing był w pobliżu Japonii, samolot Victora zniknął ze strony pozwalającej śledzić samoloty, ale razem z nim zniknęły też inne – jeden koreański i kilka japońskich. Wyglądało to po prostu tak, jakby radary wysiadły.

- Licząc od momentu zniknięcia i rozbicia... Jak myślisz, ile zdążył ulecieć samolot Victora?

- Wychodzi na to, że zostali przekierowani na Sagę. Spadli na dobrą sprawę pomiędzy Sagą a Fukuoką. W momencie, gdy media podały pierwsze informacje o rozbiciu, nie było powiedziane, jaki to samolot. Aktualnie jest już potwierdzone, że jest to samolot, którym leciał Victor.

- Yuuri – dopiero po dłuższej chwili ciszy pan Toshiya Katsuki zebrał się w sobie, by odezwać się do syna w tej trudnej chwili – Wszyscy myślami jesteśmy z tobą. Mama, ja, Minako, dziewczynki, znajomi... Czekamy na wieści. Zaproszenie na kolację nadal jest aktualne!

- Wiem, tato, wiem. – przez całą rozmowę głos Yuuriego był nienaturalnie zdławiony – Przed chwilą w radiu podali informację, że znaleźli kolejną ocalałą osobę. Gdy tylko będę miał jakąś potwierdzoną informację, dam znać.

- Yuuri, przywieź nam Victora całego! – na pożegnanie zawołała jedna z trojaczek.

- Obiecał, że jak wróci, nauczy nas Axla! – dodała druga z dziewczynek.

- Jesteśmy z wami, Yuuri! – krzyknęła trzecia, gdy Katsuki się rozłączył.

Nikt nie śmiał się odezwać jeszcze długo po zakończeniu połączenia. Wszyscy w ciszy i skupieniu wysłuchiwali komunikatów płynących z odbiornika.

Minęło parę ładnych miesięcy, od kiedy Nikiforov zaczął trenować Katsukiego w Japonii. Przez ten czas mieszkańcy miasteczka uczynili rosyjskiego łyżwiarza jednym z nich, tak bardzo stał się dla nich nieodłączną częścią społeczności Hasetsu. Teraz, gdy jego życie było zagrożone, wszyscy w napięciu oczekiwali na jakąkolwiek dobrą wiadomość.




Jadąc na lotnisko Fukuoka, Katsuki myślał, że z kaprysów pogody widział dziś już wszystko, lecz dopiero teraz przekonywał się, jak dobrym rozwiązaniem było przygotowanie się niczym na syberyjskie warunki. Łańcuchy na kołach ułatwiały mu jazdę po zaśnieżonych, niemiłosiernie śliskich drogach; piaskarki jeszcze nie zdążyły wyjechać. Ot, zima zaskoczyła kierowców. Znowu.

Trudno mówić o dobrych wieściach w obliczu tak wielkiej tragedii... Przypominamy, że rozbił się rosyjski samolot, na pokładzie którego było trzysta osiemdziesiąt siedem osób. Dobra wiadomość jest taka, że ekipy ratunkowe wciąż odnajdują ocalałych pasażerów. Jest ich już dwudziestu i sporo wskazuje na to, że liczba ta ma szansę się powiększyć. Niestety, są już pierwsze doniesienia o ofiarach śmiertelnych, znaleziono pierwsze ciała we wraku samolotu.

Już kilkukrotnie Yuuri próbował dodzwonić się do Victora – bezskutecznie. Pragnął usłyszeć jego głos, zapewnienie, że żyje, że ocalał, że może nie tyle co nic mu nie jest, co jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo... Tylko tyle i aż tyle.

W tym momencie nie obchodziły go nadchodzące mistrzostwa Japonii, które odbyć się miały lada dzień, a na których Yuuri pragnął zdobyć złoto, by Victor w końcu mógł ucałować coś okrągłego i złotego niebędącego obrączką. To nie było teraz istotne. Teraz to on pragnął ucałować coś złotego i okrągłego, co sam wsunął na dłoń narzeczonego. Przez całą drogę niczego innego nie pragnął bardziej.

Pragnął wziąć go w ramiona, utulić ile sił i nakarmić katsudonem. Wrócić z nim do ciepłego, bezpiecznego domu i...



I w tym momencie zarówno jego myśli, jak i wiadomości w radiu, zagłuszył dzwonek telefonu.

Yurio? Jeszcze tego brakowało...

Katsuki westchnął ciężko, odbierając połączenie i przerzucając je na słuchawkę Bluetooth. Nie zamierzał ryzykować tradycyjnego trzymania telefonu podczas jazdy po tak trudnym terenie.

- Tak, Yurio?

Cisza. Jedna wielka cisza wypełniona ciężkim, urywanym oddechem po drugiej stronie.

- Yurio?...

- Yuuri?! – piętnastolatek ryknął tak nagle i tak głośno, że okularnik omal nie podskoczył za kierownicą – Yuuri, słyszałeś już o samolocie?!

- Jeśli nadal będziesz drzeć mordę, to w ogóle nie będę słyszał – co prawda Katsuki starał się być wyrozumiały, jednakże jednoczesna walka z kompletnie zaśnieżoną drogą, słuchanie informacji i krzyczącego Pliseckiego to już było wyzwanie lekko ponad jego siły.

- Samolot... on... GDZIE JEST VICTOR?!

- Yurio, nie krzycz. Wdech, wydech. Jestem w drodze na miejsce zdarzenia – resztkami cierpliwości Yuuri powstrzymywał się, by nie zrewanżować się gówniarzowi i nie nawrzeszczeć na niego w takiej chwili. Wziął głęboki oddech i przemówił do słuchawki najspokojniej, jak tylko potrafił w tym niełatwym dla nich obu momencie – Posłuchaj mnie, Yurio, dobrze?

- ... Dobrze. Przepraszam.

Okularnik zmarszczył brwi; przeprosiny od Pliseckiego brzmiały... dziwnie.

- Yurio. Obiecałem ci przecież, że dam znać, jak cokolwiek będę wiedział, a wiem naprawdę niewiele, tak naprawdę nic poza tym, co podają media. Skoro wychwyciłeś informację o katastrofie, to pewnie przewinęło ci się, że odnaleziono już dwudziestu ocalałych. O, przepraszam, dwudziestu trzech... – sprostował wypowiedź, słysząc najnowsze informacje z radia.

- No tak, ale nawet nie powiedzieli, kto ocalał!

- Przecież dobrze wiesz, że tak prędko nie poznamy ich personaliów przez wzgląd na procedury i bliskich podróżujących tym Boeingiem. Jeżeli cokolwiek będę wiedział, jeśli będzie to potwierdzona wiadomość, zadzwonię do ciebie, dobrze?

- Yuuri... - gdy brunet usłyszał, jak blondynowi łamie się głos, momentalnie minęła mu złość na niego. Dawno nie słyszał tego gniewnego nastolatka tak załamanego – Dzwoniłem do niego i... i... i on nie odbiera...

Jak ktoś, kto nie umie zmotywować innych, może zmotywować samego siebie?...

Znów czuł na sobie chłodny wzrok jasnoniebieskich tęczówek Victora. Dlaczego te wspomnienia wracają do niego akurat w tym momencie, gdy on sam ma ochotę zatrzymać się, siąść i płakać? Czuł presję. Miał wrażenie, że oni wszyscy – rodzice, trojaczki, mieszkańcy Hasetsu, Yurio, ich przyjaciele oraz fani łyżwiarstwa na całym świecie – wszyscy oczekują od niego, że rzuci się do wnętrza wraku i własnoręcznie wyciągnie stamtąd cudownie ocalałego Victora.

To jest jakaś pierdolona paranoja. Gdybym naprawdę mógł coś zrobić... Gdybym miał jakąkolwiek siłę sprawczą!...

Yuuri gorączkowo szukał odpowiednich słów, by jakkolwiek uspokoić Yurio, o ile było to możliwe. Z całej tej cholernej gorączki starał się wyłuskać jakiekolwiek pozytywy. Dopiero po dłuższej chwili wziął głęboki oddech i przemówił do słuchawki.

- Ostatnią wiadomość od Victora otrzymałem o 9:40 naszego czasu. Ode mnie też nie odbiera. Pomyśl o tym inaczej, Yurio – trudno w takiej chwili o jakąkolwiek pociechę, zwłaszcza że sam Katsuki był niepocieszony, a w jego głowie huczało od najmroczniejszych wizji, lecz mimo to nie dawał za wygraną, chcąc uspokoić swego rosyjskiego imiennika - Jego telefon mógł się rozładować lub ulec uszkodzeniu, gdy samolot uderzył w ziemię, a nawet jeśli działa, to całkiem możliwe, że Victor zawczasu włączył tryb samolotowy. Obiecuję, że jeśli go odnajdę, dam ci go do słuchawki, dobrze?

Odpowiedziało mu ciche pociągnięcie nosem i zduszone „uważaj na siebie, wieprzowino", po czym połączenie zakończyło się.



... nadajemy z miejsca, w którym rozbił się rosyjski Boeing. Liczba ocalałych wzrosła do dwudziestu siedmiu. Na pokładzie znajdowało się trzystu osiemdziesięciu siedmiu pasażerów. Matsuguma, czyli miejscowość, w pobliżu której doszło do katastrofy, staje się czymś, co trudno opisać słowami. Oczy całego świata są zwrócone na miasto, które otworzyło swe serce dla poszkodowanych. Tutejszy szpital stara się na bieżąco organizować wolne miejsca oraz aparaturę, by pomóc wszystkim rannym. Miejscowe liceum powoli zamienia się w prowizoryczny motel dla rodzin i bliskich pasażerów lotu AFL 310, którzy są w drodze do Matsugumy.

Yuuri robił wszystko, co leżało w jego mocy, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Nie zostało mu już wiele drogi, jednakże im bliżej celu, tym gorsze warunki. Z drogi o przyzwoitej przepustowości musiał zjechać na podrzędną żwirówkę. Tutaj już w ogóle nie było mowy o interwencji pługów czy piaskarek. Czuł się jak podczas wspinaczki na nieodkryty dotąd górski szczyt.

Pieprzona pogoda.

Gdy tak pomyślał o tym wypadku w szerszej perspektywie, coś nieprzyjemnie ukłuło go w żołądku. Co takiego musiało się stać, że Boeing nie był w stanie dolecieć do lotniska docelowego lub zapasowego? Na miejscu byłby od razu cały sztab kryzysowy i akcja ratunkowa zostałaby przeprowadzona błyskawicznie. Możliwe, że byłoby mniej ofiar lub udałoby się ich uniknąć. Być może zakończyłoby się na lądowaniu awaryjnym, odrobinie stresu i szczęśliwym finale całej akcji. Tam, pod Matsugumą, ile czasu minęło od zderzenia z ziemią aż do wezwania pierwszych służb oraz do ich przybycia na miejsce? Ile minęło czasu od upadku samolotu aż do rozpoczęcia akcji ratunkowej? Co sprawiło, że samolot nie zdołał dotrzeć do ścieżki podejścia? Utracił sterowność? Zderzył się z czymś? Przyrządy pokładowe zaszwankowały? Czy może awaria radarów, w połączeniu z błędnymi wskazaniami instrumentów, doprowadziła rosyjski samolot do tragicznego końca?

Proszę państwa, napływają do nas różne wieści. Dobra informacja jest taka, że znaleziono już trzydzieści osób, które ocalały z tej potwornej katastrofy. To, co tutaj widać, nie mogę tego przekazać, nie umiem tego opisać samymi słowami... Miejsce zdarzenia wygląda zatrważająco. Mimo tego są osoby, które ocalały i to daje nadzieję. Cała Matsuguma żyje nadzieją. Liczba odnalezionych żywych pasażerów wciąż rośnie, zaś sztab ratowniczy robi, co w jego mocy, by jak najwięcej osób udało się jak najszybciej wydostać z wraku samolotu. Warunki atmosferyczne nie ułatwiają sprawy. Silne mrozy i opady śniegu...

Yuuri czuł, że pod jego powiekami robi się podejrzanie mokro. Zaklął siarczyście, ocierając łzy. To nie czas i miejsce na żałobę. Nie teraz, gdy było trzydziestu ocalałych, a wśród nich mógł być jego narzeczony!

Już niedaleko. Jeszcze trochę. Trzymaj się, Vitya! Błagam, wytrzymaj... Vitya...

Katsuki miał szczerą nadzieję, że ukochany co najwyżej dostał w czółko i zwyczajnie stracił przytomność. Najgorszy z najlepszych scenariuszy.

Proszę państwa, kolejna wiadomość. Doszło do przecieku informacyjnego ze strony rosyjskich linii lotniczych Aerofłot. Do mediów wyciekła lista pasażerów lotu AFL 310. Jest to lista, której autentyczność pośrednio potwierdził Aerofłot, wydając przed chwilą oświadczenie dotyczące pracownika, który tę listę ujawnił; prowadzone jest postępowanie wyjaśniająco-dyscyplinarne. Nie wiadomo, jakimi motywami kierował się pracownik...

[Phichit, godz. 15:09] Yuuri, siedzisz? Jak stoisz, to weź usiądź i zerknij na wiadomości...

Tej wiadomości brunet nie zobaczył - nie zamierzał pisać wiadomości podczas jazdy.

... wśród pasażerów obecnych na pokładzie znajdował się Victor Nikiforov – pięciokrotny mistrz świata w łyżwiarstwie figurowym mężczyzn. Niestety, nie wiemy jeszcze, czy łyżwiarz znajduje się wśród osób wydobytych z wraku samolotu.

Yuuri na chwilę zjechał z drogi tudzież tego, co zdawało mu się być drogą i zatrzymał się na poboczu, o ile poboczem można nazwać jedną z wielu zasp na tej trasie. Nie wyłączając radia, Japończyk opadł na oparcie fotela i patrzył tępo przed siebie. Czuł, jak jego ramiona drżą, drżą jego dłonie, jego nogi. Cały był rozdygotany i wiedział, że w takim stanie nie może prowadzić.

Victor Nikiforov jest narzeczonym i trenerem Yuuriego Katsukiego – naszego tegorocznego srebrnego medalisty w Grand Prix. Drodzy państwo, miejmy nadzieję, że za kilka dni, podczas Mistrzostw Japonii, ponownie zobaczymy Victora Nikiforova jako trenera Katsukiego.

W tym momencie Katsuki zaczerwienił się niczym dorodna wiśnia sprażona letnim słońcem.

I po chuj ciężki to teraz roztrząsać?! Musieliście o tym wspominać?! Co z szacunkiem dla rodzin?!

Jeszcze ta wzmianka o ich narzeczeństwie – na miłość boską, przecież już dawno to potwierdzili, internet niejednokrotnie zadrżał od zdjęć (dzięki, Phichit!), gdzie Victor całuje łyżwy Katsukiego, jego obrączkę lub gdzie toną w swych objęciach.

Właśnie, ktoś do mnie napisał...

Okularnik wyciągnął telefon, po czym odczytał wiadomość od swego tajskiego przyjaciela. Przygryzł nerwowo wargę. Zapewne Phichit już wcześniej wypatrzył tę nieszczęsną listę na jakimś Instagramie albo innym Facebooku.

[Ja, godz. 15:11] Właśnie usłyszałem w radiu. Boże.

[Phichit, godz. 15:12] Zgaduję, że jesteś już w drodze?

[Ja, godz. 15:13] Tak. Potworne warunki na drogach. Jak będę coś wiedział, dam znać.

[Phichit, godz. 15:15] W porządku. Uważaj na siebie!

... mimo trudnych warunków, akcja ratunkowa wciąż trwa. Uratowano już trzydzie-

Wtem z głośników rozległ się przerażający pisk; potworne trzaski mieszały się ze zduszonym krzykiem i dziwnym strzelaniem, jakby ktoś reporterowi rzucał pod nogi petardy, a potem nastała cisza. Transmisja została przerwana.

Katsuki czuł, że robi mu się dziwnie słabo, lecz w tym momencie zdał sobie sprawę, jak niewiele drogi mu zostało. Nie zważał już na fatalne warunki do jazdy. Gnał ile fabryka dała, momentami zapominając o zdrowym rozsądku, pozostawiając za sobą wzbite tumany białego, zimnego puchu.




PRZEPRASZAMY ZA USTERKI


- Że co?! – Minako omal nie podskoczyła, gdy transmisja z Matsugumy została nagle przerwana.

- Mamo, mamo, co się stało z tym panem? – Axel, w przeciwieństwie do panikujących sióstr, wciąż uważnie patrzyła w czarny ekran przyozdobiony nieprzyjemnie czerwonym napisem. Nadal miała przed oczyma te dziwne kłęby dymu i huk na chwilę przed tym, jak pojawiła się milcząca, ponura plansza.

- Mamo, możemy zadzwonić do Yuuriego? – Lutz, gdy tylko uspokoiła się trochę, zaraz doskoczyła do Yuuko, patrząc na nią błagalnie i ciągnąc ją za rękaw.

- Obawiam się, że Yuuri wie tyle, co my, jeśli nie mniej, skarbie – westchnęła pani Hiroko, z niepokojem wpatrując się w czarny ekran.

Wtedy, niemal jak na zawołanie, zadzwonił telefon Minako. Nauczycielka baletu nie mogła opanować drżenia rąk, kiedy odbierała połączenie.

- Yuuri! – szybko podpięła telefon pod głośnik i zmieniła ustawienia tak, by wszyscy słyszeli rozmowę – Co się stało?

Przez moment Katsuki nie odzywał się. Dopiero po chwili jego drżący, niepewny głos rozbrzmiał w głównej sali Yu-topii:

- Minako-sensei, jak u was z łącznością? Nie wiem, co się stało, ale przerwało transmisję w radiu. Coś trzasnęło i audycję trafił szlag.

- U nas to samo, synku – pan Toshiya z ciężkim sercem poinformował Yuuriego, że również oni zostali odcięci do źródła informacji – Akurat, gdy reporter mówił o liście pasażerów, coś się tam niedobrego zadziało i mamy przerwę w transmisji.

- To wyglądało tak, jakby ktoś z tyłu puszczał fajerwerki prosto w kamerę – nim ktokolwiek zdążył zareagować, do rozmowy wtrąciła się Loop. Po chwili została zgromiona wzrokiem przez mieszkańców Hasetsu – No co?

Wszyscy obawiali się, że w tym momencie Yuuri pęknie i tyle będą mieli z wieści, a nie daj Bóg im chłopak do rowu wpadnie. Psychika łyżwiarza została wystawiona na bardzo ciężką próbę.

- Może statyw im się przewrócił, gruchnął cały sprzęt i stąd ten hałas? - Yuuko, będąc aż nazbyt świadoma, jak kruche jest serce jej przyjaciela, starała się choć trochę oddalić od niego wizję tego, co mogło się stać reporterowi - Wiesz, jak u nas na lodowisku potrafi nagłośnienie piszczeć...

Wbrew obawom mieszkańców Hasetsu, że chłopak dokumentnie im się rozklei, Yuuri najwidoczniej zdążył się trochę uspokoić:

- Pamiętacie może, ile osób zdążyli odnaleźć? W momencie, gdy w radiu podawali liczbę ocalałych, przerwało mi.

Trzeba robić przeciwieństwa tego, czego ludzie od nas oczekują. Jak inaczej można ich zaskoczyć?

- Trzydzieści siedem – odpowiedziała Loop – Przy okazji zaczęli gadać, że na pokładzie był Victor.

- Trzydzieści siedem i oby rosło dalej. Dzięki. A Victora bardziej, niż na ustach dziennikarzy, potrzebuję całego i zdrowego przy sobie.

Hiroko i Toshiya spojrzeli na siebie porozumiewawczo, zdobywając się na uśmiech. Nawet w tak trudnym momencie tych dwoje młodych, zakochanych łyżwiarzy potrafiło chwycić za serce. I nawet Mari, która teatralnie przewróciła oczyma, zdobyła się na powiedzenie paru słów do telefonu:

- Weź, brat, to gejowe jest. Lepiej rusz tyłek i szukaj szwagra.

- A idź się ugryź. Dobra, kończę i jadę dalej. Dam znać, jak będę mieć jakąś potwierdzoną wiadomość.

- Dobrze, Yuuri. Do usłyszenia! – nim Minako zdążyła się rozłączyć, zrobił to Katsuki.




Do Matsugumy pozostało zaledwie kilkanaście kilometrów, a przynajmniej tyle wskazywała nawigacja, której Katsuki teraz niezbyt ufał. Musiał zwolnić, ponieważ droga była tu tak zaśnieżona, a opady tak gęste, że utrzymując wcześniejszą prędkość, brunet błyskawicznie wypadłby z drogi i roztrzaskał się na najbliższym drzewie, a tego wolał uniknąć.

Od czasu, gdy rozłączył się z Minako, nikt do niego nie dzwonił. Jedynie Phichit pisał do niego od czasu do czasu pokrzepiające wiadomości, jednak brunet przestał je czytać po ruszeniu z postoju, skupiając się w stu procentach na jak najszybszym dotarciu do celu.

Radio nadal było włączone i ustawione na ten sam kanał, który w kluczowym momencie zamilkł. Nieprzyjemny szum mieszał się z warkotem silnika i stawał się męczący, lecz Katsuki czekał. Wierzył, że nim dotrze do Matsugumy, zdąży jeszcze usłyszeć jakieś wieści. Zresztą jego umysł był tak zamglony przez czarne wizje dotyczące losu narzeczonego, że te wszystkie terkoty, łomoty i piski nie robiły na nim większego wrażenia.

Jego cierpliwość i nadzieja zostały wynagrodzone i wreszcie, kiedy od celu dzieliło go zaledwie parę kilometrów, z odbiornika znów popłynął głos reportera:

Dzień dobry państwu, przepraszamy za usterki, z tej strony Hirai Shumei, nadajemy prosto z Matsugumy. To tutaj rozbił się rosyjski Boeing linii lotniczych Aerofłot. Na jego pokładzie znajdowało się trzysta osiemdziesiąt siedem osób. Gdy słyszeliście nas państwo ostatni raz, informowaliśmy, że z wraku wydobyto już trzydziestu siedmiu ocalałych.

Yuuri natychmiast podgłośnił radio, oczekując najnowszych wieści.

Poprzednia transmisja, jak już zapewne część z państwa zdążyła zauważyć, została dość gwałtownie przerwana... Drodzy państwo, nie mamy dobrych wiadomości. We wraku nastąpiła seria wybuchów, najprawdopodobniej były to resztki paliwa. Teraz, za naszymi plecami, cały wrak trawi pożar. Walczą z nim liczne zastępy straży pożarnej, lecz ogień jest niezwykle trudny do opanowania i bardzo szybko się rozprzestrzenia...

W tym momencie Katsuki przystanął, tuż za tabliczką mówiącą mu, że właśnie dotarł do celu podróży. Zaciągnął ręczny i zgasił silnik. Opadł na oparcie fotela, zdjął okulary i zamknął oczy, oddychając głęboko.

Dotychczas z wraku wydobyto trzydziestu siedmiu ocalałych pasażerów oraz dwadzieścia ciał. Pozostałe trzysta trzydzieści osób pozostało we wraku i w tym momencie... W tym momencie, drodzy państwo, jak podają funkcjonariusze, szanse na ocalenie większej liczby osób spadły niemalże do zera.

Z gardła Yuuriego wyrwał się zduszony szloch, a po czerwonych, niezdrowo gorących policzkach spłynęły łzy. Brunet skrył twarz w dłoniach, zmuszając się do wysłuchania reszty wiadomości i niewyłączenia radia.

Jest to dramatyczna chwila, ponieważ wszystko wskazywało na to, że uda się uratować znacznie więcej osób, akcja ratownicza szła niezwykle sprawnie... Wiemy także, że w momencie, gdy wybuchł pożar, we wraku znajdowali się ratownicy oraz strażacy.

Telefon łyżwiarza zaczął dawać o sobie znać. Kierowany resztkami nadziei Katsuki sięgnął po urządzenie, żeby zobaczyć, czy może nie ma żadnej nowej wiadomości od Victora. Niestety, w tej materii niczego nowego nie zastał.

Proszę państwa, jeśli najgorsze scenariusze się sprawdzą... W tym momencie, w tym właśnie momencie mamy do czynienia z trzecią największą katastrofą lotniczą na świecie. Trzysta pięćdziesiąt ofiar wśród pasażerów oraz ofiary na ziemi...

Katsuki, otarłszy oczy, założył okulary i spojrzał przed siebie. Koszmarna, czerwona łuna ponad miastem wskazywała mu, w którym kierunku ma jechać, by dotrzeć na miejsce zdarzenia.

... rodziny pasażerów lotu AFL 310 mogą tutaj, na miejscu, liczyć na opiekę psychologiczną oraz schronienie podczas oczekiwania na wieści dotyczące ich bliskich.

W momencie, gdy łyżwiarz przemieszczał się po Matsugumie, szukając dobrego miejsca do zaparkowania, wszyscy zgromadzeni w Yu-topii z coraz większym niepokojem oczekiwali na jakiekolwiek dobre wiadomości.

... wciąż nie wiadomo, czy wśród ocalałych znajduje się Victor Nikiforov...




Miejsce katastrofy znajdowało się dość daleko poza miastem, gdzie nie docierały już żadne drogi, nawet te lokalne. Yuuri zaparkował przy miejscowym szpitalu i resztę dystansu postanowił przebyć pieszo. Zabrał ze sobą dokumenty, zarzucił na siebie kurtkę i podążał za charakterystyczną wrzawą.

Po drodze mijał licznych mieszkańców, patrzących na niego z mieszaniną współczucia i zainteresowania. Widział także ludzi rozmawiających z policjantami oraz strażakami, gorączkowo wypytujących o miejsce zdarzenia. Funkcjonariusze starali się udzielić jak najwięcej informacji i uspokajać rozmówców.

Poruszanie się po Matsugumie nie sprawiało większych problemów. Co prawda w pobliżu szkoły i szpitala ciągle było gwarno i to tam ściągali ludzie, lecz próżno było szukać tu taśm ostrzegawczych. Te rozpościerały się dopiero dalej, tworząc kilka stref.

Będąc już poza miastem, Katsuki zaczął widzieć coś, co przypominało małe miasteczko namiotowe. Wszystko zdawało się być tak małe i kruche na tle czerwonej łuny wgryzającej się w coraz ciemniejsze niebo - i namioty, i taśmy, i słupki, i ci wszyscy ludzie, którzy znajdowali się w oddali.

Pierwsza strefa wyznaczona przez taśmy ostrzegawcze była dostępna dla osób niebędących ratownikami, policjantami czy urzędnikami. To właśnie tutaj stały nieliczne wozy transmisyjne mediów i tutaj znajdowała się niewielka, prowizoryczna budka strażnicza. Terenu pilnowali policjanci, zwracając uwagę, by nikt nie siał paniki. To właśnie jeden z funkcjonariuszy, zapytany przez Katsukiego o drogę do punktu informacyjnego dla krewnych ofiar, pokierował go w stronę następnych taśm, następnego "kręgu" tego piekła.

- Cały obszar podzielony jest na trzy strefy. Teraz znajduje się pan w strefie trzeciej, najbezpieczniejszej i najbardziej oddalonej od wraku - poinstruował go policjant, rozcierając zgrabiałe od mrozu dłonie - Punkt informacji znajduje się w strefie drugiej. Pracują tam służby, więc proszę nie przeszkadzać im w prowadzonych czynnościach. Przy wejściu do strefy drugiej stoi kolega, wylegitymuje pana i pokieruje dalej. Proszę na siebie uważać i być dobrej myśli.

Yuuri poruszał się dość niepewnie. Wszystko było tu dla niego obce, nieswoje i napawało go coraz większym przygnębieniem. Strefa trzecia była wielkim, pustym pierścieniem oddzielającym gapiów od wraku Boeinga. Łyżwiarz podążał wydeptaną już przez śniegi ścieżką, uważając pod nogi, bo jedynym źródłem światła była tu ognista łuna, na której tle migotały ostatnie promienie zachodzącego słońca.

Przy kolejnym pierścieniu z taśm ostrzegawczych stał kolejny policjant, który legitymował wchodzących do strefy drugiej.

- Pańska godność? – wbrew obawom Yuuriego, że ten nie będzie zbyt skory do wpuszczenia go za taśmę, mężczyzna w średnim wieku był uprzejmy, zaś w jego głosie wyczuwalna była nutka troski.

- Katsuki. Yuuri Katsuki – okularnik podał dokumenty policjantowi, zaś gdy ten ujrzał obrączkę na dłoni młodzieńca, spojrzał na niego ze współczuciem.

- W porządku. Chwileczkę... - funkcjonariusz zaczął przeglądać dość gruby plik papierów, szukając czegoś wzrokiem i przerzucając kartki - Rozumiem, że jest pan kimś z rodziny któregoś z pasażerów?

- Zgadza się - odparł coraz bardziej speszony i zestresowany łyżwiarz.

- Dobrze. Imię i nazwisko krewnego?

- Victor Nikiforov.

- I jest pan dla niego?...

- Narzeczonym.

Katsuki nie mógł pozbyć się wrażenia, że obaj teraz rżnęli głupa - policjant udawał, że nie ma zielonego pojęcia, kogo szuka najlepszy łyżwiarz Japonii, zaś Yuuri nie okazywał po sobie zniecierpliwienia i zdenerwowania. Nie był pewien, czy takie tłumaczenie przejdzie. W końcu Japonia "nie widziała" związków osób tej samej płci i w świetle prawa Victor i Yuuri byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi.

Odnotowawszy coś w papierologii funkcjonariusz oddał Katsukiemu dokumenty i uśmiechnął się do niego smutno.

- W porządku. Proszę ich jeszcze nie chować, bo zapewne jeszcze będzie musiał je pan pokazać. Jeżeli potrzebuje pan informacji, proszę udać się do ostatniego namiotu po prawej stronie.

Policjant wpuścił Yuriego za taśmę ostrzegawczą i zaraz zajął się kolejną osobą poszukującą swoich bliskich. Podczas gdy próbował uspokoić zdenerwowane małżeństwo, Katsuki zaczął kierować się we wskazaną stronę i rozglądał się uważnie.

Gdyby skierował się w lewo, trafiłby do prowizorycznej sali identyfikacji. Zza lekko uchylonej, ciemnozielonej kotary wojskowego namiotu zobaczył kilka czarnych worków. Wzdrygnął się na samą myśl, że gdzieś wśród tych szczątków mógłby być jego narzeczony.

Idąc w kierunku wskazanym przez policjanta, Yuuri spoglądał za ostatnią taśmę ostrzegawczą, gdzie rozgrywały się kolejne akty tragedii pod Matsugumą. Dogasająca łuna, bijąca czerwonym, złowieszczym blaskiem, rozświetlała sylwetki ludzi w różnych uniformach: strażaków, ratowników, policjantów, żandarmów czy śledczych. Biegali z noszami, ze sprzętem, z czarnymi workami, z wężami, z pianą gaśniczą, krzyczeli do siebie i starali się opanować sytuację.

Z mijanych przez Katsukiego namiotów słychać było przyciszone rozmowy i płacz. To tutaj najpewniej bliscy ofiar otrzymywali najgorsze wieści. Łyżwiarz czuł się skrajnie nieswojo, zupełnie tak, jakby podsłuchiwał czyjeś wstydliwe, mroczne sekrety. Jego serce ściskał żal, gdy słyszał głosy pełne niepokoju, rozpaczy i gniewu.

Ledwo doszedł do wskazanego przez poprzedniego funkcjonariusza miejsca, przechwycił go kolejny, przyglądając się mu badawczo:

- Jest pan członkiem rodziny dla któregoś z pasażerów?

- Zgadza się - odparł okularnik, patrząc na policjanta.

- Proszę chwilę zaczekać.

Mężczyzna zajrzał do ostatniego namiotu, jednocześnie pukając w płachtę, chcąc na siebie zwrócić uwagę obecnej w nim osoby:

- Noritoshi, do ciebie!

Następnie skinął ręką na Yuuriego, przywołując go i prosząc o wejście za kotarę.

Wnętrze było boleśnie jasne i przygnębiająco ponure. Ciemna, wyblakła zieleń ścian namiotu kontrastowała nieprzyjemnie z żółtawym, ostrym światłem reflektora, który został tymczasową lampą biurową.

Za prowizorycznym biurkiem siedział jegomość okutany w ciepłą kurtkę. Mężczyzna, widząc kolejną osobę szukającą swego krewnego, szybko odłożył papierzyska i podniósł się z krzesła. Był dość krępy i niezbyt wysoki, zaś przerzedzone, rudawe włosy sterczały w każdą stronę świata.

- W czym mogę pomóc? – spytał łagodnie, jakby słowa, rzucone zbyt nieostrożnie, mogły fizycznie zranić okularnika.

- Nazywam się Yuuri Katsuki. Tym samolotem leciał Victor Nikiforov, mój narzeczony.

- Rozumiem. Mogę prosić o pańskie dokumenty?

Brunet posłusznie pokazał je - jak wyczytał z plakietki zawieszonej na smyczy noszonej przez jego rozmówcę - śledczemu zajmującemu się badaniem przyczyn tej katastrofy.

- W porządku, panie Katsuki - przysadzisty mężczyzna oddał brunetowi dokumenty, po czym zaczął wertować stertę dokumentów leżących na biurku – Na dziesiątki osób, które pytały dziś o pana Nikiforova, jest pan jedyną, której mogę udzielić informacji.

- Jedyną na dziesiątki osób?... - Yuuri zmarszczył brwi. Stres kumulujący się w ostatnich godzinach, zmęczenie psychiczne i mnogość zdarzeń po drodze sprawiały, że łyżwiarz nie od razu łączył wątki.

- Och, no wie pan - odparł zakłopotany śledczy - Przedstawiciele zawodu wiekiem równego prostytucji. Dziennikarze. Wszędzie wściubią nosa, wszystko roztrząsną, wszystko rozgłoszą. Wielu z nich w głębokim poważaniu ma dramat, jaki przeżywacie wy jako bliscy ofiar tej katastrofy. Poczeka pan chwilę na zewnątrz? Muszę znaleźć stosowną listę.

Yuuri przytaknął cicho, po czym wyszedł za kotarę namiotu. Był już zmęczony całym tym odsyłaniem od Annasza do Kajfasza, a coś czuł, że to jeszcze nie koniec. Miał nadzieję, że zaraz obudzi się w domu, w Hasetsu, ze snu wyrwie go alarm nastawiony w telefonie przypominający, by pojechał na lotnisko Fukuoka odpowiednio wcześniej i odbierze Victora całego i zdrowego, zjedzą obiad w Yu-topii, a potem będą calutki wieczór tulić się pod puchatym kocem i pod jeszcze bardziej puchatym Makkachinem.

Tymczasem znów został sam. Jego uszy wypełniały krzyki, rozkazy, nawoływania, nerwowe przekazywanie informacji i cichy płacz. Karmazynowa łuna bijąca z oddali od wraku samolotu, niebieskie i czerwone światła wozów strażackich, policyjnych i ambulansów oraz mdłe, żółtawe światła lamp odbijały się w zalegającym dookoła śniegu. Opady nie ustawały; przybierając na intensywności, zdawały się sabotować prace wszystkich obecnych tu służb.

Okularnik przygryzł wargę. Już za chwilę dowie się, co stało się z jego ukochanym. Spoglądał w niebo, rozdarte krwawą łuną, gorączkowo przyciskając obrączkę do ust.

Błagam cię, Vitya, czekaj na mnie... Już tu jestem! Czekaj na mnie, gdziekolwiek jesteś, czy gdzieś tutaj, czy w szpitalu! Wróćmy razem do domu... Vitya... Żyj, błagam, ŻYJ!



- Panie Katsuki?...

Brunet otrząsnął się, gdy mężczyzna stanął obok niego, trzymając plik kartek w dłoni.

Śledczy westchnął ciężko, na chwilę spuszczając głowę i ocierając oczy z łez. Z łez? Dlaczego? Praca w nieprzyjaznym oświetleniu? Ciągi niewielkich, czarnych znaków na białym tle? Zmęczenie? Dopiero gdy funkcjonariusz doprowadził się do względnego porządku, spojrzał na młodego łyżwiarza.

- Panie Katsuki, przejrzałem już listę.

- I... i gdzie jest Victor?...

- Panie Katsuki.

Noritoshi spojrzał jeszcze raz na dokumenty, pokręcił nieznacznie głową, po czym powoli opuścił rękę trzymającą wszystkie te kartki. Wydawało się, że świat zatrzymał się na chwilę. W końcu mężczyzna położył zgrabiałą od mrozu, poczerwieniałą dłoń na przedramieniu bruneta i spojrzał mu prosto w oczy. W jego spojrzeniu było coś, co sprawiło, że Katsukiemu momentalnie pociemniało przed oczyma. Jego oddech stał się cięższy, a im dłużej milczał Noritoshi, tym więcej łez spływało po czerwonych od mrozu policzkach Yuuriego.

Vitya... VITYA!


[korekta + autorka okładki: Senmarii -> www.facebook.com/Senmarii]

---

Czarna skrzynka - inaczej rejestrator katastroficzny tudzież rekorder awaryjny, FDR (Flight Data Recorder). Jest to urządzenie rejestrujące parametry lotu samolotu i zaprojektowane w sposób zwiększający możliwość przetrwania wypadku lotniczego. Zapis ten wykorzystywany jest w celu ustalenia przyczyn i przebiegu nienormalnego zachowania samolotu. Istnieje także drugi typ czarnej skrzynki - rejestrator głosów w kokpicie. Ich odczyty ułatwiają śledztwo w razie wypadku i dają obraz tego, co działo się z samolotem w czasie lotu.

ILS - radiowy system nawigacyjny, wspomagający lądowanie samolotu w warunkach ograniczonej widzialności. ILS kategorii 3c pozwala na automatyczne lądowania. Jest to bardzo wrażliwy system, którego pracę bardzo łatwo zakłócić.

Ścieżka podejścia - ścieżka zejścia, ścieżka schodzenia, czyli tor lotu samolotu zbliżającego się do lądowania.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro